Index Nienacki Zbigniew Pan Samochodzik i nieuchwytny kolekcjoner Strelau Jan, redaktor naukowy Podręcznik akademicki Pods (2) Encyklopedia Prawna Rzeczpospolita LUKA (2) abc.com.pl 9 rozdzial 05 (113) Berling Peter Dzieci graala (4) Juliusz Słowacki Kordian rozdzial 02 (284) |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Jednak przed skontaktowaniem siê z nim powinien zadzwoniæ gdzie indziej.Zegarek wskazywa³ dwunast¹ czterdzieœci.Kierownik biura podró¿y Hearsta bêdzie zdumiony, ¿e prezes jego firmy budzi go o takiej porze.Ale przecie¿ nie móg³ czekaæ na rozmowê z Harrisonem osiem godzin.Gor¹cy, a potem przez ca³¹ minutê zimny prysznic skutecznie rozbudzi³ Marka.Niki czeka³a w kawiarence.Z jej wygl¹du nie mo¿na by³o siê domyœliæ, ¿e ca³¹ noc spêdzi³a w samolocie.Wygl¹da³a œwie¿o.Na jego widok uœmiechnê³a siê.— Czeœæ, Mark.— „Pu³kownika Muldoona" najwyraŸniej zostawi³a w biurze.— Niki! Jesteœ jak balsam.Chcia³ j¹ poca³owaæ, ale poprzesta³ na energicznym uœcisku d³oni.— Ben zaraz przyjdzie.Wstawanie nie jest jego najmocniejsz¹ stron¹.— Tak jak trzymanie siê z daleka od k³opotów, jak mi siê zdaje.W co wyœcie siê wpl¹tali?— W nic, z czego nie moglibyœmy siê wypl¹taæ.Dziêki tobie.Przywioz³aœ?Niki wysunê³a spod sto³u krzes³o i wskaza³a na niebiesk¹ torbê.— Jest tutaj.Z radoœci¹ siê tego pozbêdê.Pan Levinger by³ taki tajemniczy przez telefon, ¿e przez ca³¹ drogê unika³am wszelkich podejrzanych facetów.Przeczuwaj¹c coœ z³ego, Mark rozpi¹³ zatrzaski i otworzy³ torbê.B³yszcz¹ce, pokryte z³otem urz¹dzenie le¿a³o spokojnie na dnie.Dla niego, laika, aparat niczym nie ró¿ni³ siê od orygina³u.Rzuci³ okiem na s¹siednie stoliki, ¿eby siê upewniæ, czy nie s¹ obserwowani, a potem zwolni³ zatrzaski pokrywy i wyj¹³ jedn¹ z p³ytek.— Doskonale! — powiedzia³.Od³o¿y³ p³ytkê na miejsce i zamkn¹³ pokrywê.— Nawet nie zauwa¿¹ ró¿nicy.— Czy móg³byœ mi powiedzieæ, o co chodzi?Mark nala³ paruj¹cej kawy z termosu stoj¹cego na stoliku.— Jesteœmy ci winni wyjaœnienie.Czego dowiedzia³aœ siê od Bena?— Tylko tyle, ¿e prawdziwe urz¹dzenie zginê³o podczas transportu i ¿e potrzebuje sprzêtu zastêpczego.I ¿ebym nikomu nie pisnê³a o tym ani s³owa.70— Nie chcia³ ciê denerwowaæ.W rzeczywistoœci urz¹dzenie zosta³o skradzione.Jeszcze nie wiemy przez kogo.Niki nie wygl¹da³a na szczególnie zaskoczon¹.— Tak myœla³am.Mój szef jest zbyt ostro¿ny, by straciæ coœ tak cennego.To jest przecie¿ warte mnóstwo forsy, prawda?— Ca³¹ fortunê.O wiele wiêcej, ni¿ kosztowa³o wyprodukowanie.To urz¹dzenie jest niezwykle wa¿ne.Idzie o wygranie kontraktu na F-22.Konkurencja da³aby za nie bardzo gruby plik banknotów.— Intercontinental? Myœlisz, ¿e to oni ukradli?— W¹tpiê.To robota kogoœ od nas.— Ktoœ z Hearst Avionics? — brwi Niki drgnê³y.— Kto? Dlaczego?— O, jest twój szef.Ben podszed³ do stolika.Wygl¹da³ na wypoczêtego.Poca³owa³ Niki w policzek i usiad³ przy stole.— Co mi przywioz³aœ?Niki wrêczy³a mu torbê.Ben zajrza³ do œrodka.— W porz¹dku.WeŸmiemy to razem z opakowaniem.Chyba nie masz nic przeciwko temu? Niki kiwnê³a g³ow¹.— Nie mia³am czasu siê spakowaæ.Wrzuci³am tam kilka drobiazgów.Zaraz je zabiorê.Zanim zd¹¿y³a to zrobiæ, Ben zanurzy³ d³oñ w torbie.Wyci¹gn¹³ niewielk¹ kosmetyczkê i garœæ bielizny.Przez moment na stole znalaz³a siê para koronkowych majteczek, budz¹c rumieniec na twarzy w³aœcicielki, która szybko schowa³a j¹ do torebki.Nie usz³o to uwagi Marka.— Masz rzeczywiœcie niewiele baga¿u jak na kogoœ, kto ma tutaj zostaæ przez kilka dni — zauwa¿y³ Ben.— Kilka dni? — na twarzy Niki pojawi³o siê zdumienie.— Przecie¿ powiedzia³eœ, ¿e mam zaraz wracaæ.— Moja decyzja uleg³a zmianie.W³aœnie telefonowa³ T-Square.Chce, ¿ebyœmy wszyscy tu byli w czasie dochodzenia.— Co chcesz przez to powiedzieæ? Jakiego dochodzenia? — spyta³ Mark.