Index zew 12 (262) ch4 (2) 08 (17) sws03 bron (4) 10 (173) Kratochvil Stanisław Psychoterapia kierunki metody badania Pod redakcją Adama Bilikiewicza Psychiatria (podręcznik dla studentów medycyny) Ikon |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Prowadzi³ z nim dialog obiecuj¹c œciœle wype³niæ jego wolê.A potem pociemnia³o wszystko.Tym razem kapitana nie nawiedzi³y ¿adne majaki.Gdy otworzy³ oczy by³o ju¿ popo³udnie.Skóra jego przybra³a intensywnie czerwony odcieñ.W g³owie hucza³o mu coœ na kszta³t wodospadu.R¹k ani nóg ju¿ nie czu³.Pablo siedzia³ nieopodal.Wygl¹da³ fatalnie.Skóra popêka³a mu i ca³¹ twarz pokryt¹ mia³ kroplami krwi.Zw³aszcza wiele by³o ich na czole i na skroniach.Przypomina³ Chrystusa.-Dlaczego mi to zrobi³eœ? - zapyta³ kapitan.-Ty i tak musisz umrzeæ.Gdy s³oñce ciê zabierze ja bêdê wolny.Pop³ynê dok¹d zechcê.-Rozwi¹¿ mnie.Przysiêga³eœ byæ mi wiernym.-Nic ju¿ nie znacz¹ nasze dawne przysiêgi.Zdychaj.szybko, szybko.Ja nie poci¹gnê d³u¿ej ni¿ do wieczora a muszê jeszcze siê spaliæ by dostaæ siê do raju.S³oñce obieca³o mi pomyœlny wiatr.-Mo¿e sam siê spal a mnie rozwi¹¿.-S³oñce kaza³o mi z³o¿yæ ciê w ofierze.Ty ju¿ i tak jesteœ martwy.Œwiat³o przeniknê³o twoj¹ krew w chwili gdy posiad³eœ t¹ nieszczêsn¹ dziewuszkê.Ju¿ wówczas podpisa³eœ na siebie wyrok œmierci.Jej krew ¿¹da pomsty.Kapitan zacz¹³ siê zastanawiaæ.Ogieñ.Palono rzeczy zmar³ych podczas zarazy.Ale czy mia³ moc zmazywania grzechów? Jeœli tak to pozostawa³o mu jedno.Wyrok na jego cia³o by³ ju¿ prawie wykonany.Ale mo¿e mo¿na by³o uratowaæ jeszcze duszê?-Spalmy siê razem.Nie zniosê d³u¿ej tej mêki - zaproponowa³.-Cierp i raduj siê tym cierpieniem, bowiem za bram¹ ¿ywota czeka na ciebie S³once i ono wyda na ciebie wyrok - g³os Pabla by³ uduchowiony.Od wielu wielu miesiêcy nie s³ysza³ go takim.-Ty bydlaku! zaprzeda³eœ siê pogañskiemu ba³wanowi.Wykonujesz jego polecenia.Pablo wzruszy³ ramionami.By³ zupe³nie spokojny.Jego spokój by³ ostatecznym wyrzeczeniem siê ¿ycia.Odrzuceniem wszystkich jego aspektów.On wiedzia³ ¿e umrze.Ale najpierw dotrze na wyspê gdzie zbuduje sobie stos.A wiatr powieje gdy tylko kapitan Antonio rozstanie siê z ¿yciem.-Powinna siê tob¹ zaj¹æ inkwizycja - szepn¹³ kapitan.- Zdradzi³eœ swoj¹ wiarê dla zabobonów bandy dzikusów.przypomnij sobie pierwsze przykazanie które patriarcha Moj¿esz dosta³ na górze Synaj.-I co z tego?-Z³ama³eœ pierwsze przykazanie.Pope³ni³eœ œmiertelny grzech.Za to idzie siê do piek³a.-Chrzest przez ogieñ zmazuje gorsze grzechy.Nie przejmuj siê moim losem.Wszystko w rêkach Boga.Jeœli zechce to po³¹czê siê z Nim.Hererra zakl¹³ i tak skona³ z przekleñstwem na ustach.To trwa³o kilkanaœcie minut.Powia³ wiatr i tratwa skierowa³a siê prosto w stronê pobliskiej wyspy.Ofiara zosta³a dokonana.*Grupa indian obserwowa³a ze zdumieniem jak do brzegu podp³ywa tratwa.Na tratwie przyp³ynêli dwaj biali mê¿czyŸni.Jeden by³ martwy.Drugi tak¿e wygl¹da³ na nie¿ywego ale gdy tylko tratwa dobi³a do brzegu poderwa³ siê raŸno jakby w jego cia³o wst¹pi³y nowe si³y.Zbieg³ na brzeg dŸwigaj¹c na ramieniu bary³kê czegoœ.Jeden z indian zacz¹³ naci¹gaæ ³uk ale wódz uspokoi³ go gestem.-Zobaczymy co zrobi.-Modliliœmy siê do naszych bóstw o bia³ego cz³owieka.Podobno biali ludzie s¹ smaczni.Oto jest.-Ja tak¿e o tym s³ysza³em.Zawsze bêdziemy mieli czas ¿eby go zabiæ i jeœæ.Nasze bóstwa przys³a³y go z jakimœ przedmiotem.Ja takich nie znam.Zobaczymy do czego s³u¿y.Bia³y wygl¹da³ jakby przez ostatnie dni nie mia³ w ustach ani kropli wody, jednak obojêtnie przeskoczy³ niewielki strumyk.Z lasu zacz¹³ œci¹gaæ ga³êzie i uk³adaæ je w spory stos.Pracowa³ kilka godzin.Indianie zaczynali siê niecierpliwiæ.Wreszcie jednak stos by³ gotowy.Pablo pola³ suche ga³êzie oliw¹ a potem wdrapa³ siê na górê.Chichota³ przy tym jak szaleniec.Zreszt¹ by³ szaleñcem.To by³ dobry dzieñ.wymarzony wprost do tego aby udaæ siê do nieba.Popatrzy³ do góry.S³once wisia³o nad jego g³ow¹.Zadowolone.Ukl¹k³ i wyj¹³ z kieszeni krzesiwo.Za chwilê jego grzeszne cia³o ogarn¹ oczyszczaj¹ce p³omienie.A jego dusza.Strza³a cicho bzyknê³a w powietrzu.Przeszy³a jego serce na wylot.Zwali³ siê ze stosu upuszczaj¹c krzesiwo.W ostatniej chwili ¿ycia zrozumia³ ¿e ktoœ tam na górze zdecydowa³ siê zamkn¹æ mu ostatni¹ furtkê do odkupienia.Zesz³o siê ca³e plemiê.To by³o wielkie œwiêto.Rzadko zdarza³o siê tak, ¿e ofiara gromadzi³a najpierw opa³.Tubylcy upiekli go i zjedli.Potem przynieœli z tratwy tego drugiego.On by³ ju¿ nieco nadpsuty, poza tym jego miêso by³o bardzo przesolone, ale te¿ da³o siê zjeœæ.Zadowolone S³oñce zachodzi³o powoli.Na piasku w nie³adzie le¿a³y ogryzione koœci dwu mê¿czyzn.Koniec?? [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||