Index Gabriela Zapolska Sezonowa miłoœć Dumas Kawaler de Maison Rouge 40 mat (4) rozdzial 22 (12) 03 (320) rozdzial 14 (66) rozdzial 09 (204) 05 (19) Silm6 Erikson Steven Ogrody ksiezyca |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Julia, wychowana jak niemal ka¿da córka ni¿szego urzêdnika, spêdziwszy ca³e swedzieciñstwo w zepsutej atmosferze pok¹tnej pensyjki, nie mia³a w g³êbi swej sennejduszy ani jednego lepszego instynktu, ¿adnego poczucia swej w³asnej godnoœci.Jedynymcelem w jej ¿yciu by³o wyjœcie za m¹¿; dopiê³a swego, lecz odszed³szy od o³tarza¿y³a bez ¿adnej myœli przewodniej, okradaj¹c mê¿a podwójnie - bo materialnie imoralnie; krzywdz¹c jego kieszeñ i z równym spokojem w³Ã³cz¹c jego dobre imiê pociemnych zak¹tkach pok¹tnego romansu z m³odym, prawie jej nie znanym studentem.Pozna³a go na ulicy.Chodzi³ ju¿ czas jakiœ co niedziela do koœcio³a i stawa³ zwykle naprzeciw niej,wpatruj¹c siê ciekawie w tê t³ust¹, m³od¹ kobietê, wylewaj¹c¹ siê z ciasnychbrzegów ³awki.W Budowskiej zrozumia³ od razu ³atw¹ zdobycz w formie mê¿atkipragn¹cej zakazanego owocu i zbyt leniwej, aby zebraæ si³y dla stawienia oporu.Nik³a postaæ mê¿a wyda³a mu siê pozbawion¹ zupe³nie jakiejkolwiek grozy, abezbarwne, szare Ÿrenice Julii, wlepione w niego z uporem, zachêca³y go do dalszychkroków.Jakkolwiek m³ody, posiada³ wielk¹ dozê sprytu i znajomoœci kobiet.Bra³ jeczêsto z brzegu, bez wyboru, odrzucaj¹c ze wstrêtem, gdy stosunek wkracza³ wdziedzinê d³ugotrwa³ego jarzma.Lekko krêcone w³osy, wysoki wzrost i szerokie ramionau³atwia³y mu podboje w ni¿szych warstwach spo³eczeñstwa.Do wy¿szych nie wdziera³siê nigdy; lubi³ byæ podziwianym, a zna³ sw¹ ma³¹ wartoœæ pod ka¿dym wzglêdem.Ba³ siê kobiet inteligentnych lub nosz¹cych jedwabne poñczochy - czu³, ¿e wobec nichwyda siê trywialnym i œmiesznym.Okiem bieg³ego znawcy oceni³ p³ytkoœæ umys³u Julii i zrozumia³ w¹tpliw¹bia³oœæ jej poñczoch.Walka by³a krótka - ³atwo poj¹æ, ¿e ³adny studentzwyciê¿y³.Zreszt¹, Julia nie broni³a siê wcale.Przysz³a na pierwsz¹ schadzkê wpó³senna, dopiero póŸniej o¿ywia³a siê stopniowo.Czy ta kobieta przywi¹za³a siê do m³odego ch³opca? - odgadn¹æ by³oniepodobieñstwem.Urz¹dzaj¹c schadzki z kochankiem, mia³a tê sam¹ leniw¹obojêtnoœæ, z jak¹ konferowa³a z w³asn¹ s³ug¹ co do wielkoœci sumy oszczêdzonejna zakupie obiadowych wiktua³Ã³w.Gdy zapala³a ulubione trociczki, oczy jej migota³ytym samym niezdrowym blaskiem, jaki œwieci³ w jej Ÿrenicach przy wsiadaniu dooczekuj¹cego na ni¹ w nocnej porze fiakra.Blask ten gas³ szybko, równoczeœnie ze zgaœniêciem czerwonego ogniska tlej¹cejtrociczki lub z ostatnim poca³unkiem, jaki kochanek wyciska³ na jej bia³ej szyi.Juliakilkakrotnie chcia³a ju¿ poci¹gn¹æ Kaœkê na sw¹ stronê i podsun¹æ jej myœldrobnej koszykowej kradzie¿y.S¹dzi³a jednak, ¿e Kaœka, sama wyæwiczona w takichwypadkach, u³atwi jej pocz¹tek rozmowy.Z najwiêksz¹ pozorn¹ obojêtnoœci¹przys³uchiwa³a siê wieczornemu rachunkowi, który Kaœka obowi¹zana by³a zdawaæcodziennie samemu Budowskiemu, ale w gruncie rzeczy z niezmiern¹ pilnoœci¹ œledzi³awymienion¹ przez Kaœkê cyfrê, któr¹ Budowski do jednej ze znanych czarnych ksi¹gwpisywa³.Ale pró¿ne by³y wysi³ki pani Julii.Jakkolwiek wrodzonym ju¿ instynktemkobiecym zna³a siê lepiej na drobiazgowym gospodarstwie ani¿eli m¹¿, nie mog³a wrachunkach Kaœki pochwyciæ ani jednej niedok³adnoœci, chêci sprzeniewierzenianajdrobniejszej centowej kwoty.G³ucha z³oœæ opanowywa³a umys³ Julii.Kaœka ze sw¹ uczciwoœci¹ by³a jej bardzonie na rêkê, wola³aby mieæ s³ugê wiêcej zepsut¹, przewrotn¹ i sk³onniejsz¹ dokradzie¿y.Siedz¹c tak w pó³cieniu, patrzy³a na wynios³¹ postaæ Kaœki, stoj¹cej przy progu.