Index
Chalker Jack L Swiaty Rombu 01 Lilith Waz w trawie
163 03 (4)
Card Orson Scott Planeta spisek
abc.com.pl 9
Zaklęci
cala
imie
02 (248)
Droga żelazna
Books Dav
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alter.htw.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .Rzeczywiœcie; woda koloñska zamiast zneutralizowaæ ostry zapach, jeszcze gospotêgowa³a.Bruno otworzy³ okna i szybko ruszy³, patrz¹c równie czêsto w bocznelusterko co na drogê przed sob¹.Krêci³ i kluczy³ po ciemnych ulicach izau³kach, a¿ sta³o siê pewne, ¿e jakiœ ewentualny poœcig musia³ zostaæ dawnozgubiony.Podczas jazdy omawiali w skrócie plan wdarcia siê do £ubianu we wtorekw nocy.- Masz to, o co prosi³em? - spyta³ Bruno.- W baga¿niku.Nie to, o coprosi³eœ, cz³owiek Harpera nie móg³ tego zdobyæ, da³ coœ innego.Mówi, ¿e musiszbyæ bardzo ostro¿ny z tym materia³em, zdaje siê, ¿e wystarczy na niego spojrzeæ,¿eby wybuchn¹³.- Dobry Bo¿e! Chyba nie da³ mi nitrogliceryny? - Nie.To siênazywa amatol.- Wobec tego w porz¹dku.To znaczy, ¿e mia³ na myœli detonator.Piorunian rtêci, prawda? - Tak, tak powiedzia³.- Granulacja siedemdziesi¹tsiedem.Bardzo wybuchowy towar.Cyklonitowy zapalnik aktywowany chemicznie.-Tak, dok³adnie tak mówi³.- Spojrza³a na niego z zaciekawieniem.- Jakim cudemjesteœ ekspertem w dziedzinie materia³Ã³w wybuchowych? - Nie jestem.Czyta³em otym parê lat temu i zakodowa³em tê wiadomoœæ w g³owie.- MUsisz mieæ tam niez³ybank danych.Jak to siê robi, ¿eby tak od razu na poczekaniu przywo³aæodpowiedni¹ informacjê? - Gdybym wiedzia³, zbi³bym na tym maj¹tek zamiastwyg³upiaæ siê na trapezie.Potrzebne mi bêdzie jeszcze coœ.Po pierwsze, du¿a,najlepiej dwa i pó³ na dwa i pó³ metra, gumowa lub skórzana p³achta.Potrz¹snê³ag³ow¹ i spyta³a: - Po co ci to? - Jej oczy powiedzia³y mu, ¿e wie.- A jakmyœlisz? ¯eby j¹ przerzuciæ przez to przeklête elektryczne ogrodzenie,oczywiœcie.MO¿e to byæ mata gimnastyczna.Potrzebujê te¿ linê z owiniêtymhakiem.Chcê mieæ obie te rzeczy jak najszybciej.Poproœ Harpera, ¿eby jeza³atwi³ i w³o¿y³ do baga¿nika samochodu.Czy chcia³abyœ zjeœæ ze mn¹ jutrolunch? - Co? - Chcê zobaczyæ te rzeczy.- Ach tak.Z przyjemnoœci¹.- Poci¹gnê³anosem.- Nie, bez przyjemnoœci.W ka¿dym razie dopóki nosisz te ³achy.I tak¿adna choæ trochê szanuj¹ca siê restauracja ciê nie wpuœci.- Przebiorê siê.-Ale jeœli zobacz¹ nas razem.i to jeszcze w œwietle dziennym.- Znam pewn¹urocz¹ ma³¹ gospodê w uroczej ma³ej wiosce jakieœ piêtnaœcie kilometrów st¹d.Nikt nas tam nie pozna, a poza tym nikt nie bêdzie mnie wypatrywa³: przecie¿ nie¿yjê.Co mi przypomina, ¿e nieca³¹ godzinê temu rozmawia³em z dwoma grabarzami.- Widzê, ¿e dopisuje ci humor, co? - Rzeczywiœcie.By³o to bardzo interesuj¹ce.- "Pod rogiem myœliwskim"? - Na cmentarzu.Spyta³em ich dla kogo kopi¹ grób, aoni powiedzieli, ¿e dla mnie.To znaczy, dla tego Amerykanina, który spad³ zliny.Nie ka¿dy ma okazjê widzieæ, jak szykuje siê dla niego mogi³ê.Robili tobardzo porz¹dnie, trzeba przyznaæ.- PRoszê ciê.- Zadr¿a³a.