Index
Serfontein Gordon Twoje nadpobudliwe dziecko Poradnik dl
Szczygiel Jerzy Nigdy cie nie opuszcze
Król Fijewska Maria Psychologia podręczna Częœć I Stan (3)
Chalker Jack L Swiaty Rombu 03 Charon Smok u wrot
wiedza i zycie2
Przesylka z Salonik
nie boska komedia akt3 krasinski
Kurcz Ida Pamięć, uczenie się, język (14)
60 (4)
13 (504)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kubawasala.pev.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .Pomimo to Jim s³ysza³ jakiœ dŸwiêk, irytuj¹cy w tej ciszy, jak bzyczenie natrêtnego owada.Powoli rozpozna³ g³os, uparcie, a nawet pompatycznie mówi¹cy w bliskiej odleg³oœci.By³ to g³osik Hoba.–.a ja powiedzia³em mu – ci¹gn¹³ skrzat – „Hultaju! Ja jestem Hob Jeden de Malencontri, a ty.”Jim spróbowa³ zapomnieæ o g³osiku, – ale teraz, kiedy ustali³ jego Ÿród³o, musia³ go s³uchaæ, czy tego chcia³, czy nie.Hob oczywiœcie przechwala³ siê swoimi przygodami podczas ostatniego bo¿onarodzeniowego przyjêcia w zamku earla Somerset i d³ugim tytu³em nadanym przez Jima skrzatowi, który jak wszystkie mia³ tylko trzyliterowe imiê.Na szczêœcie Hill nie umia³ mówiæ lub przemawia³ w jakiœ dziwny nies³yszalny sposób i Jim musia³ znosiæ tylko gadaninê Hoba.Mo¿e uda mu siê jej nie s³uchaæ, skupiaj¹c na czymœ myœli.Nagle coœ przysz³o mu do g³owy.To, w jaki sposób Hob, a wczeœniej Rrrnlf rozmawiali z Hillem, pozostawa³o zagadk¹ wymagaj¹c¹ rozwi¹zania.Dotychczas w tym œwiecie magii nie napotka³ niczego tak tajemniczego, aby nie mia³o jakiegoœ racjonalnego wyt³umaczenia.Czy to mo¿liwe, by Hill wysy³a³ jakieœ sygna³y, które zarówno Rrrnlf, jak i Hob potrafili zrozumieæ, nie zdaj¹c sobie sprawy, ¿e robi¹ coœ niezwyk³ego?Oczywiœcie, by³o to mo¿liwe, ale kiedy zacz¹³ siê zastanawiaæ nad tym, pojawi³y siê w¹tpliwoœci.Z pewnoœci¹ Hob, a mo¿e i Rrrnlf, zauwa¿yliby, i¿ Jim nie wychwytuje tych sygna³Ã³w, i powiedzieli mu, ¿e Hill „mówi” w inny sposób.A jeœli sygna³y wysy³ane przez Hilla brzmia³y w ich uszach jak zwyczajna mowa? Jim przypomnia³ sobie, ¿e zdaniem niektórych badaczy wieloryby porozumiewaj¹ siê ze sob¹ na znaczne odleg³oœci, wydaj¹c.Jak to nazywano? PoddŸwiêkami? NaddŸwiêkami? Czy¿ delfiny – jeœli dobrze pamiêta³ – nie potrafi¹ rozmawiaæ ze sob¹ za pomoc¹ ultradŸwiêków?Doszed³ do wniosku, ¿e to ca³kiem mo¿liwe, i powesela³ na myœl, i¿ mo¿e mieæ racjê.Gdyby tylko móg³ to sprawdziæ.– Milordzie! Milordzie! – zawo³a³ Hob.Jim œci¹gn¹³ wodze Gorpowi i zaczeka³, a¿ zrówna siê z nim najpierw Dafydd, a póŸniej juczny koñ.Hob i Hill wyszli spod plandeki na jego grzbiecie.Hill siedzia³, gapi¹c siê na Jima.– Co siê sta³o, Hobie? – zapyta³ Jim.– Milordzie! – powiedzia³ skrzat.– To wa¿ne! Hill ma ci coœ do powiedzenia!