Index Chalker Jack L Swiaty Rombu 03 Charon Smok u wrot Bertin Joanne Ostatni Lord Smok Clancy Tom Niedzwiedz I Smok Books Dav cyrk Zaginiony Âświat Kuraszkiewicz Magowie wiedza i zycie4 Dajczer Buddyzm w Swej Specyfice i OdrębnoÂści w Obec ChrzeÂścijaństwa Sienkiewicz Henryk Krzyżacy |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Trzy konie pad³y pod uderzeniem jego cia³a, dwóch obalonych jeŸdŸców cisn¹³ na bok, a trzeciego, tego który by³ wprost przed nim, niemal rozdar³ na dwoje jednym k³apniêciem szczêk.Kiedy opad³ na ziemiê, stan¹³ dêba i atakowa³ jednoczeœnie pazurami, zêbami i skrzyd³ami.Wszystko wokó³ niego zamaza³o siê.Zobaczy³ nagle, jak strza³a wbija siê do po³owy w napierœnik któregoœ jeŸdŸca, a po prawej stronie jakiœ metaliczny b³ysk w³¹czy³ siê do walki.Ostrze kopii Briana zrzuci³o jednego przeciwnika z konia, a za chwilê nastêpny wylecia³ z siod³a.Rycerz odrzuci³ kopiê i siek³ mieczem na lewo i prawo, gdy tymczasem jego ociê¿a³y, bia³y rumak - nagle przeistoczony - stawa³ dêba, r¿a³, wierzga³ przednimi kopytami i gryz³ wœciekle, powalaj¹c wokó³ siebie na ziemiê l¿ejsze konie wrogów.Po lewej stronie Jima jakiœ jeŸdziec znikn¹³ nagle z siod³a, a zamiast niego Aragh pojawi³ siê na koñskim grzbiecie.Wyszczerzaj¹c k³y skoczy³ z siod³a na innego przeciwnika.Nagle wszystko skoñczy³o siê.Dwóch czy trzech zbrojnych i tyle¿ koni bez jeŸdŸców oddala³o siê galopem.Na ziemi Aragh przegryza³ gard³a tym, którzy jeszcze ¿yli.Jim uspokoi³ siê i rozejrza³ doko³a, ciê¿ko dysz¹c.Zarówno Aragh, jak i Brian zdawali siê nietkniêci.Danielle, co Jim stwierdzi³ z radoœci¹, by³a jeszcze o kilka domów dalej i podchodzi³a do nich, ci¹gle trzymaj¹c w rêku gotowy, choæ nie napiêty ³uk.Wygl¹da³o na to, ¿e rozs¹dnie zosta³a w tyle i u¿ywa³a swej broni tak, jak powinna - na dystans.Jim spojrza³ na swe przednie ³apy.Umazany by³ krwi¹, z której zapewne czêœæ to jego w³asna, ale nic nie czu³.Uœwiadomi³ sobie, ¿e targaj¹ nim dwa sprzeczne uczucia, z których ka¿de usi³owa³o zdobyæ przewagê.Smok by³ wœciekle zawiedziony, ¿e nie mo¿e ju¿ zabiæ ¿adnego wroga, cz³owiek zaœ czu³ siê tak, jakby za chwilê mia³ zemdleæ.Rozdzia³ 11Nie ruszaj siê! - rzek³a Danielle.- Jak mam ciê obmyæ, skoro siê wiercisz?Chcia³ jej powiedzieæ, ¿e to smocza adrenalina sprawia, i¿ ci¹gle jeszcze wstrz¹saj¹ nim nerwowe drgawki, ale nie wiedzia³, jak to objaœniæ w zrozumia³y dla niej sposób.Wprawdzie zaatakowa³ pod wp³ywem odruchu ludzkiej zgrozy na widok martwej dziewczyny bez d³oni, lecz potem by³ w nim ju¿ tylko smok.Czy aby na pewno? Mo¿e on sam jest w jakimœ stopniu równie dziki, jak Aragh, Brian czy te¿ ludzie, których zabi³.- No, ju¿ dobrze - powiedzia³a Danielle, skoñczywszy obmywanie ran.By³a znaj¹c¹ siê na rzeczy, choæ nie okazuj¹c¹ wspó³czucia pielêgniark¹.