Index Robinson Kim Stanley Czerwony Mars Nienacki Zbigniew Pierwsza przygoda Pana Samochodzika Mozaika Parsifala 06 (71) Rusch Kristine Kathryn Tancerze jak dzieci Andrzej Sapkowski Ostatnie Życzenie abc.com.pl 9 Pod redakcją Charlesa E. Skinnera Psychologia wychowawcza (2) 477 04 telechronopator (3) |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .W pó³tora roku dochowa³em siê ju¿ stada z kilkunastu sztuk, po dwóch latach zaœ mia³em kóz ponad czterdzieœci, nie licz¹c kilkunastu, które zabi³em na pieczeñ dla siebie.Ogrodzi³em wtedy piêæ mniejszych pastwisk porobiwszy w nich ma³e przegrody z drzwiami z jednej do drugiej, i kiedy chcia³em któr¹œ kozê schwytaæ, wpêdza³em j¹ do najbli¿szej przegrody.Prócz miêsa mia³em i mleko, co by³o dla mnie mi³¹ niespodziank¹, gdy¿ nie przewidywa³em, ¿e mogê za³o¿yæ sobie mleczne gospodarstwo.Mia³em nieraz galon lub dwa galony mleka dziennie.Przyroda, udzielaj¹c stosownych œrodków utrzymania wszystkim stworzeniom, naucza je zarazem, jak ich u¿ywaæ maj¹, i choæ w dawniejszym ¿yciu nigdy nie zdarzy³o mi siê doiæ krowy ani tym bardziej kozy i nigdy nie widzia³em, jak robi siê mas³o i ser, doszed³em teraz do tego, ¿em w³asnorêcznie wyrabia³ ser i mas³o na w³asny u¿ytek.Nigdy te¿ odt¹d nie odczuwa³em braku tego po¿ywienia.Jak¿e ³askawy jest nasz Stwórca dla swych stworzeñ nawet w warunkach, w których wydaj¹ siê skazane na zgubê.Jak¿e umie On s³odziæ najwiêksz¹ gorycz naszej doli i daje nam sposobnoœæ b³ogos³awienia Siebie nawet w g³êbi wiêzieñ i w najciê¿szej niewoli.Jaki¿ wspania³y stó³ zastawi³ mi w tym pustkowiu, gdzie pocz¹tkowo mniema³em, ¿e przyjdzie mi zgin¹æ z g³odu.Najpowa¿niejszy mêdrzec nie powstrzyma³by siê od uœmiechu widz¹c, jak z moj¹ gromadk¹ zasiada³em do sto³u.¯ycie wszystkich poddanych by³o w zupe³noœci zale¿ne od mej absolutnej w³adzy.Mia³em prawo wieszaæ, prowadziæ na rusztowanie, nadawaæ i odbieraæ wolnoœæ, a miêdzy mymi poddanymi nie by³o buntowników.Warto by³o widzieæ, jak król ucztowa³ sam jeden, otoczony przez swych dworzan.Poll, jakoby królewski faworyt, by³a jedyn¹ osob¹, której wolno by³o ze mn¹ rozmawiaæ; pies, który bardzo siê postarza³ i zdziwacza³, a nie móg³ na wyspie spodziewaæ siê potomstwa, siedzia³ zawsze po mej prawicy, a dwa koty - po jednym z ka¿dej strony sto³u - czeka³y, abym im rzuci³ parê kêsów w dowód wielkiej ³aski.Nie by³y to koty, które wyratowa³em z okrêtu, bo tamte ju¿ dawno zdech³y i pochowa³em je niedaleko mej jaskini.Ale jeden z nich doczeka³ siê potomstwa z jakiegoœ gatunku dzikich kotów ¿yj¹cych na wyspie.Dwoje koci¹t oswoi³em, natomiast reszta rozbieg³a siê po lasach i zdzicza³a, a nawet sta³a siê utrapieniem, gdy¿ zachodzi³y czêsto do mego mieszkania i pl¹drowa³y w nim bezczelnie, tak i¿ w koñcu by³em zmuszony p³oszyæ je strzelaniem, a nawet kilka zabi³em.W koñcu zostawi³y mnie w spokoju.