£agodny g³os dziewczyny rozlega³ siê dŸwiêcznie i spokojnie, gdy na zapytanieBudowskiego odpowiada³a wyliczaj¹c sumiennie wydane rano pieni¹dze.By³a w tym g³osieczystoœæ sumienia i pewnoœæ siebie prawej istoty.Julia czu³a, ¿e musi j¹ uczyæ abecad³a drobnego, powszedniego grzechu - to j¹gniewa³o i sama myœl nu¿y³a niewypowiedzianie.Wola³aby przyjœæ, jak zawsze, dogotowego.Jednak, jak wszystko mieæ musi swój koniec, tak i nieposzlakowana uczciwoœæKaœki musia³a siê zarysowaæ i zachwiaæ raz na zawsze.Uczciw¹, pe³n¹ szlachetnejprostoty nie mog³a iœæ d³u¿ej przez ¿ycie.Graniczy³aby wtedy z istotamipozbawionymi rozumu, wed³ug pojêæ œwiata, w jakim siê obraca³a.Uczciwoœæ jej, nieugruntowana, nie utwierdzona rozwiniêciem umys³owym, które faktami udowadniakoniecznoœæ istnienia uczciwoœci, musia³a zachwiaæ siê wœród ciemnoœci, wktórych kroczy³a do tej chwili, niepewna potrzeby swej egzystencji, nie maj¹ca gruntupod stopami.Zreszt¹, przypadek by³ sprzymierzeñcem Julii.Kaœka by³a zakochana.Nie mówiê "Kaœka kocha³a", ale po prostu: Kaœka by³a"zakochana".By³a to mi³oœæ prosta, zwyk³a, prawie trywialna, a przecie¿,mimo to, nie pozbawiona lekkiego sentymentalizmu.Kaœka, pomimo swego niskiegostanowiska, by³a przede wszystkim kobiet¹ wchodz¹c¹ dopiero w œwiat, doznaj¹c¹ poraz pierwszy na widok Jana odmiennego uczucia od zwyk³ego przestrachu, jaki w niejwszyscy mê¿czyŸni do tej chwili wzbudzali.Kaœka czu³a gwa³town¹ potrzebê dobregos³owa i przyjaŸniejszego obejœcia.Julia, nie wiedz¹c o tym, uczyni³a z niejwspólniczkê swego wystêpku jednym przychylniejszym zdaniem, rzuconym w g³êbi ciemnejkuchenki.Potrzeba ta nie mog³a wszak¿e d³ugo byæ zape³nion¹ przez ³agodny g³osdrugiej kobiety; w Kaœce budzi³a siê kobieta domagaj¹ca siê wielkim g³osem prawswoich nie tylko w znaczeniu zmys³owym, ale i duchowym.Tak jest, Kaœka, mimo wszystkomia³a duszê pragn¹c¹ marzyæ bodaj przy balii rw¹c¹ siê smutn¹, w dzieciñstwiezas³yszan¹ piosenk¹ na usta, obrzmia³e od bezustannego dmuchania w samowar, cisn¹c¹siê z g³oœnym westchnieniem z piersi, pe³nej dymu i swêdu przypalonej patelni.A choæ by³a to dusza prosta, pokryta warstw¹ brudu i potu, nie rozwiniêta sonatamiBeethovena ani wykszta³cona na laucentach Byrona, nie znaj¹ca zachwytów wobec dzie³sztuki ani przecz¹ca istnieniu Boga - toæ dusza ta ¿y³a rzeczywiœcie, przytêpiananadmiernymi wysi³kami cia³a, zamkniêta w ciasnym kole zwierzêcych obowi¹zków,przygniatana ciemnot¹, w której od ko³yski b³¹kaæ siê musia³a.Ka¿da kobieta, nawet w ¿ebraczych ³achmanach, musia³a kochaæ po raz pierwszy.Ijakikolwiek ka³ rozpusty nie przep³yn¹³by póŸniej przez jej nêdzne ¿ycie - uczucieto, choæby objawione na zewn¹trz w formach zupe³nego zbydlêcenia, musi pozostawiæœlady w pamiêci kobiety.Jest to jeden, jedyny k¹cik w sercu, który nic zaj¹æ nie zdo³a.Wspomnienie pozostajena zawsze, czêsto jakieœ niemi³e, odurzaj¹ce, niezdrowe, pe³ne ¿alu i hañby - aprzecie¿ wspomnienie to istnieje równie¿ pod cuchn¹c¹ szmat¹ okrywaj¹c¹ cia³ozreumatyzowanej ¿ebraczki, jak pod woniej¹c¹ sukni¹ dystyngowanej damy.Kaœka nieanalizowa³a uczuæ, jakimi od poznania Jana by³a ca³a przepe³niona.Lubi³a jegobia³e, równe zêby, które ods³ania³ uœmiechaj¹c siê co chwila; ale lubi³arównie¿, gdy stoj¹c przed bram¹, spotka³a siê z wzrokiem jego, w którym instynktemzgadywa³a "wiele piêknych rzeczy".Nieraz, ukryta w k¹ciku sieni, œledzi³a przez otwarte drzwi barczyst¹ postaæstró¿a, poruszaj¹cego ciê¿k¹ miot³¹ z nadzwyczajn¹ si³¹ i swobod¹; podziwia³awtedy jego szerokie plecy, trochê zaokr¹glone pod zbyt ciasn¹ bluz¹, i kark szeroki,czerwony, kark ros³ego blondyna, pokryty drobnym mchem w³osów [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||