Index Dodziuk Anna Psychologia podręczna Częœć III Pokochać (12) Pod redakcjš Charlesa E. Skinnera Psychologia wychowawcza (12) Kurcz Ida Pamięć, uczenie się, język (12) Pod redakcjš Andrzeja Lewickiego Psychologia kliniczna (12) George Orwell Folwark zwierzęcy (12) Frankl Viktor E. Psychoterapia dla każdego (12) rozdzial 07 (91) 19 (392) 141 05 (9) 13 (260) |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Zala³a mnie i zapad³em w ciemnoœæ,p³omyk mojego ¿ycia zosta³ zdmuchniêty.Skoñczy³o siê moje piek³o.W koñcu umar³em.Nareszcie by³em wolny!By³em zdruzgotany histori¹ don Juana.Chcia³em o niej porozmawiaæ, ale zby³moje proœby stwierdzeniem, ¿e omówimy j¹ kiedy indziej, w innych okolicznoœciach.Nalega³ natomiast, ¿ebyœmy podjêli poprzedni temat wyjaœnianie tajników sztukiœwiadomoœci.' Parê dni póŸniej, gdy schodziliœmy z gór, don Juan niespodziewaniepowróci³ do swojej opowieœci.Usiedliœmy, by odpocz¹æ.Prawdê mówi¹c, to jachcia³em siê zatrzymaæ, don Juan nie wygl¹da³ na zmêczonego.– Walka, jak¹ toczy czarownik o uzyskanie ca³kowitej pewnoœci, jest wyj¹tkowodramatyczna – powiedzia³.– Przynosi mnóstwo cierpienia i wymaga wielu wyrzeczeñ.Bardzo, bardzo czêsto kosztuje czarownika utratê ¿ycia.Doda³, ¿e aby czarownik by³ absolutnie pewny swoich poczynañ albo swojej pozycjiw œwiecie magii b¹dŸ umia³ rozs¹dnie wykorzystaæ now¹ spójnoœæ swojego ¿ycia,musi zerwaæ star¹ ci¹g³oœæ.Tylko wtedy zdobêdzie siê na stanowczoœæ i zdo³awzmocniæ i ustabilizowaæ now¹ spójnoœæ.– Wspó³czeœni czarownicy jasnowidze nazywaj¹ niszczenie starej spójnoœci "przepustk¹do nieskazitelnoœci" albo "symboliczn¹, ale nieodwo³aln¹ œmierci¹czarownika" – mówi³ don Juan.– Na tym polu w Sinaloa otrzyma³em moj¹ przepustkê:umar³em.Moja nowa spójnoœæ by³a tak s³aba, ¿e przyp³aci³em to ¿yciem.– Rzeczywiœcie umar³eœ czy po prostu zemdla³eœ, don Juanie? – spyta³em, z trudemukrywaj¹c szyderczy ton.– Na tamtym polu umar³em naprawdê – odrzek³ don Juan.– Czu³em, ¿e œwiadomoœæodp³ywa ze mnie w kierunku Or³a.Poniewa¿ jednak przyk³adnie podsumowa³em swoje¿ycie, Orze³ nie prze³kn¹³ mojej œwiadomoœci.Wyplu³ mnie na zewn¹trz.Nie pozwoli³ mi iœæ dalej, po wolnoœæ, gdy¿ cieleœnieby³em martwy.Wygl¹da³o na to, ¿e nakazuje mi zawróciæ i spróbowaæ jeszcze raz.Wszed³em na wy¿yny ciemnoœci i zst¹pi³em ponownie na œwietlist¹ Ziemiê.I otoznalaz³em siê w p³ytkim grobie wykopanym na skraju pola, przykryty piachem ikamieniami.Don Juan oœwiadczy³, ¿e od razu wiedzia³, co ma robiæ.Kiedy wydosta³ siê napowierzchniê, uklepa³ ziemiê na rowie, tak by wydawa³o siê, ¿e cia³o nadal tamspoczywa, Po czym wymkn¹³ siê niepostrze¿enie.Czu³ siê silny i zdecydowany.Wiedzia³, ¿e musi powróciæ do domu swojego dobroczyñcy.Jednak przed podró¿¹chcia³ jeszcze zobaczyæ siê ze sw¹ rodzin¹, wyjaœniæ im, ¿e jest czarownikiemi dlatego nie mo¿e z nimi pozostaæ.Pragn¹³ im opisaæ przyczyny swego upadku:oto nie zdawa³ sobie próbuje wi¹zaæ siê z ludŸmi sprawy, ¿e czarownik nie próbujez tego œwiata.To oni, jeœli chc¹ do niego do³¹czyæ mog¹ szukaæ z nim kontaktu.Poszed³em do domu – kontynuowa³ don Juan – ale nikogo nie zasta³em.Od wstrz¹œniêtychs¹siadów dowiedzia³em siê, ¿e kiedy mê¿czyŸni przynieœli wiadomoœæ o mojej œmiercina polu, moja ¿ona zabra³a dzieci i wyprowadzi³a siê.– Jak d³ugo by³eœ martwy, don Juanie? – Zapyta³em.– Ca³y dzieñ, jak s¹dzê – odpar³.Po jego twarzy b³¹ka³ siê uœmiech, oczy b³yszcza³y mu jak kawa³ki obsydianuCzeka³, co powiem, jak zareagujê.– Co sta³o siê z twoj¹ rodzin¹, don Juanie? – spyta³em.– Ach, wiêc to ciê interesuje.Jakiœ ty wra¿liwy – Powiedzia³ ironicznie.