Index Szmidt Krzysztof J. Psychologia podręczna Częć V Elementarz twórczego myslenia Król Fijewska Maria Psychologia podręczna Częć I Stan (3) HOLOGRAM INY by MattRix Dodziuk Anna Psychologia podręczna Częć III Pokochać (12) Pod redakcją Adama Bilikiewicza Psychiatria (podręcznik dla studentów medycyny) Kybalion Tybetańska Yoga abc.com.pl 5 Szklarski Alfred 8 Tomek w Gran Chaco Roland Topor Chimeryczny lokator |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] .- Zajmę się tobą później.Dam ci jeszcze trochęczasu na zastanowienie.Ale potem będziemy musieli obyć się bez grzeczności.Po raz ostatni spojrzał na nią uważnie, a potem odwrócił się i ruszył wstronę wyjścia.- Wracam na swój statek.A wy odpowiadacie za niągłowami.Potem jeszcze raz odwrócił się i spojrzał na nią.Gdyby to byłomożliwe, spojrzeniem zamroziłby jej krew w żyłach.Kiedy znowu była sama izapadła cisza, osunęła się powoli na podłogę.Miała w głowie chaos.Jednego byłapewna.Nie wiedział kogo schwytał.Jeszcze, bo w końcu wszystko wyjdzie na jaw.A wtedy.Nie była jeszcze gotowa.Zbyt wcześnie doszło do spotkania.Wiedziała o tym doskonale.I co najgorsze nie miała pojęcia co robić.Jedynąosobą jaka przychodziła jej na myśl, która mogłaby jej pomóc był Van Kist.Aleon był daleko i wszystko wskazywało na to, że był zupełnie nieosiągalny.****************************************Tak jak nagle zaczęła go boleć głowa, tak nagleprzestała.Był tym trochę zdziwiony, ale wcale nie zmartwiony.Wręcz przeciwnie.Za to Ghost zaczął się dziwnie zachowywać.Niektóre polecenia trzeba byłopowtarzać dwa razy.Ale Van Kist nie od razu zauważył te dziwnie zmiany.Wszystko zaczęło się, gdy zbliżali się do umówionego miejsca spotkania.Niewielka, lecz odległa planeta, była ich punktem zbornym.Dopóki nie znajdączegoś innego, tam mieli założyć tymczasową bazę.Van Kist znał ją tylko zesłyszenia.Mała, zielona, wilgotna, błotnista i porośnięta wszelkimimożliwymi roślinami, które mogą przetrwać w takich warunkach.Nie napawałogo to otuchą.Pocieszał się tylko tym, że to tymczasowe lokum i że szybko znajdącoś ciekawszego.Byli już w Galaktyce Korab, kiedy Van Kist powiedział:- Sprawdź Ghost czy jest tu gdzieś w pobliżu ktoś z naszych.Takjak to często bywało Van Kist wydawał polecenia nie patrząc na androida.Ale tenostatni niemal zawsze potwierdzał przyjęcie rozkazu.Tylko czasami wykonywał gobez słowa.Jednak tym razem ani nie potwierdził polecenia, ani nie zabrałsię do jego wykonania.Siedział w dokładnie takiej samej pozycji co poprzednio iwyglądał jakby był całkowicie skoncentrowany na pilotażu.Van Kist spojrzałna Ghosta zdziwiony.Przyjrzał mu się uważnie.Czego szukał w twarzyandroida? Przecież tamten był tylko maszyną, która nie znała mimiki twarzy.Toprawda, Ghost używał czasami czegoś co mogło być mimiką, ale było to tylkonaśladownictwo ludzi.Teraz jego twarz była spokojna, niemal kamienna.Prawietaką samą miał wtedy, kiedy Van Kist kupował go.Z tą tylko różnicą, że wtedyoczy androida były zgaszone z powodu odłączenia od zasilania.A przecież Ghostnie został wyłączony.- Ghost, słyszysz mnie? - zapytał.Nic,żadnej reakcji.- Ghost! - odezwał się głośniej.Dopiero terazandroid spojrzał na kapitana.Wyglądał normalnie, tak jak zawsze.- Czy ty się dobrze czujesz? - zapytał Van Kist.- To chybaja powinienem cię o to zapytać.Przecież wiesz, że androidy nie mają żadnychodczuć.No tak, Ghost miał rację.Dlaczego w ogóle zadał mu takie dziwnepytanie? Ale przecież wiedział, że coś jest nie w porządku.A zresztą, możetylko mu się wydawało.Tak, musiało mu się wydawać.