Index sienkiewicz ogniemimieczem Sienkiewicz Henryk Listy z podróży do Ameryki Henryk Sienkiewicz Ogniem i mieczem rozdzial 03 (255) Pod redakcją Charlesa E. Skinnera Psychologia wychowawcza (2) Krzywa Sweetmana Grafton Sue P jak przestepstwo ruch robotniczy (3) abc.com.pl 7 |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .O pó³nocy pierwsza tej wiosny burza rozszala³a siê nad ziemi¹.Pobudzi³a siê nawet s³u¿ba.Krzysia i Basia zesz³y z panieñskiej izby do jadalnej komnaty.Tam ca³e towarzystwo poczê³o odprawiaæ modlitwy i potem siedzia³o w milczeniu, powtarzaj¹c chórem, wedle zwyczaju, za ka¿dym uderzeniem pioruna: "A s³owo sta³o siê cia³em!"W poœwistach wichru s³ychaæ by³o czasami coœ jakby têtent, a wówczas zgroza i przestrach podnosi³y w³osy na g³owie Basi, stolnikowej i obu starszych mê¿Ã³w, bo im sê zdawa³o, ¿e lada chwila drzwi siê otworz¹ i wejdzie Wo³odyjowski umazany w krwi Ketlingowej.£agodny zwykle i zacny pan Micha³ pierwszy raz w ¿yciu zaciê¿y³ jak kamieñ na sercach ludzkich tak, ¿e sama myœl o nim nape³nia³a je przera¿eniem.Noc jednak zesz³a bez wieœci o ma³ym rycerzu.Œwitaniem, gdy burza uspokoi³a siê nieco, pan Zag³oba ruszy³ po raz drugi do miasta.Ca³y ten dzieñ by³ dniem ciê¿szego jeszcze niepokoju.Basia a¿ do wieczora przesiadywa³a w oknie lub przed bram¹, spogl¹daj¹c na drogê, któr¹ pan Zag³oba móg³ nadjechaæ.Tymczasem czeladŸ z rozkazu pana stolnika pakowa³a z wolna ³uby do drogi.Krzysia zajêta by³a pilnowaniem owej roboty, gdy¿ tym sposobem mog³a siê trzymaæ opodal obojga pañstwa Makowieckich i pana Zag³oby.Jakkolwiek bowiem pani stolnikowa nie wspomnia³a przy niej dot¹d ani jednym s³owem o bracie, jednak¿e samo to milczenie przekonywa³o Krzysiê, ¿e i mi³oœæ pana Micha³a dla niej, i dawniejsze tajemne ich uk³ady, i œwie¿a jej odmowa na jaw wysz³y.A wobec tego trudno by³o przypuszczaæ, aby ci ludzie, Wo³odyjowskiemu najbli¿si, nie mieli do niej ¿alu i urazy.Biedna Krzysia czu³a, ¿e tak byæ musi, ¿e tak jest, ¿e odsunê³y siê od niej te kochaj¹ce dotychczas serca, wiêc i sama wola³a cierpieæ na uboczu.Pod wieczór ³uby by³y gotowe, tak ¿e od biedy mo¿na by³o tego¿ samego dnia wyruszyæ.Ale pan Makowiecki czeka³ jeszcze wieœci od Zag³oby.Podano wreszcie wieczerzê, której nikt jeœæ nie chcia³, i wieczór pocz¹³ siê wlec ciê¿ko, nieznoœnie, a tak g³ucho, jak gdyby wszyscy nas³uchiwali, co zegar szepce.- PrzejdŸmy do bawialni - rzek³ wreszcie stolnik.- Niepodobna ju¿ tu wytrzymaæ.Przeszli i siedli, ale nim zdo³a³ ktokolwiek pierwsze s³owo przemówiæ, za oknem poczê³y siê odzywaæ psy.- Jedzie ktoœ! - zawo³a³a Basia.- Psy naszczekuj¹ jak na swego! - zauwa¿y³a pani stolnikowa.- Cicho no! - rzek³ stolnik.