Index Daniken Erich Dzien w ktorym przybyli bogowie Jeschke Wolfgang Ostatni dzien stworzenia Jeschke Wolfgang Ostatni dzien stworzenia (2) dzien (21) Dzień Niepodległoœci 006 03 (9) Andrzej Pilipiuk Norweski Dziennik t1 Mostowicz Tadeusz Znachor Profesor Wilczur Vonda McIntyre Opiekun Snu Issac Asimov Nemesis (2) |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Dziewczynawyl¹dowa³a na asfalcie, Andy zaœ wyle da³ niejako si³¹ bezw³adu.Miguel odruchowo przygotowa³ siê do bójkiTamten, widz¹c z³owieszcze b³yski w oczach brata Alicji, pozosta³ w pozycji siedz¹cej, jedynie kln¹c pó³g³osem naczym œwiat stoi.- Miguelu Casse, jesteœ psychopat¹! - oœwiadczy³a ura¿ona kilkunastoletnia dama.-Mam nadziejê, ¿e jak ojciecsiê o wszystkim dowie, z³oi d skórê tak, ¿e na ty³ku nie si¹dziesz!Nie czekaj¹c na reakcjê, ruszy³a biegiem i zniknê³a w ciemnoœciach.ALICJA G£OŒNO POMSTOWA£A w œrodku, a Troy i Migue przy u¿yciu latarek zabrali siê do od³¹czania pr¹du,wody i szamba Potem wtaszczyli wszystkie elementy wyposa¿enia, z zasady bêd¹ce ni zewn¹trz, jak rower, sk³adanekrzes³a czy stó³ turystyczny.Gdy skoñczyli Miguel wsiad³ do szoferki i odpali³ silnik.Byli gotowi do drogi.Tyle ¿e me od razu ruszyli - w blasku reflektorów przed mask¹ sta bowiem Russell, kiwaj¹c siê nieco, aleogólnie utrzymuj¹c pion.W pierw szym odruchu Miguel mia³ ochotê go przejechaæ, doskonale wiedz¹c, a skoroojczyma wypuœcili z aresztu, to ich k³opoty dopiero siê zaczê³y Jednak me móg³ siê na to zdobyæ, wiêc z rezygnacj¹czeka³ na dag dalszyRadosny i beztroski Russell podszed³ do wozu od strony kierowcy.- Brawo! - pochwali³.- Czytaliœde w moich myœlach: wynoœmy &\ jak najdalej od tego lataj¹cego paskudztwa.Nikt, cholera, nie rozumie.nikt mi me wierzy, ale i tak wyjdzie na moje: te pieprzone wymoczk zrobi¹ z LosAngeles rzeŸniê.Zobaczysz, Miguel!Ch³opak spojrza³ na niego wrogo i po chwili wysiad³.- Wypuœdli de.- mrukn¹³ ni to pytaj¹co, m to twierdz¹co.Russellowi nawet do g³owy nie przysz³o, by czuæ siêwinnym lul zawstydzonym.- Masz racjê, ¿e mnie wypuœdli! - W jego g³osie brzmia³a pretensja d( ca³ego œwiata.- Odk¹d to przestêpstwemjest korzystanie z prawa d( wolnoœd wypowiedzi?! Pytam siê, co z t¹ cholern¹ pierwsz¹ poprawk¹? Dobra, doœærozpamiêtywania: jedziemy!Ruszy³ w stronê drzwi przy siedzeniu pasa¿era, ale ledwie panuj¹c] nad sob¹ Miguel zast¹pi³ mu drogê.- My jedziemy.Bez dêbie!To w koñcu zwród³o uwagê Russella.- O czym ty gadasz? — zdziwi³ siê, mrugaj¹c zaskoczony.- Mamy de doœæ.- Ch³opak stara³ siê mówiæ spokojnie.- Rzygaæ m siê chce, jak na dêbie patrzê, s³uchampijackich bredni i muszê œwieci³ oczami, bo znowu da³eœ dupy! Mamy wystarczaj¹c¹ iloœæ gotówki, b] dotrzeæ doTuscon i trochê pomieszkaæ z wujem Hectorem.Russell popatrzy³ na niego jak na idiotê.