– I co mó.– Jim urwa³, przypominaj¹c sobie to, o czym myœla³ przed chwil¹.Odwróci³ siê i powiedzia³ do Dafydda: – Móg³byœ na chwilê zostawiæ mi jucznego konia? JedŸ dalej i powiedz Brianowi, ¿e zatrzyma³em siê na chwilê, ¿eby porozmawiaæ z Hillem.Nie odje¿d¿ajcie daleko, ¿ebyœmy siê nie pogubili.– Oczywiœcie, James – odpar³ Dafydd, odwi¹zuj¹c cugle jucznego konia od ³êku siod³a i podaj¹c je Jimowi.Podjecha³ do Briana, lecz ten, us³yszawszy s³owa Jima, ju¿ zatrzyma³ Blancharda i obróci³ siê.Dafydd do³¹czy³ do niego i obaj czekali, patrz¹c i s³uchaj¹c.Jim ponownie odwróci³ siê w siodle i spojrza³ na obu naturalnych.Zatrzymali siê na polance, która niew¹tpliwie by³a tak¹ Lionek, jak opisa³ j¹ Carolinus.Ziemia wygl¹da³a jak oblana œwiat³em ksiê¿yca.To œwiat³o by³o przyæmione niczym w pochmurny dzieñ, ale cienie drzew, ska³ oraz trzech jeŸdŸców by³y zupe³nie czarne, natomiast oœwietlone g³azy, drzewa lub ziemia wydawa³y siê srebrzystoszare.Nawet górne powierzchnie liœci tych nielicznych drzew, na które pada³o œwiat³o, by³y srebrne.Nie zwracaj¹c na to uwagi, Jim zwróci³ siê do naturalnych siedz¹cych na koñskim grzbiecie:– Hillu – powiedzia³ do malca.– Chcê, ¿ebyœ uwa¿nie mnie wys³ucha³ i zrobi³ to, co powiem.Hobie, on mnie rozumie, prawda, kiedy do niego mówiê?– Tak, milordzie – rzek³ Hob.– On rozumie ciê doskonale.Zupe³nie nieœwiadomie podkreœli³ s³owo „on”, lecz Jim i tak poczu³ siê nieswojo.Odepchn¹³ od siebie to uczucie.– A teraz, Hillu – powtórzy³, z trudem przybieraj¹c rozkazuj¹cy ton wobec tego malca o dziecinnie niewinnym spojrzeniu.– Chcê, ¿ebyœ powiedzia³ mi, co zamierzasz.Potem zaczekasz, a¿ dam ci znak, i powtórzysz to.Byæ mo¿e poproszê ciê, abyœ zrobi³ to trzy lub cztery razy.Mo¿e wiêcej.Rozumiesz?– On nie rozumie – odpar³ za niego Hob.– Uwa¿a, ¿e jesteœ dziwny.Poniewa¿ jednak ty go o to prosisz, nie ma nic przeciwko temu.Zrobi, co ka¿esz.– Dobrze.Chcê, ¿ebyœ bardzo uwa¿nie mnie wys³ucha³ i zrobi³ dok³adnie to, co mówiê – ci¹gn¹³ Jim, spogl¹daj¹c na Hilla.– Chcê ciê prosiæ, ¿ebyœ kilkakrotnie powtarza³ swoje s³owa, a ja spróbujê s³uchaæ ich w ró¿ny sposób.Mo¿e nie rozumiesz, co mam na myœli, ale jeœli przestaniesz mówiæ, kiedy podniosê rêkê, i nie zaczniesz, dopóki jej nie opuszczê, wszystko bêdzie dobrze.Rozumiesz?– Mówi, ¿e rozumie – odpar³ Hob.– Dziêkujê ci, Hobie – powiedzia³ Jim.– Jednak od tej pory nic nie mów, tylko pozwól mi s³uchaæ.Zobaczymy, czy go us³yszê.Musia³ wyobraziæ sobie coœ, na czym móg³by skupiæ magiczn¹ energiê.Pomyœla³ o nietoperzach – zdaje siê, ¿e one wychwytuj¹ ultradŸwiêki.Przymkn¹³ oczy i wyobrazi³ sobie, ¿e jest w stanie us³yszeæ równie¿ dŸwiêki wydawane przez nietoperze, a jego uszy wyd³u¿aj¹ siê i mo¿e nimi poruszaæ.