Index
Daniken Erich Oczy Sfinksa
Sfinks
Sfinks (5)
Sfinks (4)
abc.com.pl 7
George Orwell Folwark zwierzęcy (7)
Liberum Veto Swietochowski Aleksander
13 (504)
Gdy umilkną bębny
WIEM maksyma
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • latwa-kasiora.pev.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .Us³ysza³, jak obie kobiety Ubasti pod¹¿aj¹ za nim skokami.Brama znajdowa³a siêo dobrych piêædziesi¹t jardów przed nimi i zdawa³ sobie sprawê, ¿e nie zdo³a doniej dotrzeæ.One by³y zbyt szybkie, zbyt silne, wychowane do zabijania.Zmusza³ nogi i p³uca do maksymalnego wysi³ku.Rosn¹ce wokó³ drzewa miga³y muprzed oczami jak obrazki w cinema verite.Daleko w przedzie majaczy³ kontur¿elaznej bramy i, modl¹c siê do Boga, mia³ nadziejê, ¿e znajdzie sposób na jejotwarcie.Nie minê³o jednak zbyt wiele czasu, gdy zobaczy³, jak blady kszta³t na tle rzêdudêbów zrównuje siê z nim.Jedna z lwic dogoni³a go i powoli wyprzedza³a.Terazwystarczy³o tylko, by skrêci³a nieco w bok i mia³by odciêt¹ drogê ucieczki.Zasob¹ s³ysza³ równy tupot i zbli¿aj¹cy siê oddech.Desperacko spróbowa³ przebiec przez wysok¹ trawê, a potem miêdzy drzewami domiejsca, w którym sforsowa³ mur, gdy pierwszy raz poszukiwa³ Lorie.Byæ mo¿e,przy odrobinie szczêœcia, lina, której wówczas u¿y³, nadal tam bêdzie.Wiedzia³,¿e nie zdo³a ju¿ d³u¿ej biec i jeœli od razu nie trafi na w³aœciwy punkt przymurze, bêdzie przegrany.Przedziera³ siê przez g¹szcz, przeskakiwa³ korzenie i pêdzi³ po otwartejprzestrzeni.Z lewej strony wci¹¿ towarzyszy³a mu jedna lwica, a z prawejpojawi³a siê druga.Polowa³y na niego tak, jak poluj¹ na antylopy w afrykañskimbuszu.Podczas gdy on próbowa³ uciec, obmyœlaj¹c najlepsz¹ drogê, one kierowa³ysiê instynktem.Wiedzia³, ¿e nie zdo³a dotrzeæ do muru.Coraz bardziej brakowa³o mu tchu, a nogiodmawia³y pos³uszeñstwa.Teren wznosi³ siê lekko i to wystarczy³oby gozatrzymaæ.Lwice by³y coraz bli¿ej.Us³ysza³, jak coœ przedziera siê przez zaroœla.Wzniós³ ramiê, by siê os³oniæ.Wówczas z lewej strony skoczy³a na niego Lorie, swoim ciê¿arem powali³a go iprzycisnê³a do korzeni jakiegoœ drzewa.Zamkn¹³ oczy.Czeka³, a¿ wbij¹ siê w niego jej szczêki.S³ysza³, jak lwica œlinisiê i dyszy, czu³ na sobie ciê¿ar jej cia³a, a do jego nozdrzy dociera³charakterystyczny zapach.Ostro¿nie otworzy³ oczy i spojrza³ w górê.Na ten widok Lorie odesz³a nieco wbok.Usiad³a w pobli¿u, ciê¿ko sapi¹c i obserwuj¹c go.Po chwili do³¹czy³a doniej matka i wpatrywa³y siê w niego tak zimnym i nieobecnym wzrokiem, i¿ trudnoby³oby uwierzyæ, ¿e kiedykolwiek by³y ludŸmi.A przecie¿ tañczy³ z t¹dziewczyn¹, zabiera³ j¹ na przyjêcia, rozmawia³ z ni¹, œmia³ siê.Terazsiedzia³a przed nim w listopadowym lesie, naga i dzika, strzeg¹c go uwa¿nymwzrokiem i szczerz¹c zêby.Strzeg³y go.Teraz zrozumia³.Nie zamierza³y go zabiæ, poniewa¿ by³ ich ofiar¹,ich darem dla boskiego syna Bast, który mia³ przybyæ na randkê z Lorie.Nieodwa¿y³yby siê go rozszarpaæ.By³ dla Lorie szans¹ stania siê dumn¹ matk¹Ubasti.Gene lekko siê podniós³.