Index Forsyth Diabelska alternatywa Forsyth Czwarty protokół Forsyth Psy wojny Forsyth Pięœć boga forsyth Upiur Manhattanu Krotoschin Huna Bettelheim Bruno Cudowne i pożyteczne O znaczeniach i wartoÂściach baÂśni (11) Kostnica Straznicy apokalipsy Tom 2 Eddings Dav |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Zatrzymali siê w milczeniu spogl¹daj¹c na dziedziniec wiêzienny.Wjednym rogu zwalono na kupê zw³oki oko³o piêædziesiêciu wiêŸniów, którzy zmarliw ci¹gu dwóch ostatnich tygodni i których nikt nie mia³ si³y pochowaæ.Pozostali, jak ¿ywe trupy, z ranami gnij¹cymi i cuchn¹cymi, le¿eli pod muramiusi³uj¹c choæ odrobinê skorzystaæ z dobrodziejstwa wiosennego s³oñca.¯o³nierze spojrzeli po sobie, a potem na siedemdziesiêcioletniego stra¿nika.Tenpatrzy³ na nich speszony.- Hello, Tommy - wykrztusi³ w koñcu s³owa, których z pewnoœci¹ nauczy³ siêpodczas pierwszej wojny œwiatowej.Oficer przyjrza³ mu siê, a potem powiód³ wzrokiem po dziedziñcu.- Ty jebana szwabska œwinio - odpowiedzia³ czyst¹ angielszczyzn¹.I wtedy zacz¹³em p³akaæ.Naprawdê nie wiem, jak uda³o mi siê dotrzeæ do Hamburga, choæ jakoœ dojecha³em.Wydaje mi siê, ¿e kierowa³o mn¹ pragnienie, by zobaczyæ, czy cokolwiek tamzosta³o z przesz³oœci.Ale nie zosta³o nic.Ulice, gdzie siê urodzi³em iwychowa³em, sp³onê³y podczas alianckich nalotów na miasto.Z biura, w którympracowa³em, z mojego mieszkania - nie zosta³o ani œladu.Na pewien czas Anglicy umieœcili mnie w szpitalu w Magdeburgu, sk¹d wyszed³em naw³asne ¿¹danie i ³api¹c po drodze ró¿ne okazje wróci³em do domu.Ale kiedy tamdotar³em i zobaczy³em, ¿e nie zosta³ kamieñ na kamieniu, tym razem za³ama³em siêkompletnie.Rok spêdzi³em w szpitalu razem z by³ymi wiêŸniami z Bergen-Belsen.Kolejny rok pracowa³em tam jako sanitariusz dogl¹daj¹c tych, którzy byli wjeszcze gorszym stanie ni¿ ja przedtem.Po opuszczeniu szpitala zacz¹³em szukaæ sobie pokoju w Hamburgu, tam siê bowiemurodzi³em i tam chcia³em spêdziæ resztê swoich dni.Na koñcu dziennika znajdowa³y siê dwie dodatkowe kartki bia³ego papieru,najwyraŸniej zapisaneniedawno - coœ w rodzaju epilogu.W tym ma³ym pokoju w Altonie mieszkam od 1947 roku.Zaraz po wyjœciu ze szpitalazacz¹³em spisywaæ to, czego doœwiadczy³em ja i moi wspó³towarzysze w Rydze.Na d³ugo przed ukoñczeniem pracy uœwiadomi³em sobie jednak, ¿e tak¿e inni ludzieprzetrwali holocaust.Moim pierwotnym zamiarem by³o danie œwiadectwa,opowiedzenie œwiatu wszystkiego, co siê zdarzy³o, wierzy³em przy tym, takzreszt¹ jak ka¿dy, kto pozostaje w odosobnieniu, ¿e tylko on jeden prze¿y³.Teraz wiem, ¿e to wszystko zosta³o ju¿ zrobione.Nie przekaza³em wiêc dziennikado druku.Zachowa³em go razem z notatkami w nadziei, ¿e któregoœ dnia bêdê móg³przedstawiæ choæ drobny wycinek tej tragedii na przyk³adzie Rygi.I nigdy niepozwoli³em nikomu go przeczytaæ.Patrz¹c z perspektywy lat, ta walka o przetrwanie, by przekazaæ œwiadectwo,okaza³a siê strat¹ czasu i