Index Biblia (Ks Hioba 31 26) rozdzial 04 (24) 26 (182) 02 (26) 26 ez 26 (59) 26 (223) 26 (92) 26 (214) Stanisław Lem Dzienniki Gwiazdowe(Tom I) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] . - Was też.Bo zostajecie, prawda? - Przecież wiesz, że tak - powiedział Travis.- Chociaż muszę przyznać, że nawet bardziej niż bym chciał, zgadzam się z tym, co mówił Mora.Też mam poważne wątpliwości, czy wszystkiemu tu podołamy. - Mamy tyle szans, ile sami stworzymy - odparłam i obróciłam się do Harry'ego. Od dłuższej chwili on i Zahra poszeptywali coś między sobą.Podniósł na mnie oczy. - Mora ma rację - stwierdził.- Jesteś szurnięta. Westchnęłam. - Ale czasy też nie są normalne - ciągnął - więc może właśnie takich wariatów potrzeba - nam, zwykłym ludziom.Zostanę.Nie wiem, czy nie przyjdzie mi tego żałować, ale zostaję. Więc klamka zapadła - decyzje podjęte i wreszcie możemy przestać się kłócić.Jutro zaczniemy przygotowywać zimowy ogród.W przyszłym tygodniu wyprawimy się w kilkoro do miasteczka, żeby dokupić narzędzi, nasion i zapasów.Czas też zabrać się do budowy jakiegoś schroniska dla nas.Drzew w okolicy pod dostatkiem i możemy wkopać się w ziemię na stoku.Mora mówi, że stawiał już chaty dla niewolników i z przyjemnością zbuduje coś lepszego - bardziej godnego człowieka.Poza tym - tak daleko na północy i tak blisko wybrzeża, możemy spodziewać się deszczu. NIEDZIELA, 10 PAŹDZIERNIKA 2027 Dziś pochowaliśmy rodzinę Bankole'a - szczątki pięciu osób, które zginęły w pożarze.Policja się nie zjawiła.Bankole doszedł do wniosku, że już nigdy nie przyjadą i że najwyższy czas wyprawić siostrze i jej rodzinie przyzwoity pogrzeb.Wyzbieraliśmy wszystkie kości, jakie udało się znaleźć, i wczoraj Natividad zawinęła je w szal, który wydziergała na drutach wiele lat temu.To była najpiękniejsza rzecz w jej dobytku. - Coś takiego powinno służyć żywym - powiedział Bankole, gdy mu go przyniosła. - Ty żyjesz - odparła mu.- Lubię cię i bardzo żałuję, że nie poznam twojej siostry. Spoglądał na nią dłuższą chwilę.Następnie wziął szal i uściskał ją.Nagle wybuchnął płaczem i odszedł między drzewa, znikając nam z oczu.Gdy po godzinie nie wracał, poszłam go poszukać. Siedział na zwalonym pniu i ocierał twarz.Przysiadłam obok i jakiś czas tkwiliśmy tak bez słowa.Wreszcie podniósł się, zaczekał, aż ja też wstanę, i razem ruszyliśmy do obozu. - Pochowajmy ich w dębowym gaju - zaproponowałam.- Wśród drzew milej jest niż wśród kamieni; życie ku pamięci życia. Zerknął na mnie. - Dobrze. - Bankole? Zatrzymał się i spojrzał na mnie tak, że nie rozumiałam o co mu chodzi. - Nikt z nas jej nie poznał - zwróciłam się do niego.- Strasznie mi przykro.Ja bardzo chciałam, niezależnie od tego, jak bardzo mogłabym ją zaskoczyć. Zdołał się uśmiechnąć. - Obcięłaby wzrokiem najpierw ciebie, potem mnie; później, jak przypuszczam, prosto z mostu palnęłaby coś w tym stylu: "Nie ma większego durnia niż stary dureń".Ale z czasem, jak już by wszystko przemyślała, pewnie by cię polubiła. - Myślisz, że by się zgodziła.wybaczyła, że ma towarzystwo? - Co takiego? Westchnęłam ciężko, ważąc w myślach to, co miałam zamiar powiedzieć.Mogłam wiele popsuć.Nie wiedziałam, czy zrozumie.Jednak trzeba było to zrobić. - Jutro pochowamy twoich zmarłych.Uważam, że należy im się uroczysty pogrzeb.Razem z nimi my wszyscy powinniśmy pożegnać i naszych bliskich.Większość z nas musiała zostawić - porzucić w pośpiechu - własnych zmarłych, tak samo niepogrzebanych, bez pochówku, bez pożegnania.Jutro powinniśmy wspomnieć ich i życzyć, aby spoczywali w spokoju.jeśli pozwolisz. - Twoją rodzinę? - Tak - potaknęłam.- Moją i Zahry, i Harry'ego, i Allie - jej siostrę i synka - może chłopców Emery oraz innych, o których nie wiem.Mora nie był skłonny do takich zwierzeń, ale na pewno też kogoś stracił [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||