Index
Foster Alan Dean Tran ky ky 01 Lodowy Kliper
Chalker Jack L Swiaty Rombu 01 Lilith Waz w trawie
Foster Alan Dean Przekleci 01 Sojusznicy
Bomain (3)
Fantastic Voyage II Destination Brain
Dodziuk Anna Psychologia podręczna CzęÂść III Pokochać (12)
Nienacki Zbigniew Pan Samochodzik i Winnetou
lex polonica 3
J K Rowling Prisoner of Azkaban
ruch robotniczy (3)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • emaginacja.xlx.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .S¹dzi³em, ¿e dzia³asz wed³ug jakiegoœ planu.Poza tym wykona³eœ kilka ca³kiem sprytnych posuniêæ.No i b¹dŸ co b¹dŸ, jesteœ Corwinem.- Ja sam dowiedzia³em siê o tym dwa dni temu - powiedzia³em.- Wiem tyle, ¿e jestem kimœ, kogo nazywacie Corwinem, ale niedawno mia³em wypadek, podczas którego dozna³em obra¿eñ g³owy - jak siê rozjaœni, to poka¿ê wam bliznê - i od tej pory cierpiê na amnezjê.Nie pojmujê ca³ego tego gadania o Cieniach.Nie przypominam sobie nawet, jak wygl¹da Amber.Pamiêtam tylko moje rodzeñstwo i fakt, ¿e nie bardzo mogê mu ufaæ.Oto ca³a historia.I co teraz zrobimy?- Do diaska! - zakl¹³ Random.- Tak, teraz rozumiem.To wyjaœnia ró¿ne drobiazgi, które mnie dziwi³y podczas drogi.Ale jak ci siê uda³o tak kompletnie omamiæ Florê?- Kwestia szczêœcia i podœwiadomej przebieg³oœci.Chocia¿ nie! Ona po prostu jest g³upia.Teraz jednak naprawdê was potrzebujê.- Czy s¹dzisz, ¿e zdo³amy przedrzeæ siê do Cieni? - spyta³a Deirdre, lecz nie zwraca³a siê z tym do mnie.- Tak, ale jestem temu przeciwny - odpar³ Random.- Chcia³bym ujrzeæ Corwina w Amberze, a g³owê Eryka na palu.I nie cofnê siê przed ryzykiem, ¿eby to zobaczyæ, nie zamierzam wiêc wracaæ do Cieni.Ty oczywiœcie rób, co chcesz.Zawsze uwa¿aliœcie mnie za miêczaka i pozera; teraz siê przekonacie, ¿e potrafiê przeprowadziæ raz powziêt¹ sprawê do koñca.- Dziêki, bracie - powiedzia³em.- Masz Ÿle w g³owie - stwierdzi³a Deirdre.- Ciesz siê, ¿e ju¿ nie tkwisz przywi¹zana do pala - wypomnia³ jej i wiêcej siê nie odezwa³a.Odpoczywaliœmy w trawie jeszcze przez chwilê, gdy wtem na polanê wkroczy³o trzech mê¿czyzn.Rozejrzeli siê doko³a i dwóch z nich pochyli³o siê, w¹chaj¹c ziemiê.PóŸniej spojrzeli w naszym kierunku.- Ciekawe - szepn¹³ Random, kiedy zaczêli siê zbli¿aæ.Zobaczy³em to wyraŸnie, choæ tylko odbite w Cieniu.Mê¿czyŸni opuœcili siê na czworaki, a ich szare stojê uleg³y w œwietle ksiê¿yca dziwnemu przeobra¿eniu.I raptem spojrza³o na mnie szeœcioro p³on¹cych oczu naszych tropicieli.Przeszy³em pierwszego wilka mieczem i rozleg³ siê ludzki jêk.Random jednym ruchem œci¹³ g³owê drugiemu i ze zdumieniem zobaczy³em, ¿e Deirdre podnosi trzeciego i z suchym, krótkim trzaskiem ³amie mu krêgos³up na kolanie.- ChodŸ tu, szybko! - krzykn¹³ Random.Przebi³em jeszcze cia³o jego ofiary, a potem przetr¹conego wilka Deirdre, czemu towarzyszy³y dalsze rozdzieraj¹ce krzyki.- Uciekajmy! - zarz¹dzi³ Random.- Têdy!Pod¹¿yliœmy za nim i po jakiejœ godzinie przemykania siê poœród zaroœli Deirdre spyta³a:- Dok¹d w³aœciwie idziemy?- Do morza - odpar³ Random.- Po co?- Bo tam siê kryje pamiêæ Corwina.- Jak to?- W Rebmie, oczywiœcie.