- Jasna cholera! - rykn¹³, a¿ pó³ campingu s³ysza³o.- Nadal jestem twoim ojcem! Nie zapominaj o tym!I to by³a kropla, która przepe³ni³a miarkê - Miguel nie wytrzyma³.- Gówno jesteœ, a nie mój ojciec! - wrzasn¹³ równie g³oœno.- Jesteœ zwyk³ym pijaczyn¹, który tylko o¿eni³ siê zmoj¹ matk¹! Opiekowa³a siê tob¹, zawsze de kry³a, t³umaczy³a, a gdy zachorowa³a, nie zrobi³eœ NIC! Skoñczonezero! A teraz wynoœ siê st¹d! Mam ju¿ doœæ œwiecenia za dêbie oczami.Dot¹d utrzymywa³em rodzeñstwo, to i dalejmogê.A ty wreszde bêdziesz musia³ siê nauczyæ sam dbaæ o swój ty³ek!Russell podœwiadomie spodziewa³ siê podobnego wybuchu, ale gdy ten wreszde nast¹pi³, poczu³ siê zaskoczony.Ig³êboko zraniony.- A Troy? - spyta³ dcho.- Przypomnia³o d siê, egoisto? Spróbuj choæ raz w ¿yciu pamiêtaæ o tym, co dobre dla niego.Kto siê nim ca³yczas opiekuje? Kto organizuje pieni¹dze na lekarstwo? Zrobi³eœ dziedaka, owszem, ale masz go w dupie! Jak coœ siêdzieje, to albo de nie ma, albo jesteœ w sztok pijany, a ja muszê siê wszystkim zaj¹æ.Na cholerê mi taki ojdec? -Miguel mia³ zamiar jeszcze do³o¿yæ parê mi³ych s³Ã³w, ale przerwa³ mu brzêk t³uczonego szk³a.- Przestañ! Nie jestem dzieckiem! - Pe³nemu ¿alu i oburzenia okrzykowi Troya towarzyszy³ kolejny brzêk szk³a.-Nie potrzebujê tego gównianego lekarstwa! I nie musisz siê mn¹ opiekowaæ! Dam sobie radê, a od taty siê odwal!Zamiast wykrzyknika po ka¿dym zdaniu na asfalcie l¹dowa³a fiolka z lekarstwem.Miguel skoczy³ ku bratu, gdy tylko zda³ sobie sprawê, co siê dzieje, ale w szamotaninie Troy zdo³a³ upuœdæostatni¹ buteleczkê i rozgnieœæ j¹ butem.Miguel z wœdek³oœd¹ z³apa³ ma³ego za w³osy i potrz¹sn¹³, a¿ biedakowizêby zadzwoni³y.- Wiesz gówniarzu, ile to kosztowa³o? I co teraz bêdzie, jak znów d siê pogorszy? No, m¹dralo zasrany?! - Z³oœæMiguela zmieni³a siê nagle w ¿al, a potem w uczude bezradnoœd.Próbowa³.Naprawdê próbowa³ i nic mu nie wysz³o.Bez s³owa odwród³ siê i znikn¹³ we wnêtrzu karawaningu.- Przepraszam.- wykrztusi³ Troy.- ChodŸ, synu.Pora ruszaæ w drogê - powiedzia³ dcho Russell, podchodz¹c do szoferki.DAVID NIEMAL BEZ PRZERWY musia³ przypominaæ sobie, ¿e kieruj¹cy samochodem jest jego ojcem i cz³owiekiemw podesz³ym wieku, i ka¿dy z tych powodów wymaga, by traktowaæ go z szacunkiem oraz wykazywaæ derpliwoœæ.By³o to niezbêdne, gdy¿ Julius, jak nikt na iœwiede, potrafi³ doprowadziæ Davida do sza³u w rekordowo krótkimczasie.Do wspólnych spotkañ w zamkniêtym pomieszczeniu czy w ogra-67niczonej przestrzeni nie dochodzi³o nigdy, od momentu gdy David ukoñczy³ trzynaœcie lat.Wtedy w³aœnie rodzinawybra³a siê w upiorn¹ podrói na Florydê, w odwiedziny do ciotki Sophie.Po tej wyprawie Davi(i kategorycznieodmówi³ udzia³u w podobnych eskapadach i konsekwent nie dotrzyma³ s³owa [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||