Index koncert (2) Szczygiel Jerzy Nigdy cie nie opuszcze Przetacznik Gierowska Maria, WÅ‚odarski Ziemowit Psychologi (3) rozdzial 06 (207) 15 (322) rozdzial 04 (21) 64 (5) J.R.R. Tolkien 02 The Two Towers Pakt Holcrofta Adam Smith An Inquiry Into The Nature And Causes Of The Wealth Of Nations |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] ." Tyle, ¿e jest akurat odwrotnie.- Coœ tam mo¿e nam zaœwieci w ciemnoœciach, doktorze.Jeœli s³upek rtêci w termometrze bêdzie dalej spada³ w takim tempie, nasza ch³odnia utrzyma temperaturê, a mro¿one miêso i ryby nie rozmro¿¹ siê.Co do tego niegodziwca, to owszem, mamy go na pok³adzie.Jego lub ich.Mamy, bo inaczej nie bylibyœmy w takim stanie, w jakim jesteœmy.Martwi siê pan o pacjentów, doktorze? Zw³aszcza o tych z oddzia³u "A", tak?- Telepatia, panie McKinnon! Jeœli warunki zdecydowanie siê pogorsz¹, moi pacjenci zaczn¹ spadaæ na pod³ogê, a ostatni¹ rzecz¹, na jak¹ mia³bym ochotê, jest przywi¹zywanie rannych do ³Ã³¿ek.- Za to ostatni¹ rzecz¹, jak¹ ja chcia³bym ogl¹daæ, jest kozio³kuj¹ca za burtê nadbudówka.Jamieson odsun¹³ siê wraz z krzes³em i wsta³.- No, wzywaj¹ mnie obowi¹zki.Tak czy nie, bosmanie? - Œwiêta prawda, panie Jamieson.I dziêkujê bardzo.- Znowu telepatia? Nie mo¿e byæ.- Doktor Singh na wpó³ siê uœmiechn¹³.McKinnon odwzajemni³ uœmiech.Zdawa³o siê, ¿e doktor Singh jest w stu procentach w³aœciwym cz³owiekiem na w³aœciwym miejscu.- S¹dzê, ¿e pan Jamieson poszed³ zamieniæ parê s³Ã³w z ludŸmi, którzy ci¹gn¹ liniê telefoniczn¹ z mostka do maszynowni.- I potem ja uruchamiam silniki? - dorzuci³ Patterson.- Tak jest.I kurs na po³udniowy zachód.Nie muszê chyba wyjaœniaæ dlaczego.- Takiemu szczurowi l¹dowemu jak ja móg³by pan jednak wyjaœniæ - odezwa³ siê Singh.- Naturalnie.S¹ dwa powody.Kurs na po³udniowy zachód oznacza w praktyce, ¿e wiatr i fale id¹ce z pó³nocnego wschodu bêdziemy mieæ dok³adnie za ruf¹.Taki kurs powinien w zasadzie wyeliminowaæ ko³ysanie statku i uwolniæ pañskich chorych z kamizelek bezpieczeñstwa, czy jak to siê tam nazywa.Bêdzie nas oczywiœcie trochê huœta³o , ale nie za wiele, a i to pan, Patterson, spróbuje wyg³adziæ, dostosowuj¹c nasz¹ prêdkoœæ do prêdkoœci fali.No i jest jeszcze jeden olbrzymi plus kursu na po³udniowy zachód: mo¿emy p³yn¹æ setki mil bez obaw, ¿e nadziejemy siê na jakiœ l¹d.Panowie wybacz¹.- Bosman opuœci³ œwietlicê, zabieraj¹c ze sob¹ tafle szk³a i rêczny kompas.- Niczego nie przegapi, co? - zauwa¿y³ doktor Singh.- Zna siê na rzeczy, zgodzi siê pan, panie Patterson?