- S³ychaæ turkot!.- Cicho! - powtórzy³a Basia.- Tak, s³ychaæ coraz lepiej.to pan Zag³oba.Basia i stolnik porwali siê na równe nogi i wybiegli; stolnikowej poczê³o biæ serce, ale zosta³a z Krzysi¹, aby zbytnim poœpiechem nie zdradziæ, ¿e pan Zag³oba jakieœ zbyt wa¿ne nowiny przywozi.Tymczasem turkot rozleg³ siê tu¿ pod oknami, a potem usta³ nagle.Jakieœ g³osy da³y siê s³yszeæ w sieni i po chwili do komnaty wpad³a jak huragan Basia z tak zmienion¹ twarz¹, jak gdyby ujrza³a widmo.- Basiu, co to? kto to? - spyta³a z przera¿eniem pani Makowiecka.Lecz nim Basia zd¹¿y³a z³apaæ oddech i odpowiedzieæ, drzwi otwar³y siê i weszli przez nie naprzód stolnik, potem Wo³odyjowski, na koniec Ketling.Rozdzia³y 21-30Rozdzia³ 21Ketling by³ tak zmieszany, ¿e ledwie zdo³a³ sk³oniæ siê nisko paniom, po czym stan¹³ nieruchomie, z kapeluszem przy piersiach, z przymkniêtymi oczyma, podobny do cudownego obrazu; Wo³odyjowski zaœ uœcisn¹³ po drodze siostrê i zbli¿y³ siê do Krzysi.Twarz dziewczyny by³a bia³a jak p³Ã³tno, a¿ lekki meszek nad jej ustamiwyda³ siê ciemniejszy ni¿ zwykle; pierœ jej wznosi³a siê i opada³a gwa³tnie, lecz Wo³odyjowski wzi¹³ ³agodnie jej rêkê i do ust przycisn¹³; po czym rusza³ czas jakiœ w¹sikami, jakby zbieraj¹c myœli, na koniec ozwa³ siê z wielkim smutkiem, ale i z wielkim spokojem:- Moja moœcia panno albo lepiej: moja Krzysiu kochana! Wys³uchaj mnie bez trwogi, bom te¿ nie jakowyœ Scyta ani Tatarzyn, ani dzik, jeno przyjaciel, który chocia¿ sam nie bardzo szczêœliwy, przecie twojego szczêœcia pragnie.Ju¿ siê wszystko wyda³o, ¿e wy siê z Ketlingiem mi³ujecie.Panna Basia mi to gniewie s³usznym w oczy rzuci³a, ja siê zaœ nie wypieram, ¿em wypad³ z tego domu w furii i lecia³em szukaæ pomsty nad Ketlingiem.Kto wszystko utraci, tym ³atwie zemsta targnie, a ja, jak mi Bóg mi³y, tak ciê okrutnie kocha³em i nie tylko jako kawaler pannê.Bo gdybym ju¿ by³ ¿onaty i gdyby mnie Pan Bóg ch³opyszka jedynego da³ albo dziewczynê, a potem zabra³, to bym te¿ ich tak mo¿e nie ¿a³owa³, jakom ciebie ¿a³owa³.Tu zbrak³o na chwilê g³osu panu Micha³owi, ale wnet siê pohamowa³ i ruszywszy kilkakroæ w¹sikami, tak dalej mówi³:- No, ¿al ¿alem, a rady nie ma.¯e ciê Ketling pokocha³, nie dziwota Kto by ciê nie pokocha³?! A ¿eœ ty jego pokocha³a, to taki ju¿ mój los, ale dziwiæ siê tak¿e nie ma czemu, bo gdzie mnie tam do Ketlinga! W polu, niech on sam powie, przeciem nie gorszy; wszelako to co innego, a to co innego!.Pan Bóg jednego ozdobi³, drugiemu uj¹³, ale zastanowieniem nagrodzi³.Tak i mnie, jak tylko wiatr w drodze obwia³, a pierwsza furia minê³a, zaraz sumienie rzek³o: za co ich bêdziesz kara³? za co rozlejesz tê krew przyjacielsk¹? Pokochali siê, to wola boska.Najstarsi ludzie mówi¹, ¿e przeciw sercu i hetmañski rozkaz na nic.Wola boska, ¿e siê pokochali, ale ¿e nie zdradzili, to ich poczciwoœæ.