- Nie gap się namnie, tylko wykonaj moje polecenie.- powiedział Van Kist, trochęzniecierpliwiony.Ghost znowu spojrzał na ekran, a chwilę potem ponownie naVan Kista.- Jakie polecenie? - zapytał.No nie! To nie mogło musię wydawać! Doskonale wie, że wydał androidowi polecenie.Nie miał jednakochoty sprzeczać się.Powtórzył więc: - Sprawdź, czy gdzieś w pobliżunie ma kogoś z naszych.- Tak jest.- odparł Ghost i zabrał się dopracy.****************************************Wiedziała, że czas płynął nieubłaganie.Wciąż niemogła dotrzeć do Van Kista.Powoli zaczynała bać się.A strach był jejnajwiększym wrogiem.Nie mogła sobie na niego pozwolić.To mogło się równać zpoddaniem, przyznaniem się do swojego pochodzenia, skazaniem się na śmierć,załamaniem misji.Po paru chwilach takich czarnych myśli, miała ochotęzrezygnować.Była zmęczona, przestraszona i zniechęcona.Jej wysiłki nic niedawały.Potrzebowała pomocy z zewnątrz.Sama niewiele zdziałałaby.Przypomniałasobie nagle, że kiedyś przeżywała podobne chwile zwątpienia i strachu.Czasami,kiedy w końcu razem z Mar'em znaleźli bezpieczne schronienie, nachodziły jądziwne myśli, a wraz z nimi strach.Strach przed nieznanym, przed czymś, przedczym nikt nie mógł nauczyć ją obrony.Wtedy rozmawiała z Mar'em.Potrafiłpodnieść ją na duchu.Był dla niej czarodziejem, który odpędzał złe myśli inapełniał serce otuchą.Zabrakło jednak Mar'a i nikt nie mógł jej pomóc.Niemogła nawet wezwać Ravella.Nawet on miał ograniczone możliwości.Teraz byłazdana tylko na siebie.Zawsze wiedziała, że ta chwila nadejdzie.Nigdy jednaknie zastanawiała się co wtedy zrobi.TO nadeszło, a ona w dalszym ciągu niewiedziała co robić.Upłynęło parę minut, ale w końcu zebrała myśli ipostanowiła jeszcze raz spróbować nawiązać kontakt z Van Kistem.****************************************W umówionym miejscu spotkania było już kilkapojazdów.Wśród nich był jeden koordynujący wszystko.Generał dowodzący całąakcją wskazał Van Kistowi miejsce lądowania.- W porządku, -powiedział kapitan, kiedy przyjął nowe rozkazy.- możemy lądować.Ghost,wprowadź współrzędne do komputera.- Tak jest.- odparł android izaczął wykonywać polecenie.Po chwili zaczęli podchodzić do lądowania.Nie było to łatwe, choćby ze względu na nie budzące zaufania błotnistepodłoże.Jeżeli już znalazło się miejsce do lądowania wśród gąszczu potężnychroślin, można było zapaść się w bagno, które zapewne pochłonęło wiele rzeczy.Teren, który im wskazano nie był tym, na którym mieli bezpośredniowylądować.Po dotarciu nad niego, należało wejść w długi i kręty korytarz wleśnej plątaninie drzew.Dopiero po jego pokonaniu można będzie osadzić statekna naprawdę stałym gruncie.Zaczęli podchodzić do lądowania.I zupełnienagle Ghost zaczął zachowywać się co najmniej niezrozumiale.Włączył głównyekran i zaczął coś pisać na klawiaturze komputera.Litery widoczne na ekranieukładały się w niezrozumiałe słowa.- Co ty wyrabiasz Ghost?!! -krzyknął Van Kist.- Nie mogę tego kontrolować.- powiedział swoimzwyczajnym głosem, który jednak nie pasował do niego w tej chwili.Miało sięwrażenie, że głos Ghosta i on sam w tej chwili to dwie zupełnie różne rzeczy.Manewr lądowania wciąż trwał, ale Van Kist nie mógł już go kontrolować. Ze względu na wielkośc dokumentuzostał on podzielony na cztery części.Tu jest część I tuczęśćII , a tu część IV [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||