Index Zelazny Roger Amber 08 Znak Chaosu rozdzial 08 (15) rozdzial 08 (191) rozdzial 08 (58) rozdzial 08 (19) rozdzial 08 (52) rozdzial 08 (222) rozdzial 08 (237) rozdzial 08 (203) Kratochvil Stanisław Psychoterapia Kierunki metody badania (11) |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .– Nie zapominaj o trzecim wtajemniczeniu – odpowiedzia³a Julia.– Ca³y wszechœwiat jest energi¹, energi¹ która odpowiada na nasze oczekiwania.Z tej samej energii sk³adaj¹ siê ludzie, wiêc kiedy mamy jakieœ pytanie, daj¹ ci poznaæ, kto ma na nie odpowiedŸ.Wskaza³a oczami siedz¹cych na sali mê¿czyzn.– Nie wiem.kim oni s¹.ale gdybyœmy z nimi dostatecznie d³ugo rozmawiali, mo¿e od ka¿dego z nich uzyskalibyœmy choæ czêœæ potrzebnej nam informacji.Spojrza³em na ni¹ spod oka, a ona pochyli³a siê do mnie przez stó³.– Wbij sobie to do g³owy: ka¿dy, kto pojawia siê na naszej drodze, ma nam coœ do przekazania.Gdyby by³o inaczej, wybraliby inn¹ drogê lub pojawili siê wczeœniej albo póŸniej.Jeœli ci ludzie s¹ tu akurat teraz, oznacza to, ¿e jest ku temu powód.Wci¹¿ wydawa³o mi siê to zbyt proste, aby by³o prawdziwe.– Najtrudniej jest – mówi³a dalej Julia – zdecydowaæ siê, z kim najpierw rozmawiaæ, je¿eli nie mo¿na rozmawiaæ ze wszystkimi.– No wiêc kogo wybierasz?– Rêkopis mówi, ¿e mo¿na to poznaæ po pewnych wskazówkach.S³uchaj¹c Julii, równoczeœnie rozgl¹da³em siê wokó³, szczególnie przypatruj¹c siê osobnikowi po mojej prawej.Jakby na dany znak, on te¿ siê odwróci³ i spojrza³ na mnie.Nasze oczy siê spotka³y i zaraz wróci³ do przerwanego posi³ku, wiêc ja te¿ zaj¹³em siê czymœ innym.– Jakie to wskazówki? – wypytywa³em dalej Juliê.– Takie jak ta.– Która?– Ta, któr¹ przed chwil¹ otrzyma³eœ – gestem wskaza³a mê¿czyznê po mojej prawej.– Co masz na myœli?Julia znów nachyli³a siê do mnie.– Rêkopis mówi, ¿e taki nag³y spontaniczny kontakt wzrokowy oznacza, ¿e te dwie osoby powinny porozmawiaæ.– Taka wymiana spojrzeñ zdana siê przecie¿ czêsto.– Owszem, ale wiêkszoœæ ludzi natychmiast o tym zapomina i dalej robi swoje.– Co jeszcze Rêkopis ka¿e uznaæ za znak?– Na przyk³ad to, ¿e jakaœ osoba wydaje siê nam dziwnie znajoma, mimo ¿e widzimy j¹ pierwszy raz w ¿yciu.Przypomnia³em sobie Dobsona i Reneau.którzy ju¿ na pierwszy rzut oka przypominali mi kogoœ znajomego.– A czy Rêkopis wyjaœnia, dlaczego niektórzy ludzie wydaj¹ siê nam znajomi?– W³aœciwie nie.Mówi tylko, ¿e niektórzy s¹ dla siebie nawzajem duszami pokrewnymi.Takie duchowe pokrewieñstwo rozwija siê zwykle na bazie wspólnych zainteresowañ.A kto podobnie do nas myœli, stwarza zwykle podobne wra¿enie zewnêtrzne.Pokrewne dusze rozpoznajemy zwykle intuicyjnie i czêsto zdarza siê, ¿e maj¹ dla nas cenne informacje.Zerkn¹³em ponownie na faceta po prawej.Rzeczywiœcie kogoœ mi niejasno przypomina³.I znowu kiedy tylko skierowa³em na niego wzrok, jak na zawo³anie odwróci³ siê i spojrza³ na mnie.Julia bacznie mnie obserwowa³a.