Index abc.com.pl 5 abc.com.pl 9 rozdzial 13 (32) rozdzial 23 (42) Paulo Coelho Weronika postanawia umrzec Cialdini Raobert Wywieranie wpływu na ludzi Teoria i pra (2) Kratochvil Stanisław Psychoterapia Kierunki metody badania Watts DROGA ZEN abc.com.pl 7 |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Za szeœæ miesiêcy Dalajlama zapewne ju¿ dawno bêdzie z powrotem w Lhasie, bêdzie byæ mo¿e tolerowany jako inkarnacja bóstwa Czenrezi, ale nie bêdzie ju¿ w³ada³ jako król wolnego narodu.D³ugo ³ama³em sobie g³owê, szukaj¹c w³aœciwego rozwi¹zania mojego problemu.Kalkuluj¹c na zimno, uzna³em wyjazd do Indii za jedyne wyjœcie.Z Aufschnaiterem utrzymywa³em kontakt listowny.On nie móg³ rozstaæ siê z Tybetem.Kiedyœ, podczas krótkiego spotkania w Gyance, wyzna³ mi, ¿e zostanie w Tybecie tak d³ugo, jak to bêdzie mo¿liwe, i dopiero potem uda siê do Indii.¯egnaj¹c siê obydwaj nie mieliœmy pojêcia o tym, ¿e nie zobaczymy siê przez wiele lat.Zabra³em jego baga¿ a¿ do Kalimpongu i tam go zdeponowa³em.Potem nie s³ysza³em o Aufschnaiterze przez ca³y rok.Zdawa³o siê, ¿e po prostu zagin¹³.Zaczê³y kr¹¿yæ najbardziej fantastyczne pog³oski i wielu uzna³o go za zmar³ego.Dopiero po moim powrocie do Europy dowiedzia³em siê, ¿e przeniós³ siê do naszej baœniowej wioski Kyirong i mieszka³ w niej a¿ do chwili, gdy i tam dotarli Chiñczycy.Pozostawa³ tam dos³ownie do ostatniej chwili - jemu jeszcze trudniej ni¿ mnie przysz³o po¿egnaæ siê z Tybetem.By³em szczêœliwy, gdy ze stolicy Nepalu da³ wreszcie znak ¿ycia i jego znikniêcie w koñcu siê wyjaœni³o.Aufschnaiter pchany nienasycon¹ ¿¹dz¹ badacza pozostaje nadal dobrowolnym wiêŸniem Dalekiego Wschodu.Niewielu ludzi pozna³o Himalaje i „Zakazany Kraj” tak dobrze jak on.Ile¿ bêdzie mia³ do opowiadania, gdy po wszystkich tych latach wróci do domu! Mimo i¿ prze¿yliœmy razem w Azji trzynaœcie lat, to przecie¿ ka¿dy cz³owiek widzi œwiat przez inne okulary.Ciemne chmury nad Potal¹D³u¿ej nie mog³em ju¿ zwlekaæ.Wyje¿d¿a³em z ciê¿kim sercem, pe³en obaw o los m³odego króla.Cieñ Mao Ce-tunga nadci¹ga ju¿ z³owieszczo nad Potalê.Zamiast flag modlitewnych zaczn¹ powiewaæ czerwone sztandary z sierpem i m³otem - symbole zdobywania w³adzy nad œwiatem i nowej ery w Azji.Mo¿e Czenrezi, wieczny bóg wspó³czucia, przetrwa i ten re¿im, podobnie jak wczeœniejsze najazdy Chiñczyków.Pozostawa³o mi tylko ¿ywiæ nadziejê, ¿e Tybetañczycy, ten najbardziej pokojowy naród na œwiecie, nie bêdzie zbyt przeœladowany i wszystkie te zmiany nie zepchn¹ go z jego w³asnej drogi.Oby starczy³o mu m¹droœci, aby zachowaæ w³asn¹ to¿samoœæ.Siedem lat temu, dok³adnie niemal co do dnia, po raz pierwszy wkracza³em na tybetañsk¹ ziemiê i stan¹³em, podobnie jak dziœ, przed stosami kamieni z flagami modlitewnymi na prze³êczy granicznej prowadz¹cej do Indii.Wówczas by³em g³odny i zmêczony, ale radosny, ¿e wreszcie dotar³em do utêsknionego kraju.Dzisiaj mia³em konie, otacza³a mnie s³u¿ba i dziêki oszczêdnoœciom nie musia³em siê martwiæ o najbli¿sz¹ przysz³oœæ, lecz nie opuszcza³o mnie g³êbokie przygnêbienie.Nie odczuwa³em najmniejszej ciekawoœci i podniecaj¹cego oczekiwania, jak to zwykle bywa przy przekraczaniu granicy nowego kraju.Z ¿alem ogl¹da³em siê za siebie, na Tybet.Hen, w oddali w ostatnim pozdrowieniu wznosi³a siê jak olbrzymi czorten piramida Czomolhari.Przede mn¹ Sikkim.Strzelaj¹ca w niebo Kangchenjunga - ostatni oœmiotysiêcznik na ziemi, którego jeszcze nie widzia³em.Uj¹³em w d³onie cugle mojego konia i powoli zacz¹³em schodziæ w dó³, na ziemiê indyjsk¹.Kilka dni póŸniej znalaz³em siê w Kalimpongu i po wielu latach znowu wœród Europejczyków.Po tak d³ugim czasie odzwyczai³em siê od ich widoku i towarzystwa.Natychmiast rzucili siê na mnie reporterzy wielu gazet, aby us³yszeæ najœwie¿sze wiadomoœci z Dachu Œwiata.D³ugo nie mog³em oswoiæ siê z panuj¹cym wko³o gwarem i ruchem.Z trudem przyzwyczaja³em siê od nowa do osi¹gniêæ cywilizacyjnych, ale i tutaj znaleŸli siê przyjaciele, którzy mi w tym pomogli.Z Indiami równie¿ by³o mi trudno siê po¿egnaæ - tutaj znajdowa³em siê nadal bli¿ej Tybetu i jego losów - i wci¹¿ przesuwa³em swój powrót do Europy.Dalajlama ze swym orszakiem powróci³ do Lhasy jeszcze latem tego roku.Tybetañskie rodziny, które zbieg³y do Indii, zaczê³y tak¿e wracaæ do domów w Tybecie.W czasie pobytu w Kalimpongu widzia³em przejazd g³Ã³wnego chiñskiego gubernatora Tybetu, udaj¹cego siê do Lhasy, gdzie mia³ przej¹æ w³adzê.Do jesieni 1951 roku ca³y Tybet znalaz³ siê pod chiñsk¹ okupacj¹ wojskow¹; wiadomoœci z kraju lamów dociera³y coraz rzadziej i by³y coraz bardziej mêtne.W kraju, który nagle zmuszony by³ wy¿ywiæ dwadzieœcia tysiêcy obcych ¿o³nierzy, zapanowa³ g³Ã³d.W europejskich czasopismach ogl¹da³em zdjêcia olbrzymich plakatów z Mao Ce-tungiem powywieszanych u stóp Potali.Po Œwiêtym Mieœcie je¿d¿¹ czo³gi.Wierni dalajlamie ministrowie zostali ju¿ odwo³ani, a do Lhasy wjecha³ panczenlama w eskorcie i wœród szczêku chiñskiego orê¿a.Chiñczycy s¹ doœæ m¹drzy, aby uznaæ dalajlamê jako oficjaln¹ g³owê rz¹du, ale faktycznie w kraju rz¹dzi wy³¹cznie prawo okupanta, który osiad³ tu ju¿ na dobre.Dysponuj¹c potê¿n¹ organizacj¹, Chiñczycy zd¹¿yli ju¿ zbudowaæ setki kilometrów dróg*, które po³¹czy³y ten trudno dostêpny kraj z Chinami.Z wielkim zainteresowaniem œledzê te wszystkie wydarzenia, poniewa¿ cz¹stka mojego „ja” jest nierozerwalnie zwi¹zana z Tybetem.Gdziekolwiek bym ¿y³, zawsze bêdê têskniæ za tym krajem.Czasem zdaje mi siê, ¿e s³yszê ³opot skrzyde³ i krzyk dzikich gêsi i ¿urawi przeci¹gaj¹cych nad Lhas¹ w ksiê¿ycowe, zimne noce.Pragnê gor¹co obudziæ t¹ ksi¹¿k¹ trochê sympatii i zrozumienia dla narodu, którego wola ¿ycia w wolnoœci i pokoju dotychczas obchodzi œwiat tak niewiele.Czternaœcie lat póŸniejMinê³o prawie piêtnaœcie lat od chwili, gdy po wkroczeniu Chiñczyków zmuszony by³em opuœciæ Tybet.Niestety, moje gor¹ce ¿yczenia, aby kraj ten ominê³o najgorsze, nie spe³ni³y siê, a moja nadzieja, ¿e pomiêdzy nierównymi partnerami mo¿liwa jest lojalna wspó³praca, tak¿e okaza³a siê z³udna.Ani gotowoœæ Dalajlamy do spe³nienia warunków uk³adu, ani m¹droœæ Tybetañczyków nie wystarczy³y do zachowania gwarantowanej im samodzielnoœci - wbrew postanowieniom „Siedemnastopunktowej Ugody”*, czy to w polityce wewnêtrznej, czy w swobodzie wykonywania praktyk religijnych.Sta³o siê oczywiste, ¿e Chiñczycy od samego pocz¹tku nie mieli zamiaru przestrzegaæ jej warunków.O rozmiarach przemocy i okropnoœciach stosowanych systematycznie przez nowych, bezlitosnych w³adców œwiat dowiedzia³ siê dopiero po opublikowaniu sprawozdania Miêdzynarodowej Komisji Prawników w lipcu 1960 roku.Niezale¿ne stowarzyszenie 40000 prawników z ca³ego œwiata wybra³o komisjê do zbadania wypadków naruszenia przez okupanta praw cz³owieka i godnoœci ludzkiej w Tybecie.Wyniki tych badañ by³y wstrz¹saj¹ce i jednoznaczne: teokratyczna struktura spo³eczna Tybetu i prastara tybetañska kultura skazane s¹ na zag³adê.Tybetañczykom, jako samodzielnemu narodowi, grozi unicestwienie.Skonstruowany przez Chiñczyków program, tzw.„Droga do socjalizmu”, zak³ada³ ca³kowit¹ zmianê tybetañskiego stylu ¿ycia i, co za tym idzie, koniecznoœæ zniszczenia religijnej wiary i wszystkich instytucji koœcielnych.Spl¹drowano s³ynne stare klasztory, zniszczono ich ca³y dorobek kulturalny i pozbawiono materialnych podstaw egzystencji lub ca³kowicie je zniszczono.Mnichów kierowano do prac przymusowych, deportowano ich do Chin i zmuszano do porzucania celibatu.Zg³adzono wielu duchowych mistrzów i nauczycieli.Tysi¹ce Tybetañczyków wysiedlano przymusowo do Chin, sprowadzaj¹c na ich miejsce miliony osadników chiñskich.Te przeprowadzane przez Chiñczyków masowe przesiedlenia mia³y na celu uczynienie z Tybetañczyków mniejszoœci we w³asnym kraju.„Resocjalizacja” m³odzie¿y tybetañskiej i inne „socjalistyczne” metody mia³y prowadziæ do jej przemiany.Oczywiœcie te rz¹dy przemocy budzi³y w narodzie niepokój i opór, a w konsekwencji sprzeciw [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||