¯eby choæ Ketling by³ wiedzia³, ¿eœ mi przyrzek³a, mo¿e bym mu zakrzykn¹³: "gas" - ale on i tego nie wiedzia³.Co winien? - nic.A ty coœ winna? - nic! On chcia³ wyjechaæ, tyœ chcia³a do Boga.Dola moja winna, nikt wiêcej, bo to ju¿ widaæ palec bo¿y w tym, bym ja w sieroctwiepozosta³.No, zmog³em siê! zmog³em!.Pan Micha³ znów urwa³ i pocz¹³ oddychaæ szybko jak cz³ek, co po d³ugim nurkowaniu z wody na powietrze wychyn¹³, po czym wzi¹³ Krzysi rêkê.- Tak mi³owaæ - rzek³ - ¿eby dla siebie wszystkiego chcieæ, nie sztuka.Trojgu nam siê serce rozdziera - pomyœla³em - niech¿e lepiej jedno przycierpi, a tamtym pociechê sprawi.Daj ci Bo¿e, Krzysiu, szczêœcie z Ketlingiem.Amen.daj ci Bo¿e, Krzysiu, szczêœcie z Ketlingiem!.Mnie trocha boli, ale to nic.Daj ci Bo¿e.Dalibóg, to nic!.Zmog³em siê!.Mówi³ ¿o³nierzysko: "nic!", a przecie a¿ zêby œcisn¹³ i syczeæ pocz¹³, a z drugiego koñca izby ozwa³o siê wycie Basi.- Ketling, bywaj bracie! - krzykn¹³ Wo³odyjowski.Ketling zbli¿y³ siê, klêkn¹³, otworzy³ rêce i w milczeniu, w najwiêkszej czci i mi³oœci obj¹³ kolana Krzysi.A Wo³odyjowski pocz¹³ mówiæ przerywanym g³osem:- Œciœnij mu g³owê! Nacierpia³o siê ch³opisko te¿.Bo¿e wam b³ogos³aw!.Nie pójdziesz do klasztoru.Wolê, ¿e mnie bêdziecie b³ogos³awiæ, ni¿ ¿ebyœcie mieli przeklinaæ.Pan Bóg nade mn¹, choæ mi teraz ciê¿ko.Basia, nie mog¹c wytrzymaæ d³u¿ej, wypad³a z izby, co spostrzeg³szy pan Wo³odyjowski zwróci³ siê do stolnika i siostry:- IdŸcie do drugiej izby - rzek³- a ich ostawcie.Ja sobie te¿ pójdê gdzie indziej, bo trocha sobie przyklêknê i Panu Jezusowi siê polecê.I wyszed³.W pó³ korytarzyka spotka³ przy schodach Basiê, w tym samym miejscu, w którym uniesiona gniewem, zdradzi³a tajemnicê Krzysi i Ketlinga.Ale teraz Basia sta³a oparta o mur zanosz¹c siê od p³aczu.Rozczuli³ siê na ten widok pan Micha³ nad w³asnym losem; wstrzymywa³ siê dot¹d, jak móg³, ale w tej chwili pêk³y tamy ¿alu i ³zy potokiem pop³ynê³y mu z oczu.- Czego waæpanna p³aczesz? - zawo³a³ ¿a³oœnie.Basia podnios³a g³Ã³wkê i wtykaj¹c jak dziecko to jedn¹, to drug¹ pi¹stkê w oczy, zanosz¹c siê i chwytaj¹c w otwarte usta powietrze odpowiedzia³a mu ze ³kaniem:- Tak mi ¿al!.O dla Boga! o Jezu!.Pan Micha³ taki zacny, taki poczciwy!.O dla Boga!.Wówczas on schwyci³ jej rêce i pocz¹³ ca³owaæ z wdziêcznoœci i rozrzewnienia.- Bóg ci zap³aæ! Bóg ci zap³aæ za serce! - rzek³.- Cicho, nie p³acz!Lecz Basia tym bardziej poczê³a ³kaæ i zanosiæ siê [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||