Index
Robinson Kim Stanley Czerwony Mars
xhtml1 s.elt
Tyszka Tadeusz Psychologiczne pułapki oceniania i podejmow
Szklarski Alfred 9 Tomek w grobowcach faraonow
03 kpl
Eddings Dav
index (533)
Sandemo Margit Saga O Ludziach Lodu
Forsyth Psy wojny
Pod redakcją Adama Bilikiewicza Psychiatria (podręcznik dla studentów medycyny)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • souvenir.htw.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .Wygl¹da³ jak p³etwa nurkuj¹cego rekina.Pobieg³wzd³u¿ schodów, dopad³ drzwi biblioteki i zatrzyma³ siê nads³uchuj¹c.Za ¿adneskarby nie zamierza³ wpaœæ im w rêce przez w³asn¹ nieuwagê albo uczyniæ coœ, coskrzywdzi³oby Thomasa.— Maurice Gray?! — zawo³a³ chrapliwie.Brak odzewu.— Maurice Gray, jestem Yincent Pearson.Chcê mojego syna, panie Gray, i to ju¿!Zbiera³ siê do kopniêcia w drzwi, kiedy otwar³y siê od wewn¹trz i pojawi³a siêCordelia.Sta³a w nich blada i milcz¹ca, wpatruj¹c siê w niego natarczywieoczami jak zwierciad³a.— Gdzie jest mój syn? — za¿¹da³ odpowiedzi Yincent.327— Proszê, proszê — powiedzia³a Cordelia, wychodz¹c na korytarz i okr¹¿aj¹c go.—Wiêc to pan jest Yincent Pearson.Jakie¿ podobieñstwo do dziadka.Ta sama urodai ta sama moralna bezkom-promisowoœæ.Ale stosujecie swe zasady tylko wobecinnych, sami zaœ nie przejmujecie siê wcale konsekwencjami w³asnych czynów.Yincent uniós³ pogrzebacz.— Je¿eli mi nie powiesz, gdzie jest mój syn, zabijê ciê tu i teraz!Cordelia uœmiechnê³a siê z lodowatym spokojem.Otworzy³a szerzej drzwi.Yincentdojrza³ kominek, przed nim dywan, na którym le¿a³a encyklopedia, otwarta nastronie z has³em o modliszce, i krzes³o.Za krzes³em, w drewnianej boazerii,zobaczy³ na wpó³ uchylone drzwi.— Twój syn uda³ siê w podró¿ z moim bratem Maurice'em.W fascynuj¹c¹ podró¿ dodalekich krajów! Mogê ci obiecaæ, mój drogi, tu i teraz, ¿e nigdy go nieznajdziesz.Równie dobrze mo¿esz powróciæ do swojej szarej egzystencji i nazawsze zapomnieæ o Grayach.ROZDZIA£ DWUDZIESTY ÓSMYDarien, 24 grudniaYincent przeci¹³ bibliotekê i zajrza³ w uchylone drzwi.Za nimi znajdowa³y siêw¹skie, spiralne schody.— Dok¹d prowadz¹ te schody?— Dok¹d tylko zechcesz — rzuci³a beztrosko Cordelia.Nie zadaj¹c dalszych pytañ, Yincent przekroczy³ próg i zacz¹³ szybko schodziæ wdó³ wspania³¹, rzeŸbion¹ w mahoniu klatk¹ schodow¹.Z pewnoœci¹ korzysta³ z niejpierwszy w³aœciciel.Potajemnie wymyka³ siê przed wierzycielami i równiepotajemnie wpuszcza³ kochanki.By³o ciemno i sucho, pachnia³o politur¹.ObcasyYincenta stuka³y po schodach.Przypomnia³ sobie, ¿e ten zbudowany w rozkwicieepoki wiktoriañskiej dom nie ma wiêcej ni¿ trzydzieœci lat —jeœli liczyæ wodmiennej rzeczywistoœci portretu.Na dole znajdowa³y siê masywne drzwi.Sta³y otworem.Pchn¹³ je mocno i znalaz³siê w piwnicach.P³onê³y naftowe lampy — wyraŸny dowód, ¿e Maurice Gray szed³têdy.