Index Foster Alan Dean Tran ky ky 02 Misja do Moulokinu Miller Steve Lee Sharon Wszechswiat Liaden 02 Agent Chalker Jack L Swiaty Rombu 02 Cerber Wilk w owczarni Foster Alan Dean Przekleci 02 Krzywe zwierciadlo Największa Tajemnica Ludzkoci (tom I) cz. 02 J.R.R. Tolkien 02 The Two Towers czesc 02 rozdzial 03 (3) www nie com pl 2 Kossakowska Maja Lidia Siewca Wiatru |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Ktośnieustannie nadawał fale, ktoś inny natychmiast je gasił.Deszyfratorynie potrafiły sobie poradzić z plątaniną informacji i zakłóceń.Zniewyobrażalnego chaosu udało się jedynie wydobyć wielokrotnie powtarzanesłowa: „Nie wolno!" - Nieznani przyjaciele zewszystkich sił starają się przekazać nam jakąś wiadomość, nieznani wrogowieenergicznie temu przeciwdziałają - powiedziałem. - Niewątpliwie ich wiadomość odnosi się do tej gwiazdy- odezwała się Olga.- Mamy ją już pod kątem trzydziestu pięciu stopni do kursu.Jesteśmy na nią znoszeni, a ktoś ostrzega, że nie wolno tam lecieć. - Nazwijmy ją Groźną. Leonid, przekonawszy się, że MUK się nie mylił,wyrównał kurs.Teraz Groźna zaczęła się oddalać.Zdrzemnąłem się w fotelu. Kiedy obudziłem się, rozdrażniony Leonid spierał się zOsuną.Okazało się, że przed nami pojawiła się grupka gwiazd, czerwonych ibiałych olbrzymów równie jasnych jak Groźna.Znosi nas na nie przy całkowiciewyłączonych anihilatorach, gdyż przestrzeń przed nami jest gwałtownie niszczona.MUK ustalił, że znaleźliśmy się w obszarze przestrzeni o wysokim stopniuzakrzywienia i poruszamy się po krzywej geodezyjnej, zbliżając się donieznanego punktu.Zakrzywienie przestrzeni zmienia się i wygląda na to, że nasiwrogowie swobodnie ją regulują. - Trzeba zawrócići wyrwać się poza krzywiznę nalegał Leonid.- Kiedy rozniesiemy w strzępyich krzywoliniową metrykę, wrogowie zaprzestaną prób dyktowania namkierunku lotu. - Obawiam się, że nie doceniasz ichmożliwości, ale masz rację, nie mamy innego wyjścia jak tylko gwałtowniezmienić kurs - powiedziała Olga. Leonid i Osima wydaliodpowiednie rozkazy, a tymczasem Olga kontynuowała: - Znaleźliśmy się chyba w trudnej sytuacji, Eli.Wiedziałam wprawdzie, że Zływrogi lepiej od nas poznały naturę przyciągania, alefakt, że potrafią zmieniać metrykę przestrzeni wszechświatowej, stanowi dlamnie niespodziankę.My, z naszymi możliwościami technicznymi, nie możemy narazie nawet o tym marzyć. - No, powiedzmy, że niewszechświatowej, lecz na razie własnej przestrzeni międzygwiezdnej -zaoponowałem.- W ich malowniczym skupisku jest tak wiele materii i takmało pustki, że bez szczególnego trudu można wytworzyć dowolną krzywiznę wdowolnym punkcie. Olga spojrzała na mnie zwyrzutem i pokręciła głową.Nie musiała tego robić, sam wiedziałem, że niemam racji. Manewr Leonida udał się.Sztuczna krzywiznaprzestrzeni została rozerwana przez anihilatory gwiazdolotu.Szczerząca nanas zęby grupka gwiazd - nazwałem ją Niedobrą - potoczyła się w prawo.Analizatory doniosły, że przestrzeń na nowej trasie mało różni się odeuklidesowej.Leonid triumfował.Nasz