Index Anderson John Robert Uczenie się i pamięć integracja zag (3) Poul Anderson Królowa powietrza i mroku Rice Anne Godzina czarownic Tom 3 Vonda McIntyre Opiekun Snu (4) Hogan James P Giganci T 2 Powrot gigantow ENTER.1996 2001 abc.com.pl 6 Burgess Anthony Mechaniczna Pomarancza 301 13 (2) Aldiss Brian W Siwobrody |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .- To Ty mi udowodnij, ponad wszelk¹ w¹tpliwoœæ.¿e to coœ, czego nie potrafimy uchwyciæ s³owami i równaniami, nie istnieje.Udowodnij mi równie¿, ¿e nie mam prawa tego poszukiwaæ.- Ciê¿ar dostarczenia dowodów spoczywa na was dwojgu, gdy¿ zbyt czêsto nam k³amaliœcie.W imiê racjonalnego myœlenia wskrzesiliœcie mit.Aby nas lepiej kontrolowaæ! W imiê wyzwolenia zakuliœcie w kajdany nasze wewnêtrzne ¿ycie i wykastrowaliœcie nasze dusze.W imiê s³u¿enia nam spêtaliœcie nas i ogrodziliœcie.W imiê osi¹gniêæ trzymaliœcie nas w zagrodach ciaœniejszych ni¿ ma ka¿da œwinia.W imiê dobroczynnoœci wprowadziliœcie ból i strach i najciemniejsz¹ z ciemnoœci.- Odwracam siê ku ludziom.- Poszed³em tam.Zst¹pi³em w podziemia.Ja wiem!38- Dowiedzia³ siê, ¿e SUM nie nastrêczy mu okazji do zaspokojenia jego specjalnych ¿¹dañ, nie kosztem wszystkich innych - krzyczy Ciemna Królowa.Czy s³yszê echo histerii w Jej g³osie? - I w zwi¹zku z tym twierdzi, ¿e SUM jest okrutny.- Widzia³em moj¹ zmar³¹ - mówiê im.- Ona ju¿ siê nie odrodzi.Wasi zmarli równie¿ nie ani wy.Nigdy.SUM nie wskrzesi ich, nie potrafi.W Jego domu rzeczywiœcie mieszka œmieræ.¯ycia i odrodzenia musimy szukaæ gdzie indziej, pomiêdzy tajemnicami.Ona œmieje siê g³oœno i wskazuje moj¹ bransoletê, po³yskuj¹c¹ delikatnie w gêstniej¹cym, szarob³êkitnym zmierzchu.Czy musi cokolwiek dodawaæ?- Czy ktoœ mo¿e daæ mi nó¿ i siekierê? - pytam.T³um faluje i szepcze.Czujê ich strach.Lampy uliczne zapalaj¹ siê, jakby mog³y rozproszyæ coœ wiêcej ni¿ tylko ten fragment nocy, który na nas sp³ywa.Zak³adam rêce na piersiach i czekam.Ciemna Królowa coœ do mnie mówi.Ignorujê J¹.Narzêdzia wêdruj¹ z rêki do rêki.Ten, który wnosi je po schodach, nadchodzi jak p³omieñ.Klêka przede mn¹ i unosi to, czego za¿¹da³em.To s¹ dobre narzêdzia - szeroki myœliwski nó¿ i siekiera o podwójnym ostrzu i d³ugim trzonku.Przed ca³ym œwiatem biorê nó¿ w praw¹ d³oñ i tnê pod bransolet¹ na mym lewym ramieniu.Po³¹czenia z wnêtrzem mego ca³ego cia³a s¹ przeciête.Tryska krew, nieprawdopodobnie lœni¹ca w œwietle lamp.Nie czujê bólu, jestem natchniony.Ciemna Królowa krzyczy.- Ty naprawdê tak myœlisz! Harfiarzu, Harfiarzu!- Nie ma ¿ycia w SUM-ie - mówiê.Wyjmujê rêkê z bransolety i rzucam j¹ na ziemiê.DŸwiêczy upadaj¹c.G³os ze spi¿u: ,,Aresztowaæ tego maniaka.Jest œmiertelnie niebezpieczny".Roboty obserwacyjne, które sta³y na obrze¿ach t³umu, próbuj¹ siê przezeñ przepchn¹æ.Napotykaj¹ opór.Na tych, którzy usi³uj¹ im pomóc, spadaj¹ piêœci i paznokcie.Podnoszê siekierê i uderzam.Bransoleta rozpada siê.Organiczna substancja w jej wnêtrzu, g³odna wydzielin mego cia³a, wystawiona na dzia³anie nocnego powietrza, wiêdnie i umiera.Unoszê w górê narzêdzia, siekierê w prawej rêce, nó¿ w krwawi¹cej lewej.39- Szukam wiecznoœci tam, gdzie mo¿na j¹ znaleŸæ - krzyczê.- Kto idzie ze mn¹?Tuzin lub wiêcej osób wyrywa siê ze sk³êbionego t³umu, który ju¿ siêga po broñ i domaga siê krwi.Otaczaj¹ mnie swymi cia³ami.Ich oczy s¹ oczami proroków.Spiesznie szukamy jakiejœ kryjówki, gdy¿ ju¿ siê pojawi³ robot bojowy, a i na nastêpne nie trzeba bêdzie d³ugo czekaæ.Wielka maszyna podje¿d¿a, by stan¹æ na stra¿y Naszej Pani.I tak widzê J¹ po raz ostatni.Ci, którzy id¹ za mn¹, nie robi¹ mi wyrzutów, ¿e stracili przeze mnie wszystko, co posiadali.Oni s¹ moi.We mnie widz¹ bóstwo, które nie mo¿e siê myliæ.Toczy siê ju¿ otwarta wojna miêdzy mn¹ i SUM-em.Moi przyjaciele s¹ nieliczni, wrogowie potê¿ni i jest ich wielu.Wêdrujê po œwiecie jak uciekinier.Ale zawsze œpiewam.I zawsze znajdujê kogoœ, kto chce s³uchaæ, kto siê do nas przy³¹cza, obejmuj¹c œmieræ i cierpienie jak kochanek.No¿em i siekier¹ biorê ich dusze.Potem odprawiamy dla nich rytua³ odrodzenia.Niektórzy staj¹ siê wyjêtymi spod prawa misjonarzami, wiêkszoœæ wk³ada fa³szywe bransolety i wraca do domów, aby szeptaæ moje s³owo.Dla mnie to bez znaczenia.Nie muszê siê spieszyæ, gdy¿ moja jest wiecznoœæ.Moje s³owo jest tym, co trwa mimo czasu.Moi wrogowie twierdz¹, ¿e przywo³ujê z powrotem staro¿ytne bestialstwa i ob³êdy; ¿e nic dla mnie nie znaczy, i¿ wojna, g³Ã³d i epidemie znowu bêd¹ nêkaæ ziemiê.Jestem zadowolony z tych oskar¿eñ.Ich jêzyk wskazuje, ¿e równie¿ w nich uda³o siê obudziæ gniew.A to uczucie nale¿y do nas, tak samo jak wszystkie inne.Mo¿e nawet bardziej ni¿ inne, teraz, w jesieni ludzkoœci.Potrzebna nam burza, by uderzyæ w SUM-a i wszystko, co On reprezentuje.A potem nast¹pi zima barbarzyñstwa.A jeszcze póŸniej wiosna nowej i (byæ mo¿e) bardziej ludzkiej cywilizacji [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||