Index
czesc 01 rozdzial 01
czesc 04 rozdzial 04
czesc 02 rozdzial 03 (3)
rozdzial 07 (91)
rozdzial 02 (20)
rozdzial 09 (214)
rozdzial 01 (289)
rozdzial 17 (56)
rozdzial 12 (52)
rozdzial 03 (108)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • latwa-kasiora.pev.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Z marszu, po ledwie sześciu dniach oblężenia,wzięli zdradą Vengerberg.Nynie chyżo idą na północ, spychają wojska z Aedirn kudolinie Pontaru i ku Dol Blathanna.Idą ku nam, ku Kaedwen.Tedy rozkaz dla BurejChorągwi jest taki: przejść rubież i iść forsownie na południe, prosto ku DolinieKwiatów.We trzy dni mus nam stanąć nad rzeczką Dyfne.Powtarzam, we trzy dni,znaczy się, rysią będziemy szli.Za rzeczkę Dyfne ani kroku.Ani kroku, powtarzam.Wnet na tamtym brzegu pokażą się Nilfgaardczycy.Z tymi, baczność teraz i uwaga,walki nie podejmować.Żadną miarą, zrozumiano? Nawet jeśliby gdzie próbowaliprzejść rzeczkę, to tylko się im pokazać, znaki im pokazać, żeby wiedzieli, że tomy, kaedweńskie wojsko.    W namiocie zrobiło się jeszcze ciszej, chociaż wydawało się,że ciszej być nie może.    - Jakże to? - bąknął wreszcie Bodę.- Nilfgaardczyków nie bić?Na wojnę idziem czy nie? Jakże to, panie setnik?    - Rozkaz taki.Nie idziemy na wojnę, jeno.- Półgarniecpodrapał się w szyję.- Jeno z bratnią pomocą.Przekraczamy rubież, by daćochronę ludziom z Górnego Aedirn.Wróć, co ja gadam.Nie z Aedirn, jeno zDolnej Marchii.Tak rzekł wielmożny margraf Mansfeld.Tak i tak, prawił, Demawendponiósł klęskę, wykopyrtnął się i leży, jak długi, bo źle rządził i politykę miałdo rzyci.I tak z nim już koniec i z całym Aedirn.Nasz król Demawendowi mnogopożyczył grosza, bo mu pomocy udzielał, nie lza takiemu bogactwu przepadać, nynieczas ten pieniądz odzyszczyć z procentem.Nie możemy też pozwolić, by nasiziomkowie i bracia z Dolnej Marchii poszli w nilfgaardzką niewolę.Musimy ich,ten tego, wyzwolić.Bo nasze to odwieczne ziemie.Dolna Marchia, kiedyś pod berłemKaedwen te ziemie były i nynie pod to berło wrócą.Aż po rzeczkę Dyfne.Taki toukład zawarł nasz miłościwy król Henselt z Emhyrem z Nilfgaardu.Ale układukładem, a Bura Chorągiew ma nad rzeką stać.Zrozumieliście?    Nikt nie odpowiedział.Półgarniec skrzywił się, machnął ręką.    - A, pies was chędożył, gównoście zrozumieli, widzę.Ale niefrasujcie się, bo i ja niewiele.Ale od rozumienia to jest jegomość król,grabiowie, wojewodowie i panowie szlachta.A myśmy są wojsko! Nam słuchaćrozkazu: dojść do rzeczki Dyfne we trzy dni, tam stanąć i stać jak mur.I tyle.Nalej, Zyvik.    - Panie setnik.- zająknął się Zyvik.- A co będzie.Cobędzie, jeśli wojsko z Aedirn opór stawi? Szlak zagrodzi? Przecie zbrojnie przezich Kraj idziem.Co wtedy?    - A jeśli nasi ziomkowie i bracia - podchwycił zjadliwieStahier - ci, co to ich niby mamy wyzwolić.Gdyby zaczęli z łuków szyć,kamieniami ciskać? Hę?    - Mamy we trzy dni stanąć nad Dyfne - rzekł z naciskiemPółgarniec.- Nie później.Kto by nas chciał opóźniać albo zatrzymywać, widnonieprzyjaciel.A nieprzyjaciela na mieczach roznieść trzeba.Ale uwaga i baczność!Słuchać rozkazu! Siół ni chałup nie palić, ludziom dobytku nie brać, nie rabować,bab nie gwałcić! Zakarbować w pamięci sobie i żołnierzom, bo kto ten rozkazzłamie, pójdzie na stryk.Wojewoda z dziesięć razy to powtarzał: nie idziem,kurwa, z najazdem, ale z braterską pomocą! Czego zęby szczerzysz, Stahier? Torozkaz, psiamać! A teraz biegiem do dziesiątek, postawić mi wszystkich na nogi,konie i rynsztunek mają lśnić jak miesiąc w pełni! Na przedwieczerzu wszystkiechorągwie do musztrunku staną, sam wojewoda będzie musztrował z chorążymi.Jeślisię przez którą dziesiątkę wstydu najem, popamięta mnie dziesiętnik, oj,popamięta! Wykonać!    Zyvik wyszedł z namiotu jako ostatni.Mrużąc porażone słońcemoczy, obserwował panujący w obozie rozgardiasz.Dziesiętnicy spieszyli dooddziałów, setnicy biegali i klęli, szlachta, komeci i paziowie plątali się podnogami.Pancerni z Ban Ard kłusowali po polu, wzbijając tumany pyłu.Upał byłstraszliwy.    Zyvik przyspieszył kroku.Minął czterech przybyłychwczorajszego dnia skaldów z Ard Carraigh, siedzących w cieniu rzucanym przezbogato zdobiony namiot margrafa.Skaldowie właśnie układali balladę o zwycięskiejoperacji wojskowej, o geniuszu króla, roztropności dowódców i męstwie prostegożołnierza.Jak zwykle, robili to przed operacją, by nie tracić czasu.    - Witali nas nasi bracia, witali chleeebem, solą.- zaśpiewałdla próby jeden ze skaldów.- Zbawców i wyswobodzicieli swych witali, witalichleeebem, solą.Hej, Hramir, podrzuć jakiś niebanalny rym do "solą"!    Drugi skald podrzucił rym.Zyvik nie dosłyszał jaki.    Obozująca wśród wierzb nad stawem dziesiątka poderwała się najego widok.    - Gotować się! - wrzasnął Zyvik, stając na tyle daleko, by jegochuch nie wpłynął na morale podkomendnych.- Nim się słoneczko na cztery palcepodniesie, wszyscy do przeglądu! Wszystko ma się błyszczeć jak to słoneczkowłaśnie, broń, rynsztunek, rząd, koń zarówno! Będzie musztrunek, jeśli się przezktórego przed setnikiem wstydu najem, nogi powyrywam takiemu synowi! Żywo!    - Idziem w bój - domyślił się jezdny Kraska, szybko wpychająckoszulę do spodni.- Idziem w bój, panie dziesiętnik?    - A cożeś myślał? Że na tańce, na Zażynek? Przechodzimy rubież.Jutro o świtaniu rusza cała Bura Chorągiew [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.