Index Orson Scot Card Dzieci Umyslu Orson Scott Card Flux Tales of Human Futures Card Orson Scott Planeta spisek Card Orson Scott Plomien Serca Quinnell A J Misja specjalna Arthur C. Clarke Koniec dzieciństwa 006 17 (2) lex polonica 3 Sienkiewicz Henryk Krzyżacy Rozdział9 (15) |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Kilku z nich zaczê³o siê odwracaæ.— Bacznoœæ! — Znieruchomieli.— Pyta³em, dlaczego stoicie do góry nogami!Nikt nie odpowiedzia³.— Zapyta³em, dlaczego ka¿dy z was ma nogi w powietrzu i g³owê skierowan¹ w dó³?— Sir — odwa¿y³ siê wreszcie któryœ.— W takim kierunku opuszczaliœmy korytarz.— A niby jak¹ to robi ró¿nicê? Jakie ma znaczenie kierunek ci¹¿enia w korytarzu? Czy bêdziemy walczyæ w korytarzu? Czy mamy tutaj grawitacjê?— Nie, sir.Nie, sir.— Mo¿ecie zapomnieæ o grawitacji, zanim jeszcze przekroczycie bramê.Dawne ci¹¿enie znika, kasuje siê.Jasne? Niewa¿ne, w któr¹ stron¹ dzia³a, kiedy podchodzicie do drzwi.Macie pamiêtaæ o jednym: nieprzyjacielska brama jest na dole.Wasze stopy wskazuj¹ bramê wroga.Góra to tam, gdzie jest wasza brama.Pó³noc jest tam, po³udnie tam, wschód tam, a zachód.gdzie?Pokazali.— Tego siê spodziewa³em.Jedyne, co opanowaliœcie, to proces eliminacji, a to tylko dlatego, ¿e mo¿na go dokonywaæ w toalecie.Co to by³ za cyrk? To ma byæ szereg? To mia³ byæ lot? Jazda, wszyscy startuj¹ i robi¹ zbiórkê na suficie.Ju¿! Ruszaæ siê!Tak, jak oczekiwa³, spora czêœæ ¿o³nierzy instynktownie wybi³a siê nie w stronê bramy, ale ku œcianie, któr¹ Ender okreœli³ jako pó³noc — w kierunku, w którym na korytarzu by³a góra.Oczywiœcie szybko zauwa¿yli pomy³kê, ale by³o za póŸno.Musieli czekaæ, a¿ bêd¹ mogli odbiæ siê od œciany.Tymczasem Ender dzieli³ ich w myœlach na bardziej i mniej bystrych.Najmniejszy z ch³opców, ten, który jako ostatni skaka³ z korytarza, teraz jako pierwszy dotar³ do w³aœciwej œciany i wyhamowa³ zrêcznie.Mieli racjê awansuj¹c go.Poradzi sobie bez trudu.By³ czupurny i buntowniczy, poza tym wœciek³y, ¿e znalaz³ siê wœród tych, którym Ender kaza³ biegaæ nago po korytarzach.— Ty! — zawo³a³ Ender wskazuj¹c go palcem.— Gdzie jest dó³?— Tam, gdzie brama nieprzyjaciela — pad³a szybka odpowiedŸ, jakby ch³opak mówi³: dobra, dobra, przejdŸmy do wa¿niejszych spraw.— Jak ci na imiê, ma³y?— ¯o³nierz ma na imiê Groszek, sir.— Ze wzglêdu na wzrost czy rozmiar mózgu? — ch³opcy zachichotali nieœmia³o.