- Lorie? - mówi³ ³ami¹cym siê g³osem.- Czy mnie s³yszysz?Lorie potrz¹snê³a g³ow¹ jak odpêdzaj¹cy muchy lew i nie odpowiedzia³a.- Pos³uchaj, Lorie - powiedzia³ Gene - nie mo¿esz tego zrobiæ.Policja jest wdrodze.B¹dŸ tego pewna.Przed chwil¹ do nich dzwoni³em.Jeœli ciê z³api¹,Lorie, pójdziesz do wiêzienia.Nie bêdziesz mia³a ¿adnych lwich dzieci, Lorie.Jeœli mnie teraz nie wypuœcisz, zamkn¹ ciê i zabior¹ ci dziecko.Lorie powtórnie obna¿y³a zêby, lecz wcale nie by³ pewien, czy zrozumia³a.Uniós³siê jeszcze trochê, a obie lwice zareagowa³y warczeniem i przybli¿y³y siê.Uniós³ rêce w geœcie poddania i wówczas odst¹pi³y.Gene próbowa³ usadowiæ siê najwygodniej, jak móg³.Syn Bast, ten lew z cyrku,bêdzie tu ju¿ wkrótce, gdy¿ nie czeka³yby tak cierpliwie.Zastanawia³ siê, jaklew wyjdzie z klatki.Mo¿e pani Semple ju¿ utorowa³a mu drogê, a mo¿e sam jednymuderzeniem sforsuje drewniane œciany.Gene bardzo chcia³ zapaliæ.Nawet skazanymna œmieræ przys³uguje papieros.W powietrzu panowa³y ch³Ã³d i cisza.Lwice siedzia³y spokojnie i cierpliwie, zewzniesionymi g³owami wyczekuj¹c nadejœcia partnera Lorie.- Lorie - spróbowa³ jeszcze raz Gene - pozwól mi odejœæ, Lorie.Nic wiêcej.Obiecujê, ¿e nie powiem nikomu o tobie ani o twojej matce.Mo¿esz siê spotkaæ ztym lwem beze mnie, prawda? Po co mnie w to mieszaæ?Lorie wlepi³a w niego swe zielone oczy, lecz nadal nie odpowiada³a.Pani Sempleniecierpliwie pokrêci³a g³ow¹, jakby zmartwiona, ¿e lew mo¿e siê nie zjawiæ.Dlatakiej bestii rozwalenie krat i wyrwanie siê z cyrku do Merriam, bez stawianiana nogi policji i trupy cyrkowej, wydawa³o siê fraszk¹.Gene spojrza³ nazegarek.By³a prawie druga w nocy.O drugiej trzydzieœci zd¹¿y³ ju¿ ca³kiem zesztywnieæ w bezruchu.Nocne niebopokrywa³y chmury i wia³ lekki wiatr.Gene zakaszla³, sadowi¹c siê wygodniej nakorzeniach drzewa, ale pani Semple odwróci³a siê i wyszczerzy³a zêby w sposóbtak przera¿aj¹cy, ¿e zamar³.Wtedy us³yszeli.Miêkki, ciê¿ki odg³os.Szybki tupot ³ap po liœciach.Loriezesztywnia³a i obróci³a g³owê.Pani Semple podnios³a siê i zaczê³a kr¹¿yænerwowo.Rozleg³o siê og³uszaj¹ce wycie.Gene odwróci³ g³owê i zobaczy³ go.Wspania³y synBast wydawa³ siê wiêkszy ni¿ w klatce.Zbli¿a³ siê z dum¹ i godnoœci¹.Jegoruchy zdradza³y niezwyk³¹ si³ê.Gene widywa³ wiele razy "zdjêcia pracowników cyrku i turystów odwiedzaj¹cychpark safari napadniêtych przez lwy.Zawsze napawa³y go przera¿eniem.Lew zatrzyma³ siê, powoli rozejrza³ woko³o, by w koñcu spojrzeæ w ich stronê.Zawy³, a Lorie odpowiedzia³a g³osem wy¿szym o ton.Lew zacz¹³ wêszyæ i poczu³zapach godowy Lorie.Zaczê³a pe³zn¹æ po ziemi.Zagryza³a k³y, a jej cia³o by³owyprê¿one od seksualnego podniecenia.Lew obszed³ j¹ wokó³, w¹chaj¹c zzaciekawieniem jej w³osy, cia³o i wk³adaj¹c ³eb miêdzy jej nogi.Pani Semplepozostawa³a na uboczu, le¿¹c w trawie z podniesion¹ g³ow¹.Gene by³ pewien, ¿egdyby stara³ siê uciec, natychmiast by go dopad³a.Obw¹chiwanie trwa³o prawie dziesiêæ minut.W tym czasie Lorie i jej lwi kochanekpoznawali siê.Ocierali siê twarzami i Gene dostrzeg³ wyraz uniesienia na twarzyLorie, gdy dotyka³a futra swego zwierzêcego partnera.By³a niezwykle podniecona.Bardziej ni¿ kiedykolwiek przedtem.Ledwo mog³a siê powstrzymaæ od wydarciamurawy paznokciami."Gene - powiedzia³a wtedy w cyrku - jestem taka podniecona".Us³ysza³ wibruj¹cy dŸwiêk.Sta³o siê to wtedy, kiedy Lorie odwróci³a siê izobaczy³ jej b³yszcz¹ce uda.Wtedy zrozumia³, co siê sta³o.Odda³a mocz, a jegoodór podnieci³ samca.Lew zarycza³, wci¹gn¹³ zapach w nozdrza i zacz¹³ unosiæsiê powoli nad ni¹.Lorie by³a wysoka i silna, ale lew wprost olbrzymi.Sta³a naczworakach z wyprê¿onymi plecami, a gigantyczna bestia spoczê³a na niej.Czerwony lwi penis próbowa³ wedrzeæ siê w jej pó³cz³owiecze cia³o.Us³ysza³, jak krzyczy.By³ to wysoki, nienaturalny dŸwiêk, bardziej zwierzêcyni¿ ludzki, ale mimo wszystko by³ to krzyk kogoœ strasznie ranionego.Lew wtopi³pazury w jej ramiona i pop³ynê³a po nich krew.Potem wciska³ siê coraz g³êbiej wdziewczynê, drgaj¹c w spazmach zwierzêcej kopulacji.Gene'owi zebra³o siê nawymioty, ale nie móg³ oderwaæ oczu od tej pary.Ruch za ruchem lew wdziera³ siêw Lorie, a¿ do momentu ejakulacji, po czym w ostatnim spazmie wype³ni³ jej cia³oswym nasieniem.Zeskoczy³ z dziewczyny i odwróci³ siê z wyciem.Lorie pad³a na ziemiê krwawi¹c i trzês¹c siê.Lew chodzi³ wokó³ niej, ale by³ooczywiste, ¿e nie interesowa³a go ju¿ teraz.Wszystkim, czego pragn¹³, by³aobiecana ofiara.£akn¹³ surowego miêsa i krwi.Ta rola mia³a przypaœæ Gene'owi.Gene podniós³ siê na tyle, na ile móg³by nie zwracaæ na siebie uwagi.Odzyska³teraz si³y i nawet jeœli nie móg³ biec tak szybko jak lew, prawdopodobniedotar³by do muru, gdyby dobrze wystartowa³.Czeka³, a¿ lew obejdzie Lorie z drugiej strony, aby w tym momencie rzuciæ siê doucieczki.Gdy mia³ ju¿ podnieœæ siê i uciekaæ, lew stan¹³ i uniós³ sw¹ ogromn¹ g³owê [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.