— Sam mo¿esz go o to zapytaæ, jak wrócimy z bazy Wright-Patterson.Przyjedzie tu osobiœcie i weŸmie ze sob¹ kogoœ z FBI.10.Niepewny œladD.W.Overstreet spieszy³ siê.Wbieg³ po dwa schodki, a potem ostro natar³ na obrotowe drzwi, prowadz¹ce do foyer Instytutu Analiz Obronnych.Kiedy by³ z³y, zawsze siê spieszy³, a to zwodzenie w DA RPA wprawi³o go niemal w sza³.Wys³a³ im podpisany przez samego genera³a administracyjnego list, w którym polecano przygotowanie specjalnego zezwolenia.Tymczasem biuro Despacia by³o wyj¹tkowo opiesza³e.Cz³owiek z OSI mia³ w rêku kopiê tego listu.Je¿eli tym razem Despacio nie spe³ni jego ¿¹dañ, pominie go i zwróci siê bezpoœrednio do szefostwa DARPA.Siwow³osy stra¿nik wykrêci³ numer, powiedzia³ parê s³Ã³w do telefonu i od³o¿y³ s³uchawkê.— Jego sekretarka mówi, ¿e go nie ma.NajwyraŸniej nie by³ pan umówiony.— Proszê po³¹czyæ siê z ni¹ jeszcze raz — warkn¹³ D.W.— Chcê z ni¹ mówiæ.Stra¿nik uniós³ brwi, zaskoczony obcesowoœci¹ swego rozmówcy, lecz wykona³ polecenie i poda³ mu s³uchawkê.— Panna Selkirk? — Zapamiêta³ jej nazwisko w czasie pierwszej wizyty.— Panie Overstreet, obawiam siê, ¿e nie oczekiwaliœmy pana.Doktor Despacio pojecha³ w³aœnie na spotkanie w Pentagonie.Wróci dopiero przed po³udniem.Mo¿e zg³osimy siê do pana telefonicznie?„No pewnie" — pomyœla³ — „gdzieœ ko³o Bo¿ego Narodzenia".— Skoro ju¿ tutaj jestem, panno Selkirk, s¹dzê, ¿e poczekam na niego.I mo¿e poczêstuje mnie pani kaw¹, któr¹ tak wspaniale pani parzy?— Dobrze — niechêtnie zgodzi³a siê sekretarka po chwili milczenia.— Ale nie mogê pana zapewniæ, o której doktor Despacio wróci i czy bêdzie móg³ siê z panem zobaczyæ, gdy ju¿ tu bêdzie.72— Zaryzykujê.Sekretarka zaprowadzi³a go do malutkiego pomieszczenia po drugiej stronie korytarza, naprzeciwko biura Despacia i obieca³a kawê.Wola³by czekaæ w sekretariacie panny Selkirk.Mia³by oko na telefony i to, co siê dzieje.St¹d móg³ tylko obserwowaæ ruch wokó³ biura Despacia, gdy¿ drzwi do sali konferencyjnej by³y uchylone.Sekretarka przynios³a pe³ny dzbanek kawy.— Mo¿liwe, ¿e bêdzie pan musia³ d³ugo czekaæ — ostrzeg³a.Nape³ni³a fili¿ankê i zamknê³a za sob¹ drzwi, jakby chcia³a go mieæ z g³owy.Ale gdy wróci³a do swego biura, D.W.ju¿ je otworzy³.Wci¹¿ by³ poirytowany.I chocia¿ wiedzia³, ¿e czekanie jest wa¿n¹ i nieod³¹czn¹ czêœci¹ pracy detektywa, w niczym mu to nie pomog³o.Postanowi³ wykorzystaæ ten czas i jeszcze raz zastanowiæ siê nad ca³¹ spraw¹.Od samego pocz¹tku.Pocz¹tkiem by³ obraz, którego nigdy nie zdo³a wymazaæ z pamiêci.Zw³oki genera³a Slaughtera, wyci¹gniête z wody.Upiorna biel wzdêtej twarzy i rêce wystaj¹ce ze skurczonego munduru, jeszcze bez szwanku, z rzêdami baretek na wysokoœci nieugiêtego kiedyœ serca.Baretek, które œwiadczy³y o ¿yciu wype³nionym wiern¹ s³u¿b¹ dla kraju, choæ ten kraj kaza³ stawaæ twarz¹ w twarz ze œmierci¹ w ró¿nych odleg³ych miejscach.Baretek, które mówi³y o trudach, wyrzeczeniach, roz³¹ce z rodzin¹ i bliskimi, o ró¿nych miejscach i kampaniach, jeœli zna³o siê jêzyk wojskowych odznaczeñ.D.W.nie zna³ go, lecz o generale dowiedzia³ siê wystarczaj¹co du¿o, by niektóre rzeczy sobie dopowiedzieæ.Podczas drugiej wojny œwiatowej genera³ by³ pilotem myœliwca, asem nad Pacyfikiem.By³ ranny w wojnie koreañskiej — musia³ skakaæ z p³on¹cego samolotu.Dowodzi³ w Wietnamie, gdzie przetrwa³ lata goryczy i frustracji.By³ cz³owiekiem silnym, który przywyk³ ocieraæ siê o œmieræ, i wierzy³, ¿e jest w stanie zmieniæ losy œwiata.Nie obawia³ siê broniæ swych nienaruszalnych praw nawet w ostatniej kampanii.Za ni¹ jednak nie bêdzie ¿adnej baretki.D.W.przypomnia³ sobie gruboskórnoœæ niektórych z „kapitanów przemys³u", z którymi rozmawia³, i znów siê zdenerwowa³ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||