Index
Sienkiewicz Henryk Ogniem i mieczem t.1
wiedza i zycie2
Nastanie nocy (12)
07 (58)
default (66)
ENTER.1996 2001
lex polonica 6
Henryk Sienkiewicz Pan Wołodyjowski
abc.com.pl 8
Chmielewska Joanna Babski motyw (4)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • latwa-kasiora.pev.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .Kombinezon by³ rozgrzany, duszny, lepki od jego gor¹czkowych wysi³ków.Nie mia³ czasu, by w³o¿yæ such¹ bieliznê.Wzi¹³ z pó³ki he³m, zajrza³ do œrodka, ale nie zauwa¿y³ ¿adnych kontaktów ani czujników systemu sterowania myœl¹.Baranowicz sprawdza³ je wczoraj.W³o¿y³ he³m na g³owê, opuœci³ wizjer — i obraz p³omieni wybuch³ w jego wyobraŸni.Koszmar po raz ostatni próbowa³ zaw³adn¹æ jego œwiadomoœci¹.Przerywany pisk to alarm.Trzeba czekaæ na dŸwiêk ci¹g³y, bêd¹cy wezwaniem, szepta³ wœród p³omieni Baranowicz.Nagle poj¹³, ¿e przerywany pisk ucich³.Z przyklejonego do drzwiczek szafki odbiornika dobiega³ ci¹g³y, przenikliwy brzêk.Gant wyci¹gn¹³ rêkê i zdj¹³ z pó³ki wnêtrze tranzystorowego radia.Spojrza³ na niewielki, czarny przedmiot.Pozbawiony kamufla¿u baterii i tranzystorów, by³ nie wiêkszy od pude³ka papierosów.Wewn¹trz odbiornika wygl¹da³ jak zwyk³a p³ytka drukowana.DŸwiêk ci¹g³y to wezwanie.Sztywno ruszy³ w stronê drzwi.Zdawa³o siê, ¿e jakaœ kolektywna œwiadomoœæ kieruje t³umem, który znikn¹³, odsun¹³ siê od obu ¯ydów.Zostali sami, naznaczeni.Nie mieli gdzie siê schowaæ.Oddzia³ stra¿ników ustawionych w pó³kole zbli¿a³ siê wolno poprzez dym, wype³niaj¹cy hangar i niby ca³un p³yn¹cy w stronê otwartych wrót.Twarz Czernika kry³a siê za megafonem.Us³yszeli jego wzmocniony, mechaniczny g³os.128— Rzuæcie broñ, bo ka¿ê otworzyæ ogieñ! Rzuæcie broñ! Natychmiast!Wydawa³o siê, ¿e nie pozosta³o im nic innego.Nastêpny wóz stra¿acki z ha³asem do³¹czy³ do swojego bliŸniaka.Oddzia³y stra¿y po¿arnej zalewa³y samolot i pod³ogê hangaru strumieniami piany t³umi¹c wzniecony przez Siemie³owskiego ogieñ — jego stos pogrzebowy.Wokó³ nich ludzie cofali siê jak przed czymœ chorym czy zdeformowanym — ludzie w bia³ych fartuchach i kombinezonach, technicy i naukowcy, którzy pobiegli do po¿aru, a teraz odchodzili, niby odp³ywaj¹ca fala.Baranowicz i Kreszyn znaleŸli siê miêdzy pó³kolem ¿o³nierzy a pó³kolem stra¿aków za plecami.Baranowicz czu³, jak spada temperatura, gdy piana dusi³a p³omienie pod drugim Migiem.Wokó³ pierwszego pierœcieñ stra¿ników przerzedzi³ siê, choæ nie znikn¹³.Nie wszyscy zeszli z posterunków.Gdzie by³ Gant? Baranowicz w³¹czy³ przecie¿ sygna³, który powinien go tu sprowadziæ.Jeœli w ci¹gu kilku sekund nie pojawi siê w drzwiach prowadz¹cych do budynku ochrony i szatni pilotów, ¿o³nierze aresztuj¹ ich i wróc¹ na stanowiska przy myœliwcu.Blask ognia odbija³ siê w lœni¹cym kad³ubie samolotu.Zbiorniki paliwa w drugim Migu nie wybuch³y, na co liczy³ Baranowicz.Jeœli Rosjanie bêd¹ mieli odrobinê szczêœcia, mo¿e jeszcze polecieæ.Œciana ha³asu napiera³a na niego z ty³u z fizyczn¹ niemal si³¹.Z przodu istnia³ sto¿ek ciszy, z nim i Kreszynem w wierzcho³ku i zbli¿aj¹cym siê wolno pó³kolem stra¿ników u podstawy.By³o to jedno z najsilniejszych doznañ ¿ycia: id¹cy powoli ¿o³nierze i dotykalna niemal cisza.Pistolet wystrzeli³ u jego boku i ten dŸwiêk tak¿e zdawa³ siê dochodziæ z bardzo daleka.Zobaczy³ padaj¹cego stra¿nika i drugiego, jak odskakuje w bok.To zbyt ³atwe, pomyœla³, stoj¹ zbyt blisko siebie.Raz widzia³ Niemców, nacieraj¹cych w ten sposób pod Stalingradem — zbyt blisko siebie.Sam nie pomyœla³, ¿eby strzeliæ.Jego pistolet le¿a³ bezu¿ytecznie w kieszeni.— Rzuæcie broñ, albo ka¿ê otworzyæ ogieñ — us³ysza³ odleg³y, mechaniczny g³os.Nie dos³ysza³ komendy, dostrzeg³ tylko p³omienie w wylotach luf i wyczu³ raczej ni¿ zobaczy³, ¿e obok pada Kreszyn.Potem, z narastaj¹c¹ odraz¹ wobec nadchodz¹cej œmierci, czu³, jak pociski przebijaj¹ jego cia³o, niby mikroskopijne wybuchy rozdzieraj¹ fartuch.By³ stary.Zatoczy³ siê, nie mog¹c utrzymaæ równowagi i cofn¹³ o kilka kroków.Potem usiad³ niezgrabnie jak dziecko po pierwszej, nieudanej lekcji chodzenia.Mia³ wra¿enie, ¿e ktoœ wy³¹czy³ œwiat³a w hangarze — i jak9 — Firefox 129szmaciana lalka przewróci³ siê na bok.Powieki mia³ zaciœniête, by nie widzieæ straszliwej chwili œmierci, i kiedy jego twarz uderza³a miêkko o betonow¹ pod³ogê hangaru, nie zobaczy³ niewyraŸnej sylwetki Ganta w ciemnozielonym skafandrze ciœnieniowym w drzwiach prowadz¹cych do budynku ochrony.Umar³, nie wierz¹c, ¿e przybêdzie.Ze swego miejsca Gant widzia³ na ziemi kogoœ w bia³ym fartuchu i ostro¿nie podchodz¹cych ¿o³nierzy.Dostrzeg³ jasne w³osy Kreszyna, jego rêce rozrzucone na boki i niedba³¹ pozê znamionuj¹c¹ gwa³town¹ œmieræ.Firefox sta³ o trzydzieœci jardów od niego.Na drugim koñcu hangaru dogasa³ po¿ar.Widzia³ dwa wozy stra¿ackie i zalany pian¹ kad³ub drugiego prototypu, odci¹gany w³aœnie od dymi¹cych jeszcze materia³Ã³w, które podtrzymywa³y ogieñ.Poj¹³, ¿e obecni w hangarze za moment znowu skoncentruj¹ uwagê na samolocie.Niewiele brakowa³o, by nie zd¹¿y³.a mo¿e ju¿ siê spóŸni³ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.