statek nie na darmo nazywanoGwiezdnym Pługiem! Wszystkie konstrukcje i struktury przestrzeni, zwanemetryką, trzeszczą i rozpadają się tam, gdzie on przejdzie. Olga zirytowała się: - Wcalenie jestem przekonana, że krzywiznę przestrzeni my zniszczyliśmy! - Ależ to oczywiste, Olgo! -Nic podobnego.Zakłócenia metryki przestrzennej wywoływane są przez jakiśsupergigantyczny mechanizm.Wyobraź sobie, że po naszej zmianie kursumechanizm ten został unieruchomiony. - Dlaczego?Czy potrafisz wytłumaczyć dlaczego? - W każdym razie domyślam się.Zawróciliśmyakurat w tę stronę, w którą nas się zwabia, i teraz wystarczy prosta droga,abyśmy wpadli w pułapkę. Nawet Leonid się przeraził.Zamilkł i wbił ponury wzrok w ekrany.Na ekranach widniało czarne nieborozpłomienione wielkimi gwiazdami.Takie samo niebo było po lewej, gdziezostała Groźna, i po prawej, skąd uciekliśmy, aby nie wpaść w gwiazdozbiórNiedobrej. - Idźcie odpocząć - powiedziała Olga doLeonida i do mnie.- Minie wiele godzin, zanim wyjaśni się, co nas czeka nanowej drodze. Poszliśmy do jadalni.Jedliśmy wmilczeniu, zatopieni w niewesołych myślach.Przy naszym stoliku usiadłodwóch mechaników z anihilatorni.Leonid powiedział: -Te diabelskie Zływrogi są sprytniejsze, niż sądziłem. - Zmuszą nas do szybkiego zużycia wszystkichzapasów substancji aktywnej - zauważył jeden z mechaników, młody iwesoły, z gatunku tych, którzy w każdej przygodzie widzą jedynie jej dobrąstronę.- Zbyt często zmienialiśmy dziś szybkości i kursy. - Podejmowaliście decyzję razem ze mną -rozzłościł się Leonid.Był tak -zdenerwowany, że obawiałem się, iż wywołakłótnię. - Poparliśmy pańską decyzję dowódcy.Proszęnie myśleć, że protestuję.Po prostu myślę o przyszłości. Drugi z mechaników, chudy, ponury, z wielkimnosem i cienkimi wargami, głosu nie zabierał, ale było jasne, że zgadza sięz kolegą.Leonid poszedł do swojej kabiny.Wątpię, aby mu się dobrzeodpoczywało. Zacząłem zaglądać kolejno do wszystkichpomieszczeń statku.Odbiorniki fal przestrzennych nadal zapisywały nierozszyfrowany chaos informacji i zakłóceń.Sala obserwacyjna była pełna wolnychod wachty astronautów.Zawołano mnie.Miałem prawo wstępu do sterówki, a więcponosiłem odpowiedzialność za to, co się tam działo. -Znacie sytuację, chłopcy - odpowiedziałem na grad pytań sypiących się zewszystkich stron.- Kręcimy się między tymi diabelskimi gwiazdami i nie możemysię wyrwać. MUK zażądał nowej decyzji.Wielotysięczneskupisko Chi składało się z mnóstwa małych gromadek liczących po dziesięćdo dwudziestu gwiazd.Znów byliśmy znoszeni na jedną z takich grupek.Analizatory sygnalizowały znikanie przestrzeni na trasie i znacznezakrzywienie jej metryki. Olga poprosiła o zgodęna zmianę kursu. Obecni na sali obserwacyjnejmilczeli.MUK po zsumowaniu naszych myślowych opinii zameldował, żezałoga zgadza się z dowódcą.Trzecia zmiana kursu podziałała na wszystkichprzygnębiająco.Nawet optymiści pojęli, że dzieje się coś niedobrego. Poszedłem do parku i siadłem na ławce [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||