– Zaczynaj, Hill – rozkaza³.– Powiedz to, co chcia³eœ.Hill popatrzy³ na niego – i nic siê nie sta³o.Przez chwilê Jim s¹dzi³, ¿e Hill nie zrozumia³ go albo nie zareagowa³.PóŸniej doszed³ do wniosku, ¿e Hill jednak mówi coœ do niego na swój sposób, tylko on go nie s³yszy.Jim podniós³ rêkê i zastanowi³ siê.O czym myœla³ przed chwil¹? Ach tak, o delfinach i wielorybach – ewentualnych kandydatach do wychwytywania ultradŸwiêków.Spojrza³ na Hilla i opuœci³ rêkê.Tym razem wydawa³o mu siê, ¿e coœ s³yszy, ale mog³o to byæ przywidzenie, gdy¿ bardziej wyczu³ to, ni¿ us³ysza³.Ju¿ by³ bliski zrezygnowania z tego planu, kiedy da³ o sobie znaæ zdrowy rozs¹dek, w³¹czaj¹c siê bez pytania o zgodê.Co siê z nim dzieje? Zupe³nie zapomnia³, ¿e znajduje siê w Liones, gdzie jego czary mog¹ nie dzia³aæ.Zastanawia³ siê chwilkê, szukaj¹c w myœlach jakiegoœ prostego testu, potem przypomnia³ sobie obr¹czkê, która niezbyt dobrze pasowa³a na jego palec i dlatego zostawi³ j¹ w Malencontri.Spróbowa³ j¹ przenieœæ.Nic siê nie sta³o.Jego magia tu nie dzia³a³a.A wiêc nie zdo³a jej wykorzystaæ, aby obdarzyæ siê nadludzkim s³uchem.Chwileczkê!Wiedzia³, ¿e smoki maj¹ lepszy s³uch od ludzi, a ponadto rozpoznaj¹ spory zakres ultradŸwiêków – sam jako smok lecia³ kiedyœ w nocy, porykuj¹c potê¿nym smoczym g³osem i widz¹c ciemn¹ ziemiê w dole dziêki czemuœ w rodzaju radaru.A zdolnoœæ przybierania smoczego cia³a nie podlega³a regu³om zwyk³ej magii.By³a jego czêœci¹ jak proste umiejêtnoœci niektórych naturalnych, którzy nie potrafili ich kontrolowaæ.Ju¿ wczeœniej obdarzy³ swoje smocze cia³o sokolim wzrokiem.Równie ³atwo osi¹galny by³ dla niego smoczy s³uch.Dokona³ tej zmiany i nagle us³ysza³ Hilla w po³owie zdania – bo zapomnia³ daæ mu znak rêk¹.–.powinniœmy iœæ têdy, powtarzam! – mówi³ Hill jasno i wyraŸnie.Jim zauwa¿y³, ¿e jego akcent niewiele siê ró¿ni³ od dialektu mieszkañców hrabstwa Somerset.–.powtarzam! – ci¹gn¹³ Hill.– S³yszê ciê, Hill! – rzek³ Jim.– Tylko co rozumiesz przez „têdy”?Hill uniós³ jedn¹ ze swych dziwnie d³ugich r¹k, zupe³nie zakryt¹ przez jeszcze d³u¿szy rêkaw.Wskaza³ ni¹ kierunek.– Powinniœmy skrêciæ w lewo.– Dlaczego? – zapyta³ Brian, który szybko zrozumia³, o co chodzi.– Zapytaj go, dlaczego akurat têdy?– Dlaczego, Hill? – spyta³ Jim.– Musimy! – rzek³ uparcie Hill.Jim spojrza³ we wskazanym kierunku.Hill pokazywa³ na najbli¿sze drzewa i coœ, co mog³o byæ stert¹ g³azów lub podnó¿em ci¹gn¹cego siê za horyzontem pasma górskiego.Znajdowa³o siê w przeciwnym kierunku ni¿ ogromny srebrny kr¹g, który oblewa³ wszystko swoim blaskiem.– Czy mo¿emy mu zaufaæ? – zmarszczy³ brwi Brian [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.