Index
rozdzial 14 (25)
25 (36)
400 25
62 (25)
25 (254)
25 (58)
25 (37)
25 (191)
25 (93)
25 (154)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • vina.htw.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .Pan Wo³odyjowski kocha³ siê naprzód w starszej Annie, ale gdy tê zaswatano, przebola³ i w cichoœci ofiarowa³ serce Barbarze s¹dz¹c, ¿e nikt siê tego nie domyœla.Wiêc te¿, gdy o tym od Anusi zas³ysza³, choæ to niby szermierz pierwszej wody i na szable, i na s³owa, skonfundowa³ siê tak, ¿e jêzyka w gêbie zapomnia³, i tylko j¹ka³ nie do rzeczy:- Waæpanna tak¿e mierzysz wysoko, bo tak w³aœnie, jak g³owa pana.Podbipiêty.- Wy¿szy on istotnie od waæpana i mieczem, i polityk¹ - odpar³a rezolutna dziewczyna.- Dziêkujê-æ te¿, ¿eœ mi go przypomnia³.Dobrze i tak!To rzek³szy zwróci³a siê ku Litwinowi:- Moœci panie, zbli¿ siê jeno waæpan.Chcê te¿ i ja mieæ swojego rycerza, a ju¿ nie wiem, czybym mog³a na mê¿niejszej piersi on¹ szarfê przewi¹zaæ.Pan Podbipiêta oczy wytrzeszczy³ jakby nie wierz¹c sobie, czy dobrze s³yszy, nareszcie jak rzuci siê na kolana, a¿ pod³oga zatrzeszcza³a:- Dobrodziko moja! dobrodziko!Anusia przewi¹za³a szarfê, a potem ma³e r¹czki jej znik³y ca³kiem pod p³owymi w¹sami pana Longina, rozleg³o siê tylko mlaskanie i mruczenie, którego s³uchaj¹c pan Wo³odyjowski rzek³ do porucznika Migurskiego:- Przysi¹g³byœ, ¿e niedŸwiedŸ pszczo³y psowa i miód wyjada.Po czym odszed³ z pewn¹ z³oœci¹, bo czu³ w sobie Anusine ¿¹d³o, a przecie kocha³ siê w niej tak¿e swego czasu.Ale ju¿ te¿ i ksi¹¿ê pocz¹³ siê z ksiê¿n¹ ¿egnaæ - i w godzinê póŸniej dwór ruszy³ do Turowa, wojska zaœ ku Prypeci.W nocy na przeprawie, gdy budowano tratwy do przeniesienia dzia³, a usarie pilnowa³y robót, rzek³ pan Longinus do Skrzetuskiego:- Ot, braciaszku, nieszczêœcie!- Coæ siê sta³o? - pyta³ namiestnik.- A to te wieœci z Ukrainy!- Jakie?- Powiadali przecie Zaporo¿cy, ¿e Tuhaj-bej odszed³ z ord¹ do Krymu.- To i có¿ z tego? Na to przecie nie bêdziesz p³aka³.- Owszem, braciaszku, boœ mnie powiedzia³ - i mia³eœ s³usznoœæ - co? - ¿e kozackich g³Ã³w liczyæ nie mogê, a skoro Tatarzy odeszli, tak sk¹d¿e ja wezmê trzech g³Ã³w pogañskich? gdzie ich szukaæ bêdê? A mnie one, ach, jak potrzebne!Skrzetuski, choæ sam strapiony, uœmiechn¹³ siê i odrzek³:- Zgadujê, o co ci chodzi, bom widzia³, jak ciê dziœ na rycerza pasowano.Na to pan Longinus rêce z³o¿y³:- Tak, bo po có¿ d³u¿ej i skrywaæ, polubi³em, braciaszku, polubi³em.Ot, nieszczêœcie!- Nie martw siê.Nie wierzê ja w to, by Tuhaj-bej ju¿ odszed³, a zreszt¹ bêdziesz mia³ pogañstwa jak tych komarów nad g³ow¹.Rzeczywiœcie ca³e chmury komarów unosi³y siê nad koñmi i ludŸmi, bo wojska wesz³y w kraj b³ot nieprzebytych, lasów bagnistych, ³¹k rozmiêk³ych, rzek, rzeczek i strumieni, w kraj pusty, g³uchy, jedn¹ puszcz¹ szumi¹cy, o którego mieszkañcach mawiano w owych czasach:Da³ dla córeczkiSzlachcic Ho³otaDziegciu dwie beczki,Grzybów wianuszek,Wiunów garnuszekI lechê b³ota.Na b³ocie owym ros³y wprawdzie nie tylko grzyby, ale wbrew owym rytmom i wielkie fortuny pañskie.Wszelako w tej chwili ludzie ksi¹¿êcy, którzy w znacznej czêœci wychowali siê i wyroœli na suchych, wysokich stepach zadnieprzañskich, nie chcieli oczom w³asnym wierzyæ.Wszak¿e¿ i tam by³y miejscami bagna i lasy, ale tu ca³y kraj zdawa³ siê jednym bagnem.Noc by³a pogodna, jasna - i przy blasku ksiê¿yca, jak okiem siêgn¹æ, nie zajrza³eœ s¹¿nia suchego gruntu.Kêpy tylko czerni³y siê nad wod¹, lasy zdawa³y siê z wody wyrastaæ, woda chlupota³a pod nogami koñskimi, wodê wyciska³y ko³a wozów i armat.Wurcel wpad³ w desperacjê.