Index Pedagogika Pilch Tadeusz Zasady Badań Pedagogicznych(txt) Asimov Isaac Science Fiction (Opowiadania).Txt MODELNR2.TXT DROGA (2).TXT WIEZAJ~1.TXT MOCPODSW.TXT ANDRZE~1 (2).TXT LEKCJA46.TXT MALYBCHL.TXT DZIKUS.TXT |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Musia³ nakreœliæ pentagram w³asn¹krwi¹, a potem - wyszeptaæ s³owa zaklêcia, wbiæ sobiesztylet w serce i zmieniæ siê.Tylko tyle dzieli³o go odwiecznoœci, lecz ci¹gle siê waha³.Nirwena tak niepost¹pi³a.Uczyni³a to zaraz, zaraz, gdy tylko znaleŸliksiêgê.Gdy tylko postanowili opuœciæ ten œwiat.Zabi³asiê zaraz po Alfrydzie, po Elvirze i Fredericu.Arfurt jestostatni ze wszystkich.Schody skoñczy³y siê nagle, nie wiedzieæ kiedy znalaz³siê na szczycie.By³a tu ma³a platforma otoczona murem,pokryta gruzem i resztkami zbutwia³ych belek.Arfurtwst¹pi³ na rumowisko, chwyci³ siê krawêdzi muru i wyjrza³.Rienn le¿a³o pod nim niby czarny, rozdeptany paj¹k, siêgaj¹cczarnymi, pr¹¿kowanymi odnó¿ami ulic daleko poza skalnynawis z ruinami Wysokiego Zamku.Rienn - miasto, do któregoœci¹gali wyrzutkowie z ca³ej Rzeszy Niemieckiej, z Francji,Niderlandów i ksiêstw w³oskich.Niewiele by³o widaæ z tejwie¿y.Szare Alpy poznaczone plamami zielonych lasów iœniegami przes³ania³y horyzont.B³êkitnawa kopu³a niebawznosi³a siê nad tym wszystkim - majestatyczna i spokojna.Stoj¹c na wie¿y, Arfurt czu³ siê jakby w po³owie drogimiêdzy ziemi¹ a niebosk³onem.A ogromna otch³añ nad jegog³ow¹ pora¿a³a.Ba³ siê.Us³ysza³ za sob¹ szum skrzyde³.Wielki cieñ nakry³ go,przes³oni³ blask s³oñca.Zamar³, a serce podesz³o mu dogard³a, pot wyst¹pi³ na czo³o.Nie odwraca³ siê.Czeka³ z bij¹cym sercem.Wszystkozamar³o, ca³y œwiat napiera³ na niego.Czu³, ¿e jeszczechwila, a nie wytrzyma, zacznie krzyczeæ, a mo¿e rzuci siê zwie¿y.Coœ sta³o za Arfurtem, coœ bliskiego, lecz tak terazodleg³ego.Poczu³ na karku miêkki dotyk, delikatny niby ptasipuch.Coœ niewyobra¿alnie lekkiego, przywodz¹cego na myœlmuœniêcie aksamitnych, kobiecych warg przesunê³o mu siê poplecach.Odwróci³ siê wolno, a potem przyklêkn¹³.Widzia³j¹.Rozpoznawa³ rysy Nirweny.Przemiana dokona³a siê.Jejogromne skrzyd³a lœni³y nieskaziteln¹ biel¹, wabi³y puchem,miêkkoœci¹; zakoñczone kopytami nogi dŸwiga³y smuk³¹ taliê.Uœmiechnê³a siê miêkko, k³ad¹c palec na wargach, a Arfurtprzypad³ do jej stóp.Objê³a go ramionami.Puszyste, z³otew³osy otuli³y go ze wszystkich stron, okry³y miêkk¹ zas³on¹,za któr¹ czai³ siê sen i zapomnienie.Arfurt chcia³ takzostaæ, przytulony do twardego, gor¹cego cia³a.Do czegoœ,co by³o nie z tego œwiata i nie z tych zmys³Ã³w.Co swympiêknem przekracza³o wszystkie znane mu pojêcia.Otuli³a goskrzyd³ami, odciê³a od œwiata.A potem nagle odsunê³a siê zwielk¹ si³¹, skoczy³a na blanki, rozpostar³a skrzyd³a ipolecia³a - prosto w b³êkit.Krzykn¹³ z ¿alu.Chcia³ rzuciæsiê za ni¹ - nawet spaœæ z wie¿y, lecz potkn¹³ siê o kamieñi pad³ na gruzy.Zerwa³ siê zaraz, wbi³ oczy w mroczniej¹cyniebosk³on, lecz ju¿ nic nie zobaczy³.Wszystko doko³a by³opuste i ciemne.S³oñce chowa³o siê za horyzontem.Zapada³anoc.- Wrócê do ciebie! - krzykn¹³ ¿a³oœnie.Puœci³ siêpêdem w kierunku schodów, skoczy³ w ciemn¹ czeluœæ, a potempocz¹³ zbiegaæ w dó³.Minê³a chwila.I jeszcze jedna.Kawa³ gruzu w k¹cieplatformy poruszy³ siê.Przegni³a deska pêk³a z trzaskiem.Zza³omu murów os³oniêtego przez le¿¹ce luŸno kamienie wyszed³Villon.Otrzepa³ siê z py³u, spojrza³ doko³a, a potemsplun¹³ przez rzadkie zêby i ostro¿nie ruszy³ za Arfurtem.Czekali ju¿ od rana.Byli tu Villon, Carnas, trzymaj¹cyprzy pasie dwa sztylety, ma³y Lionel, jeden ze znajomychCarnasa - rudobrody podrzynacz mieszków i garde³, a nawetstary Matjasz, przycupniêty w k¹cie wie¿y z pordzewia³ymmieczem.Villon móg³by spêdziæ tu rok, byle tylko dokonaæ,co zamierzy³.Móg³ czekaæ a¿ do skutku, byle wydrzeæ sercetym, którzy wybrali tak ³atw¹ drogê ucieczki.Dzieñ by³ zimny.Od rana si¹pi³ drobny deszczyk, niebosta³o siê szare, smutne, mgliste.Z wie¿y nie widzieli gór,nie widzieli nawet Rienn.Z tumanu mg³y wygl¹da³y tylkospadziste dachy najbli¿szych kamienic i poszarpane ska³y ustóp Wysokiego Zamku.Wszystko by³o przygotowane.Wszystko mia³o odbyæ siêszybko i prosto.Nikt nie przewidywa³ komplikacji.WszakVillon wiedzia³ dobrze, ¿e Arfurt musi tu wróciæ.Musi, abywykonaæ to, co zamierzy³.M³ody z³oczyñca postanowi³po prostu czekaæ na niego.£opot skrzyde³ zaskoczy³ wszystkich.By³ takniespodziewany, ¿e nawet Villon prawie straci³ g³owê.Poœpiesznie schowa³ siê w niszy w murze.Móg³ st¹dobserwowaæ ca³y szczyt wie¿y [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||