Index
Pod redakcjÄ… Charlesa E. Skinnera Psychologia wychowawcza (10)
TCP (6)
Greene Liz Saturn nowe spojrzenie na przeklętą planetę
Zjawa
Brown Dan Kod Leonarda Da Vinci
function.cpdf closepath stroke
Vonda McIntyre Opiekun Snu (4)
Cizia Zyke Goraczka (2)
Chalker Jack L Wyjscie
82 (4)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alter.htw.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .- Nigdy dot¹d nie poddano mnie tak poni¿aj¹cejczynnoœci w ca³ym moim ¿yciu.Niech pan sam to zrobi.- Proszê wybaczyæ.Tochyba nie bêdzie konieczne.Ale nie dotyczy to pozosta³ych.Jest pan ju¿,doktorze? - lekarz w³aœnie pojawi³ siê na scenie.Morro wskaza³ rêk¹ na Jeffa: -Ten m³ody cz³owiek uchodzi za lekarza.Móg³by pan sprawdziæ jego torbê lekarsk¹?Ryder odetchn¹³ z ulg¹ i nawet nie drgn¹³, kiedy Morro wskaza³ na niego.- Tojest, Abrahamie, agent Secret Service z ochrony prezydenta.On mo¿e byæ chodz¹c¹zbrojowni¹.Olbrzym podszed³ do niego.Ryder zdj¹³ marynarkê i rzuci³ j¹ naziemiê.Dubois zrewidowa³ go z zawstydzaj¹c¹ dok³adnoœci¹, uœmiechaj¹c siê nawidok zaciœniêtych piêœci Rydera.Posun¹³ siê nawet do sprawdzenia skarpetek ibutów, badaj¹c, czy nie maj¹ skrytek w obcasach.Spojrza³ na Morro i powiedzia³:- Na razie wszystko jest w porz¹dku.Nastêpnie podniós³ marynarkê i przeszuka³j¹ z równie nadzwyczajn¹ dok³adnoœci¹, zwracaj¹c szczególn¹ uwagê na szwy izaszewki.W koñcu odda³ j¹ Ryderowi, zatrzymuj¹c tylko dwa d³ugopisy, któreznalaz³ w wewnêtrznej kieszeni.W tym samym czasie lekarz Morro sprawdzi³ torbêJeffa z tak¹ sam¹ drobiazgowoœci¹, z jak¹ Dubois rewidowa³ Rydera.Duboispodszed³ do Morro, wzi¹³ jedno ze zdjêæ, wydoby³ zza paska groŸnie wygl¹daj¹cypistolet, odwróci³ zdjêcie, poda³ jeden z d³ugopisów i powiedzia³: - Nie mamochoty wciskaæ przycisku, bo ludzie potrafi¹ dzisiaj robiæ wiele dziwnych rzeczyz d³ugopisami.Oczywiœcie, nie chcê pana uraziæ.Mo¿e by pan sam coœ napisa³.Mój pistolet jest wymierzony w pana serce.- O Jezu! - Ryder wzi¹³ fotografiê id³ugopis, wdusi³ przycisk, napisa³ coœ, ponownie wdusi³ przycisk i odda³ obierzeczy olbrzymowi.Ten spojrza³ na zdjêcie.- To nie jest zbyt mi³e: - "Niechwas diabli porw¹" - wrêczy³ Ryderowi drugi d³ugopis.- Mój pistolet wci¹¿ mierzyw pañskie serce.Ryder znów coœ napisa³ i odda³ fotografiê.- "Po trzykroæ!" -przeczyta³ Dubois z uœmiechem, spogl¹daj¹c na Morro.Lekarz Morro ju¿ wróci³ iodda³ Jeffowi jego torbê.Spojrza³ na Morro i uœmiechn¹³ siê.- Któregoœ dnia,sir, da mi pan równie wspaniale wyposa¿on¹ torbê lekarsk¹.- Nie wszyscy mo¿emybyæ prezydentami Stanów Zjednoczonych.Lekarz znów siê uœmiechn¹³, uk³oni³ iwyszed³.- Skoro ta niepotrzebna fanfaronada ju¿ dobieg³a koñca - powiedzia³Hillary - to chcia³by spytaæ, czy wie pan coœ o wieczornych przyzwyczajeniachprezydenta? Wiem, ¿e nie mamy ca³ej nocy przed sob¹, ale z pewnoœci¹ zosta³o namtrochê czasu na.- Zdajê sobie sprawê, ¿e kiepsko pe³niê obowi¹zki gospodarza,ale musia³em podj¹æ pewne œrodki ostro¿noœci.Na pewno to rozumiecie, panowie.Delegacjê ulokowano w prywatnych apartamentach Morro, swym komfortemprzypominaj¹cych ekskuzywn¹ wiejsk¹ rezydencjê jakiegoœ sybaryty.Dwóch mê¿czyznubranych na tê okazjê w smokingi roznosi³o napoje.Morro wci¹¿ zachowywa³ swójniezwruszony spokój, czasem tylko uœmiechaj¹c siê.To móg³ byæ najwa¿niejszydzieñ jego ¿ycia, ale nie dawa³ tego po sobie poznaæ.Siedzia³ obok Hillary'ego.- Jestem prezydentem Stanów Zjednoczonych - oznajmi³ Hillary.- Jestem tegoœwiadom.- Jestem równie¿ politykiem, a mam nadziejê, ¿e nade wszystko jestemmê¿em stanu.Nauczy³em siê akceptowaæ rzeczy nieuniknione.Rozumie pan, ¿ejestem w niepokoj¹co k³opotliwym po³o¿eniu.- Tego równie¿ jestem œwiadom.-Przylecia³em tutaj, ¿eby siê targowaæ - zamilk³ na d³u¿sz¹ chwilê.- Pewiens³ynny brytyjski minister spraw zagranicznych zapyta³ kiedyœ: "Czy wys³alibyœciemnie nago za stó³ konferencyjny?" - Morro nic nie odpowiedzia³.- Mam jedn¹proœbê.Zanim podejmê publiczne zobowi¹zania, chcia³bym porozmawiaæ z panem wcztery oczy - Morro zawaha³ siê.- Przecie¿ nie mamy przy sobie broni.Niech panweŸmie ze sob¹ tego olbrzyma, jeœli pan chce.Czy ¿¹dam za du¿o? - Nie.- Zgadzasiê pan? - W tych okolicznoœciach jest to najmniejsze z mo¿liwych ¿¹dañ.-Dziêkujê - nutka irytacji zabrzmia³a w g³osie Hillary'ego.- Czy jest konieczne,¿eby trzech uzbrojonych stra¿ników pilnowa³o oœmiu bezbronnych ludzi? -Przyzwyczajenie, panie prezydencie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.