Index
Isaac Asimov Opowiadanie Maly brzydki chlopiec
Asimov Isaac Science Fiction (Opowiadania).Txt
Isaac Asimov Nastanie nocy
Asimov Isaac Nemesis
Issac Asimov Nemesis (11)
search (10)
Pod redakcjÄ… Charlesa E. Skinnera Psychologia wychowawcza (10)
R10.TXT
Tajemnica18
34 (30)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • urodze-zycie.htw.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .- Przebyliœmy d³ug¹ drogê, Lee, od czasu kiedy przygotowywaliœmy spisek przeciwko Encyklopedystom.Starzejê siê.Mam szeœædziesi¹t dwa lata.Myœla³eœ kiedy o tym, jak szybko przesz³o te trzydzieœci lat?- Ja nie czujê siê stary - parskn¹³ Lee.- A mam szeœædziesi¹t szeœæ lat.- Tak, ale ty nie masz k³opotów z trawieniem.Hardin leniwie ssa³ cygaro.Ju¿ dawno przesta³ marzyæ o delikatnym yegañskim tytoniu z dawnych lat - z czasów, kiedy Terminus handlowa³ ze wszystkimi czêœciami Imperium Galaktycznego.Lata te ju¿ dawno znalaz³y siê w lamusie, do którego id¹ wszystkie Dobre Stare Czasy.W tym samym lamusie, ku któremu zd¹¿a³o Imperium Galaktyczne.Zastanawia³ siê, kto teraz Jest imperatorem - jeœli w ogóle by³ jeszcze jakiœ imperator, a nawet Imperium.Na przestrzeñ! Od trzydziestu lat, od czasu, kiedy tutaj, na skraju Galaktyki, zosta³y przerwane po³¹czenia, ca³y wszechœwiat Terminusa ogranicza siê do niego samego i s¹siaduj¹cych z nim królestw.Jak¿e nisko upad³ dawny mocarz! Królestwa! W dawnych czasach by³y zaledwie prefekturami, czêœciami jednej prowincji, która z kolei by³a czêœci¹ jednego z sektorów kwadranta, bêd¹cego z kolei tylko czêœci¹ wszechogarniaj¹cego Imperium Galaktycznego.A teraz, gdy Imperium straci³o kontrolê nad dalej po³o¿onymi rejonami Galaktyki, te ma³e grupki planet sta³y siê królestwami - z operetkowymi królami i wielmo¿ami i niepowa¿nymi, pozbawionymisensu wojenkami, a ich mieszkañcy wiedli ¿a³osne ¿ycie wœród ruin.Cywilizacja upada.Energia atomowa popada w zapomnienie.A nauka przeistacza siê w mitologiê.Tak by³o a¿ do czasu utworzenia Fundacji.Tej Fundacji, któr¹ w³aœnie w celu zachowania zdobyczy cywilizacji za³o¿y³ tu, na Ter-minusie, Hari Seldon.Lee sta³ w oknie.Jego g³os przerwa³ rozmyœlania Hardina.- Przyjechali - powiedzia³.- Ostatnim modelem, szczeniaki.- Zrobi³ kilka niezdecydowanych kroków w stronê drzwi, a potem spojrza³ na Hardina.Hardin uœmiechn¹³ siê i przywo³a³ go ruchem d³oni z powrotem.- Kaza³em przyprowadziæ ich tutaj.- Tutaj?! Po co? Nabior¹ zbyt du¿ego mniemania o sobie.- Po co odgrywaæ tê ca³¹ komediê oficjalnej audiencji u burmistrza? Jestem za stary na biurokracjê.A oprócz tego w rozmowach z dzieciakami przydaje siê pochlebstwo - szczególnie wtedy, kiedy do niczego nie zobowi¹zuje.Usi¹dŸ.Lee - Hardin zrobi³ perskie oko - potrzebujê twego moralnego wsparcia.Szczególnie w rozmowie z tym m³odym Sermakiem.- Ten ch³opak - powiedzia³ Lee szorstko - jest niebezpieczny.On ma zwolenników, Hardin, wiêc nie radzê ci go lekcewa¿yæ.- A czy ja kiedykolwiek kogo lekcewa¿y³em?- No wiêc ka¿ go aresztowaæ.Potem pomyœlimy, Jakie mu postawiæ zarzuty.Ostatni¹ radê Hardin puœci³ mimo uszu.