Index Cizia Zyke Sahara Cizia Zyke Sahara (3) Cizia Zyke Sahara (2) Cizia Zyke Sahara (4) 26 eze warsztat HUMOR (14) 136(b1) 05 chip 5 Verne Juliusz Tajemnica zamku Karpaty |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Przywiązywaliśmy je za nogi do drzewai czekaliśmy w ukryciu.Sprawdzało się to za każdym razem.Wężezwabione piskami i hałasem, jakie robiły pisklęta, nadciągały jeden podrugim.Zabijaliśmy je lancą, co pozwalało na zachowanie bezpiecznejodległości około dwóch i pół metra, a jeśli wbiło się ją za daleko,zawsze jeszcze pozostawało szybkie i ostrożne cięcie maczetą.Wwiększości były to mamby, małe książęce mamby koloru czarnego z żółtymbrzuchem, często trudne do trafienia bambusową dzidą, inne, zielone,dłuższe i grubsze, były łatwiejszymi ofiarami.Ich liczba byłazadziwiająca.Rzucały się na nasze biedne ptaszki ze wszystkich stron,Już wielokrotnie czyściłem nasz fort, ale widząc ich obfitość obiecałemsobie zrobić to raz jeszcze.Montaignes systematycznie zbierał jad do bambusowych tub.Otrzymał w ten sposób prawie pól litra substancji, którą rozcieńczyłwodą.Tak przyrządzonym zielonym płynem posmarowaliśmy każdyobronny szpic wystający z palisady.Według encyklopedycznych wiadomościMontaignes'a jad mamby powoduje postępujący paraliżu ofiary, co następnie pozwala wężom na połknięcie ugryzionegozwierzęcia.Zostało nam trochę tej trucizny i Montaignes ukrył ją,pieczołowicie zatykając bambusową tubę za pomocą lepiku, któryodkrył w korze niektórych drzew.Za wspólnym porozumieniem wszystkich narodził się rytuał, któryłączył nas z resztą świata.Przez trzy dni pośrodku fortu wypalał sięmartwy pień drzewa zwanego "spadkobiercą" - Heriteria hutiiitis,stwierdził nasz specjalista - którego zewnętrzna drewniana powłoka,nadzwyczajnej twardości, po obróbce nazywa się nangion.Mała odpowiedzialna była za podtrzymywanie ognia, regularniepolewając zewnętrzną powierzchnię i usuwając zwęglone resztki ześcianki wewnętrznej, co zmuszało go do coraz głębszego wżerania sięw drewno.W ten sposób otrzymaliśmy pusty w środku walec nangionu,o długości około dwu metrów, który po ustawieniu na dwóchbambusowych stojakach powiązanych lianami stał się całkiemprzyzwoitym tam-tamem.Przez ten czas Mała i Montaignes sporządzili cztery pary pałek,wyrzeźbionych w czarnym i twardym drewnie, które także wypalaliogniem.Sprzęt ten dawał dźwięki nieco suche, bez melodyjnegopogłosu, były one jednak zróżnicowane - głębsze pośrodku i wyższena krańcach - i niosły się daleko.Niczego więcej nie chcieliśmy.Każdego wieczoru stawaliśmy wszyscy w rzędzie przed pniem,z pałkami w dłoniach, i waliliśmy przez godzinę.- Pałam! Pałam! Pałam! Bam! Bam! Pałam! Pałam! Pałam!Według układu, którego nauczyła nas Mała: Chodź! Chodź! Złeodejść! Chodź!Nie wierzyliśmy w to zbytnio.Było jednak konieczne, by razdziennie zwrócić się ku temu światu, który opuściliśmy.Dodatkowysposób, żebyśmy nie stali się leśnymi zwierzętami.Każdy wkładał w tocałe serce, początkowo wsłuchując się w rytm, a potem stopniowodając się ponieść.Pomału zdałem sobie sprawę, że ta godzina wołania do świata,zmuszając nas do skoncentrowania się na rytmie, dawała wspaniałąokazję do przemyśleń.Wybijając machinalnie rytm rozmyślałemo wielu problemach, które dotyczyły naszej grupy, albo pogrążałem sięw bardziej osobistych planach.Początkowo ćwiczenie to przebiegałowśród oporów i wymuszonych uśmiechów, lecz stopniowo, po dziesięciudniach, dla każdego z nas przekształciło się w przyjemność.Toteżwieczorem stawaliśmy przed pniem, z pałkami w rękach i śmiertelniepoważni.Pierwszym wielkim sukcesem w naszym nowym życiu było osiągnięciecelu, który sobie postawiłem: wszystko zakończyć przed nadejściemkolejnej pełni księżyca.Nie było to puste wyzwanie.Przemyślałemsobie niesłychany ciąg kłopotów, które kolejno zwalały się nanas i sprawiły, że w końcu znaleźliśmy się tutaj.Wyciągnąłem z tegowniosek, że najważniejsze wydarzenia, atak M'Bumby i inwazja krokodyliludojadów, miały miejsce podczas pełni księżyca.Na tej podstawielogiczne było sądzić, że dwukrotnie byliśmy ofiarami wpływu,jaki wywiera księżyc na dziką przyrodę.Księżyc wywołuje szaleńcze pożądanie, przekształca ludzi wkrwiożercze bestie i opętuje wariatów i mieszkańców ogrodówzoologicznych na całym świecie.Tutaj jego wpływ mógł przybierać jeszczebardziej nieoczekiwane formy za przyczyną roślinności, oparów czyinnych rzeczy.Stany nerwowego napięcia, okresy braku poczuciarzeczywistości, wszystko to zostało nam narzucone.Przeżyliśmynadzwyczajne wydarzenia i wszystko pamiętaliśmy później jakbyzdeformowane i przekształcone jakimś zewnętrznym urokiem.Niezwykłośćotoczenia, delirium roślinności i jej niespotykane rozmiary dopełniłyreszty i nasze umysły dały się ponieść.Z tego wszystkiego wyciągałem wniosek, że należało się wystrzegaćpełni księżyca i że tej szczególnej nocy, jeżeli ropuchy, żmije i pająkipostanowią sprzymierzyć się przeciwko hipopotamom, to niech imbędzie na zdrowie.Ale trzeba, by mała ludzka kolonia, pod osłonąpalisady i ścianek swoich domków, pozostała poza całą sprawą.I wygraliśmy.Oficjalne otwarcie fortu nastąpiło trzydzieści trzy dnipo rozpoczęciu pracy zbiorowej, czyli na jedną noc przed pełnią.Cokolwiek by się miało wydarzyć, mieliśmy osłonę.Teraz z uwagą śledziłem wpływ księżyca na otoczenie.Nic w lesiesię nie wydarzyło, jeśli nie liczyć owego zwykłego kłębienia się życiadookoła przez całą noc.Pełnia wywarła jednak wpływ na nasze życie, wewnątrz fortu:główną bohaterką wydarzenia była Mała.Przyszła kochać się ze mną na samym początku prac, w dniu kiedybyliśmy daleko od placu budowy i ścinaliśmy trzciny nad jeziorem.Podeszła do mnie, kiedy pracowałem na uboczu, wśród wysokich kępgrubych bambusów, tkwiąc w wodzie po kostki.Stanęła przede mnąze skrzyżowanymi nogami, wiercąc się trochę w miejscu, a jej wielkieczarne oczy spoglądały na mnie z dołu.Można by pomyśleć, żewłaśnie za coś ją skarciłem [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||