Index Daniken Erich Oczy Sfinksa Sfinks Sfinks (5) Sfinks (2) Henryk Sienkiewicz Bez dogmatu 127 12 (2) Fenomen kosmosu www nie com pl 1 l rampa ty zawsze wiedza i zycie2 |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Gene, roztrzêsiony i oniemia³y, podszed³ do umywalki i napi³ siê wody.Potemusiad³ na krzeœle przy ³Ã³¿ku i zapali³ papierosa.Natychmiast pomyœla³byzadzia³aæ w jakiœ sposób, na przyk³ad obudziæ matkê Lorie lub zapukaæ do drzwiMathieu czy te¿ zadzwoniæ na policjê, lecz zacz¹³ zdawaæ sobie sprawê, ¿e wprzypadku Lorie bêdzie musia³ wykazaæ cierpliwoœæ i delikatnoœæ.Myœl¹c o tym teraz, parê minut póŸniej, ledwie by³ w stanie uwierzyæ wniesamowit¹ przemianê Lorie.Mo¿e Peter Graves mia³ racjê i cierpia³a na jakiœrodzaj histerii, która sprawia³a, i¿ wierzy³a w swe ludzko-lwie pochodzenie.Lecz jak to siê mia³o do skoku w ciemnoœæ z wysokoœci trzydziestu stóp, g³ow¹naprzód i bez doznania jakichkolwiek obra¿eñ? I co z jej zapachem, który nadalunosi³ siê w powietrzu?Z tego, co widzia³, wydawa³o siê, ¿e Lorie posiada³a dwa oblicza.Jedno z nichby³o delikatne i troskliwe, a przy tym niew¹tpliwie ludzkie.Drugie nale¿a³o dookrutnego zwierzêcia.A jednak s¹dzi³, ¿e w pewien sposób przenika³y siê onewzajemnie.Gdy Lorie by³a bardziej "ludzka", niew¹tpliwie zdawa³a sobie sprawê,jak wynika³o z jej ostrze¿eñ, z istnienia zwierzêcej strony swej natury i gdydziœ w nocy przypomnia³ bestii, któr¹ siê sta³a, ¿e jest jej mê¿em, wydawa³osiê, ¿e go rozpozna³a i dlatego zostawi³a w spokoju.Martwi³o go jednak coœ jeszcze.Podszed³ do telefonu przy ³Ã³¿ku i podniós³s³uchawkê.Nakrêci³ numer Maggie i czeka³, a¿ dzwonek j¹ obudzi.Odezwa³a siê po prawie piêciu minutach.G³os mia³a okropny.- Kto to, do cholery? Wiesz, która jest godzina?- Maggie, to ja, Gene.- Gene, na Boga! Jest druga rano! W³aœnie po³o¿y³am siê spaæ.- Maggie, strasznie mi przykro, lecz muszê ciê o coœ prosiæ.Maggie westchnê³a, lecz z tonu jej g³osu wynika³o, ¿e jest zaalarmowana iciekawa.- Okay, Gene - powiedzia³a w koñcu.- Wal œmia³o.Mam tylko nadziejê, ¿e niebêdziesz pyta³ o przepis na ciasteczka cynamonowe.- Maggie, chodzi o psy.- Psy? Jakie psy?- Powiedzia³aœ, ¿e poprosisz Enrico, by sprawdzi³ psy zarejestrowane na rodzinêSemple'ów.- Zgadza siê, zrobi³am to - b¹knê³a.- No i czego siê dowiedzia³aœ?- Powiedziano mi, ¿e nie maj¹ ¿adnych zarejestrowanych psów, co zosta³o nawetsprawdzone bezpoœrednio w Merriam u cz³owieka, który doœæ dobrze zna rodzinêSemple'ów.Nigdy nie s³ysza³, ¿eby trzymali jakiekolwiek psy.Gene odsun¹³ s³uchawkê od ucha.Tej nocy, gdy wkrad³ siê na teren posiad³oœci,by szukaæ Lorie, prawdopodobnie znalaz³ j¹.Besti¹, która œci¹gnê³a go z pn¹czai zaatakowa³a w tak okrutny sposób, by³a jego w³asna ¿ona.