- Zna siê na rzeczy, mówi pan? Wiêcej.To bez w¹tpienia najlepszy bosman, z jakim kiedykolwiek p³ywa³em, a nie zdarzy³o mi siê jeszcze p³ywaæ ze z³ym bosmanem.Jeœli w ogóle dop³yniemy do Aberdeen a s¹dzê, ¿e z McKinnonem mamy ca³kiem spore szanse, nie mnie bêdziecie dziêkowaæ, panowie.Kiedy bosman pojawi³ siê na mostku, który ton¹³ teraz w oœlepiaj¹cym œwietle dwóch ³ukowych lamp, okaza³o siê, ¿e Ferguson i Curran ju¿ tam s¹; by³a te¿ sklejka w iloœciach wystarczaj¹cych do zbudowania skromnej chaty.Nie mo¿na powiedzieæ, ¿e poruszali siê w sposób, jaki zwykliœmy nazywaæ chodzeniem.Zakutani po czubek nosa, w pilotkach i kapturach naci¹gniêtych nisko na czo³o, opatuleni tyloma warstwami swetrów, spodni i p³aszczy, i¿ ledwie przestêpowali z nogi na nogê , wygl¹dali tak, ¿e gdyby im jeszcze daæ po bia³ym futrze, z powodzeniem mogliby udawaæ parê polarnych niedŸwiedzi, i to takich, które ju¿ od dawna przesta³y sobie zawracaæ g³owê prawid³ow¹ diet¹.Tymczasem biali byli praktycznie i tak, bowiem œnieg zacinaj¹cy niemal poziomo, na nic nie czekaj¹cy i niczym nie powstrzymywany, wdziera³ siê przez wydarte paszcze dziur, w których dawniej znajdowa³y siê przednie szyby i siatkowe okna na drzwiach mostka.Sytuacji nie polepsza³ te¿ fakt, ¿e jakieœ czterdzieœci stóp nad pomieszczeniem szpitala skutki ko³ysania okazywa³y siê zdecydowanie gorsze ni¿ na dole.Rzuca³o tu tak fatalnie, ¿e trudno by³o utrzymaæ siê na nogach, a i to tylko pod warunkiem, ¿e cz³owiek siê czegoœ uczepi³.Bosman ostro¿nie u³o¿y³ szklane blaty w rogu i zaklinowa³ je, ¿eby nie jeŸdzi³y po ca³ym pok³adzie.Samo ko³ysanie nie robi³o na nim wra¿enia, za to skrzypienie i jêk podpór nadbudówki i odczuwalne od czasu do czasu wibracje wstrz¹saj¹ce mostkiem zdecydowanie go niepokoi³y.- Curran! Galopem! Leæ do chiefa Pattersona! Znajdziesz go w szpitalu.Powiedz mu, ¿eby zapuœci³ silniki i obróci³ statek.Pod wiatr albo z wiatrem.Lepiej z wiatrem, to znaczy maksymalnie na praw¹ burtê.Powiedz, ¿e nadbudówka lada moment wyleci za burtê.Jak na cz³owieka, który z zasady nie spieszy siê z wykonywaniem rozkazów, w dodatku cz³owieka upoœledzonego przez ograniczon¹ swobodê ruchów dolnych koñczyn, Curran popêdzi³ zaskakuj¹co ¿wawo.Byæ mo¿e tak œwietnie sprawdza³ siê w sytuacjach alarmowych; powodem natomiast bardziej prawdopodobnym by³o to, ¿e nie chcia³ znajdowaæ siê na mostku, kiedy ten wpadnie do Morza Barentsa.Ferguson rozluŸni³ dwie warstwy szalika knebluj¹cego mu usta.- Ciê¿kie warunki pracy, bosmanie.Mo¿na rzec nie do wytrzymania.Widzia³ pan termometr?Bosman rzuci³ okiem na wisz¹cy w górnej czêœci grodzi termometr, chyba jedyne funkcjonuj¹ce urz¹dzenie na mostku.- Dwa powy¿ej zera - oznajmi³.- Rha, dwa powy¿ej zera.Ale którego zera? Fahrenheita, ot, co! Znaczy, ¿e mamy trzydzieœci stopni mrozu.- Pos³a³ bosmanowi, jak mu siê na pewno zdawa³o, znacz¹ce spojrzenie.- S³ysza³ pan kiedyœ o wspó³czynniku zimna? Hê?