Index Foster Alan Dean Tran ky ky 01 Lodowy Kliper Chalker Jack L Swiaty Rombu 01 Lilith Waz w trawie Zelazny Roger Amber 01 Dziewieciu Ksiazat Amberu Issac Asimov Nemesis (2) Sacks Oliver Antropolog na Marsie (2) Podręcznik PHP (2) abc.com.pl 9 Kapleau ZEN ÂŚWIT NA ZACHODZIE 26 (39) Izzy and the Father of Terror |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Używano wówczas powszechnie wyrażeń:"Przerzucić na odpowiedzialne stanowisko", "Wlepić (lub wrzepić, historycyróżnią się tu w opiniach) naganę", "Uderzeniem miecza pasować na rycerza".Wszystkie te sformułowania były synonimami awansu jednostki. Nie sądzę jednak, aby rycerzy przy wyznaczaniu naodpowiedzialne stanowiska dosłownie gdzieś przerzucano lub rąbano mieczami.Nasiprzodkowie uwielbiali hiperbole językowe.Moim zdaniem w opisanych przez Romerabarbarzyńskich czynnościach kryją się typowe dla owej epoki obyczaje religijne iobrzędy magiczne. - Weźmy chociażby takrozpowszechniony wówczas termin jak "rzucono towar na sklepy" - wykrzyknąłemzapalając się do dyskusji.- Zwykły człowiek uzna za bezsens, aby wyprodukowanez trudem towary beztrosko rzucano, i to w dodatku na dach jakiegośpomieszczenia.Ale życie społeczne owych czasów było pełne sprzeczności.Wiemydziś, że zebranymi z trudem plonami kawy lub kukurydzy palono czasem pod kotłamiparowymi lub topiono je w morzu, a buty zaraz po zejściu z taśmy kierowano nainną taśmę, gdzie krojono je na części.Jeśli nie zgodzicie się ze mną, że towszystko robiono ze względów rytualnych, nie zaprzeczycie przynajmniej, że tedziwne terminy odzwierciedlały całkiem realne sytuacje? A w ogóle, moi złoci,logika nie była najmocniejszą stroną naszych przodków.Przeglądaliśmy kiedyś naPlutonie starożytny film.Okazuje się, że dawniej wszyscy ludzie cierpieli nawysięk z nosa, jak zdarza się to obecnie chorym.I wyobraźcie sobie, że zbieralitę bezużyteczną wydzielinę niczym największy skarb.Mało tego, niektórzy teuperfumowane i ozdobione w dodatku koronkami szmatki nosili w kieszeniach w tensposób, aby koniuszek wystawał na zewnątrz.Nie ukrywali choroby, leczchwalili się nią! Romero patrzył na mnie zezdumieniem.Odniosłem wrażenie, iż oryginalność moich poglądów pozbawiła go namoment daru mowy. - Pańska wiedza historyczna jestwręcz zdumiewająca - powiedział niezmiernie uprzejmym tonem.A ponieważ takśmiało przenika pan tajemnice przeszłości, sądzę, że nie powinno pana dziwićpokrzykiwanie przełożonego, choć zdrowy ludzki rozsądek uzna za naturalniejszepokrzykiwanie podwładnych na szefów, gdyż przełożonym nie wypada wykorzystywaćswojej przewagi, a czegóż ma się krępować podwładny? Trochę racji w tym bez wątpienia było. .17. Za Uranem ekspresy rozpędzają się i nawet nasz wehikuł zdobyłsię na jedną dziesiątą szybkości światła.Pluton skrząc się w iluminatorachzmieniał się z ziarnka grochu w jabłko, a z jabłka w dużą piłkę, wokół niegośmigały malutkie sztuczne słońca.Na biegunach wznosiły się sztuczneprotuberancje - wytwórnie pary wodnej i syntetycznej atmosfery ruszyły niedawnopełną mocą i produkowały teraz dziesięć milionów ton wody i dwa miliardy tonmieszanki azotowo-tlenowej na godzinę.Przytoczyłem te liczby Romerowi i Wierzez pamięci. - Wody na razie brakuje, atmosfera zaś jestjuż porównywalna z ziemską, oddycha się jak u nas w górach - powiedziałem. - Wydaje mi się, że najciekawszą rzeczą na Plutonie sąte fabryki powietrza - powiedziała Wiera.- Od ich pracy zależy teraz powodzenieprojektu przebudowy Plutona i organizacja stoczni galaktycznych. Nie odezwałem się, byłem bowiem przekonany, że naPlutonie jest wiele rzeczy znacznie ciekawszych niż te ponure automatycznefabryki przerabiające glebę planety na wodę i powietrze.Są niewątpliwiepotrzebne, ale zachwycać się nimi? Zawiadomiono nas,że przyjaciele na Plutonie chcą z nami mówić.Wkrótce na stereoekranie pojawiłsię Andre z Żanną, Lusin, Leonid, Olga i Allan.Mimo opóźnienia światławyczuwalnego przy takiej odległości ich głosy docierały do nas stwarzając pełnąiluzję bliskości. - Hura, bracia! - wrzeszczał Allan.- Do góry ich! - Lecicie - mówił jak zwykle urywkamizdań Lusin.- Pokazaliście się.Dobrze. Wykrzykiwaliśmy w odpowiedzi powitania.Dzieliło nasjakieś półtora miliarda kilometrów. W pobliżu PlutonaWierę zainteresowało skupisko gigantycznych brył krążące nad planetą.Jeden zgłazów wyróżniał się spośród pozostałych niczym góra otoczona pagórkami. Powiedziałem bardzo uroczystym tonem, jak przystało wtakiej chwili: - Baza Gwiezdnych Pługów.Ten ogromny,to "Pożeracz Przestrzeni", statek flagowy floty galaktycznej.Tu ostateczniepożegnamy się z rakietami fotonowymi. .18. Przygotowanie każdej wyprawy galaktycznej to sprawa bardzoskomplikowana, a nasza ekspedycja miała w dodatku szczególny charakter iwymagała ogromnych ilości substancji aktywnej, grającej rolę zapalnika przywybuchowej zamianie masy w przestrzeń.Aktywną substancję przywozi się zMerkurego.Gwiazdoloty krążyły więc nad Plutonem czekając na ostatnią partiępaliwa. Wiera zwiedzała planetę, a ja byłem jejprzewodnikiem. Uchwała Wielkiej Rady w sprawieprzekształcenia Plutona w bazę opierała się na wynikach wieloletniej pracyczłowieka na tej planecie.Spośród wszystkich planet Układu Słonecznego Plutonjest najlepiej wykorzystany i tu mieści się jedyny na razie port galaktyczny [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||