Index
Isaac Asimov Opowiadanie Maly brzydki chlopiec
C.S.Lewis Opowiesci z Narnii 3 Kon i Jego Chlopiec
swiat (33)
306 33 (3)
33 (127)
33 (51)
Parsons Tony Mezczyzna i chlopiec
3 (33)
207 04 (4)
21 (45)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • migi.xlx.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .I ju¿ wraz œpiewali wszystkie, i naród, i ptaszkowie i skrzypice, a kiej na to oczymgnienie ustawali, kiej s³owiki tak siê zanies³y, a¿e cich³o, a struny jakby tchu nabiera³y, wtedy nieprzeliczony ¿abi chór podnosi³ rechotliwe g³osy i gra³ zgodliwym skrzekiem i nukaniem przeci¹g³ym.I tak ju¿ sz³o na przemiany.D³ugo siê owo nabo¿eñstwo ci¹gnê³o, ja¿e kowal zacz¹³ przyœpieszaæ, wydziera³ siê mocno, nad drugimi góruj¹c; a czêsto wo³a³ za siebie:- Poœpieszajta siê, ludzie.- ¿e to opóŸniali siê z nut¹ niektóre.A nawet raz hukn¹³ na Maciusia K³êbowego:- Nie drzyj siê, jucho, boœ nie za byd³em!¯e zgodliwie ju¿ posz³o, i g³osy podrywa³y siê razem kiej te stada go³êbie i kr¹¿¹co, z wolna unosi³y siê ku niebu ciemniej¹cemu.Dobranoc, wonna lilija!Dobranoc!Niepokalana Maryja!Dobranoc!Mrok ju¿ zgêstnia³ i noc ciep³a i cicha œwiat otula³a, zasie na niebie wystêpowa³y gwiazdy ros¹ roziskrzon¹, kiej siê zaczêli rozchodziæ.Dzieuchy, wpó³ siê pobrawszy, zawodzi³y po drogach.Hanka powraca³a jeno z dzieckiem na rêku i srodze czegoœ zadumana, gdy przysun¹³ siê kowal i wpodle szed³.Nie ozwa³a siê; dopiero przed domem, widz¹c, i¿ nie ostaje, rzek³a:- Wst¹picie to, Micha³?- Przysiêdê w ganku i powiem co wam - szepn¹³ cicho.Œcierp³a nieco, szykuj¹c siê jak¹œ now¹ biedê pos³yszeæ.- Byliœcie pono u Antka? - pierwszy zacz¹³.- By³am, ale mnie do niego nie puœcili.- Tegom siê i boja³.- Mówcie, co wiecie! - mróz j¹ przeszed³.- Co ja ta wiem?.tyla jeno, co mi siê uda³o ze starszego wyci¹gn¹æ.- A co? - wpar³a siê w s³upek i dziecko mocniej przycisnê³a do siebie.- Powiedzia³, ¿e Antka, przed spraw¹ nie wypuszcz¹.- Laczego! - ledwie wyj¹ka³a, dygot j¹ trz¹s³ i ³ama³.- Dyæ.przeciek adwokat mówi³, co mo¿e puszcz¹.- Hale, ¿eby im uciek³! Tak przez niczego nie puszcz¹! Wiecie, przyszed³em dzisiaj do was ca³kiem po przyjacielsku.Co tam pomiêdzy nami by³o to by³o; obaczycie kiedyœ, ¿em by³ praw.Nie wierzyliœcie mi.wasza wola.ale teraz wys³uchajcie, co rzeknê, a jak ksiêdzu na spowiedzi, tak prawdê powiem.Z Antkiem jest Ÿle! z pewnoœci¹ ciê¿ko go zas¹dz¹, mo¿e na dziesiêæ lat.S³yszycie to?.- S³yszê, ale nic a nic nie wierzê - uspokoi³a siê nagle.- Ka¿den nie wierzy, póki nie przymierzy; prawdê wam rzek³em.- Zawdy tak¹ mówicie - zaœmia³a siê wzgardliwie.Ciepn¹³ siê i j¹³ gor¹co upewniaæ, jako teraz z prostego przyjacielstwa przyszed³, bych poredziæ.S³ucha³a chodz¹c oczyma po obejœciu, ju¿ siê parê razy podnosi³a niecierpliwie: krowy ano nie wydojone porykiwa³y w oborze, gêsi by³y nie zapêdzone na noc i Ÿrebak goni³ siê w op³otkach z £ap¹, a ch³opaki rajcowa³y w stodole.Nie wierzy³a mu juœci ani œ³Ã³weczka.- Niech siê wygada, mo¿e siê wyda, z czym przyszed³ - myœla³a trzymaj¹c siê na bacznoœci.- Có¿ poredziæ? co? - odpowiada³a, byle coœ rzec.- A, rada by siê nalaz³a - powiedzia³ ciszej jeszcze.Odwróci³a siê do niego.