Index
Kobierzycki Tadeusz Poza Miłoœciš i Wolnoœciš. uzaleznienia psychologicznego (6)
Gabriela Zapolska KaÂœka Kariatyda
zew
abc.com.pl 9
Nienacki Zbigniew Pan Samochodzik i czlowiek z UFO
Linux721
Bertin Joanne Ostatni Lord Smok
lex polonica 3
rozdzial 02 (23)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ramtopy.keep.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .- Ale¿ moja droga!.Widzia³em wczoraj tych pañstwa na werandzie.Wygl¹daj¹ bardzo solidnie i przyzwoicie.- Och! och!.- zaœmia³a siê Tuœka.- Naprawdê, bardzo przyzwoicie.Zreszt¹ sama pisa³aœ.- Co pisa³am, to siê nie liczy.Dowiedzia³am siê póŸniej takich o nich rzeczy, i¿ uzna³am za stosowne zerwaæ z nimi.¯ebrowski pokrêci³ g³ow¹.- Szkoda!- Nie masz czego ¿a³owaæ.Ci pañstwo ³adnie siê traktuj¹, gdy s¹ sami.On j¹ nazywa jêdz¹, a ona jego kretynem.S³ysza³am na w³asne uszy.Prawda, Pito?- Tak, proszê mamusi!- Zreszt¹, to s¹ wstrêtne bur¿uje, które tylko pas¹ siê ca³y dzieñ i o niczym nie myœl¹, tylko o ¿o³¹dku i o swoich.obowi¹zkach! Wstrêtne p³azy, wstrêtne! wstrêtne!.Ju¿ siê nie hamowa³a - wybuchana otwarcie.¯ebrowski spojrza³ na ni¹ uwa¿nie.- Dlaczego siê tak unosisz? - zapyta³ - czy jesteœ chora?Tuœka zaczê³a œmiaæ siê przeci¹gle i nienaturalnie.- Chora!.chora!.- ? ? ?- Chora jestem, chora, dlatego ¿e przestajê byæ manekinem, drewnem, marmurkiem.- Nigdy ciê tak¹ nie widzia³em!- Spodziewam siê!Z wyrazu jego twarzy dostrzeg³a jednak, ¿e zanadto siê posunê³a.- A mo¿e jestem chora! - wyrzek³a posêpnie, zapadaj¹c w sztuczn¹ martwotê.¯ebrowski zamyœli³ siê chwilkê.- Ja s¹dzê, ¿e to góry tak na ciebie dzia³aj¹, bo i ja czujê siê jakiœ inny, rozdra¿niony, nie mogê na miejscu usiedzieæ.Obrzuci³a go spojrzeniem pe³nym nieokreœlonej pogardy.- Tak.to góry tak na mnie dzia³aj¹! - wyrzek³a, odwracaj¹c od niego wzrok i staraj¹c siê oderwaæ myœl nawet.Tego samego dnia przysz³a do ¯ebrowskich Sznapsia.- Mówi³ mi Porzyk, ¿e pani jest niezdrowa - wyrzek³a na wstêpie, jakby usprawiedliwiaj¹c siê.Tuœka by³a sama.¯ebrowski powlók³ z sob¹ Pitê, która posz³a skrzywiona i niechêtna za ojcem.Porzycki pojecha³ na rowerze zaraz po obiedzie.Tuœka le¿a³a na ³Ã³¿ku zdenerwowana i udrêczona.Widz¹c wchodz¹c¹ aktorkê zerwa³a siê radoœnie.By³o to coœ przypominaj¹cego dawne, dobre czasy.Aktorzy bowiem dowiedziawszy siê, ¿e "m¹¿ przyjecha³", usuwali siê dyskretnie i nie zagl¹dali do Obidowskiej cha³upy.- Chora pani? - pyta³a Sznapsia, uradowana z serdecznego przyjêcia.- Tak.- Rzeczywiœcie, blada pani i mizerna.Tuœkê zaczê³y ³zy d³awiæ.Pierwszy raz od tych dni fatalnych zwróci³ siê do niej ktoœ ze szczerym, kobiecym zainteresowaniem.£zy nap³ynê³y jej do oczu, broda dr¿eæ zaczê³a.Usiad³a znów na ³Ã³¿ku i nie mog³a przemówiæ ani s³owa.Sznapsia usiad³a obok niej i objê³a j¹ wpó³ siostrzanym, mi³ym ruchem.- Co pani?.Widocznie ma pani jakieœ zmartwienie.- Nie.nie.- Ale tak.Mnie pani nie oszuka.Kto, tak jak ja, tyle w ¿yciu p³aka³, od razu wyczuje zmartwienie innych.Nastaje chwila milczenia.Obie kobiety, siedz¹ce przy sobie, tworz¹ przeœliczny obrazek na z³otych belkach œciany.Obie ubrane czarno, z mas¹ w³osów rozwianych doko³a twarzy, z przezroczystymi karczkami sukien, przez które przeziera ró¿owe u Tuœki, blade u Sznapsi - cia³o.S³oñce z³otymi liœæmi œciele siê im pod stopy, obute w jednakowe szare buciki.Zdaj¹ siê byæ siostrami, tylko poblad³a twarz Tuœki ma w sobie wyraz zbuntowanej rozpaczy, a poblad³a twarz Sznapsi nosi na sobie jakby piêtno wielkiej, zrezygnowanej melancholii.- Czy nic dla pani nie mogê? - pyta cicho, cichutko Sznapsia.Spazmatyczny p³acz Tuœki jest ca³¹ odpowiedzi¹.Sznapsia powoli tuli Tuœkê do siebie i mówi potrz¹saj¹c g³ow¹:- I po co on to zrobi³? Czy nie móg³ pani pozostawiæ w spokoju?Tuœka nawet nie przeczy, tylko wœród ³ez odrzuca:- Nie, nie, ja jestem mimo to mu bardzo wdziêczna.- Ach!.jest za co! Ja wiedzia³am, ¿e z tego nie wyniknie nic dobrego.Pani to weŸmie na serio i naturalnie bêdzie cierpia³a.Tuœce siê zdaje, ¿e ktoœ jej przeszywa serce rozpalonym ¿elazem.- Dlaczego pani myœli, ¿e on tego nie bierze na serio?Smutny uœmiech przesuwa siê po twarzy aktorki.- Bo go znam.Ale mniejsza o to.Chodzi tu o pani¹.Najlepiej by³oby, gdyby natychmiast wyjecha³.- Tak, ja go o to sama prosi³am.Niech wyjedzie na ten czas, dopóki m¹¿ jest tutaj.- Nie, ja to inaczej rozumiem.Niech wyjedzie zupe³nie i rozstanie siê z pani¹.W jednej chwili Tuœka odsuwa siê od Sznapsi.£zy osychaj¹ jej z oczu.Jak siê to staæ mog³o, ¿e ona z tak¹ szalon¹ szczeroœci¹ pozwoli³a wci¹gn¹æ siê w tê rozmowê! I teraz ta Sznapsia wymówi³a to straszne, groz¹ przejmuj¹ce s³owo.- Nie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.