Index Foster Alan Dean Tran ky ky 02 Misja do Moulokinu Miller Steve Lee Sharon Wszechswiat Liaden 02 Agent Chalker Jack L Swiaty Rombu 02 Cerber Wilk w owczarni Foster Alan Dean Przekleci 02 Krzywe zwierciadlo Największa Tajemnica Ludzkoci (tom I) cz. 02 J.R.R. Tolkien 02 The Two Towers czesc 02 rozdzial 03 (3) Foster Alan Dean Przekleci 01 Sojusznicy Card Orson Scott Plomien Serca abc.com.pl 7 |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] . Opowiadałem jej o sobie, nie czując ani cienia zażenowania. Wstąpiliśmy do baru przy szosie i oboje zamówiliśmy naśniadanie "Przysmak Szofera": jajka, naleśniki, parówki, grzanki i kawę, któraokazała się nawet do wypicia.Byłem głodny jak wilk i spałaszowałem wszystko.Kiedy skończyłem i podniosłem wzrok na Annę, zobaczyłem, że i ona wymiotłatalerz do czysta, do oryginalnego desenia w czerwone i białe paski.Oparła mirękę na kolanie i poprosiła Millie, kelnerkę, o jeszcze dwie kawy chciałem, żebywszyscy w barze wiedzieli, że kobieta, która jest ze mną to Anna France i że niedalej jak przed paroma godzinami kochaliśmy się jak szaleni na wzgórzu o dwiemile stąd.Byłem kompletnie wyczerpany i szczęśliwy, nie myślałem o Saxony. Od tego dnia, aż do powrotu Sax ze szpitala, przynajmniej częśćkażdej nocy spędzałem u Anny.Czasem Anna przyrządzała kolację (daruj jej,Panie), a czasem przychodziłem do niej już po kolacji, rozmawialiśmy albooglądaliśmy telewizję, ale za każdym razem nieuchronnie lądowaliśmy w łóżku.Opierwszej albo drugiej nad ranem wychodziłem stamtąd na miękkich nogach iwyziębionym na kość samochodem jechałem do siebie. Z początku biła to niesamowita przygoda Piękna, orzekająca AnnaFrance miała na mnie ochotę.Olśniewająca córka Marshalla France'a chciała mnie,m n i e , a nie syna Stephena Abbeya.Ta druga wersja przydarzała mi się nierazz interesującymi kobietami: z chwilą, kiedy się dowiadywały, kim jestem,zaczynały działać jak podłączone do prądu, w myśl zasady "jeżeli nie mogę miećtatusia, to niech będzie syn".Paskudnie jest robić to z kimś, o kim wiadomo,że nie robi tego z tobą, tylko z całkiem innym człowiekiem, którego ty jesteśnamiastką. W przypadku Anny zakładałem, że jeżeli w ogóle istnieje jakiśpowód ż wyrachowania, to najwyżej ten, że byłem biografem jej ojca, a ponieważdotychczasowa część pracy znalazła jej uznanie, chciała, żebym i dalej pisałrównie dobrze.Jej ciało, gdybym naprawdę - chciał być okrutny i cyniczny, byłododatkowym bodźcem do dobrej roboty. Nie chciałem na razie myśleć o wszystkich komplikacjach, któremiały nieuchronnie nastąpić lada dzień.Z rana pracowałem, i to solidnie, popołudniu składałem wizytę w szpitalu, a nocą jeździłem do domu France'a. Lekarze musieli włożyć Saxony w nogę specjalną szpilę przez cojej pobyt w szpitalu się przeciągał.Była bardzo przygnębiona, kiedy tousłyszała, mimo że robiłem wszystko - co nie znaczy, że dużo - żeby jąrozweselić.Przyniosłem jej do szpitala wszystko co dotąd napisałem, z prośbą oprzeczytanie, poprawki.i sugestie Zażądała całego pudełka dużych czarnychołówków Dixon Beginners i bazgrała swoje uwagi po całym tekście.Stawała siędoskonałą redaktorką, a nasze pomysły były najczęściej na tej samej fali.Wchwilach wolnych od ołówka, czytała biografie - co popadło: Andrew Carnegie,Einstein, Delmore Schwartz - robiąc przy tym sążniste notatki Pielęgniarkimusiały chyba dojść do wniosku, że żyjemy jak pies z kotem, bo bez przerwy siękłóciliśmy.Saxony siedziała zwykle oparta o poduszki, prezentując spod pościeliwielki biały gips, i udzielała mi wykładów z notatek w czarno - białym szkolnymzeszycie, który zawsze miała pod ręką.Miałem identyczny zeszyt (oba kupione wmagazynie "Lazy Larry") i od czasu do czasu coś w nim zapisywałem, ale w opiniiSaxony zdecydowanie za rzadko. Nie wiem, czy to atmosfera szpitala czyniła ją bezradną, czyteż we mnie wyczuła jakąś różnicę.Niezależnie od przyczyny chociaż częstobywała uszczypliwa i szorstka, wydawała mi się bardziej bezbronna i krucha niżkiedykolwiek przedtem.Kochałem ją za to jak głupi, ale miłość niepowstrzymywała mnie przed odwiedzaniem Anny. Jeszcze nigdy w życiu nie czułem się tak świetnie i wybuchowo.Każdy, dosłownie każdy dzień dawał co najmniej dwadzieścia powodów do życia.Kładąc się nocą do łóżka, nie mogłem zasnąć - mimo zmęczenia - bo myśl o dniunastępnym była zbyt podniecająca.Z zachwytem wiodłem wszystkie moje żywoty naraz: życie pisarza, badacza literackiego, kochanka Anny, mężczyzny Saxony.Alęwiedziałem jednocześnie że ten cudownie wygodny świat lada chwila przestanieistnieć i że wkrótce może przyjść moment, że będę skakał jak po rozżarzonychwęglach, ratując, co się da.Gdyby mnie jednak ktoś zapytał o najpiękniejszyokres w życiu, bez wahania odpowiedziałbym, że to właśnie tamte jesiennetygodnie w Galen, przed nadejściem pory zimy i śmierci.następny [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||