Index
Cook Glen Zapada cien wszystkich nocy
Isaac Asimov Nastanie nocy
Nastanie nocy (10)
Eddings Dav
abc.com.pl 9
Teodor Tomasz Jeż W zaraniu
24 jer (3)
Henryk Sienkiewicz Bez dogmatu
J K Rowling Sorcerer's Stone
Klin
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • autonaprawa.keep.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .Zaskoczony podniós³ g³owê.- Biney! A jednak przyszed³eœ!W wielkich drzwiach obserwatorium astronom zobaczy³ wysok¹ sylwetkê swego przyjaciela Teremona 762, dziennikarza "Kroniki Saro".- Szuka³eœ mnie, Teremonie?- Tak, ale powiedziano mi, ¿e nie poka¿esz siê tutaj przez najbli¿sze kilka godzin.I w³aœnie kiedy wychodzi³em, zobaczy³em ciebie.Co za szczêœliwy zbieg okolicznoœci!Biney podbieg³ w górê kilka ostatnich stopni i obydwaj serdecznie siê przywitali.Zna³ dziennikarza od trzech czy czterech lat, od momentu kiedy pojawi³ siê on w obserwatorium po raz pierwszy, aby przeprowadziæ wywiad z jakimœ naukowcem na temat ostatniego manifestu zwariowanej grupy Aposto³Ã³w P³omieni.Stopniowo stali siê bliskimi przyjació³mi, choæ Teremon by³ jakieœ piêæ lat starszy i wywodzi³ siê z zupe³nie innego œrodowiska, obraca³ siê wœród ludzi mniej finezyjnych, nastawionych na sprawy bardziej przyziemne.Bineyowi podoba³o siê to, ¿e ma przyjaciela zupe³nie niezaanga¿owanego w rozgrywki uni-50wersyteckie; Teremon by³ rad, ¿e zna kogoœ, kto absolutnie nie jest zainteresowany wykorzystywaniem jego dziennikarskich wp³ywów.- Czy coœ siê sta³o? - zapyta³ Biney.- Nie, nic takiego.Chcia³bym, byœ jeszcze raz wyst¹pi³ w cyklu G³os Nauki.Mondior znów wyg³osi³ jedn¹ ze swych mów na temat "Rozpocznij pokutê, zbli¿a siê godzina s¹du ostatecznego".Twierdzi teraz, ¿e gotów jest podaæ godzinê zniszczenia œwiata.Je¿eli chcesz wiedzieæ, nast¹pi to dziewiêtnastego theptara przysz³ego roku.- Szaleniec! Pisanie o nim to strata czasu.Dlaczego zreszt¹ ktokolwiek zwraca uwagê na Aposto³Ã³w? Teremon wzruszy³ ramionami.- Fakt pozostaje faktem, Bineyu - ludzie go s³uchaj¹.Bardzo wielu ludzi, i je¿eli Mondior twierdzi, ¿e koniec œwiata jest blisko, to trzeba, by ktoœ inny powiedzia³:"Nieprawda, bracia i siostry! Nie bójcie siê! Wszystko jest w porz¹dku" lub coœ w tym rodzaju, co wywrze podobny efekt.Mogê liczyæ na ciebie?- Wiesz, ¿e mo¿esz.- Dziœ wieczorem?- Dziœ wieczorem? Do licha, to najgorszy z mo¿liwych termin.Jak myœlisz, ile by to zajê³o czasu?- Pó³ godziny? Trzy kwadranse?- Widzisz, mam teraz tutaj pilne spotkanie - wyjaœni³ Biney - dlatego przyszed³em przed normalnymi godzinami pracy.No i przysi¹g³em Raissie, ¿e wrócê biegiem do domu i poœwiêcê jej godzinê czy dwie.Ostatnio chodziliœmy w³asnymi drogami i prawie siê nie widywaliœmy.A póŸnym wieczorem powinienem byæ znowu w obserwatorium i nadzorowaæ wykonanie szeregu fotografii.- Rozumiem - rzek³ Teremon.- Wygl¹da na to, ¿e wybra³em nie najszczêœliwsz¹ porê.Nie ma sprawy.Tekst muszê dostarczyæ jutro po po³udniu.Mo¿e byœmy porozmawiali rano?- Rano? - zapyta³ Biney tonem pe³nym w¹tpliwoœci.- Wiem, ¿e wczesna pora jest dla ciebie czymœ nie do pomyœlenia, ale móg³bym siê tutaj zjawiæ o wschodzie Onosa, kiedy skoñczysz pracê.Udzieli³byœ mi krótkiego wywiadu, zanim pójdziesz do domu spaæ.51- No.