Index
Zimmer Bradley Marion Dom swiatow
Gdzie jest twój dom, Ziemianinie
Gdzie jest twój dom, Ziemianinie (2)
Saylor Steven Dom Westalek
Christie Agatha Zakonczeniem jest smierc (4)
function.count chars
Pacynski Tomasz Sherwood
MacDONALD, George The Portent
006 17 (2)
czwarty (5)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • minister.pev.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .Inni znów kupuj¹ meble do wynajêtych mieszkañ i ju¿ nic im nie zostaje na szykowne podró¿e.Ostro¿ni s¹ ci m³odzi, nie szastaj¹ pieniêdzmi.Pani Copleigh pocz³apa³a na dó³, nie przestaj¹c tokowaæ po drodze.Tuppence po³o¿y³a siê na ³Ã³¿ku w zamiarze odbycia krótkiej drzemki po b¹dŸ co b¹dŸ mêcz¹cym dniu.Mimo to wi¹za³a z pani¹ Copleigh wielkie nadzieje.Czu³a, ¿e gdy ju¿ porz¹dnie wypocznie, potrafi skierowaæ rozmowê na bardziej obiecuj¹ce tematy.Z pewnoœci¹ us³yszy wszystko o domu przy mostku - kto tam mieszka³, kto mia³ dobr¹, a kto z³¹ reputacjê wœród s¹siadów, jakie skandale tam wybucha³y i tak dalej.Jeszcze bardziej utwierdzi³a siê w tym przekonaniu, kiedy pozna³a pana domu - cz³owieka, który prawie nie otwiera³ ust.Podczas rozmowy ogranicza³ siê do ¿yczliwych uœmiechów, oznaczaj¹cych zbie¿noœæ pogl¹dów, z rzadka tylko z jego ust wydobywa³ siê pomruk dezaprobaty.Tuppence widzia³a, ¿e mê¿czyzna z zadowoleniem patrzy na tokuj¹c¹ ¿onê, ale s³ucha jej niezbyt uwa¿nie, gdy¿ bardziej zajmuj¹ go przygotowania do jutrzejszego targu.Dla Tuppence nie mog³o u³o¿yæ siê lepiej.Zupe³nie jak w znanym sloganie: "Chcesz informacji? My j¹ mamy".Pani Copleigh nie by³a gorsza od radia czy telewizji: wystarczy³o przycisn¹æ guzik i ju¿ p³ynê³y s³owa, podkreœlane odpowiednimi gestami i mimik¹.Nie tylko z figury przypomina³a pi³kê - jej twarz tak¿e robi³a wra¿enie kuli odlanej z kauczuku.Ludzie, o których opowiada³a, stawali siê w oczach Tuppence niemal ¿ywymi karykaturami.Pani Beresford jad³a bekon z jajkami, zagryzaj¹c to grubymi kromkami chleba z mas³em.Wychwala³a domow¹ galaretkê z jagód - jej ulubion¹, jak obwieœci³a z triumfem - i robi³a, co w jej mocy, by wch³on¹æ zalewaj¹cy j¹ potok informacji.Wieczorem zamierza³a porobiæ odpowiednie notatki, gdy¿ przed³o¿ono jej ca³¹ panoramê przesz³oœci tych okolic.Pani Copleigh nie trzyma³a siê kolejnoœci chronologicznej, co trochê utrudnia³o zrozumienie.Skaka³a od wydarzeñ sprzed piêtnastu lat do dnia dzisiejszego, a potem znów cofa³a siê w lata dwudzieste.Wszystko to wymaga³o uporz¹dkowania.Tuppence zastanawia³a siê, czy w ogóle do czegoœ w koñcu dojdzie.Pierwszy wciœniêty guzik nie przyniós³ ¿adnego rezultatu.Chodzi³o o pani¹ Lancaster.- Myœlê, ¿e pochodzi³a gdzieœ z tych stron - mówi³a Tuppence, umyœlnie niczego nie precyzuj¹c.- Mia³a obraz, przyjemne malowid³o pêdzla artysty, który podobno by³ tu znany.- Jakie nazwisko pani wymieni³a?- Lancaster.- Nie, nie pamiêtam w okolicy ¿adnych Lancasterów.Lancaster, Lancaster.Jakiœ pan mia³ wypadek samochodowy.Ale nie, to samochód podobnie siê nazywa³.Pani Lancaster? Nie.A mo¿e pani Bolton, co? Ma teraz chyba oko³o siedemdziesi¹tki i mog³a wyjœæ za Lancastera.Wyjecha³a st¹d, ponoæ podró¿owa³a za granicê i rzeczywiœcie s³ysza³am, ¿e siê tam wyda³a.- Obraz, który da³a mojej ciotce, namalowa³ niejaki pan Boscobel.Jaka pyszna galaretka!- Nie wk³adam do niej jab³ek, jak wiêkszoœæ gospodyñ.Jab³ka daj¹ lepszy smak, ale zabieraj¹ ca³y aromat.- Owszem - przytaknê³a Tuppence.- Ca³kowicie siê z pani¹ zgadzam.- Co za nazwisko wymieni³a pani tym razem? Na B, ale nie dos³ysza³am.- Boscobel.- Ach, œwietnie pamiêtam pana Boscowana.Zaraz, niech pomyœlê.To musia³o byæ.tak, przyjecha³ tu co najmniej piêtnaœcie lat temu.Potem bywa³ przez kilka kolejnych lat.Lubi³ tê okolicê, nawet wynaj¹³ domek.Jeden z tych, które farmer Hart trzyma³ dla robotników.Potem zbudowano nowe, znaczy siê, Rada zbudowa³a.Cztery nowe domki specjalnie dla robotników.Zawodowy artysta, ten ca³y pan B.Nosi³ taki œmieszny surdut, z aksamitu czy sztruksu.Zawsze mia³ dziury na ³okciach, a do tego zielone i ¿Ã³³te koszule.O, to by³ bardzo kolorowy cz³owiek.£adnie malowa³, nie powiem.Raz urz¹dzi³ wystawê, gdzieœ ko³o Bo¿ego Narodzenia.Nie, to musia³o byæ w lecie, on tu zim¹ nie bywa³.Bardzo, bardzo przyjemne obrazki.Nic specjalnie ekscytuj¹cego, jeœli wie pani, co mam na myœli.Ot, dom, ze dwa drzewa albo krowy wygl¹daj¹ce zza p³otu.Wszystko takie spokojne, w ³adnych kolorach, nie tak jak dziœ ci m³odzi.- Przyje¿d¿a tu du¿o artystów?- Niespecjalnie.Nie ma o czym mówiæ.Przyje¿d¿aj¹ latem takie dwie i coœ tam szkicuj¹, ale nie mam o nich najlepszego zdania.Rok temu by³ m³ody goœæ, mówi³, ¿e jest artyst¹.Nie goli³ siê nale¿ycie.Nie mogê powiedzieæ, ¿eby podoba³y mi siê jego prace, zwyk³e bohomazy w zwariowanych kolorach, niczego nie mo¿na rozpoznaæ.Ale sporo sprzedawa³, i to wcale nie tanio [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.