— Thomas! — zawo³a³ Yincent.— Thomas! S³yszysz mnie, Thomas? To ja, twój tato!Thomas, krzycz, jeœli mnie s³yszysz! Czeka³ nads³uchuj¹c, ale odpowiedzia³a mucisza.Przemierzy³328szybko g³Ã³wny korytarz, biegn¹cy przez ca³¹ d³ugoœæ piwnic.Próbowa³ otworzyækolejne pomieszczenia, ale wszystkie by³y zamkniête.W koñcu dotar³ do obitychmetalem drzwi, za którymi mieœci³ siê magazyn dzie³ sztuki.By³y otwarte.Tylkona w³os, ale by³y.Yincent uniós³ pogrzebacz i ostro¿nie wszed³ do œrodka.By³o ciemno i cicho;dostrzega³ jedynie po³ysk z³oconych ram obrazów.— Thomas? — szepn¹).—Thomas?Z pocz¹tku nie by³o odzewu.Ale potem dobieg³ go w¹t³y, cichy g³osik.Rozpozna³g³os syna.— Tato.— G³os tak s³aby, jak szum morza w muszli.— Tato.ratuj mnieYincent natê¿a³ s³uch, ale nie potrafi³ ustaliæ kierunku, z którego g³osdochodzi³.Jak to mo¿liwe, ¿e g³os Thomasa rozbrzmiewa³ z oddali, kiedy pokójnie móg³ Uczyæ wiêcej ni¿ trzydzieœci stóp kwadratowych powierzchni? Chyba ¿ech³opiec nie by³ obecny w pokoju, w zwyk³ym znaczeniu tego s³owa.Co przedchwil¹ powiedzia³a Cordelia? „Twój syn uda³ siê w podró¿".A jak ktoœ móg³ udaæsiê w podró¿, skoro ograniczaj¹ go mury kamiennych piwnic? Tylko wkraczaj¹c doktóregoœ ze znajduj¹cych siê tutaj obrazów, w podobny sposób, w jaki Yincentwkroczy³ w ten portret.— Thomas! — zawo³a³ Yincent.— Thomas, s³yszysz mnie?— S³abo.— przyp³ynê³a odpowiedŸ.Yincent gor¹czkowo przerzuca³ stosy p³Ã³cien.— Thomas, podaj mi jak¹œ wskazówkê, na litoœæ bosk¹! Gdzie jesteœ? Thomas, gdziejesteœ?— Rzeka.— zawo³a³ Thomas.— Trzciny i trawy, i.Chyba Thomasowi nagle przerwano.Mo¿e Maurice Gray kaza³ mu zamilkn¹æ.Rzeka,myœla³ rozpaczliwie Yincent.Rzeka, trzciny i trawy.Bo¿e Wszechmog¹cy, tutajznajdowa³y siê stosy podobnych pejza¿y.Ociekaj¹c potem, szuka³ dalej;przerzuci³ ju¿ ze dwadzieœcia.Odk³ada³ je na jedn¹ stronê.Wtedy Thomas poda³ mu decyduj¹c¹ wskazówkê.Yincent us³ysza³ s³owa wypowiedzianeg³osem nie g³oœniejszym ni¿ trzepot skrzyde³ek muchy, sadowi¹cej mu siê naramieniu:—.bia³y.zegar.Bia³y zegar.Rzeka, trzciny i bia³y zegar.O ile pamiêta³, istnia³ tylko jedenobraz, zawieraj¹cy wszystkie te elementy.Widok na Dennisburg, namalowany w 1854roku przez Charlesa K.Barrac-329lougha.Grayowie musieli go sprzedaæ przed opuszczeniem Connec-ticut w 1911roku, poniewa¿ obecnie by³ on eksponowany w Brigh-twell Galery w Filadelfii.Aleteraz by³ rok 1883, wiêc obraz nadal siê tu znajdowa³.Mo¿e Maurice Gray wybra³to w³aœnie malowid³o, ¿eby go zmyliæ.Yincent odnalaz³ je z ³atwoœci¹.Przecie¿ Maurice Gray