— No dobra, Groszek, widzê, ¿e sobie radzisz.A teraz s³uchajcie mnie wszyscy.Ka¿dy, kto wchodzi przez tê bramê, ma du¿¹ szansê, ¿e zostanie trafiony.Dawniej mia³o siê dziesiêæ, dwadzieœcia sekund rezerwy.Dzisiaj, jeœli nie znajdziecie siê w œrodku zanim pojawi siê przeciwnik, jesteœcie zamro¿eni.Co siê dzieje, kiedy zostajecie zamro¿eni?— Nie mo¿na siê ruszyæ — odezwa³ siê jeden z ch³opców.— Zamro¿enie to w³aœnie oznacza — odpar³ Ender.— Ale co siê wtedy z wami dzieje?To w³aœnie Groszek, wcale niespeszony, odpowiedzia³ rozs¹dnie:— Leci siê wtedy w tym samym kierunku co na pocz¹tku.Z szybkoœci¹, jak¹ siê mia³o w chwili trafienia.— Zgadza siê.Wy piêciu, tam na koñcu, ruszaæ!Zaskoczeni, ch³opcy spogl¹dali na siebie niepewnie.Ender kasowa³ ich po kolei.— Nastêpna pi¹tka, ruszaæ!Ruszyli.Ender zamrozi³ ich tak¿e, ale lecieli dalej w stronê œciany.Pierwszych piêciu unosi³o siê bezw³adnie w pobli¿u g³Ã³wnej grupy.— Spójrzcie na tych tak zwanych ¿o³nierzy — powiedzia³ Ender.— Dowódca kaza³ im ruszaæ, a teraz patrzcie tylko.S¹ zamro¿eni i to w³aœnie tutaj, gdzie mog¹ przeszkadzaæ.Za to tamci, poniewa¿ ruszyli zgodnie z rozkazem, zostali trafieni w dole, gdzie blokuj¹ drogi natarcia i utrudniaj¹ nieprzyjacielowi obserwacjê.S¹dzê, ¿e przynajmniej piêciu z was zrozumia³o, o co chodzi³o w tej lekcji.Nie w¹tpiê, ¿e w tej pi¹tce jest Groszek.Zgadza siê, Groszek?Groszek nie odpowiedzia³ od razu — Ender patrzy³ na niego tak d³ugo, a¿ mrukn¹³:— Zgadza siê, sir.— Wiêc o co chodzi³o?— Kiedy „ka¿¹ ci ruszaæ, ruszaj szybko, bo kiedy zlodowaciejesz, bêdziesz lata³ po sali zamiast przeszkadzaæ w operacjach swojej w³asnej armii.— Doskonale.Przynajmniej jeden z was rozumie tê rozgrywkê.Ender widzia³, jak w ¿o³nierzach narasta niechêæ; poznawa³ to po tym, jak siê poruszaj¹, jak patrz¹ na siebie i unikaj¹ wzroku Groszka.Czemu to robi³? Co ma wspólnego bycie dobrym dowódc¹ z wystawianiem tego ma³ego wszystkim pozosta³ym na cel? Czy móg³ mu to robiæ tylko dlatego, ¿e tak w³aœnie postêpowali z nim? Mia³ chêæ odwo³aæ swoje kpiny, przekonaæ wszystkich, ¿e ten dzieciak bardziej ni¿ ktokolwiek inny potrzebuje pomocy i przyjaŸni.Tyle, ¿e — oczywiœcie — nie móg³ tego zrobiæ.Nie pierwszego dnia.Pierwszego dnia nawet jego pomy³ki musia³y siê wydawaæ czêœci¹ genialnego planu.Ender przyci¹gn¹³ siê hakiem bli¿ej œciany i wskaza³ na jednego z ch³opców.— Wyprostuj siê — poleci³.Obróci³ ch³opca w powietrzu tak, by skierowaæ go stopami w stronê grupy.Kiedy tamten spróbowa³ siê poruszyæ, skasowa³ go.Inni rozeœmiali siê.— W co mo¿esz go trafiæ? — spyta³ Ender ch³opca stoj¹cego na wprost zamro¿onego ¿o³nierza.— W³aœciwie tylko w stopy.— A ty? — zwróci³ siê do jego s¹siada.