Index Foster Alan Dean Tran ky ky 02 Misja do Moulokinu Miller Steve Lee Sharon Wszechswiat Liaden 02 Agent Chalker Jack L Swiaty Rombu 02 Cerber Wilk w owczarni Foster Alan Dean Przekleci 02 Krzywe zwierciadlo Największa Tajemnica Ludzkoci (tom I) cz. 02 J.R.R. Tolkien 02 The Two Towers czesc 02 rozdzial 03 (3) Sienkiewicz Henryk Ogniem i mieczem t.1 wiedza i zycie2 elektronika praktyczna 2002 2 |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Na Asturiasa, gdzie zginąłmój partner Sligo.Silna grupa potrafi ubić zwierzynę w ciągu jednego, dwu dni.Zależy od tego, jak bardzo jest przywiązany do życia.Niektórzy usiłująprzeciągnąć polowanie tak długo, jak to jest możliwe.Uciekają przed nami.Chowają się w ciemnych, głębokich miejscach i chcą, żebyśmy tam za nimiwchodzili, narażając się na zdradzieckie pchnięcie.Tak zginął Sligo.Ale niesądzę, żeby Hull był takim człowiekiem.Chce umrzeć jak wielki bohater,prawdziwy mężczyzna.Będzie krążył wokół nas, usiłując jak najwięcej osóbnadziać na swój pogrzebacz. - Mówisz tak, jakby ci się to nie podobało. Sammy Jones uniósł brwi. - Nie cierpię, jak wokół umierania robi się tyle hałasu.Aleoto nasz bohater. Do pokoju wszedł Hull, jak zawsze elegancki.Dookoła szyi miałzawiązaną białą jedwabną chustkę.Niósł lekką torbę, u pasa wisiał mu cienki,ostry rapier. - Dzień dobry, panowie - powiedział.- Broń przyszykowana,sznurowadła zawiązane? Wspaniale! Podszedł do okna i odsunął zasłony. - Jeszcze nie wzeszła jutrzenka - świetlisty blask na wschodzienieba, zwiastun naszego Pana Słońca, które podąża panować nad światem.Muszę jużopuścić to miejsce.Służący poinformuje was, kiedy upłynie moje półgodzinnewyprzedzenie.Wówczas możecie przystąpić do polowania - i zabić mnie.Jeślibędziecie w stanie. Ukłonił się i wyszedł. - Boże, jak ja nie cierpię tych gogusiów! - krzyknął SammyJones, gdy tylko za Hullem zamknęły się drzwi.Wszyscy są jak dwie krople wody.Zachowują się tak godnie, tak heroicznie.Żeby wiedzieli, jakimi są głupcami wmoich oczach! W oczach człowieka, który brał udział w dwudziestu ośmiupolowaniach. - Dlaczego jesteś myśliwym? - zapytał Blaine. Sammy Jones wzruszył ramionami. - Mój ojciec był topornikiem.Nauczył mnie, jak się z tymobchodzić.Nic więcej nie umiem robić. - Przecież mógłbyś nauczyć się czegoś innego? - Pewnie tak.Ale ja lubię zabijać tych arystokratycznychzgniłków.Nienawidzę ich wszystkich, z ich wiecznością, na którą nie staćzwykłego człowieka.Sprawia mi przyjemność zabijanie ich i jeślibym miałpieniądze, z, chęcią bym płacił za ten przywilej. - Hull lubi takich jak ty biednych ludzi.Smutny jest tenświat. - Nie, tylko uczciwy.Wstań, poprawię ci pas u torby. Kiedy już się z tym uporał, powiedział: - Słuchaj, Tom, może byśmy się stowarzyszyli podczas tegopolowania, co? Chronili nawzajem? - Myślisz o ochranianiu mnie? - Nie ma powodu do wstydu.Każdy musi się uczyć, zanim staniesię wytrawnym łowcą.I gdzie znajdziesz lepszego nauczyciela niż ja - najlepszymyśliwy ze wszystkich? - Dzięki, ale sam będę osłaniał