Index
dzien
Books Dav
Card Orson Scott Planeta spisek
Studnie piekieł
ch64 (3)
Nauka o fotografii
04 4moj
abc.com.pl 7
SIEDEM (2)
www nie com pl 3
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • telenovel.pev.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Miały zakrwawione pyski i łapy, ale ich sylwetki nie zdradzały żadnych śladów głodu czy znużenia.Ukształtowane z martwej materii, te twory nie czuły bólu, nie potrzebowały jedzenia ani snu.I potrafiły być cierpliwe.Tak je wytresowano.Dopóki ciało istoty, którą miały dopaść, spoczywało pod kamieniami, dopóty nie wolno im było odejść.Zadanie nie zostało wykonane.      Na dźwięk kroków żmija najpierw jeden, potem drugi Pies zastrzygł uszami, odwrócił łeb.Dwa pyski rozwarły się powoli, w gardzielach narastało głuche, pełne wściekłości warczenie.      Krzyczący w Ciemności zwolnił kroku.Zaciśnięta dłoń piekła, jakby ukryte w niej puzderko było rozpalone do czerwoności.Blizny na policzku mrowiły paskudnie.      Rozejrzał się niespokojnie, ale ciszy zaległej pod kolumnami nie mącił żaden szelest, żaden szept.Portrety trwały bez ruchu na swoich miejscach.Umarli milczeli.      (zaraz)      (dosłownie za moment)      Nie spuszczając wzroku z przeciwników przystanął.Uniósł rękę.Przez chwilę bezczelnie trzymał puzderko w powietrzu, po czym otworzył je.      W pierwszej chwili nie stało się nic.Stojąc o krok od dwóch sprężonych do skoku białych kształtów, Krzyczący w Ciemności ujrzał, jak w wypukłych ślepiach coś mignęło, jakaś szczątkowa myśl.Zaskoczenie, że ktokolwiek odważył się podejść tak blisko.Że ktokolwiek mógł być tak niewiarygodnie głupi.      Skoczyły.      W tej samej sekundzie uwolniony czar wreszcie nabrał mocy.Wypływający z puzderka ciemny strumień zgęstniał, zapulsował, zbił się w niespokojne kłębowisko; a w sercu tego kłębowiska znienacka błysnęła iskra.Liliowy ogień rozlał się jak oliwa, w okamgnieniu ogarniając ciała obu Psów.Rozpaczliwy skowyt przeciął powietrze i urwał się na najwyższej nucie.Przez kilka następnych chwil nie było słychać nic prócz łakomego syku i trzasku.      Gdy nastąpiło wyładowanie, żmij upadł, ale podniósł się natychmiast.Płomienie oplotły się wokół niego i opadły, nie czyniąc mu krzywdy.      Portrety trwały bez ruchu na swoich miejscach.Umarli milczeli.      Stał i patrzył, jak sztuczne ciała przemieniają się w proch, a migotliwy blask blednie i przygasa.      Nienawiść Roxany Anday wypaliła się do końca.      Agnieszka Hałas (Ignite)Lublin, kwiecień - maj 1999 [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.