— Widzê jego korpus.— A ty?— W ca³e cia³o — odpowiedzia³ ch³opak stoj¹cy dalej w szeregu.— Stopy nie s¹ zbyt du¿e.Nie daj¹ dostatecznej os³ony — odepchn¹³ zamro¿onego z drogi.Potem zgi¹³ nogi w kolanach, jakby klêka³ w powietrzu i zamrozi³ je.Nogawki kombinezonu zesztywnia³y natychmiast, nie pozwalaj¹c na zmianê pozycji.Ender przekrêci³ siê tak, ¿e klêcza³ ponad swymi ¿o³nierzami.— Co widzicie? — zapyta³.— O wiele mniej — odpowiedzieli.Ender wsun¹³ miotacz miêdzy nogi.— Ja widzê doskonale — oznajmi³ i zacz¹³ kasowaæ jednego po drugim.— Powstrzymajcie mnie! — zawo³a³.— Spróbujcie mnie trafiæ!Uda³o im siê, ale zd¹¿y³ unieruchomiæ trzeci¹ czêœæ grupy.Potem u¿y³ haka, by rozmroziæ siebie i wszystkich pozosta³ych.— A teraz — zacz¹³ — w jakim kierunku le¿y brama nieprzyjaciela?— Na dole!— A w jakiej pozycji macie atakowaæ?Czeœæ zaczê³a t³umaczyæ, ale Groszek odpowiedzia³ odskakuj¹c od œciany z podkurczonymi nogami, prosto ku bramie nieprzyjaciela, strzelaj¹c bez przerwy.Przez chwilê Ender mia³ ochotê krzykn¹æ na niego, ukaraæ w jakiœ sposób; zaraz jednak siê opanowa³, st³umi³ nieprzyjazny odruch.Czemu mia³by siê gniewaæ na tego ma³ego?— Czy tylko Groszek wie, jak siê to robi?Natychmiast ca³a armia ruszy³a do przodu strzelaj¹c z miotaczy trzymanych miêdzy nogami i krzycz¹c ile si³ w p³ucach.Mo¿e przyjœæ taka chwila, pomyœla³ Ender, kiedy dok³adnie takiej strategii bêdê potrzebowa³: czterdziestu rozwrzeszczanych ch³opców w szaleñczym ataku.Kiedy wszyscy byli ju¿ po przeciwnej stronie, Ender kaza³ im, wszystkim na raz, zaatakowaæ siebie.Tak, pomyœla³.Ca³kiem nieŸle.Dali mi niewyæwiczon¹ armiê, bez jednego dobrego ¿o³nierza, ale przynajmniej nie bandê g³upców.Mogê coœ z nimi zrobiæ.Ustawili siê znowu, rozeœmiani i podnieceni.Wtedy Ender zacz¹³ w³aœciwe zajêcia.Poleci³ im pozamra¿aæ nogi w pozycji podkurczonej.— Do czego przydaj¹ siê wam nogi? W walce.— Do niczego — odpowiedzieli niektórzy.— Groszek tak nie uwa¿a — stwierdzi³ Ender.— Do tego, ¿eby odpychaæ siê od œcian.— Bardzo dobrze.Inni zaczêli protestowaæ, ¿e odpychanie od œcian to poruszanie siê, a nie walka.— Nie ma walki bez ruchu — oœwiadczy³ Ender.Ch³opcy umilkli i nienawidzili Groszka trochê mocniej.— Czy z zamro¿onymi nogami potraficie odpychaæ siê od œcian?Nikt nie odwa¿y³ siê odpowiedzieæ.Bali siê b³êdu.— Groszek?— Nigdy nie próbowa³em, ale mo¿e gdyby stan¹æ twarz¹ do œciany, a potem zgi¹æ w pasie.— Dobrze, ale nie tak.Patrzcie na mnie.Jestem odwrócony plecami do œciany [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||