Index
Zelazny Roger Amber 08 Znak Chaosu
rozdzial 08 (15)
rozdzial 08 (191)
rozdzial 08 (58)
rozdzial 08 (19)
rozdzial 08 (52)
rozdzial 08 (222)
rozdzial 08 (237)
rozdzial 08 (203)
Mitologia Greków
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tomekiveco.xlx.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Nie uzyskawszy odpowiedzi Gig, tym razem bez ekranu, dołączył doTruba, który nadal krążył nad zmartwiałym lasem.Podszedłem do Włóczęgi.   Smok spróbował trochę sobie polatać, ale uniósłszy się najakieś dziesięć metrów w górę zrezygnował i opadł ciężko na ziemię.Zacząłemżałować, że zabrałem go na tę ryzykowną wyprawę, ale zmieniłem zdanie, gdyspojrzałem w jego roziskrzone ironią oczy.Włóczęga miał piekielnie inteligentnywzrok.   - Zabawna planetka - powiedziałem.- Nie wydaje ci się,Włóczęgo, że mamy tu do czynienia z mnóstwem zagadek?   - Tylko z jedną - odpowiedział.   - Jedną? A ja tu widzę co najmniej trzy: żywe rzeki idrzewa, ich lęk przed nami i wreszcie momentalna przemiana w martwą ziemię.Niemówiąc już o tym, że tutaj nawet ptaki zamieniają się w kamienie!   - Tylko z jedną - powtórzył Włóczęga.- Mam wrażenie,jakbym spotkał się z samym sobą, z dawnym sobą.Wyczuwam obecność myślącegomózgu, ale nie mogę nawiązać z nim kontaktu.   Na rozłożonym skrzydle smoka siedział Lusin.Zwróciłem sięz kolei do niego:   - A co ty o tym sądzisz?   - Dziwna planeta - odparł po chwili namysłu.Pomyślałjeszcze i dodał z głębokim przekonaniem:   - Bardzo dziwna, bardzo!     .7.         Nie mogłem sobie pozwolić na dłuższy namysł: Trub czekał nawskazówki, Gig na rozkazy, a wszyscy pozostali na wyjaśnienia.   - Niewiele warte są przyrządy - powiedziałem opryskliwie doIreny - które nie potrafią odróżnić żywe od nieożywionego.   Popatrzyła na mnie wyzywająco i odpowiedziała krnąbrnie,czego Olga nie zdołała jej oduczyć w dzieciństwie:   - To nie wina moich przyrządów, tylko pańskich wyobrażeń otym co jest zwykłe, a co niezwykłe na tej planecie! - zreflektowała się pod moimwzrokiem i zapytała oficjalnym tonem:   - Czy mogę polecieć na "Koziorożca" po skafandry? Ellonopracował nowy model zapewniający lepsze ekranowanie.   - Niewidzialnym czy nam?   - Dla każdego, kto zechce stać się niewidzialnym.- Nie! -odpowiedziałem ostro.- Sam wrócę na "Koziorożca", bo muszę naradzić się zdowódcą wyprawy.Reszta na razie zostanie tutaj.   Paweł zerknął na mnie i lekko pokręcił głową.Zdziwiłemsię:   - Jest pan niezadowolony?   - Może byłoby lepiej, gdybyśmy wszyscy wrócili na statek,drogi admirale.Szczerze mówiąc nie chciałbym spędzić nocy na tej planecie.   - Dlaczego?   Romero rozłożył ręce:   - Po prostu trawi mnie atawistyczny lęk przed nieznanym.   Poradziłem mu niezbyt uprzejmie, żeby stłumił w sobie tenlęk, ale zgodziłem się na powrót całej grupy eksploracyjnej (co zresztą jak sięniebawem okazało było rozsądną decyzją), bo doszedłem do wniosku, żerozszyfrowanie zagadek samotnego świata nie jest najważniejsze w świetleczekających nas zadań.Tak właśnie przedstawiłem sprawę Olegowi.   Oleg wysłuchał mnie ze swym niezmiennym, bezosobowouprzejmym uśmiechem.Nie musiał mnie zresztą o nic wypytywać, bo każda naszaczynność i każde słowo wypowiedziane na planecie było natychmiast przekazywanena wszystkie statki.Nie musiał też uzbrajać się w ten swój odpychający uśmiech,którym utrzymywał wszystkich na dystans, w przeciwieństwie do kapitanówpozostałych gwiazdolotów, których stosunki z załogą były o wiele serdeczniejsze.Nie podobało mi się to i postanowiłem przy okazji dać temu wyraz.Nie musiałemdługo na nią czekać.Zaproponowałem zwołanie narady dowódców gwiazdolotów, abyzdecydować wspólnie czy należy kontynuować badania pierwszej odkrytej przez nasplanety.   - Ale przecież ty sam uważasz, że nie należy tego robić! -zaoponował Oleg.   - Moje zdanie nie jest tu najważniejsze, a zresztą mogę sięmylić.Ellon jest tu chyba bardziej kompetentny, bo zwiad instumentalny należydo jego grupy.   - Narada jest niepotrzebna! - uciął Oleg.Opuścimy niebawemten rejon.   Wówczas postanowiłem wyłożyć kawę na ławę (Romero jednakzaraził mnie swoim kwiecistym językiem): - Oleg, dlaczego zachowujesz się takoschle? Daję ci słowo, że nie tylko na mnie wywiera to przykre wrażenie! Zawahałsię.   - Nie mogę zachowywać się inaczej, Eli - powiedziałwreszcie.   - Nie możesz?   Z jego twarzy opadł przyklejony do niej dotychczasmaskujący uśmiech.Oleg znów stał się szczerym, prostym chłopcem, jakiegopamiętałem z Ziemi.   - Nie znoszę Ellona, Eli - wykrztusił.   - Nikt nie lubi Ellona - odparłem.- Mylisz się!   - Z wyjątkiem Ireny - poprawiłem się.   - Dla mnie jest to wystarczająco ważny wyjątek wyznałponuro Oleg.- Bardzo się ze sobą przyjaźniliśmy, zanim Irena nie zaczęłapracować z Ellonem.To bardzo wybitny intelekt, ale dziewczyna zbytnio mu siępodporządkowała.A ponadto Ellon, zwłaszcza w jej obecności, podkreślanieustannie, że przewyższam go stanowiskiem, ale nie znaczeniem.   - Ellon wychował się w społeczeństwie Niszczycieli, wktórym poczucie hierarchii było silnie rozwinięte.Tego z dnia na dzień zmienićsię nie da - powiedziałem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.