- Bineyu, zrób to dla przyjaciela!Biney spojrza³ na dziennikarza znu¿onym wzrokiem.- Oczywiœcie.Nie na tym polega problem.Po prostu po ca³ym wieczorze pracy mogê byæ tak nieprzytomny, ¿e nie na wiele ci siê przydam.- O to siê nie martwiê.Zauwa¿y³em, ¿e masz nadzwyczajn¹ zdolnoœæ diabelnie szybkiego dochodzenia do siebie, kiedy spotykasz antynaukowy nonsens, z którym musisz siê rozprawiæ.A wiêc jutro o wschodzie Onosa? W twoim biurze na piêtrze?- Dobra.- Wielkie dziêki, ch³opie.Jestem ci za to winien jednego.- Nie ma o czym mówiæ.Teremon zasalutowa³ i zacz¹³ schodziæ po stopniach w dó³.- Pozdrów ode mnie najserdeczniej swoj¹ piêkn¹ pani¹! - zawo³a³.- I do zobaczenia rano.- Tak, do zobaczenia rano - powtórzy³ Biney.Jak dziwnie to zabrzmia³o! Nigdy nie umawia³ siê z nikim ani nie za³atwia³ ¿adnych spraw rano.Ale dla Teremona zrobi wyj¹tek.Oto co znaczy przyjaŸñ.Odwróci³ siê i wszed³ do obserwatorium.Przyæmione œwiat³o i cisza, swojski spokój wielkiego gmachu, w którym niepodzielnie królowa³a nauka, znane mu by³y niemal od pierwszych spêdzonych dni na uniwersytecie.Wiedzia³ jednak, jak z³udny jest ten spokój.W tym potê¿nym budynku, podobnie jak i w innych miejscach na tym doczesnym œwiecie, stale k³êbi³y siê wszelkiego rodzaju konflikty, poczynaj¹c od wznios³ych dysput filozoficznych, a koñcz¹c na drobnych k³Ã³tniach, oczernianiu i zakulisowych intrygach.Astronomowie jako grupa spo³eczna nie byli bardziej cnotliwi ni¿ inni.Mimo to obserwatorium dla Bineya, a tak¿e dla wiêkszoœci jego kolegów, którzy tam pracowali, by³o czymœ w rodzaju œwi¹tyni - wchodz¹c tu mogli pozostawiæ za progiem k³opoty i mniej lub bardziej spokojnie poœwiêciæ siê szukaniu odpowiedzi na pytania stawiane przez wszechœwiat.52Szed³ szybko d³ugim g³Ã³wnym korytarzem, staraj¹c siê, jak zwykle bezskutecznie, st³umiæ stukanie butów na marmurowej posadzce.Tak jak to robi³ niezmiennie za ka¿dym razem, spojrza³ na ustawione wzd³u¿ œcian po obu stronach gabloty tworz¹ce sta³¹ wystawê.Zawiera³y uœwiêcone eksponaty z historii astronomii.By³y to prymitywne, niemal œmieszne lunety, których u¿ywali tacy pionierzy jak Chekktor i Stanta cztery czy piêæ wieków temu.By³y te¿ poskrêcane czarne kawa³ki meteorytów, które przez wieki spada³y z nieba, enigmatyczni œwiadkowie tajemnic kryj¹cych siê poza chmurami.By³y te¿ pierwsze wydania wielkich map nieba i podrêczników astronomicznych, jak te¿ po¿Ã³³k³e ze staroœci manuskrypty epokowych teoretycznych prac wielkich myœlicieli.Biney zatrzyma³ siê na moment przed ostatnim z manuskryptów, który - w odró¿nieniu od ca³ej reszty - wygl¹da³ na prawie nowy.By³a to klasyczna kodyfikacja teorii powszechnego ci¹¿enia wypracowana przez Atho-ra 77 nied³ugo przed urodzeniem siê Bineya, licz¹ca wiêc sobie tylko wiek jednego pokolenia.Chocia¿ Biney nie nale¿a³ do ludzi, których mo¿na by okreœliæ jako religijnych, spogl¹da³ na ten plik papierów w sposób bardzo przypominaj¹cy nabo¿n¹ czeœæ, jego myœli zaœ uk³ada³y siê w coœ w rodzaju modlitwy.Teoria powszechnego ci¹¿enia by³a dla niego jednym z filarów kosmosu; byæ mo¿e filarem najwa¿niejszym [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.