Index
czesc 01 rozdzial 01
czesc 04 rozdzial 04
czesc 02 rozdzial 03 (3)
rozdzial 07 (91)
rozdzial 02 (20)
rozdzial 09 (214)
rozdzial 01 (289)
rozdzial 17 (56)
rozdzial 12 (52)
rozdzial 03 (108)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bloodart.opx.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Wkrótce ogarnął nas obu sentymentalny nastrój.      To dziwne uczucie mieć rodzeństwo, a zarazem go nie mieć, jako że każde z nas szło przez życie osobno i własnymi ścieżkami.Dobry Boże! Rozmawialiśmy aż do świtu, zanim zmogło nas zmęczenie.Dopiero wtedy Bleys wstał, klepnął mnie w zdrowe ramię, powiedział, że zaczyna mu się już kręcić w głowie i że rano służący przyniesie mi śniadanie.Kiwnąłem głową, objęliśmy się i wyszedł.      Podszedłem do okna, skąd miałem dobry widok na dolinę.W dole jak gwiazdy jarzyły się punkciki ognisk.Były ich tysiące.Widziałem, że Bleys zgromadził potężne siły, i pozazdrościłem mu.Ale, z drugiej strony, to bardzo dobrze.Jeśli ktoś mógł pokonać Eryka, to właśnie Bleys.Nie byłby też złym władcą Amberu - tylko po prostu wolałem sam nim zostać.      Popatrzyłem jeszcze przez chwilę i dostrzegłem, że postacie kręcące się między ogniskami mają dziwne kształty.Zaciekawiłem się, z jakiego rodzaju istot składa się jego armia.Tak czy owak było to więcej, niż ja posiadałem.      Wróciłem do stołu i nalałem sobie szklaneczkę.Zanim ją jednak wypiłem, zapaliłem lampkę nocną i w jej świetlewyjąłem skradzioną talię kart.Rozłożyłem je przed sobą i wyciągnąłem tę z wizerunkiem Eryka.Położyłem ją na środku stołu, a resztę odsunąłem na bok.Po chwili karta ożyła, zobaczyłem Eryka w stroju nocnym, z zabandażowaną ręką, i usłyszałem słowa:      - Kto tam?      - To ja, Corvin.Jak się masz?      Zaklął, a ja się roześmiałem.Wdałem się w niebezpieczną grę i zapewne przyczyniła się do tego whisky, ale kontynuowałem:      - Chciałem cię zawiadomić, że u mnie wszystko w porządku.Oraz przyznać ci rację co do głów zaprzątniętych jedną myślą.Ty wszakże swojej głowy długo już nie ponosisz.Do zobaczenia, bracie! Dzień, w którym ponownie przybędę do Amberu, będzie dniem twojejśmierci.Pomyślałem sobie, że lepiej cię uprzedzić, bo to już niedługo.      - Przybywaj - odparł - i nie proś o litość, gdy przyjdzie ci umierać.- Spojrzał mi prosto w oczy i przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem.Potem zagrałem mu na nosie i przykryłem go dłonią - bo było to niczym odłożenie słuchawki telefonicznej - a następnie zmieszałem jego kartę z resztą talii.      Zasypiając myślałem o armii Bleysa zgromadzonej w wąwozie i o jej szansach na zdobycie Amberu.Nie będzie to łatwe.Strona główna   Indeks    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.