swoje plecy. - Z pewnością sobie poradzisz.Pamiętaj, Hull jest szermierzem,a oni mają swoje tricki.Objaśnię ci je, jak będziemy iść jego tropem. Wszedł służący, niosąc stary, ozdobny zegar.Gdy minutowawskazówka minęła dwunastkę, spojrzał chłodno na zebranych. - Panowie.Minął już czas, jaki daje się zwierzynie.Polowaniemoże się rozpocząć. Myśliwi wyszli na dwór.Wstawał świt.Theseus, tropiciel,szybko znalazł ślady.Wiodły na zbocze góry.Rozciągnięci w długi sznur zaczęlisię wspinać w górę. Wkrótce słońce rozproszyło mrok.Theseus stracił trop, gdy śladdotarł do gładkiej skały.Myśliwi łamaną linią kontynuowali wspinaczkę.Wpołudnie człowiek uzbrojony w miecz znalazł strzęp jedwabiu koloru khaki nagałązce krzewu.Z takiego materiału uszyty był strój Hulla.Kilka minut późniejTheseus znalazł ślady stóp na mchu.Prowadziły w dół ku wąskiej, zadrzewionejkotlinie.Myśliwi przyspieszyli. - Tutaj jest! - krzyknął jeden z nich. Blaine spojrzał w stronę, skąd dochodził krzyk.Jakieśpięćdziesiąt jardów po prawej stronie znajdował się człowiek z gwiazdą.Zbiegł wdół.Był to jeden z najmłodszych uczestników polowania, pewny siebieSycylijczyk.Jego broń składała się z rączki z jesionu, do której przymocowanybył łańcuch.U jego końca wisiała ciężka, nieforemna kula.Machał swoją broniąnad głową, nucąc piosenkę. Sammy Jones i Blaine ruszyli w jego stronę.W tym samym czasieHull wypadł z zarośli z rapierem w ręku.Sycylijczyk pochylił się i zadałuderzenie zdolne powalić drzewo.Hull odsunął się nieco, wyminął kulę i zadałpchnięcie. Młody człowiek zarzęził i upadł na ziemię, krwawiąc zprzeciętego gardła.Hull postawił stopę na jego ~ piersi, wyciągnął rapier zrany i zniknął wśród krzewów. - Nigdy nie mogłem pojąć, dlaczego ludzie walczą za pomocągwiazdy.Jeśli raz nie trafisz, już nie masz czasu na powtórne uderzenie -powiedział Sammy Jones. Sycylijczyk nie żył.Wśród krzewów wyraźnie rysował się śladpozostawiony przez Hulla.Poszli za nim, wraz z innymi myśliwymi.Niektórzyubezpieczali ich po bokach.Wkrótce ponownie dotarli do litej skały i stracilitrop.* * * Szukali go przez całe popołudnie, bez większego szczęścia.Pozachodzie słońca zrobili postój.Po wystawieniu straży skupili się wokół małegoogniska, rozmawiając o przebiegu polowania. - Jak myślisz, gdzie on jest? - zapytał Blaine. - W każdym miejscu tej przeklętej posiadłości.Pamiętaj, że onzna tu każdy zakątek.My jesteśmy tu po raz pierwszy. - A więc może się przed nami skryć tak, że go nie znajdziemy. - Jeśli zechce.Ale on chce umrzeć, nie pamiętasz? Jak bohater.Będzie się starał więc być zawsze w pobliżu nas i walczyć. Blaine popatrzył na ciemny las. - Może jest tam, podsłuchuje nas. - Bez wątpienia.Mam nadzieję, że strażnicy nie utną sobiedrzemki. Rozmowy ucichły.Blaine zapragnął, aby już był świt.Ciemnośćodwracała role.Myśliwi stali się zwierzyną, na którą polował okrutny,bezwzględny samobójca, dążący do zabrania ze sobą jak największej liczbyludzkich istnień. Z tą myślą zasnął [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||