- Dziêki, Maggie, zadzwoniê do ciebie jutro.Potem podszed³ do okna i zamkn¹³je.Przekrêci³ klucz w drzwiach sypialni.Ubra³ siê i po³o¿y³ na poœcieli, byodpocz¹æ przed powrotem Lorie.Mimo i¿ by³ zmêczony, nie móg³ zasn¹æ, a straszneobrazy warcz¹cej Lorie atakowa³y go z ciemnoœci.O œwicie, gdy w oknie pojawi³y siê pierwsze promienie jutrzenki, us³ysza³ ha³asyza drzwiami.Uniós³ g³owê z poduszki i nads³uchiwa³.By³y to delikatne dŸwiêki,jakby ktoœ chodzi³ boso po korytarzu.Wsta³ najciszej, jak móg³, i na palcachpodszed³ do drzwi.Przy³o¿y³ do nich ucho i próbowa³ sprawdziæ, co dzieje siê na zewn¹trz.Po chwili klamka obróci³a siê powoli i ktoœ delikatnie pchn¹³ drzwi.Zdaj¹csobie sprawê, ¿e s¹ zamkniête, napar³ mocniej.Gene czu³ ciê¿ar cia³anaciskaj¹cego na drewniane obicia.Zaskrzypia³y zawiasy.Znów nast¹pi³a cisza, po czym drzwi zosta³y uderzone z zewn¹trz z tak¹ si³¹, ¿esiê zatrzês³y.Ponownie cisza.Po chwili us³ysza³ ciê¿ki oddech i odg³os wêszenia.W koñcu jakiœ g³os powiedzia³:- Gene?Poczu³ kropelki zimnego potu i przetar³ czo³o wierzchem rêkawa.By³a to Lorieb¹dŸ zwierzê, którym siê sta³a.Uœwiadomi³ sobie, ¿e szczêka zêbami, i czu³ siê,jakby mia³ wysok¹ gor¹czkê.Gene? - Tym razem g³os zabrzmia³ bardziej przymilnie.Zapar³ ramieniem drzwi i mocno zacisn¹³ usta.- Wiem, ¿e tam jesteœ, Gene.Proszê otwórz drzwi.Brzmia³o to zupe³nie jak g³os tej s³odkiej, kochaj¹cej Lorie, któr¹ poœlubi³.Nie móg³ w to uwierzyæ.Co, u diab³a, wyczynia³ trzymaj¹c j¹ zamkniêt¹ poza ichsypialni¹, skoro by³a, ni mniej, ni wiêcej, tylko jego piêkn¹ ¿on¹?- Gene? - wyszepta³a.- Otwórz drzwi, Gene.- Nie mogê - powiedzia³ twardo.- Och, proszê, Gene.Tutaj jest zimno.Ja marznê.- Lorie, ja jestem.jestem przera¿ony.Chwila milczenia.- Boisz siê mnie, Gene? Dlaczego?- Nie wiesz? Czy muszê to powiedzieæ? Jak mam otworzyæ te drzwi, skoro mo¿esz namnie skoczyæ w taki sam sposób, jak to zrobi³aœ tej nocy, gdy wspina³em siê napn¹cza?- Gene, mówisz bez sensu.Zakaszla³.- Daj spokój, Lorie.Mówiê z sensem i ty o tym wiesz.Prawdê powiedziawszy,poleci³em wczoraj mojej sekretarce, ¿eby zdoby³a informacje o historii Ubasti.Teraz ju¿ wiem, kim s¹ Ubasti, Lorie, i wiem, dlaczego wygl¹dasz tak, jakwygl¹dasz, oraz dlaczego jesteœ z tego dumna.- Gene - powiedzia³a czule - otwórz drzwi.Porozmawiajmy.- Ju¿ rozmawiamy.- Ale tu na zewn¹trz jest zimno, Gene.Jest przeci¹g.Wpuœæ mnie.Nie zrobiê cikrzywdy.- Sk¹d mam wiedzieæ? Otworzê drzwi, a ty mo¿esz mnie zaatakowaæ.- Gene, czy widzia³eœ, co siê ze mn¹ dzia³o? Czy widzia³eœ, co zrobi³am, chocia¿nie mog³am nawet przemówiæ do ciebie? Gene, ju¿ nie jestem taka.Czy nies³yszysz, ¿e jestem po prostu twoj¹ ¿on¹?Gene przygryz³ wargê i spojrza³ na klucz w zamku.Gdyby go przekrêci³ i wpuœci³j¹ do œrodka, podda³by siê równie ³atwo i bezsilnie jak gazela Smitha.Z drugiejstrony, to ona mog³a mieæ racjê.Teraz, gdy wydawa³o siê, ¿e faza bestii minê³a,mog³a byæ równie niewinna i czu³a jak zwykle.- Poczekaj chwilê - powiedzia³.Odsun¹³ siê od drzwi i siêgn¹³ po ma³e drewnianekrzes³o stoj¹ce w k¹cie pokoju.Trzyma³ je uniesione w prawej rêce, a lew¹przekrêci³ klucz.- Otwarte - zawo³a³.- Mo¿esz wejœæ.Lecz proszê, ¿adnych gwa³townych ruchów.Nie odpowiedzia³a.Powoli nacisnê³a klamkê.Drzwi otworzy³y siê powoli naskrzypi¹cych zawiasach.Nie móg³ jej dostrzec.Mimo i¿ by³ œwit, nadal panowa³a ciemnoœæ i zauwa¿y³jedynie wysoki, mroczny kszta³t.S³ysza³ jej urywany oddech i widzia³ b³yski woczach [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||