musia³ siê spieszyæ,zszed³szy tu na dó³.Ogromny obraz rzeki Heron, z brzegami zaroœniêtymi trzcin¹;na dalekim planie wzbija³a siê w niebo bia³a wie¿a zegarowa.Yincent przyjrza³ siê jeszcze dok³adniej.Tam, na moœcie, dostrzeg³ dwie figurkitrzymaj¹ce siê za rêce.Biegn¹cy mê¿czyzna i ch³opiec.Zamykaj¹c oczy, dotkn¹³ powierzchni obrazu rêkami.Farba by³a g³adka i ch³odna,nadal wydziela³a aromatyczny zapach.Nie mia³ pojêcia, czy konieczna jestrecytacja egzorcyzmu.Je¿eli tak, musia³by udaæ siê do swojej rzeczywistoœci ipowróciæ tu z tekstem.Ale nie otwiera³ oczu i prosi³ tylko Boga, ¿eby uda³o musiê wejœæ w obraz.Myœla³ jedynie o ratowaniu Thomasa.To powinno wystarczyæ.Powierzchnia obrazu zrobi³a siê szorstka.Stawa³a siê coraz bogatsza w dotyku,a¿ poczu³ pod palcami ŸdŸb³a trawy.Nagle powia³ wiatr i rozleg³ siê suchyszelest trzcin.By³o wiosenne popo³udnie.Niebo mia³o kolor przejrzystego,niebieskiego szk³a.Yincent podniós³ wzrok.Sta³ teraz po kolana w trawie nazachodnim brzegu rzeki Heron w Delaware.Nie opodal, nie dalej ni¿ o æwieræmili, rozci¹ga³o siê ma³e nadmorskie miasteczko Denisburg.S³awna bia³a wie¿azegarowa rysowa³a siê nad skupiskiem pomarañczowych dachów.Mewy ko³owa³y i wirowa³y mu nad g³ow¹.W powietrzu unosi³ siê mocny, s³onyzapach.Yincent rzuci³ siê biegiem.Nadal œciska³ w rêce pogrzebacz z miedzian¹ r¹czk¹.Jego stopy roztr¹ca³y du¿e paprocie, ³awice rzecznych kamyków, porzucone gniazdawron.Dotarcie do pomalowanego na bia³o mostu zabra³o mu tylko piêæ minut.Kiedyjednak siê na nim znalaz³, mê¿czyzny i ch³opca ju¿ nie by³o.Przeszed³ przezmost i pomaszerowa³ drewnianym trotuarem, biegn¹cym wzd³u¿ brzegu.Wznosi³y siêtu ma³e, czyste domki rybackie.W skrzynkach na kwiaty rozkwita³y ¿Ã³³tenasturcje, na podwórkach sch³y sieci, a obok wystawiono du¿e, cynkowane balie,s³u¿¹ce do oprawiania ryb.Stara kobieta w bia³ej chustce na g³owie opiera³a siê o p³ot.Kie-330dy wytrzeszczy³a na niego oczy, Yincent uœwiadomi³ sobie, ¿e musi przedstawiaæsob¹ nie lada widok—w garniturze od Bijana i koszuli od Turnbulla & Assera,dŸwigaj¹c przy tym d³ugi pogrzebacz z miedzian¹ r¹czk¹.— Czy widzia³a pani mê¿czyznê i ch³opca id¹cych t¹ drog¹?— A sk¹d¿e siê tacy wziêliœcie? — odpowiedzia³a mu pytaniem.— Z Nowego Jorku.Widzia³a ich pani? Wskaza³a w kierunku biegn¹cego dalejtrotuaru.— Coœ mi siê zdaje, jakby tam poszli.Yincent wyj¹³ portfel i da³ jej dolara.Os¹dzi³, ¿e piêæ dolarów jak na rok 1854stanowi sumê zbyt powa¿n¹.Stara kobieta popatrzy³a na pieni¹dze, na niego, apotem wycofa³a siê do swego domku.Nie przesta³a jednak mu siê przygl¹daæ zzaokna, zachowuj¹c bezpieczny dystans [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.