- Jesteœ trochê pociêty, ale to nic powa¿nego.Zaledwie trzy czy cztery rany wymagaj¹ mo¿e banda¿y i maœci, ale i bez tego powinny siê szybko zagoiæ, jeœli ich nie zanieczyœcisz.Nie tarzaj siê po ziemi, sir Jamesie.- Tarzaæ siê? Dlaczego mia³bym to robiæ.- zacz¹³ Jim, gdy do rozmowy wtr¹ci³ siê Brian.- Teraz jest jasne, ¿e zaatakowali Zamek Malvern.Ta zgraja wieprzów nie pl¹drowa³aby tak bezkarnie, gdyby oddzia³y z Malvern nie zosta³y przynajmniej otoczone w murach zamku, niezdolne do kontrataku.Najlepiej zrobimy, jeœli ostro¿nie przyjrzymy siê zamkowi.- Czy ja kiedykolwiek zbli¿a³em siê do zamku w inny sposób?Aragh stan¹³ obok i choæ s³owa by³y w jego wilczym stylu, tym razem zabrzmia³y wyj¹tkowo ³agodnie.- A co, jeœli zamek nie jest ju¿ w rêkach twojej pani? Czy zawrócimy?- Niezbyt daleko - odpar³ przez zêby Brian.- Je¿eli zamek jest zdobyty, muszê moj¹ pani¹ ratowaæ.lub pomœciæ, i to jest wa¿niejsze ni¿ chêæ niesienia pomocy sir Jamesowi.Trzeba znaleŸæ inne miejsce na nocleg, jeœli wrogowie rzeczywiœcie dzier¿¹ zamek.Niedaleko st¹d jest karczma.Ale najpierw sprawdŸmy, co dzieje siê w zamku.- Mogê pójœæ i wróciæ nie zauwa¿ony przez nikogo - rzek³ wilk.- Wy lepiej zaczekajcie tutaj.- Jeœli tu zostaniemy, to ci, co uciekli, mog¹ wróciæ z nowymi si³ami - wtr¹ci³ Jim.- Nie przyjd¹ po nocy - stwierdzi³ Brian.- Chyba rzeczywiœcie bêdzie lepiej, jeœli samotnie rozpoznasz zamek, szlachetny wilku.A my pójdziemy do karczmy.Czekaj! Nie wiesz przecie¿, gdzie jest karczma.- Jeœli dacie mi trochê czasu, sam móg³bym tam jakoœ trafiæ - rzek³ Aragh.- Na zachód od zamku jest niewielkie wzgórze z koron¹ buków widoczn¹ na tle nieba.Gdy spojrzysz ze szczytu tego wzgórza na po³udnie, o dwa strza³y z ³uku ujrzysz miejsce, gdzie drzewa ciemniej¹ w kotlinie.Samej karczmy nie bêdzie widaæ, ale znajdziesz j¹ pod tymi drzewami.- Do zobaczenia - powiedzia³ Aragh i ju¿ go nie by³o.Jim, Danielle i Brian poszli skrótem przez las.Brian prowadzi³.- Znam dobrze te okolicê - wyjaœni³.- Gdy by³em ch³opcem, spêdzi³em trzy lata jako giermek, ucz¹c siê dobrych obyczajów u sir Orina.Wtedy to moja pani i ja obeszliœmy albo objechaliœmy ka¿d¹ piêdŸ tej ziemi.Szarza³o coraz bardziej, gdy w koñcu dotarli do miejsca, w którym Brian gwa³townie stan¹³, podniesieniem rêki wstrzymuj¹c równoczeœnie Jima i Danielle.- Karczma jest za tymi drzewami - rzek³ do nich.- IdŸcie ostro¿nie i œciszcie g³osy.DŸwiêk siê tutaj niesie.Zw³aszcza gdy nie ma wiatru.Cicho ruszyli do przodu.Zobaczyli otwart¹ przestrzeñ maj¹c¹ nawet w najwê¿szym miejscu ze czterysta jardów.Strumieñ p³yn¹³ rowem przekopanym tak, ¿e tworzy³ fosê wokó³ d³ugiego masywnego budynku z okr¹glaków, zbudowanego na wierzcho³ku trawiastego wzgórka - najwyraŸniej sztucznie usypanego w œrodku polany.Do odleglejszego koñca domu przylega³o coœ w rodzaju pó³otwartej szopy, a w niej widaæ by³o dwa spêtane konie.- Drzwi i okiennice karczmy odemkniête - mrucza³ Brian [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||