Index
Bertin Joanne Ostatni Lord Smok
Terry Pratchett 19 Ostatni Bohater
Jeschke Wolfgang Ostatni dzien stworzenia
Jeschke Wolfgang Ostatni dzien stworzenia (2)
abc.com.pl 5
Lampart poluje w ciemnoÂści
Nienacki Zbigniew Pan Samochodzik i Winnetou
abc.com.pl 9
060 30 (7)
Nienacki Zbigniew Ksiega strachow
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pies-bambi.htw.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .Czuj¹c siê okropnie samotnie, Julia odbieg³a jakieœ szeœæ metrów, cofnê³a praw¹ nogê, lew¹ wystawi³a do przodu, na³o¿y³a strza³ê na ciêciwê i zaczê³a siê modliæ, aby rêce przesta³y jej dr¿eæ.„Co za parszywy strza³!", jêknê³a do siebie, gdy pierwsza strza³a przelecia³a nad g³owami wrogów.Ale ju¿ na³o¿y³a nastêpn¹, wiedzia­³a, ¿e najbardziej liczy siê szybkoœæ.Zobaczy³a, jak coœ wielkiego i czarnego spada na twarze Kalormeñczyków.Najpierw jeden, potem drugi rzuci³ szablê i zakry³ twarz rêkami, by ochroniæ oczy.Jedna z jej strza³ trafi³a kalormeñskiego ¿o³nierza, druga narnijskiego wilka.Ale d³u¿ej nie mog³a ju¿ strzelaæ.Z b³y­skiem mieczy, k³Ã³w dzika i rogu Klej nota, z ochryp­³ym ujadaniem psów Tirian i jego ma³y oddzia³ pêdzi³ na wroga z szybkoœci¹ biegaczy na sto metrów.Juliê zaskoczy³o to, ¿e Kalormeñczycy wydaj¹ siê nie przy­gotowani na atak.Nie zdawa³a sobie sprawy, ¿e to skutek jej strza³ i dzia³añ or³a.Trudno staæ niewzru­szenie i oczekiwaæ na nacieraj¹cego wroga, gdy jest siê ra¿onym strza³ami z jednej strony i atakowanym przez or³a z drugiej.- Och, dobra robota! DOBRA robota! - za­wo³a³a.Oddzia³ króla star³ siê ju¿ z wrogiem.Jed­noro¿ec podrzuca³ ludzi w powietrze jak snopki na stóg.W oczach Julii (która w koñcu nie najlepiej zna³a siê na walce mieczem) nawet Eustachy walczy³ wspa­niale.Psy chwyta³y Kalormeñczyków za gard³a.A wiêc chyba siê uda! A wiêc to zwyciêstwo.Nagle przeszy³ j¹ od stóp do g³owy lodowaty dreszcz.Zobaczy³a, ¿e chocia¿ Kalormeñczycy padali gêsto, ich liczba wcale siê nie zmniejsza³a; przeciwnie, by³o ich teraz o wiele wiêcej ni¿ na pocz¹tku starcia.Ich za­stêpy ros³y z ka¿d¹ sekund¹.Nadbiegali ze wszystkich stron.To nowi wojownicy! W rêkach mieli d³ugie w³Ã³­cznie.Zjawi³o siê ich teraz tylu, ¿e w t³umie z trudem dostrzega³a sylwetki swoich przyjació³.A potem us³y­sza³a g³os Tiriana:- Do ty³u! Do ska³y!Bêben zrobi³ swoje.Wzgórze zala³y wojska Tisroka.Rozdzia³ 12PRZEZ DRZWI STAJNIOBSERWOWANIE WALKI tak Juliê poch³onê³o, ¿e do­piero teraz przypomnia³a sobie o drugiej czêœci swo­jego zadania.Powinna ju¿ byæ przy skale! Odwróci³a siê i popêdzi³a ku niej ile si³ w nogach.Dotar³a do celu zaledwie o sekundê przed innymi.Natychmiast odwrócili siê twarzami do wroga i wówczas zobaczyli straszny widok.Kalormeñski wojownik bieg³ do Stajni, trzymaj¹c