¯y³em wiêc w dalszym ci¹gu dostatnio i wygodnie z moj¹ œwit¹.Nie brak³o mi niczego prócz towarzystwa ludzi, którego niebawem - jak siê przekona³em - mia³em doczekaæ siê a¿ za du¿o.Martwi³o mnie i niecierpliwi³o, ¿em nie móg³ korzystaæ z mej ³odzi, i nieraz obmyœla³em sposoby, jakby j¹ sprowadziæ do mego brzegu.Nie mog³em oprzeæ siê chêci wybrania siê na ów cypel, gdzie, jak opowiedzia³em, wdar³em siê w czasie mej niefortunnej wyprawy, by rozejrzeæ siê w po³o¿eniu wybrze¿a i kierunku pr¹dów.Chêæ ta wzmaga³a siê we mnie z dniem ka¿dym, a¿ na koniec postanowi³em pod¹¿yæ tam drog¹ l¹dow¹ wzd³u¿ krawêdzi wybrze¿a.Ruszy³em wiêc w podró¿.Ale muszê tu opisaæ mój strój podró¿niczy.Myœlê bowiem, ¿e gdyby jaki mieszkaniec Anglii zobaczy³ takiego p¹tnika, na pewno albo przerazi³by siê œmiertelnie, albo uœmia³ do rozpuku.Nieraz przystawa³em, by obejrzeæ dok³adnie samego siebie.Uœmiecha³em siê na myœl, ¿e móg³bym w podobnym rynsztunku i ubraniu podró¿owaæ po hrabstwie Yorkshire.Proszê, niech czytelnik naszkicuje sobie obraz mojej postaci w sposób nastêpuj¹cy:Mia³em wielk¹, niekszta³tn¹ czapê z koziej skóry, z wisz¹cym z ty³u p³atem dla os³ony karku zarówno przed deszczem, jak i s³oñcem.Bowiem najbardziej szkodliwym w tym klimacie jest przenikanie wilgoci pod odzienie.Kubrak mia³em te¿ ze skóry koŸlej, po³y jego zachodzi³y do po³owy uda.Spodnie, równie¿ skórzane, siêga³y do kolan, lecz d³uga sierœæ koŸla zwiesza³a siê z nich po obu stronach a¿ do po³owy ³ydek.Poñczoch ani obuwia nie nosi³em, czasem tylko na stopy wk³ada³em trudne do okreœlenia posto³y skórzane niezdarnego kszta³tu, jak zreszt¹ ca³e moje odzienie, podwi¹zywane tasiemkami.Na kaftan k³ad³em szeroki pas z g³adkiej skóry, który w braku sprz¹czek zwi¹zywa³em dwoma skórzanymi rzemykami; po obu jego stronach zwisa³y jakby dwie pochewki, w których miast sztyletu i szabli tkwi³y ma³a pi³a i siekierka.Mia³em te¿ drugi pas, nieco wê¿szy i zwi¹zywany w ten sam sposób co tamten, a przewieszony przez ramiê; na jego koñcu, pod moj¹ lew¹ pach¹ wisia³y dwie torby, tak¿e z koziej skóry; w jednej mia³em proch, w drugiej kule.Na plecach dŸwiga³em kosz, na ramieniu strzelbê, nad g³ow¹ zaœ ogromny, niezgrabny parasol, który po strzelbie by³ najwa¿niejszym z moich przyborów.Co siê tyczy mej twarzy, nie by³a ona tak ciemna, jakby nale¿a³o oczekiwaæ u cz³owieka wcale nie dbaj¹cego o pielêgnowanie skóry, a ¿yj¹cego w strefie oddalonej od równika nie wiêcej nad osiem do dziewiêciu stopni.Brodê zrazu zapuœci³em tak, i¿ wyros³a mi na æwieræ ³okcia, poniewa¿ mia³em jednak brzytwy i no¿e, wiêc póŸniej podci¹³em j¹ krótko, jedynie na górnej wardze zostawiaj¹c sumiaste, bisurmañskie w¹sy, jakie widywa³em u Turków w Sale.Nie powiem, by by³y one tak d³ugie, ¿e móg³bym zawiesiæ na nich mój kapelusz, w ka¿dym razie mia³y i d³ugoœæ, i kszta³t potworny, który w Anglii niejedn¹ duszê nabo¿n¹ nabawi³by trwogi.Wspominam o tym mimochodem, nikt bowiem nie móg³ miê widzieæ i nikomu na tym nie zale¿a³o, czy piêknie, czy te¿ brzydko wygl¹dam.Wiêcej ju¿ o tym mówiæ nie bêdê.W takim to rynsztunku rozpocz¹³em now¹ moj¹ wêdrówkê, która trwa³a szeœæ dni [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||