energii.Inni bowiem ju¿ to uczynili i to znaczniepe³niej.Teraz ¿a³ujê, ¿e nie umar³em wówczas w Rydze, razem z Esther.Nawet moje ostatnie pragnienie - zobaczyæ Eduarda Roschmanna, jak staje przeds¹dem, i zeznaæ, co robi³ - nigdy siê nie ziœci.Teraz ju¿ wiem to na pewno.Czasami spacerujê po ulicach wspominaj¹c dawne czasy, ale przesz³oœæ nigdy niewróci.Dzieci naœmiewaj¹ siê ze mnie i uciekaj¹, kiedy usi³ujê je zagadn¹æ.Raztylko uda³o mi siê porozmawiaæ z ma³¹ dziewczynk¹, która nie czmychnê³a na mójwidok, ale wtedy nadbieg³a z krzykiem jej matka i czym prêdzej j¹ odci¹gnê³a.Nie rozmawiam wiêc prawie z nikim.Kiedyœ odwiedzi³a mnie jakaœ kobieta.Powiedzia³a, ¿e jest z Urzêdu ds.Odszkodowañ Wojennych i ¿e nale¿¹ mi siê pieni¹dze.Nie chcia³em ¿adnychpieniêdzy.Bardzo j¹ to zirytowa³o.Przekonywa³a mnie, ¿e za to, co przeszed³em,mam prawo do rekompensaty.Uporczywie odmawia³em.Potem wys³ali do mnie kogoœinnego i tak¿e odmówi³em.Wówczas powiedziano mi, ¿e nieprzyjêcie odszkodowaniajest niezgodne z przepisami.Domyœli³em siê, o co chodzi - popsuje im tosprawozdanie.Ale biorê od nich tylko tyle, ilemi siê nale¿y.Gdy przebywa³em w brytyjskim szpitalu, jeden z lekarzy zapyta³ mnie, dlaczegonie wybierani siê do Izraela, który wkrótce mia³ staæ siê niepodleg³ym pañstwem.Jak mia³em mu to wyjaœniæ? Nie mog³em przecie¿ powiedzieæ, ¿e nigdy nie pojadêdo Ziemi Œwiêtej, zw³aszcza po tym, co zrobi³em Esther, mojej ¿onie.Czêstomyœlê o Izraelu, widzê go we œnie, ale wiem, ¿e nie zas³ugujê na to, by siê tamudaæ.Jeœli kiedykolwiek te s³owa zostan¹ przeczytane w Izraelu, o czym nigdy siê niedowiem, niech ktoœ odmówi tam za mnie Kaddisz.Salomon TauberAltona, Hamburg21 listopada 1963 rokuPeter Miller od³o¿y³ dziennik i przez d³u¿sz¹ chwilê siedzia³ zag³êbiony wfotelu wpatruj¹c siê w sufit i pal¹c papierosa.Tu¿ przed pi¹t¹ rano us³ysza³,jak drzwi do mieszkania siê otwieraj¹ - to Sigi wróci³a z pracy.Zaskoczy³o j¹,¿e Miller jeszcze siê nie po³o¿y³.- Czemu nie œpisz o tej porze? - zapyta³a.- Czyta³em.PóŸniej, kiedy o pierwszym brzasku wy³oni³a siê wie¿a Œwiêtego Micha³a, le¿eli w³Ã³¿ku - Sigi senna i zadowolona, jak m³oda kobieta, z któr¹ przed chwil¹ ktoœsiê kocha³, Miller zaœ wpatrzony w sufit, milcz¹cy i czymœ zaabsorbowany.- O czym myœlisz? Tak siê zastanawiam.- To widzê.Ale nad czym?- Nad nastêpn¹ spraw¹, któr¹ mam zamiar siê zaj¹æ.Sigi unios³a siê i popatrzy³ana niego.Co chcesz zrobiæ? - zapyta³a.- Chcê wytropiæ faceta - odpar³ nachylaj¹c siê i gasz¹c papierosa.Rozdzia³ 3Kiedy w Hamburgu Peter Miller i Sigi spali spleceni w uœcisku, olbrzymi coronadoargentyñskich linii lotniczych przelatywa³ nad pogr¹¿onymi w ciemnoœci wzgórzamiKastylii i podchodzi³ do l¹dowania na madryckim lotnisku Barajas.W trzecim rzêdzie pierwszej klasy siedzia³ przy oknie szeœædzie-siêcioparoletnimê¿czyzna o stalowoszarych w³osach i przyciêtych w¹sach [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||