coœ, co kopa³o i wyrywa³o siê.Kiedy znalaz³ siê miêdzy nimi a ogniskiem, zobaczyli wyraŸnie postaæ wojow­nika i jego zdobycz: to Eustachy!Tirian i jednoro¿ec bez namys³u rzucili siê, aby go uwolniæ.Ale Kalormeñczyk by³ o wiele bli¿ej drzwi Stajni ni¿ oni.Zanim przebiegli po³owê drogi, wrzuci³ Eustachego do œrodka i szybko zamkn¹³ drzwi.Nad­bieg³o pó³ tuzina innych i utworzyli zwart¹ liniê, od­cinaj¹c dostêp do drzwi.Nawet w tej chwili Julia pamiêta³a, by odwróciæ twarz na bok.„Nie mogê przestaæ beczeæ, ale nie zmo­czê ciêciwy", powiedzia³a do siebie przez ³zy.- Gotuj strza³ê! - us³ysza³a g³os Pogina.Ka¿dy pochyli³ g³owê i nasun¹³ mocniej he³m.Psy skuli³y siê u ich stóp.Rozleg³ siê œwist strza³, ale juz po chwili spostrzegli z ulg¹, ¿e to nie oni s¹ ich celem.Gryfel i jego kar³y znowu wziê³y siê do ³uków, tym razem szyj¹c celnie w Kalormeñczyków.- Œmia³o, ch³opcy! - rozleg³ siê g³os Gryfla.- Wszyscy razem! Dobrze mierzyæ.Nie chcemy czar­niawych tak samo, jak nie chcemy ma³p, lwów czy królów.Kar³y nale¿¹ do kar³Ã³w.Cokolwiek mo¿na powiedzieæ o kar³ach, to jednak nie mo¿na im odmówiæ mêstwa.Mog³y siê z ³atwoœci¹ oddaliæ w jakieœ bezpieczne miejsce, wola³y jednak zo­staæ i wystrzelaæ tylu wrogów po obu stronach, ilu im siê uda, obserwuj¹c jednoczeœnie z zadowoleniem, jak obie strony oszczêdza³y im nieco wysi³ku, mor­duj¹c siê nawzajem.Kar³y chcia³y mieæ Narniê tylko dla siebie.Nie wziê³y jednak pod uwagê doœæ wa¿nej okolicz­noœci.Dla dobrych ³uczników konie by³y ³atwym ce­lem, natomiast Kalormeñczycy mieli na sobie kolczu­gi.Mieli te¿ dowódcê.Gdy tylko zaœwista³y strza³y, rozleg³ siê g³os Riszdy Tarkaana:- Trzydziestu! Otoczyæ tych g³upców pod ska³¹ i pilnowaæ, ¿eby nie uciekli! Reszta za mn¹! Zaraz damy nauczkê tym Synom Ziemi!Tirian i jego przyjaciele, wci¹¿ zadyszani po walce i wdziêczni za kilka minut odpoczynku, patrzyli, jak Tarkaan prowadzi swych ludzi przeciw kar³om.By³a to niesamowita scena.Ognisko nieco przygas³o, jego blask sta³ siê teraz s³abszy i czerwony.Na szczycie wzgórza widzieli tylko kar³y i Kalormeñczyków, choæ w tym oœwietleniu z trudem dostrzegali, co siê dzieje.S¹dz¹c po odg³osach, kar³y walczy³y dzielnie.Tirian s³ysza³ przekleñstwa Gryfla i co jakiœ czas g³os Tarkaana:- Wzi¹æ ¿ywcem tylu, ilu zdo³acie! Wzi¹æ ich ¿ywcem!Trudno powiedzieæ coœ o samej walce, ale nie trwa­³a d³ugo.Jej odg³osy cich³y.Potem Julia ujrza³a Tarkaana zbli¿aj¹cego siê do Stajni; za nim postêpowa³o jedenastu wojowników, a ka¿dy niós³ jednego zwi¹­zanego kar³a.(Nigdy ju¿ nie dowiedziano siê, czy re­szta zginê³a w walce, czy te¿ niektórym uda³o siê zbiec.)