– Myœla³em, ¿e zapytasz o moj¹ œmieræ.Przyzna³em, ¿e mia³em taki zamiar, ale poniewa¿ zdawa³em sobie sprawê, ¿e widzito pytanie w moich myœlach, na przekór spyta³em o coœ innego.Chocia¿ mówi³emca³kiem powa¿nie, don Juan wybuchn¹³ œmiechem.– Tego dnia ca³a moja rodzina zniknê³a – odpowiedzia³ w koñcu.– Moja ¿onachcia³a za wszelk¹ cenê przetrwaæ.Ta cecha by³a zreszt¹ niezbêdna w warunkach,w jakich ¿yliœmy.Poniewa¿ chcia³em umrzeæ, uzna³a, ¿e dosta³em to, czego pragn¹³em.Nie mia³a tam ju¿ nic do roboty, wiêc odesz³a.Têskni³em za dzieæmi i pociesza³em siê myœl¹, ¿e nie by³o mi pisane byæ z nimi.Czarownicy maj¹ jednak pewn¹ szczególn¹ cechê.Ich nastawienie zdominowane jestprzez uczucie, które mo¿na by wyraziæ s³owami: "A w³aœnie, ¿e."Kiedy wszystko siê wokó³ nich wali, czarownicy przyjmuj¹ do wiadomoœci swojetrudne po³o¿enie i natychmiast oddaj¹ siê przekornemu "a w³aœnie, ¿e."Tak w³aœnie przekszta³ci³em swoje uczucia do tych dzieci i ich matki.Byli przecie¿tak opanowani – zw³aszcza najstarszy ch³opiec – kiedy wraz ze mn¹ dokonywalipodsumowania swojego ¿ycia.Co z tego wszystkiego mog³o wynikn¹æ, by³o ju¿ tylkospraw¹ ducha.Don Juan przypomnia³, ¿e uczy³ mnie ju¿, jak w takich sytuacjach zachowujesiê wojownik: daje z siebie wszystko, a nastêpnie bez ¿alu ani skruchy rozluŸniasiê i pozwala, by duch zadecydowa³ o ostatecznym rezultacie.– Jaka by³a decyzja ducha, don Juanie? – zapyta³em.Przyjrza³ mi siê badawczo, w milczeniu.Wiedzia³em, ¿e zdaje sobie sprawê zpowodów, dla których zada³em to pytanie.I ja kiedyœ kocha³em i utraci³em wszystko.– Postanowienia ducha to odrêbny temat – powiedzia³.– Jest to kolejny z podstawowychw¹tków, wokó³ których osnute s¹ magiczne opowieœci.Do decyzji ducha powrócimyw swoim czasie, gdy bêdziemy omawiaæ ten w¹tek.Chwileczkê, czy nie chcia³eœsiê czegoœ dowiedzieæ o mojej œmierci?– Jeœli uznano ciê za zmar³ego, sk¹d ten p³ytki grób? – zapyta³em.– To do ciebie podobne – odrzek³, œmiej¹c siê.– I ja zadawa³em sobie to pytanie.Zrozumia³em, ¿e wszyscy ci wieœniacy byli ludŸmi pobo¿nymi.By³em chrzeœcijaninem,którego nie godzi³o siê pogrzebaæ bez odpowiedniej ceremonii, a tym bardziejzostawiæ, jak psa, na pastwê losu.Pewnie siê spodziewali, ¿e moja rodzina zg³osisiê po cia³o i zapewni mi przyzwoity pochówek.Nikt jednak nie przyszed³.– A czy ty nie szuka³eœ swojej rodziny, don Juanie? – spyta³em.– Nie – odrzek³.– By³em czarownikiem, a czarownik nikogo nie szuka.Przyp³aci³em¿yciem ten b³¹d, ¿e nie wiedzia³em, kim jestem, i ¿e jako czarownik nie powinienemby³ siê do nikogo zbli¿aæ.Od tamtej pory przystajê tylko do wojowników, którzys¹ martwi jak ja.Wracaj¹c do swej relacji, don Juan powiedzia³, ¿e uda³ siê niezw³ocznie dodomu swojego dobroczyñcy.Domownicy od razu poznali, jakiego dokona³ odkrycia,i odnosili siê do niego tak, jakby nigdy ich nie opuszcza³.Natomiast nagualJulian stwierdzi³, ¿e don Juanowi, ze wzglêdu na jego dziwaczn¹ naturê, d³ugoprzysz³o umieraæ.– Mój dobroczyñca powiedzia³ mi, ¿e aby czarownik uzyska³ wolnoœæ, musi otrzymaæprzepustkê.Jest ni¹ jego œmieræ – ci¹gn¹³ don Juan.– Nagual Julian równie¿swoj¹ przepustkê do wolnoœci przyp³aci³ ¿yciem, podobnie by³o z pozosta³ymidomownikami.Pod tym wzglêdem sta³em siê im równy: by³em martwy, jak oni.– Czy ja tak¿e nie ¿yjê, don Juanie? – zapyta³em.– Ty równie¿ jesteœ martwy – oœwiadczy³.– Ca³y figiel w tym, by wiedzieæ,¿e siê umar³o.Dlatego w³aœnie przepustka do nieskazitelnoœci czarownika musibyæ spowita jego œwiadomoœci¹.W tym opakowaniu przepustka bêdzie zawsze jaknowa.Moja przepustka ma ju¿ szeœædziesi¹t lat, a ci¹gle jest w nienagannymstanie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||