- Tak, Ferguson, s³ysza³em o wspó³czynniku zimna - odpar³ McKinnon z chwalebn¹ powœci¹gliwoœci¹.- Jeœli chodzi o skórê, na ka¿dy wêze³ wiatru temperatura spada o jeden stopieñ.- Fergusonowi wyraŸnie o coœ chodzi³o; jego zdaniem bosman nigdy nie s³ysza³ o wspó³czynniku zimna.- Dmucha co najmniej trzydzieœci wêz³Ã³w.To znaczy, ¿e na mostku mamy jakieœ minus szeœædziesi¹t.Szeœædziesi¹t stopni! - W tym momencie, pod koniec szczególnie ostrego przechy³u, nadbudówka zatrzeszcza³a nader donoœnie.W gruncie rzeczy bardziej zaskrzypia³a, ni¿ zatrzeszcza³a i nie trzeba by³o ¿adnej wyobraŸni, by przedstawiæ sobie, jak pod wp³ywem bocznego nacisku rozrywa siê metal.- Jeœli chcesz zejœæ z mostka, nie bêdê ciê zatrzymywa³ - odezwa³ siê bosman.- Próbuje mnie pan zawstydziæ, ¿ebym zosta³, co? Próbuje siê pan odwo³ywaæ do wy¿szych uczuæ, no nie? Gra pan na moim sumieniu? Muszê ciê rozczarowaæ, koleœ; ja takich uczuæ nie prowadzê.- Nikt na tym statku nie mówi mi "koleœ" - powiedzia³ ³agodnie bosman.- Panie bosmanie - poprawi³ siê Ferguson.Nie zrobi³ jednak ¿adnego ruchu, by wprowadziæ w czyn sw¹ ukryt¹ groŸbê, ani te¿ nie wykazywa³ oznak niezdecydowania.- Czy ja dostanê ekstra forsê za ryzyko w robocie? Mo¿e nadgodziny, co?- Parê ³yków przedniej s³odowej szkockiej kapitana Bowena.Poœwiêæmy ten krótki czas, czemuœ po¿ytecznemu, Ferguson, dobra? Zacznijmy od zdjêcia wymiarów.- Ju¿ zrobione.- Ferguson pokaza³ samozwijaj¹c¹ siê stalow¹ taœmê miernicz¹, któr¹ trzyma³ w rêce i bardzo stara³ siê przy tym ukryæ uœmiech zadowolenia z siebie.- Razem z Curranem zmierzyliœmy œcianki przednie i boczne.Zapisaliœmy wszystko na tamtym kawa³ku sklejki.- Dobra.Fajnie.- Bosman sprawdzi³ elektryczn¹ wiertarkê i pi³ê.Narzêdzia dzia³a³y.- Wszystko gra.Przetniemy sklejkê z naddatkiem trzech cali w obie strony, ¿eby œcianki nak³ada³y siê na siebie jak trzeba.Potem wywiercimy otwory na górze, na dole i z boków na g³êbokoœæ trzech czwartych cala.Przystawimy sklejkê do metalowej framugi, zaznaczymy odpowiednie miejsca i.przewiercimy dziury w stali.- Ta stal ma gruboœæ trzech ósmych cala.Bêdziemy wierciæ te wszystkie dziury do przysz³ego tygodnia.Bosman zacz¹³ przygl¹daæ siê skrzynce z narzêdziami i wy³owi³ z niej trzy opakowania wierte³.Pierwsze odrzuci³.Wiert³a z drugiego opakowania, z niebieskimi koñcówkami, pokaza³ Fergusonowi.- Wolfram.Wchodzi w stal jak w mas³o.Pan Jamieson jest przygotowany na ka¿d¹ okazjê.- Przerwa³ i zupe³nie odruchowo przechyli³ g³owê tak, jakby czegoœ nas³uchiwa³.Mimo ¿e wszelkie dŸwiêki z czêœci rufowej statku wiatr unosi³ w morze, s³ysza³ bez w¹tpienia pulsuj¹cy warkot przeszywaj¹cy nadbudówkê [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||