Index Foster Alan Dean Tran ky ky 01 Lodowy Kliper Chalker Jack L Swiaty Rombu 01 Lilith Waz w trawie Zelazny Roger Amber 01 Dziewieciu Ksiazat Amberu Chmielewska Joanna Wielki diament T 1 (4) Books Dav Nienacki Zbigniew Pan Samochodzik i Swiety relikwiarz Rice Anne Godzina czarownic Tom 2 10 (496) COCZYTAC Droga żelazna |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Twoje oczy sparali¿owa³y jej linie.Nigdy wczeœniej nikt na ni¹ nie patrzy³.W tej sytuacji nie uda³o mi siê pochwyciæ twego karku.Uwolni³eœ siê z uœcisku, zanim zd¹¿y³am na dobre zewrzeæ d³oñ.Wiedzia³am wtedy, ¿e mi siê wymykasz, wiêc postanowi³am zaatakowaæ wprost.U¿y³am sposobu, który wed³ug Naguala by³ na ciebie najbardziej skuteczny – wzbudzi³am w tobie uczucie strachu.Przestraszy³am ciê krzykami, i to da³o mi wystarczaj¹c¹ moc, by ciê pokonaæ.Myœla³am, ¿e ju¿ nale¿ysz do mnie, ale przypa³êta³ siê ten durnowaty pies.G³upek zerwa³ mnie z ciebie, kiedy ju¿ prawie by³eœ mój.Jak widzisz, byæ mo¿e pies nie by³ a¿ taki g³upi.Mo¿e zobaczy³ twoj¹ podwójn¹ moc i rzuci³ siê na ni¹, ale wpad³ na mnie.– Powiedzia³a pani, ¿e to nie jest jej pies.– K³ama³am.On by³ moj¹ kart¹ atutow¹.Nagual nauczy³ mnie, ¿e zawsze powinnam mieæ kartê atutow¹, coœ w zanadrzu.Jakoœ by³am pewna tego, ¿e bêdê potrzebowaæ psa.Kiedy zabra³am ciê, ¿ebyœ zobaczy³ mojego przyjaciela, naprawdê chodzi³o mi o niego.Kojot nale¿y do moich przyjació³ek.Chcia³am, ¿eby pies ciê obw¹cha³.Kiedy pobieg³eœ do domu, musia³am post¹piæ z nim ostro.Wepchnê³am go do samochodu, tak ¿e zawy³ z bólu.Jest zbyt wielki i ledwie przedosta³ siê przez siedzenie.Rozkaza³am mu wtedy, ¿eby rozszarpa³ ciê na strzêpy.Wiedzia³am, ¿e kiedy bêdziesz ranny, staniesz siê bezbronny i bêdê mog³a skoñczyæ z tob¹ bez przeszkód.Znowu uciek³eœ, ale nie mog³eœ wyjœæ z domu.Postanowi³am wiêc byæ cierpliwa i poczekaæ do nocy.Wtedy wiatr zmieni³ kierunek, co przekona³o mnie o sukcesie.Nagual powiedzia³ mi, ¿e bez w¹tpienia bêdê ci siê podobaæ jako kobieta.Wszystko by³o kwesti¹ odpowiedniego momentu.Powiedzia³ te¿, ¿e zabijesz siê, gdy zobaczysz, ¿e odebra³am ci moc.Ale na wypadek, gdyby nie uda³o mi siê tego dokonaæ albo gdybyœ siê nie zabi³, albo gdybym nie chcia³a ciê trzymaæ jako niewolnika, powinnam ciê udusiæ przepask¹.Pokaza³ mi nawet miejsce, w którym mia³am porzuciæ twoje cia³o: bezdenn¹ przepaœæ, szczelinê skaln¹ niedaleko st¹d, gdzie zawsze znikaj¹ kozice.Nagual nigdy nie wspomnia³ o twojej przera¿aj¹cej stronie.Powiedzia³am ci, ¿e jedno z nas mia³o umrzeæ tej nocy.Nie wiedzia³am, ¿e to bêdê ja.By³am przekonana o swoim zwyciêstwie.Nagual post¹pi³ okrutnie, nie mówi¹c mi wszystkiego o tobie.– Niech pani pomyœli o mnie, dono Soledad.Wiem jeszcze mniej ni¿ pani.– To nie to samo.Nagual przez lata przygotowywa³ mnie do tego spotkania.Obmyœli³am ka¿dy szczegó³.Mia³am ciê w garœci.Nagual pokaza³ mi nawet liœcie, które zawsze mia³am mieæ œwie¿e pod rêk¹, ¿eby ciê sparali¿owaæ.W³o¿y³am je do miski, niby tylko dla zapachu.Nie zauwa¿y³eœ, ¿e do mojej miski wsypa³am inne zio³a.A jednak twoja przera¿aj¹ca czêœæ zwyciê¿y³a.– Co pani uwa¿a za moj¹ przera¿aj¹c¹ czêœæ?– To, co uderzy³o mnie i zabije dziœ w nocy – twoj¹ straszliw¹ podwójn¹ moc, która objawi³a siê, ¿eby mnie zabiæ.Nigdy nie zapomnê tego widoku, a jeœli bêdê ¿yæ, w co w¹tpiê, nigdy nie bêdê ju¿ taka sama.– Czy to wygl¹da³o jak ja?