Index [ebook pl.SMP] (psychologia) cialdini raobert wywieranie wpływu na ludzi teoria i pra Pod redakcjš DRA N. HUM. Grzegorza Zalewskiego Kontrowersje w psychologii i filozofii medycyny Aronson Elliot, Wilson Timothy D., Akert Robin M. Psychologia społeczna (11) Dodziuk Anna Psychologia podręczna Częœć III Pokochać (12) Szmidt Krzysztof J. Psychologia podręczna Częœć V Elementarz twórczego myslenia Strelau Jan, redaktor naukowy Podręcznik akademicki Podstawy psychologii Woods Stuart Propozycja nie do odrzucenia 119 12 MacDONALD, George Donal Grant Joanne K Rowling Harry Potter i Zakon Feniksa |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .W³aœnie w tym, w owym "jak" dana jestnam mo¿liwoœæ realizowania wartoœci, okazja wype³nienia sensu * iw³¹czenia go w nasze ¿ycie.Jednym s³owem, ostatnia szansa po temuu¿yczona jest równie¿ nieuleczalnie i beznadziejnie choruj¹cemucz³owiekowi.* Bo jeœli Goethe m¹drze stwierdzi³: "Nie masytuacji, której nie mo¿na by uszlachetniæ, czy to przez jakieœdokonanie, czy przez cierpliwe znoszenie" - to wolno dodaæ:prawdziwe cierpienie, uczciwe znoszenie autentycznego losu jestsamo w sobie nie tylko dokonaniem, lecz jest dokonaniemnajwy¿szym, na jakie mo¿e cz³owiek siê zdobyæ.Choæby to dokonaniena tym jedynie polega³o, ¿e cz³owiek zdobywa siê na wyrzeczenie,wyrzeczenie wymuszone przez los.O tym, ¿e równie¿ cierpienie, i w³aœnie cierpienie, dajecz³owiekowi sposobnoœæ wype³nienia sensu i mo¿liwoœæ realizowaniawartoœci - zawsze wiedzia³a m¹droœæ serca wbrew ca³ejograniczonoœci rozumu.Najbardziej wzruszaj¹cym œwiadectwem takiejm¹droœci serca jest chyba dedykacja, któr¹ Anion Brucknerpoprzedzi³ swoje Te Deum, która tak oto brzmi: "Dobremu Panu Boguza zniesione we Wiedniu cierpienia".Bruckner by³ wdziêczny swemuBogu - za co? Za cierpienia! Jeœli czyjeœ serce potrafi byæ takwzruszaj¹co wdziêczne, to musi w tym byæ jakiœ sens i jakaœwartoœæ.Równie¿ to, ¿e "b³ogos³awieni s¹ ci, którzy siê smuc¹", niewydaje mi siê niewyobra¿alne.Czym¿e bowiem innym jest b³ogoœæ,jeœli nie prze¿yciem spe³nienia siê sensu egzystencji? I czyrzeczywiœcie jest nie do pomyœlenia, ¿e ktoœ smuc¹cy siê uwa¿a sw¹egzystencjê za spe³nion¹? Pewnego dnia odwiedzi³ mnie starylekarz-praktyk, któremu - w idealnie szczêœliwym ma³¿eñstwiezmar³a ¿ona.Ów lekarz nie potrafi³ przezwyciê¿yæ bólu po stracie¿ony i w stanie ciê¿kiej depresji przyby³ do mnie.Zapyta³em go,czy pomyœla³, co sta³oby siê, gdyby nie ¿ona, lecz on sam zmar³jako pierwszy.- Nietrudno sobie wyobraziæ - zapewni³ mnie kolega- maja ¿ona by³aby zrozpaczona! - Widzi pan wiêc - odpowiedzia³em- pana ¿onie zosta³o to oszczêdzone, i niejako pan jej tegooszczêdzi³ za tê cenê, ¿e musi j¹ teraz op³akiwaæ.- z t¹ chwil¹jego ¿a³oba zyska³a pewien sens - sens ofiary.Pacjent, który cierpia³ z powodu guza rdzenia krêgowego, niemóg³ ju¿ wykonywaæ swego zawodu; by³ on rysownikiem reklam.Wszpitalu pora¿enia posuwa³y siê coraz dalej i on sam zdawa³ sobiesprawê, ze zbli¿a siê jego koniec.Jak¿e¿ jednak odniós³ siê doswego losu? Jako m³ody lekarz mia³em wtedy przypadkiem s³u¿bênocn¹ i w czasie wizyty popo³udniowej prosi³ on mnie, abym tylko zjego powodu nie zak³Ã³ca³ sobie nocnego spoczynku - jego jedyn¹trosk¹ by³ mój spokój w nocy.I pomyœlmy: to, ¿e ten cz³owiek wswych ostatnich godzinach ¿ycia troszczy³ siê nie o siebies¹dnego, ale o innych, na przyk³ad o minie ja³ko dy¿uruj¹cegolekarza, tym iswoim cichym bohaterstwem osi¹gn¹³ coœ, z cierpieniaswego dokona³ dzie³a, które