– Musisz porozmawiaæ z tym cz³owiekiem – rzek³a.Pocz¹tkowo nie reagowa³em, gdy¿ krêpowa³em siê ot tak sobie podejœæ do kogoœ obcego.Wola³bym, abyœmy ju¿ ruszyli do Iquitos.Chcia³em to zaproponowaæ, gdy Julia odezwa³a siê:– Nasze miejsce jest tu, a nie w Iquitos.Musimy rozegraæ tê partiê do koñca.Ca³y k³opot z tob¹, ¿e masz opory, ¿eby do niego podejœæ i zacz¹æ rozmowê.– Jak ty to robisz?– Co robiê?– Czytasz w moich myœlach.– To nic trudnego.Po prostu uwa¿nie ci siê przygl¹dam.– I co?– Kiedy jesteœmy na kogoœ szczególnie wyczuleni, mo¿emy dostrzec jego prawdziwe "ja" poza wszystkimi pozami, które przybiera.Na wy¿szym poziomie koncentracji jesteœmy zdolni odczytaæ czyjeœ myœli z ulotnego wyrazu jego twarzy.To ca³kiem naturalne.– To raczej coœ z telepatii.– Telepatia te¿ jest czymœ bardzo naturalnym – rozeœmia³a siê.Kiedy znów spojrza³em bokiem na goœcia, teraz ju¿ siê nie odwróci³.– Skoncentruj swoj¹ energiê i zacznij z nim rozmowê, zanim stracisz okazjê.Spróbowa³em zgromadziæ trochê energii i poczu³em siê silniejszy.– Dobrze – zwróci³em siê znów do Julii – ale co ja mam mu powiedzieæ?– Prawdê, ale w takiej formie, jaka bêdzie dla niego do przyjêcia.Odsun¹³em swoje krzes³o i podszed³em do nieznajomego.Wygl¹da³ na nieœmia³ego i nerwowego, podobnie jak Pablo, kiedy pozna³em go w celi.Stara³em siê wiêc dotrzeæ do niego g³êbiej, pokonuj¹c barierê nerwowoœci.A kiedy mi siê to uda³o, zauwa¿y³em, ¿e zmieni³ siê wyraz jego twarzy – przyby³o mu energii.– Dzieñ dobry! – powiedzia³em.– Pan chyba nietutejszy, ale mo¿e bêdzie mi pan móg³ w czymœ pomóc.Szukam znajomego, nazywa siê Wi³ James, mo¿e gdzieœ siê pan z nim zetkn¹³?– Proszê, niech pan siada – odezwa³ siê nieznajomy ze skandynawskim akcentem.– Profesor Edmond Connor – przedstawi³ siê podaj¹c mi rêkê.– Przykro mi, ale nie znam pañskiego przyjaciela.Ja tak¿e siê przedstawi³em i opisa³em mu misjê Wi³a, licz¹c, ¿e coœ mu to powie.– Och, ja te¿ znam Rêkopis! – zareagowa³ ¿ywo.– Przyjecha³em tu.aby zbadaæ jego autentycznoœæ.– Sam?– Mia³em siê tu spotkaæ z profesorem Dobsonem.Ale dot¹d siê nie pojawi³ i nie rozumiem, co mog³o siê z nim staæ.Zapewnia³, ¿e bêdzie tu przede mn¹.– Pan zna Dobsona?– Tak, to w³aœnie on zapocz¹tkowa³ badania nad Rêkopisem.– I nic mu siê nie sta³o? Ma tu przyjechaæ? Profesor spojrza³ na mnie pytaj¹cym wzrokiem.– Takie by³y nasze plany.A co mia³o siê staæ?Od razu usz³a ze mnie ca³a energia [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||