- Otó¿ i oni, Lee.W odpowiedzi na sygna³ oznajmiaj¹cy ich przybycie Hardin nacisn¹³ peda³ ukryty pod biurkiem i drzwi rozsunê³y siê.7 Fundacja97Weszli rzêdem.By³o ich czterech.Uprzejmym ruchem rêki Hardin wskaza³ im fotele stoj¹co pó³kolem przed jego biurkiem.Sk³onili yic;i usiedli, czekaj¹c a¿ burmistrz przemówi.Prztykniêciem w piêknie rzeŸbione srebrne wieczko Hardin otworzy³ pude³ko cygar bêd¹ce ongiœ, w dawnych minionych czasach Encyklopedystów, w³asnoœci¹ Jorda Fary, cz³onka Zarz¹du Fundacji.By³ to oryginalny produkt Imperium, pochodz¹cy z Santanni, chocia¿ znajdowa³y siê w nim teraz cygara z miejscowego tytoniu.Jeden po drugim, z uroczyst¹ powag¹, wszyscy czterej wziêli po cygarze i zapalili je z nabo¿eñstwem.Sef Sermak siedzia³ drugi z lewej.By³ najm³odszy z ca³ej grupy i - najbardziej interesuj¹cy.Mia³ starannie przyciêty szczeciniasty ¿Ã³³ty w¹sik i zapad³e oczy o nieokreœlonym kolorze.Hardin niemal od razu przesta³ zwracaæ uwagê na pozosta³¹ trójkê - ich przeciêtnoœæ rzuca³a siê w oczy.Skoncentrowa³ siê na Sermaku, tym Sermaku, który ju¿ w czasie swej pierwszej kadencji w Radzie Miejskiej nieraz wprawi³ w pop³och to stateczne cia³o, i to, co powiedzia³, by³o skierowane w³aœnie do Sermaka:- Od chwili, kiedy wyg³osi³ pan to p³omienne przemówienie w ubieg³ym miesi¹cu, bardzo chcia³em pana poznaæ.Bardzo umiejêtnie zaatakowa³ pan politykê zagraniczn¹ rz¹du.Oczy Sermaka rozb³ys³y.- Pana zainteresowanie przynosi mi zaszczyt - powiedzia³.- Nie wiem, czy mój atak by³ przeprowadzony umiejêtnie, ale na pewno nie by³ bezpodstawny.- Byæ mo¿e.Oczywiœcie ma pan prawo mieæ w³asne zdanie.Ale jest pan jeszcze m³ody.Sermak odpar³ sucho:- W pewnym okresie ¿ycia nikt nie jest wolny od tej wady.Pan sam mia³ dwa lata mniej98ni¿ ja teraz, kiedy zosta³ pan burmistrzem tego miasia.IIardin uœmiechn¹³ siê w duchu.Ten m³okos mia³ tupet.G³oœno powiedzia³:- Domyœlam siê, ¿e przyszliœcie do mnie w³aœnie w sprawie tej polityki, która tak bardzo denerwuje was podczas posiedzeñ Rady.Mówi pan w imieniu was wszystkich, czy muszê wys³uchaæ ka¿dego z osobna?Ca³a czwórka wymieni³a miêdzy sob¹ szybkie spojrzenia.Sermak powiedzia³ stanowczym tonem:- Mówiê w imieniu ludu Terminusa - ludu, którego w rzeczywistoœci nikt nie reprezentuje w tym bezwolnym tworze zwanym Rad¹.- Rozumiem.Wobec tego niech pan mówi, o co chodzi.- Chodzi o to, burmistrzu, ¿e nie podoba nam siê.- Mówi¹c "my", ma pan na myœli w³aœnie ten lud, tak?Sermak popatrzy³ na niego wrogo, wêsz¹c pu³apkê i odpowiedzia³ zimno:- S¹dzê, ¿e moje pogl¹dy wyra¿aj¹ opiniê wiêkszoœci wyborców.Czy to panu wystarczy?- No có¿, trzeba by to by³o najpierw udowodniæ, ale proszê mówiæ dalej.Nie podoba wam siê.- W³aœnie.Nie podoba nam siê polityka, w wyniku której od trzydziestu lat Terminus jest systematycznie pozbawiany zdolnoœci obrony przed gro¿¹cym mu nieuchronnie atakiem.- Rozumiem.I dlatego.Proszê mówiæ œmia³o.- To uprzejmie z pana strony, ¿e uprzedza pan moje myœli.I dlatego tworzymy now¹ partiê - partiê, która zatroszczy siê o bie¿¹ce potrzeby Terminusa, a nie o mityczne "przeznaczenie i los" przysz³ego Imperium.Mamy za-miar wyrzuciæ pana i ca³¹ tê pañsk¹ klikê ugo-dowców z Ratusza - i to ju¿ wkrótce.- Chyba ¿e.No, wie pan, zawsze jest jakieœ "chyba ¿e".- Trudno znaleŸæ coœ takiego w tym przypadku - chyba ¿e pan sam zrezygnuje ze swej funkcji.Nie proszê, ¿eby zmieni³ pan swoj¹ politykê - tak dalece nie ufa³bym panu.Pana obietnice nie s¹ nic warte.Urz¹dza nas tylko pana rezygnacja.- Rozumiem - Hardin za³o¿y³ nogê na nogê i zacz¹³ siê huœtaæ na krzeœle.- To wasze ultimatum.£adnie z waszej strony, ¿e mnie uprzedziliœcie.Ale - wie pan co - wydaje mi siê, ¿e zignorujê wasze ostrze¿enie.- To nie jest ostrze¿enie.To deklaracja zasad i czynów.Nowa partia ju¿ siê utworzy³a.Jutro zaczynamy oficjalnie dzia³aæ.Nie widzimy mo¿liwoœci kompromisu ani nie mamy na to ochoty [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.