- Wrzuciæ ich do œwi¹tyni Tasza! - rozkaza³ Riszda.A kiedy jedenastu kar³Ã³w zosta³o wrzuconych lub wepchniêtych do ciemnego otworu i drzwi ponownie zamkniêto, sk³oni³ siê nisko przed Stajni¹ i powiedzia³:- Tych tak¿e sk³adamy ci w ofierze, wielki Taszu! I wszyscy Kalormeñczycy zaczêli uderzaæ p³azamiszabel w tarcze i wo³aæ:- Tasz! Tasz! Wielki bóg Tasz! Nieub³agany Tasz! Ju¿ nie potrzebowali wspominaæ o takiej bzdurze jak „Taszlan".Zebrany przy skale ma³y oddzia³ Tiriana przypa­trywa³ siê temu wszystkiemu, naradzaj¹c siê szeptem.ZnaleŸli stru¿kê wody sp³ywaj¹c¹ po skale i wszyscy napili siê ³apczywie: Julia, Pogin i król czerpi¹c j¹ rê­kami, a czworonogi wprost z maleñkiej sadzawki, jaka utworzy³a siê u stóp ska³y.Odczuwali takie pragnie­nie, ¿e woda wyda³a im siê najwspanialszym napojem, jakiego skosztowali w ca³ym ¿yciu, a kiedy pili, byli naprawdê szczêœliwi i nie myœleli o niczym.- Czujê w koœciach - rzek³ Pogin - ¿e za­nim nastanie œwit, wrzuc¹ nas jedno po drugim w tê ciemnoœæ za drzwiami.Myœlê sobie o stu ró¿nych ro­dzajach œmierci i wola³bym ka¿d¹ z nich od tej.- Zaprawdê, to posêpne drzwi - rzek³ Tirian.- Przypominaj¹ paszczê gotow¹ do po¿arcia.- Och, czy NIC nie mo¿na ju¿ zrobiæ? - za­pyta³a Julia dr¿¹cym g³osem.- Nic, szlachetna przyjació³ko - odpar³ Klej­not, tr¹caj¹c j¹ delikatnie nosem.- Ale nie traæ otu­chy.Dla nas mog¹ to byæ drzwi do krainy Aslana.Jeszcze tej nocy mo¿emy wieczerzaæ u jego sto³u.Riszda Tarkaan odwróci³ siê od Stajni i powoli pod­szed³ do bia³ej ska³y.- Wys³uchajcie mnie - powiedzia³.- Jeœli dzik, psy i jednoro¿ec wyjd¹ i zdadz¹ siê na moj¹ ³askê, darujê im ¿ycie.Dzik pójdzie do klatki w ogrodach Tisroka, psy do jego psiarni, a jednoro¿ec, po odciêciu mu rogu, bêdzie ci¹gn¹³ wózek.Ale orze³, dzieci i ten, który by³ królem, zostan¹ tej nocy z³o¿eni w ofierze Taszowi.Odpowiedzia³ mu jedynie g³uchy pomruk zwierz¹t.- A wiêc naprzód, ¿o³nierze! - zawo³a³ Tarka­an.- Zabiæ zwierzêta i wzi¹æ ¿ywcem ludzi.I tak zaczê³a siê ostatnia bitwa króla Narnii.Niezale¿nie od przewa¿aj¹cej liczby wrogów, wal­kê naprawdê beznadziejn¹ czyni³y d³ugie w³Ã³cznie w rê­kach Kalormeñczyków.Ci, którzy towarzyszyli szym­pansowi, nie mieli ich, bo przeniknêli do Narnii pojedynczo lub po dwóch w przebraniu kupców, a oczywiœcie w³Ã³czni nie mogliby ukryæ.Ale g³Ã³wne si³y przekroczy³y granicê póŸniej, kiedy Krêtacz utwier­dzi³ swoj¹ w³adzê i nie musieli siê ju¿ ukrywaæ.W³Ã³­cznie przes¹dza³y sprawê.Dostatecznie szybki i wy­æwiczony ¿o³nierz uzbrojony we w³Ã³czniê mo¿e zabiæ dzika, zanim znajdzie siê w zasiêgu jego k³Ã³w, i jed­noro¿ca, zanim dosiêgnie go jego róg.A teraz po­chylone ostrza w³Ã³czni zbli¿a³y siê powoli ze wszy­stkich stron do Tiriana i jego ostatnich przyjació³.Po chwili wszyscy walczyli o ¿ycie.Choæ zapewne z trudem mi uwierzycie, nie by³o to a¿ tak straszne [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.