- Zabij¹ ciê tam i rzuc¹ rekinom na po¿arcie.- Nie pójdê do samego koñca.Od brzegu ty go poprowadzisz i porozmawiasz z siostr¹ twojej siostry.- Chcesz, ¿eby jeszcze raz przeszed³ Wzorzec?- Tak.- To niebezpieczne.- Wiem.Pos³uchaj, Corwinie - zwróci³ siê do mnie - muszê przyznaæ, ¿e zachowywa³eœ siê ostatnio w stosunku do mnie bardzo przyzwoicie.Jeœli przypadkiem nie jesteœ Corwinem, to bêdzie po tobie.Chocia¿ musisz nim byæ, nie mo¿esz byæ nikim innym s¹dz¹c po tym, jak sobie radzi³eœ mimo braku pamiêci.Nie, g³owê dam, ¿e to ty.Zaryzykuj i przejdŸ drogê wyznaczon¹ przez Wzorzec.Istnieje szansa, ¿e przywróci ci to pamiêæ.Czy jesteœ gotów?- Chyba tak - odpar³em.- Ale co to takiego ten Wzorzec?- Rebma to miasto widmo.Stanowi odbicie zatopione w morzu.Jak w zwierciadle odbija siê w nim ca³y œwiat.¯yj¹ tam ludzie Llewelli, tak jakby ¿yli w Amberze.Nienawidz¹ mnie za kilka grzeszków z przesz³oœci, wiêc nie mogê ci towarzyszyæ, ale jeœli wyjaœnisz im, co ciê sprowadza, i napomkniesz o swojej misji, to chyba pozwol¹ ci przejœæ przez Wzorzec Rebmy, który bêd¹c odwrotnoœci¹ tego z Amberu, powinien odnieœæ ten sam skutek.To znaczy daæ synowi naszego ojca moc przebywania poœród Cieni.- Co przez to zyskam?- Zyskasz wiedzê o sobie samym.- Wobec tego jestem gotów - oœwiadczy³em.- Brawo! Skoro tak, to idziemy na po³udnie.Zajmie nam to parê dni, zanim dotrzemy do schodów - Zejdziesz z nim, Deirdre?- Tak, zejdê tam z moim bratem Corwinem.Wiedzia³em, ¿e tak odpowie, i ucieszy³em siê, choæ jednoczeœnie ogarn¹³ mnie lêk.Szliœmy ca³¹ noc.Wyminêliœmy trzy zbrojne oddzia³y, a nad ranem przespaliœmy siê w jaskini. Rozdzia³ 5Dwie doby szliœmy do ró¿owo-czarnych piasków oceanu.Trzeciego dnia rano dotarliœmy na pla¿ê, unikn¹wszy szczêœliwie spotkania z kolejnym oddzia³em.Nie chcieliœmy wychodziæ na otwart¹ przestrzeñ, dopóki nie wypatrzymy miejsca, w którym znajduje siê Faiella-bionin, czyli Schody do Rebmy, i nie bêdziemy mogli szybko do nich podbiec.Wschodz¹ce s³oñce rzuca³o tysiêczne refleksy na spienione fale i oœlepieni ich migotliwym tañcem nie mogliœmy dostrzec, co siê dzieje pod powierzchnia wody.Przez ostatnie dwie doby ¿ywiliœmy siê owocami, by³em wiêc wœciekle g³odny, ale zapomnia³em o tym patrz¹c na szerok¹, opadaj¹c¹ ku morzu pla¿ê, na jej krête brzegi poroœniête czerwonym, pomarañczowym i ró¿owym koralowcem, na z³o¿a muszelek i wypolerowanych kamyków, na z³oto-b³êkitno-purpurowe fale z cichym pluskiem œl¹ce w dal swoj¹ pieœñ ¿ycia, niczym b³ogos³awieñstwo spod ró¿owej zorzy porannej.Jakieœ dwadzieœcia mil na lewo w kierunku pó³nocnym, zwrócona ku wschodowi, wznosi³a siê góra Kolvir, matczynym gestem chroni¹ca Amber w objêciach, a budz¹ce siê s³oñce oœwietla³o j¹ z³ot¹ poœwiat¹, rozpinaj¹c nad miastem welon têczy.Random spojrza³ w tamt¹ stronê i zazgrzyta³ zêbami - mo¿liwe, ¿e i ja bezwiednie uczyni³em to samo.Deirdre dotknê³a mojej rêki, wskaza³a przed siebie ruchem g³owy i zaczê³a iœæ na pó³noc, równolegle do brzegu.Random i ja pod¹¿yliœmy za ni¹.NajwyraŸniej wypatrzy³a jakiœ znak [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.