Index www nie com pl 1 rozdzial 11 (134) ÂŚwiderkówna Rozmów o Biblii ciąg dalszy 05 (449) Harrer Heinrich 7 lat w Tybecie emailinvoice fakty i mity 3 2319 (3) abc.com.pl 5 rozdzial 05 (193) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] . - To jest świat o dość wysokich współczynnikach mitycznościi magii.Więc tylko sobie pomyśl wyraźnie: która strona monety odpowiada „tak”,a która „nie”. - No i co? - Zadaj jakieś pytanie i rzuć. Czy dwa plus dwa jest cztery? Zacząłem rzucać.Tak.Tak.Tak.Tak.Bez przerwy wypadała reszka, to było niesamowite.Czy motyl toroślina? Orły.Czy Ziemia jest płaska? Orły.Czy istnieje Bóg? Tak, nie, nie,tak, nie, tak, tak. - Zadałeś pytanie, na które Allah nie zna odpowiedzi -rzekł obserwujący me poczynania Maastrachni.- Albo na które nie możnaodpowiedzieć tylko twierdząco czy przecząco. Siedzieliśmy na pomarańczowo rozsłonecznionej cukierkowymzachodem słońca werandzie; Maastrachni, w przewiewnej białej marynarce, z laskąna kolanach, sączył powoli chłodną herbatę.W zagrodzie za odnogą parkuujeżdżano dzikie konie, dochodziły stamtąd pokrzykiwania jeźdźców i widzów,tętent galopu poskramianych zwierząt.W domu panowała senna cisza sierpniowegowieczoru. - A gdybym spróbował oszukiwać? Kontrolować rzuty.Lub wogóle rzucać sfałszowaną monetą. - Jeśli tylko będziesz robił to świadomie, jeśli choć razpomyślisz o tym, Allah odczyta to i również otrzymasz wynik nic nie oznaczający. - Chcesz powiedzieć, że on zna nasze myśli? Czyta w nich? Maastrachni odłożył filiżankę.- Oczywiście.Na tym to sięopiera.Żadnych czynów.Tylko myśli. Chwilę się zastanawiałem. - Czemu więc - spytałem go - Nazgul tak nalegał, by Santanasię dowiedział, co przydarzyło się Alexowi i jego ludziom, skoro wystarczyłbyrzut monetą? - Nie wystarczyłby. - Przecież Allah zna odpowiedź na to pytanie. - Zna. - To dlaczego. Z wnętrza domu dobiegł nas miękki pogłos muzykifortepianowej. - Marie - rzekł Maastrachni.Marie była atrapową żonąSantany. - Dlaczego.- zacząłem ponownie. - Bo to wiadomość zbyt ważna.Allah to komputer, myślialgorytmami, w jego „szaleństwie” jest wprogramowana mu na samym początkumetodyczność i precyzja; część zasad złamał najjaskrawiej jak można, apozostałych przestrzega z mechaniczną dosłownością.Przypuszczam, a jest tokoncepcja Santany, iż chodzi tu o zakaz ingerowania przez Allaha wświatyIrrehaare jako strony.To jest logika komputera, on może ci obliczyć co do gramamasę Słońca, a w chwilę potem poda złą datę, bo urżnięty informatyk przeskoczyłz jakąś pętlą o jedną komórkę za daleko. Sceptycznie przyjąłem te wyjaśnienia.Wszak „ważność”każdej informacji jest wysoce względna.Pomyślałem sobie: Allah po prostuujawnia, co chce.Nie wyciągnąłem jednak wówczas głębszych wniosków z tejkonstatacji. Maastrachni mówił i mówił; Marie przestała grać, wyszła nawerandę.On się nawet nie obrócił, mówił dalej z tępą zaciętością, choć wiedząco jej obecności powinien zmienić temat, zamilknąć - nie jest dobrze, gdy atrapyzbyt wiele się domyślają. Marie zatrzymała się, spojrzała na mnie, na plecyMaastrachniego, uniosła brwi.Taka doskonała.Koronki i jedwabie jak mgła wokółniej.Włosy białe lodową bielą śniegu, jasna skóra troskliwie chroniona przedultrafioletem.Ruchy bogini.Potrząśnie głową i niebo zapłacze.Odwróć wzrok odtych ust. Uśmiechnęła się i odeszła; żadna chwila nie jest takpiękna, by trwać wiecznie.Miłość w Irrehaare. Klara, jeszcze jeden gracz goszczącyu Santany, zagadnięta podczas kąpieli w zakolu pobliskiej rzeki o dziwnezachowanie Maastrachniego, rozchichotała się dziko. Podpłynąłem do niej, rozpryskując wodę na wszystkie strony. - Maastrachni to wariat - rzuciła, wymykając się z megouchwytu. - Nie powiedziałbym. - Ty wiesz, kim on jest w rzeczywistości? - Kim? - To assasin Imperium Islamskiego.Wmontowali mu wszczepkę,bo został przerzucony do Europy ze swoją grupą dla wykonania jakiegoś zadania. - Skąd wiesz? - Sam mi powiedział. - To czyni z niego przestępcę, ale nie szaleńca. Klara unosiła się na wodzie z rękami pod głową, mrużąc oczyprzed słonecznymi odblaskami tanczącymi po powierzchni rzeki i promieniamisamego słońca. - Maastrachni był człowiekiem Samuraja.Otrzymał poleceniezabicia Santany, aby Samuraj mógł go pochwycić na swoim terytorium.No iprzedarł się przez kontrolowane przez nas Bramy, dotarł do tego świata, poczekałna przybycie Santany i zabił go.Niestety, zobaczył Marie.Zakochał się w niej. - Tak? Klara obróciła się, spojrzała zdumiona.Zanurkowała iwypłynęła przy mnie, w cieniu stromego brzegu. - Nie rozumiesz? On się w niej zakochał.Zakochał się watrapie! Wiedział, że to atrapa, nie jest ślepy jak ty.Zakochał się i zostałtu. - A Santana? - Jakimś cudem wrócił; pozwolił mu zamieszkać u siebie.Wyeliminował w ten sposób niebezpiecznego gracza z armii Samuraja.Ma go na oku.Uzależnił od siebie. Czasami zapominałem, że to tylko Irrehaare, złuda i fałsz,i wówczas w żaden sposób nie mogłem zrozumieć tych ludzi. - I co? Nie przeszkadza mu to? Pilnuje ich bez przerwy czyjak? Klara zaśmiała się. - Przecież on dobrze wie, że Marie go zdradza zMaastrachnim - to w ten sposób sprawuje nad nim kontrolę.A Marie jakoś kochaich obu; Maastrachni cierpi, biedny idiota. - Chyba jestem tępy [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||