“Dziwny pochód - mówi³ - pod Czernihowem grozi³ nam ogieñ, a tu woda nas zalewa." Rzeczywiœcie ziemia wbrew przyrodzeniu nie dawa³a tu sta³ej podpory nogom, ale giê³a siê, trzês³a, jakby siê chcia³a rozst¹piæ i poch³on¹æ tych, co siê po niej poruszali.Wojska przez Prypeæ przeprawia³y siê cztery dni, potem niemal codziennie trzeba by³o przebywaæ rzeki i rzeczu³ki p³yn¹ce w rozkis³ym gruncie.A nigdzie mostu.Lud ca³y na ³odziach, w szuhalejach.Po kilku dniach wszczê³y siê i mg³y, i deszcze.Ludzie dobywali ostatnich si³, by siê na koniec wydostaæ z tych zaklêtych okolic.A ksi¹¿ê œpieszy³, pêdzi³.Kaza³ waliæ ca³e lasy, uk³adaæ drogi z okr¹glaków i szed³ naprzód.¯o³nierz te¿ widz¹c, jak nie szczêdzi³ si³ w³asnych, jak od rana do nocy by³ na koniu, wojska sprawowa³, nad pochodem czuwa³, wszystkim osobiœcie zawiadywa³ - nie œmia³ szemraæ, choæ trud by³ prawie nad si³y.Od rana do nocy lgn¹æ i mokn¹æ - oto by³ wspólny los wszystkich.Koniom róg pocz¹³ z³aziæ z kopyt, wiele ich od armat odpad³o, wiêc piechota i dragoni Wo³odyjowskiego sami ci¹gnêli dzia³a.Najgórniejsze pu³ki, jako usarie Skrzetuskiego, Zaæwilichowskíego i pancerni, brali siê do siekier dla moszczenia dróg.By³ to s³awny pochód o ch³odzie, wodzie i g³odzie, w którym wola wodza i zapa³ ¿o³nierzy ³ama³y wszystkie przeszkody.Nikt têdy dotychczas nie odwa¿y³ siê z wiosny, przy rozlaniu wód, wojsk prowadziæ.Szczêœciem pochód nie by³ ani razu ¿adnym napadem przerwany.Lud tam cichy, spokojny, nie myœla³ o buncie, a choæ póŸniej podburzany przez Kozaków i zachêcany przyk³adem, nie chcia³ garn¹æ siê pod ich znaki.To¿ i teraz spogl¹da³ sennym okiem na przechodz¹ce zastêpy rycerzy, którzy wynurzali siê z borów i bagien, jakby zaklêci, a przechodzili jak sen; dostarcza³ przewodników, spe³nia³ cicho i pos³usznie wszystko, czego od niego ¿¹dano.Co widz¹c ksi¹¿ê powœci¹ga³ surowie wszelk¹ swawolê ¿o³niersk¹ i nie p³ynê³y za wojskiem jêki ludzkie, przekleñstwa i narzekania, a gdy po przejœciu wojsk zosta³a w jakiej dymnej wiosce wieœæ, ¿e to kniaŸ Jarema przechodzi³, ludzie potrz¹sali g³owami.“W¿e win dobryj!" - mówili sobie z cicha.Na koniec po dwudziestu dniach nadludzkich trudów i wysileñ wychyli³y siê wojska ksi¹¿êce w kraj zbuntowany.“Jarema ide! Jarema ide!" - rozlega³o siê po ca³ej Ukrainie, a¿ hen, po Dzikie Pola, do Czehryna i Jahorliku.“Jarema ide!" - rozlega³o siê po miastach, wsiach, chutorach i pasiekach i na tê wieœæ kosy, wid³y i no¿e wypada³y z r¹k ch³opskich, twarze blad³y, kupy swawolne pomyka³y nocami ku po³udniowi jak stada wilków przed odg³osem rogów myœliwskich; Tatar zab³¹kany dla grabie¿y zeskakiwa³ z konia i ucho co chwila do ziemi przyk³ada³; w nie zdobytych jeszcze zamkach i zameczkach bito w dzwony i œpiewano Te Deum laudamus!A ów groŸny lew po³o¿y³ siê na progu zbuntowanego kraju i odpoczywa³.Si³y zbiera³ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.