Index Zelazny Roger Amber 08 Znak Chaosu rozdzial 08 (15) rozdzial 08 (191) rozdzial 08 (58) rozdzial 08 (19) rozdzial 08 (52) rozdzial 08 (222) rozdzial 08 (237) rozdzial 08 (203) 45 (17) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] .- Mówiąc szczerze, to nie pomyślałam poważnie owyprzedawaniu tego, co tu stoi.To byłaby kradzież, ale nie widzę niczego złegow opróżnieniu wszystkich butelek.Nie ma co zostawiać ich jego siostrze. - Całkiem się z tym zgadzam - powiedział Andy opierając się namiękkich pufach i obserwując ją, gdy zgrabnie zbierała szklanki.To jest dopierożycie, pomyślał i uśmiechnął się krzywo do siebie.Do diabła ze śledztwem.Przynajmniej na jeden wieczór.Wypiję trunki Wielkiego Mike'a, posiedzę sobie najego kanapie i zapomnę na Parę godzin o policji. - Nie, ja jestem z Lakeland, z New Jersey - powiedziała. - Przeprowadziliśmy się do miasta, gdy byłam dzieckiem.Dowództwo Lotnictwa Strategicznego budowało wtedy te superdługie pasy startowedla maszyn osiągających trzykrotną szybkość dźwięku.Wykupili nasz dom, domysąsiadów i wyburzyli je.Potem to był ulubiony tekst ojca, jak to zniszczyli mużycie i zaklinał się, że prędzej umrze, nim kiedykolwiek znów zagłosuje narepublikanów. - Ja też się tutaj nie urodziłem - powiedział Andy popijającdrinka.- Pochodzę z Kalifornii, mój ojciec miał tam ranczo. - To jest pan kowbojem! - To było inne ranczo.Drzewa owocowe.Mieszkaliśmy w ImperialVolley.Byłem wtedy dzieciakiem i ledwo to pamiętam.Wszystkie farmy w dolinieistniały tylko dzięki systemom nawadniającym - kanałom i pompom.Ranczo megoojca też miało pompy, a on nie zrozumiał z początku co to znaczy, gdy geologowiepowiedzieli mu, że pod gospodarstwem znajduje się żyła wody z pokładówarchaicznych.Ta woda była w ziemi od tysięcy lat.Dotąd musiało napłynąć trochęnowej.Pamiętam jak mój stary mówił, że na takiej wodzie wszystko będzie rosłotak samo, jak na każdej innej i powtarzał to do dnia, aż ta woda z pokładówkopalnych się wyczerpała.To było straszne, te wszystkie umierające drzewa inasza bezradność.Ojciec stracił farmę i przyjechaliśmy do Nowego Jorku.Pracował potem w kesonach, gdy budowali Moses Tunnel. - Ja nigdy nie miałem albumu - powiedział Andy. - To jest typowe raczej dla dziewczyn - Shirl siedziała obokniego na kanapie i odwracała strony. Album zaczynał się od fotografii dzieci, odcinków biletów,programów.Nie za bardzo widział, na co patrzy.Jej gorące, nagie ramięprzyciskało się do niego, a gdy pochylała się nad albumem, czuł zapach jejperfum.Nagle dotarło do niego, ile wypił.Udawał już tylko, kiwając głową, żeogląda kolejne strony.Tak naprawdę, to oglądał tylko ją. - Jest już po drugiej, chyba pójdę. - Może wypijesz przedtem kawy? - Nie, dzięki - dopił co miał w filiżance i odstawił jąostrożnie.- Przyjdę rano, jeśli pozwolisz.- Skierował się ku drzwiom. - Może być - powiedziała, wyciągając rękę.- I dziękuję zawieczór. - Właściwie to ja powinienem podziękować ci za to przyjęcie.Pamiętaj, że nigdy przedtem nie smakowałem whisky. Miał zamiar tylko uściskać jej dłoń, powiedzieć dobranoc, leczjakoś tak się stało, że nagle trzymał ją w ramionach, twarz wtulał w jej włosy,a dłońmi przesuwał powoli po gładkiej skórze jej pleców.Gdy pocałował ją, onaoddała mu pocałunek na tyle gorąco, że wiedział już, iż wszystko będzie dobrze. Potem, leżąc w szerokim łóżku, wsłuchiwał się w jej lekkioddech, czuł jej ciepło.Pomruk klimatyzatora zdawał się jeszcze podkreślaćciszę nocy.Owszem, wypił za wiele, ale co z tego? Uśmiechnął się w mroku.Gdybybył trzeźwy, to nigdy by do tego nie doszło.Możliwe, że rano będzie czuł sięnieswojo, ale teraz był szczęśliwy.Spróbował myśleć o tym, lecz poczucie winynie przyszło.Zacisnął dłoń na jej ramieniu i Shirl poruszyła się przez sen.Zasłony były lekko rozchylone i przez szczelinę dawał się dostrzec młody,przyjacielski księżyc.Wszystko jest w porządku, jest dobrze, powtarzał sobieraz za razem. Księżyc płonął w otwartym oknie jak gorąca pochodnia, jakświdrujące oko nocy.Billy Chung spał trochę, lecz jeden z bliźniaków, któremuprzyśniło się chyba coś złego, obudził go wrzaskiem.Leżał teraz z szerokootwartymi oczami.Gdyby tylko tego mężczyzny nie było w łazience.Wiercił sięrzucając głową i zagryzając wargi.Pot bił mu na twarz.Nie zamierzał go zabić,a teraz, gdy tamten był już martwy, Billy'owi było wszystko jedno.Martwił siętylko o siebie.Co się stanie, gdy go złapią? Mogą go złapać, przecież po tojest policja.Mogą wyjąć z głowy trupa łom, wziąć go do laboratorium i zbadać.Mogą znaleźć tego handlarza, który mu go sprzedał.Poduszka była już mokra.Długi, niemal niesłyszalny jęk wydarł się spomiędzy jego zaciśniętych zębów.następny [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||