- MUsisz? -Przepraszam.To nie by³o œmieszne.Tylko tak mi siê wydawa³o.Pojedziesz do tejwioski, nazywa siê Kolszuki, samochodem, a ja poci¹giem.Spotkamy siê tam nastacji.MO¿emy teraz podjechaæ i sprawdziæ rozk³ad poci¹gów na dworcu w Krau.Bêdziesz musia³a uzgodniæ to z Harperem, oczywiœcie.Na spartañskim metalowymstole, w spartañsko urz¹dzonym biurze, przewija³y siê szpule magnetofonu.Przystole siedzieli naprzeciwko siebie pu³kownik Siergiejew i kapitan Kodes.Obajmieli s³uchawki na uszach.Siergiejew mia³ ponadto jeszcze cygaro i butelkêwódki, a na twarzy najbardziej b³ogi wyraz, w jaki jego rysy by³y w stanie siêu³o¿yæ.Kapitan Kodes tak¿e pozwoli³ sobie na luksus szerokiego uœmiechu.Angelo, dyskretnie siedz¹cy w rogu, równie¿ siê uœmiecha³, chocia¿ nie mia³s³uchawek na uszach ani wódki.Jeœli pu³kownik by³ szczêœliwy, to i on by³szczêœliwy.Bruno wróci³ z dworca sprawdziwszy rozk³ad jazdy.- Jest bardzodogodny poci¹g w porze lunchu - powiedzia³.- Spotkamy siê na stacji wKolszukach o dwunastej w po³udnie.Trafisz tam bez trudu.W ca³ej wiosce nie mawiêcej ni¿ piêædziesi¹t cha³up.Wiesz, gdzie to jest? - W schowku na rêkawiczkiznalaz³am mapê i sprawdzi³am.Bêdê punktualnie.Bruno pojecha³ ulic¹ G³Ã³wn¹ izatrzyma³ volkswagena naprzeciwko uliczki od po³udniowej strony £ubianu.Nieby³a pusta, sta³y na niej dwie ciê¿arówki i samochód, najwyraŸniej zaparkowanena noc.Brak zakazu parkowania w tak bliskiej odleg³oœci od wiêzienia dowodzi³,¿e stra¿nicy pok³adali ca³kowit¹ wiarê w jego systemie bezpieczeñstwa.Brunozanotowa³ w pamiêci: nie ma zakazu parkowania w nocy ciê¿arówek od po³udniowejstrony.- Nie zapomnij przekazaæ Harperowi wszystkiego, o czym dzisiaj mówiliœmy- powiedzia³.- I nie zapomnij, ¿e na u¿ytek przypadkowych przechodniów jesteœmytylko par¹ patrz¹cych sobie w oczy kochanków.MOja najmilsza Mario.To dlawprawy.- Tak, Bruno - zgodzi³a siê powœCi¹gliwie.- Nied³ugo siê pobierzemy,Bruno.- Bardzo nied³ugo, najdro¿sza.Zapadli w ciszê, ze wzrokiem utkwionym wuliczkê; Maria ca³y czas, Bruno wiêkszoœæ czasu.W kwaterze g³Ã³wnej s³u¿bybezpieczeñstwa pu³kownik Siergiejew wydawa³ z gard³a chrapliwy bulgot.Nieznaczy to, ¿e zakrztusi³ siê wódk¹.Pu³kownik Siergiejew siê œmia³.Skin¹³ naAngela, ¿eby nala³ mu nastêpny kieliszek, a potem wskaza³, ¿eby nala³ i sobie.Angelo omal nie zmia¿d¿y³ butelki ze zdumienia, uœmiechn¹³ siê swoim drapie¿nymuœmiechem i czym prêdzej wype³ni³ polecenie, nie czekaj¹c a¿ Siergiejew siêrozmyœli.By³o to wydarzenie bez precedensu, epokowa noc.Bruno odwróci³ siênagle, obj¹³ Mariê ramieniem i poca³owa³ j¹ namiêtnie.W pierw- szej chwilispojrza³a na niego szeroko otwartymi, ciemnymi oczami, w których malowa³o siêzdumienie i podejrzliwoœæ, potem rozluŸni³a siê i przylgnê³a do niego, by zarazzesztywnieæ, kiedy rozleg³o siê w³adcze pukanie o szybê.Wysunê³a siê z ramionBruna i otworzy³a okno.Dwaj potê¿ni milicjanci, uzbrojeni w broñ paln¹ i pa³ki,nachylali siê, zagl¹daj¹c do auta.Pomijaj¹c mundury i pistolety, nieprzypominali jednak popularnego wizerunku stró¿Ã³w porz¹dku za ¿elazn¹ kurtyn¹ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.