z pewnoœci¹ oceniæ trzeba wy¿ej ni¿rysunki reklamowe, które wykonywa³ przedtem, gdy by³ jeszczezdolny do pracy.Teraz zrobi³ reklamê temu, na co cz³owiek wtakiej sytuacji jeszcze mo¿e siê zdobyæ.Niech mi bêdzie wolno ukazaæ takie rozwi¹zanie na przyk³adzie,do którego ci¹gle muszê wracaæ, tak mi siê wydaje pouczaj¹cy.Pewn¹ pielêgniarkê zatrudnion¹ w moim oddziale neurologicznymtrzeba by³o któregoœ dnia poddaæ operacji: guz nowotworowy w¿o³¹dku.W czasie operacji guz okaza³ siê nie do usuniêcia.Zrozpaczona siostra prosi o rozmowê ze mn¹.Zrozpaczona jest nietyle w³asn¹ chorob¹, co sw¹ niezdolnoœci¹ do pracy.Swój zawódkocha nad wszystko.Teraz jednak nie mo¿e go wykonywaæ i to jestprzyczyn¹ jej rozpaczy.Có¿ mia³em tej biednej osobie powiedzieæ -sytuacja jej by³a rzeczywiœcie beznadziejna.(W tydzieñ póŸniejumar³a.) Mimo to stara³em siê uœwiadomiæ jej rzecz nastêpuj¹c¹:Pracuje pani osiem czy Bóg wie ile godzin dziennie, ale to ¿adnasztuka, ktoœ inny podo³a temu samemu.Ale, wie pani, byæ takchêtn¹ do pracy i tak teraz do niej niezdoln¹, a wiêc nie mócpracowaæ i byæ zmuszon¹ do rezygnacji z pracy, a mimo to niepoddaæ siê rozpaczy - to by³oby dokonaniem, o które nieprêdko ktoœby siê na pani miejscu pokusi³.A niech mi pani powie, czyw³aœciwie nie wyrz¹dza pani krzywdy owym tysi¹com ludzi, którympoœwiêci³a pani swe ¿ycie jako pielêgniarka? Czy nie krzywdzi ichpani czyni¹c tak, jakby nieuleczalna choroba cz³owieka niezdolnegodo pracy by³a pozbawiona sensu? Jeœli w swej sytuacji popada paniw rozpacz, czyni pani przecie¿ tak, jakby sens ¿ycia cz³owiekazawis³ wy³¹cznie od tego, ¿e potrafi on przepracowaæ tyle a tylegodzin.Tym samym jednak odmawia pani wszystkim chorym izniedo³ê¿nia³ym jakiegokolwiek prawa do ¿ycia i egzystowania.Wrzeczywistoœci ma pani jednak w³aœnie teraz niepowtarzaln¹ szansê- podczas gdy dot¹d mog³a pani œwiadczyæ powierzonym sobie ludziomjedynie pomoc wynikaj¹c¹ z obowi¹zku s³u¿bowego, teraz mo¿e panistaæ siê czymœ wiêcej: wzorem cz³owieka.Mo¿na oczywiœcie spieraæ siê o to, czy wystêpowa³em w tejrozmowie jako lekarz, bo ostatecznie stara³em siê w sytuacji,kiedy jako lekarz w³aœnie ju¿ nie mog³em pomóc, pomóc po prostujako cz³owiek, mówiæ z serca do serca i - cicho sobie dopowiedzmy- pocieszyæ bliŸniego.Dlaczego jednak takie podejœcie mia³oby byænielekarskie? Nie zapominajmy, ¿e nad bram¹ g³Ã³wn¹ wiedeñskiegoSzpitala Powszechnego wisi tablica z dedykacj¹, z jak¹ cesarzJózef II przekaza³ tê instytucjê jej przeznaczeniu.Saluti etsolatio aegrorum - czytamy tam -.et solatio, nie tylko dlaleczenia, ale i dla pociechy chorych.Widzimy wiêc, ¿e nie tylkopsychoterapeucie (w³aœnie jemu w szczególnej mierze), ale tak¿elekarzowi jako takiemu nie wystarczy d¹¿yæ tylko do dwóch celów:przywrócenia pacjentom zdolnoœci do pracy i do korzystania z¿ycia.Nie, musz¹ ani uczyniæ ich zdolnymi do cierpienia, aby byliw stanie wzi¹æ na siebie koniecznoœæ zrz¹dzonego przez los,nieusuwalnego i nieuniknionego cierpienia, wzi¹æ je na swoje barkii dŸwigaæ.Zapewne, trzeba przyznaæ, ¿e nie sprosta siê temu powo³aniulekarza i za pomoc¹ œrodków czysto przyrodniczych.Za pomoc¹narzêdzi naukowych, jakie nam do r¹k daj¹ nauki przyrodnicze, mogêamputowaæ nogê.Polegaj¹c na samych naukach przyrodniczych napewno jednak nie zdo³am przeszkodziæ temu, ¿e po amputacji albomo¿e jeszcze i przed ni¹ zrozpaczony pacjent odbierze sobie ¿ycie,zw¹tpiwszy w sens dalszego ¿ycia o jednej nodze [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||