– Oczywiœcie.To by³eœ ty, ale nie w takiej postaci, jak¹ masz teraz.Nie potrafiê powiedzieæ, jak naprawdê wygl¹da³eœ.Jak tylko o tym pomyœlê, wiruje mi w g³owie.Opowiedzia³em dony Soledad o widzeniu, w którym opuœci³a cia³o pod wp³ywem mojego ciosu.Spróbowa³em sk³oniæ j¹ do wynurzeñ na temat tego zdarzenia.Przypuszcza³em, ¿e celem naszego spotkania by³o zmuszenie nas do czerpania ze Ÿróde³, które w normalnych okolicznoœciach s¹ niedostêpne.Zada³em jej przera¿aj¹cy cios, zmasakrowa³em jej cia³o, a jednak sam nie by³bym w stanie tego zrobiæ.Rzeczywiœcie czu³em, ¿e uderzy³em j¹ lew¹ piêœci¹ – ogromny czerwony guz na czole by³ tego potwierdzeniem – a jednak nie mia³em spuchniêtych knykci, nie czu³em nawet najl¿ejszego bólu.Uderzenie z tak¹ si³¹ mog³o nawet z³amaæ mi rêkê.Us³yszawszy opis tego, jak zwali³a siê pod œcian¹, popad³a w rozpacz.Spyta³em, czy odczuwa³a coœ podobnego do mojej wizji, na przyk³ad czy mia³a wra¿enie, ¿e opuszcza swoje cia³o, albo czy mia³a odmienne, fantasmagoryczne postrzeganie pokoju.– Wiem, ¿e jestem zgubiona – powiedzia³a.– Niewielu ludzi prze¿ywa spotkanie z podwójn¹ moc¹.Jeœli moja dusza ju¿ mnie opuœci³a, nie prze¿yjê.Bêdê s³abn¹æ, a¿ w koñcu umrê.Jej oczy lœni³y dziko.Podnios³a siê, jakby mia³a zamiar mnie uderzyæ, ale zatoczy³a siê do ty³u.– Zabra³eœ moj¹ duszê – powiedzia³a.– Musisz j¹ mieæ w swojej sakiewce.Ale dlaczego mia³byœ mi o tym mówiæ?Zakl¹³em siê, ¿e nie mia³em zamiaru jej zraniæ, ¿e zachowa³em siê tak, jak siê zachowa³em, tylko w obronie w³asnej i ¿e nie chcê zrobiæ jej nic z³ego.– Jeœli nie masz mojej duszy w sakiewce, jest jeszcze gorzej – powiedzia³a.– Na pewno pêta siê bez celu po okolicy.Je¿eli tak w³aœnie jest, nigdy ju¿ jej nie dostanê.Dona Soledad wygl¹da³a na ca³kowicie opad³¹ z si³.Jej g³os sta³ siê s³abszy.Chcia³em, ¿eby siê po³o¿y³a.Nie mia³a jednak ochoty wstaæ od sto³u.– Na wypadek gdybym ponios³a ca³kowit¹ klêskê, Nagual kaza³ mi przekazaæ ci wiadomoœæ – oznajmi³a.– Powiedzia³, ¿e dawno temu zmieni³ twoje cia³o.Teraz jesteœ nim.– Co chcia³ przez to powiedzieæ?– On jest czarownikiem.Wszed³ w twoje stare cia³o i zmieni³ jego blask.Teraz œwiecisz jak sam Nagual.Nie jesteœ ju¿ synem twojego ojca.Ty sam jesteœ Nagualem.Dona Soledad wsta³a.Chwia³a siê.Mia³em wra¿enie, ¿e chce powiedzieæ coœ jeszcze, ale ma k³opoty z mówieniem.Posz³a do swojego pokoju.Pomog³em jej dojœæ do drzwi, ale nie chcia³a, abym wszed³.Zrzuci³a okrywaj¹cy j¹ koc i naga po³o¿y³a siê na ³Ã³¿ku.Zapyta³a bardzo s³odkim g³osem, czy nie móg³bym pójœæ na pobliskie wzgórze i zobaczyæ stamt¹d, czy nie nadci¹ga wiatr.Jakby przypadkiem doda³a, ¿ebym zabra³ ze sob¹ psa.W jej proœbie zabrzmia³ dziwny ton.Odpar³em, ¿e wejdê na dach i stamt¹d rozejrzê siê po okolicy.Odwróci³a siê do mnie plecami i powiedzia³a, ¿e móg³bym zrobiæ to dla niej: zabraæ psa na wzgórze, ¿eby przyci¹gn¹³ wiatr.Zaczê³a mnie irytowaæ.Ciemne pomieszczenie sprawia³o nader dziwne wra¿enie.Poszed³em do kuchni po dwie lampy i wróci³em z nimi do pokoju.Na widok œwiat³a zaczê³a histerycznie krzyczeæ.Sam te¿ wyda³em krzyk, ale z innego powodu.Gdy oœwietli³em pokój, zobaczy³em, ¿e pod³oga zwinê³a siê jak kokon wokó³ ³Ã³¿ka.By³o to spostrze¿enie tak ulotne, ¿e w nastêpnej chwili móg³bym przysi¹c, i¿ to rzucany przez lampê cieñ stworzy³ te upiorne wzory na pod³odze.To widmowe widzenie wyprowadzi³o mnie z równowagi.Chwyci³em donê Soledad za ramiona i potrz¹sn¹³em.Za³ka³a jak dziecko i przyrzek³a, ¿e nie bêdzie ju¿ próbowaæ zastawiaæ ¿adnych pu³apek.Postawi³em lampy na szafce, a dona Soledad zasnê³a niemal natychmiast.Wiatr zmieni³ siê przed po³udniem.Poczu³em silne podmuchy wpadaj¹ce do domu przez pó³nocne okno.Oko³o po³udnia dona Soledad znowu wysz³a z pokoju.Sta³a niepewnie na nogach [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||