- Daæ wykup, to go puszcz¹ jeszcze przed spraw¹, a potem to ju¿ se poredzi, choæby i do tej Hameryki.nie zgoni¹.- Jezus, Maria! Do Hameryki! - krzyknê³a bezwolnie.- Cichocie, jak pod przysiêg¹ mówiê, tak dziedzic radzi³."Niech ucieka - powiada - najmniej dziesiêæ lat.zmarnuje siê ch³op." Wczoraj mi mówi³".- Uciekaæ ze wsi.od grontu.od dzieci.Jezu.- to ino zrozumia³a.- Dajcie jeno wykup, a resztê to ju¿ Antek postanowi, dajcie.- Sk¹d¿e to wezmê?.Mój Bo¿e, w tyli œwiat.od wszystkiego.- Piêæset rubli chc¹! Przeciek macie te ojcowe.weŸcie je na wykup.policzym siê póŸniej.byle jeno ratowaæ.Skoczy³a na równe nogi.- Jako ten pies ciêgiem jedno szczekacie! - chcia³a odejœæ.- Ciepiecie siê jak g³upia - rozgniewa³ siê.- Tak se ino powiedzia³em.Hale, bêdzie siê tu honorowaæ o bele s³owo, a tam ch³op w kreminale zgnije, Powiem mu, jak to zabiegacie, by mu ul¿yæ.Przysiad³a znowu, nie wiedz¹c ju¿, co myœleæ.Opowiada³ szeroko o tej Jameryce, o ludziach znajomych, które tam pojecha³y, ¿e listy pisz¹, a nawet pieni¹dze przysy³aj¹ la swoich.Jak tam dobrze, jak¹ wolê ma ka¿den, jakie bogactwa zbieraj¹.Antek móg³by zaraz uciekaæ: zna ¯yda, któren ju¿ niejednego wyprowadzi³.Ma³o to ju¿ takich uciek³o! Zaœ Hanka mog³aby jechaæ potem la niepoznaki.Grzela wróci z wojska, to sp³aci³by z ojcowizny, a nie, kupiec siê te¿ rych³o znajdzie.- PoradŸcie siê ksiêdza, obaczycie, co wama przytwierdzi moje s³owa.Poznacie, ¿em prawy i ze szczerego serca namawiam, nie la swojej wygody.Jeno przed nikim ani pary z gêby, bych siê stra¿nicy nie zmiarkowali, zaœ wtedy i za tysi¹ce go nie puszcz¹, a jeszcze w kajdany zakuj¹ - zakoñczy³ powa¿nie.- Sk¹d wzi¹æ na wykup! tylachna pieniêdzy! - jêknê³a- Znam kogoœ z Modlicy, kto by da³ na dobry procent.znam i drugich.pieni¹dze by siê nalaz³y.Moja w tym g³owa.pomóg³bym.I d³ugo jeszcze radzi³ a namawia³.- Rozwa¿cie, trza rych³o postanowiæ.Odszed³ cicho, ¿e ani spostrzeg³a, kiej siê zapodzia³ w nocy.PóŸno ju¿ by³o, w cha³upie spali, tylko Witek siedzia³ pod œcian¹, jakby stró¿uj¹c gospodyni, na wsi te¿ wszyscy legli, nawet psy nie poszczekiwa³y, woda jeno bulgota³a i ptaki zawodzi³y w sadach.Ksiê¿yc siê wtoczy³ na niebo i szed³ srebrnym sierpem przez te straszne, mroczne wysokoœci.Bia³e i niskie mg³y pokrywa³y ³¹ki, zaœ nad ¿ytami wisia³ p³owy tuman kwietnej kurzawy; staw polœniewa³ wskroœ drzew kieby tafla lodowa.A¿e dzwoni³o w uszach od tej cichoœci a s³owiczych kl¹skañ i zawodzeñ.Hanka siedzia³a wci¹¿ na jednym miejscu jakby przykuta.- Jezu, uciekaæ ze wsi, od grontu, od wszystkiego! - myœla³a jedno w kó³ko.Groza j¹ przejê³a, rosn¹c z minuty na minutê, a serce œciskaj¹c strasznym ¿alem i przera¿eniem.£apa zacz¹³ wyæ na podwórzu, s³owiki œcich³y, zawia³ wiater, ¿e zakoleba³y siê cienie i jêkliwy, smutny szum przelecia³.- Kubow¹ duszê obaczy³! - szepn¹³ Witek ¿egnaj¹c siê strachliwie.- G³upiœ! - skarci³a go, spaæ wypêdzaj¹c.- Kiej przychodzi, do koni zagl¹da, obroku im dosypuje.bo to raz?Nie s³ucha³a ju¿, cichoœæ znowu spad³a na œwiat, s³owiki zaœpiewa³y, a ona siedzia³a kieby zmartwia³a, powtarzaj¹c niekiej z mêk¹ i strachem:- W ca³y œwiat uciekaæ! Na zawsze! Jezu mi³osierny! Na zawsze [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.