Index 44 1425 huna abc.com.pl 6 Tiptree James Matka w niebie diamentów Robinson Kim Stanley Czerwony Mars Lackey Mercedes Cena magii 869113325 (8) Gdzie jest twój dom, Ziemianinie Sfinks (5) 13 (416) |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Matlock poda³ numer i odwiesi³ s³uchawkê.Kiedy siedzia³ na plastikowym krzese³ku, czekaj¹c na telefon Sharpe'a,przypomnia³ sobie inn¹ budkê telefoniczn¹ i inne plastikowe krzese³ko.Orazczarn¹ limuzynê, która przejecha³a szybko obok martwego cia³a zgiêtego wpó³ natamtym krzese³ku - cia³a mê¿czyzny z dziur¹ w czole.Rozleg³ siê terkot telefonu.Matlock podniós³ s³uchawkê.- Matlock?- Sharpe?- Powinien pan wiedzieæ, ¿e nie nale¿y dzwoniæ do mnie do biura.Musia³em zejœæna dó³, do innego aparatu.- Nie przysz³o mi do g³owy, ¿e telefon w biurze cenionego prawnika mo¿e byæ napods³uchu.Przepraszam.Na drugim koñcu linii zapad³a krótka cisza.Sharpe najwidoczniej nie spodziewa³siê przeprosin.- Mówi³em, jestem ostro¿nym facetem.O co chodzi?- Chcia³em tylko spytaæ, jak pan siê miewa? Jak pan sobie poradzi³ z tymwszystkim? Ta wczorajsza rzeŸ, to by³o straszne.- Wie pan, jeszcze to do mnie w pe³ni nie dotar³o.Za du¿o spraw mam na g³owie.Policja, formalnoœci pogrzebowe, dziennikarze.- Jakiej siê pan trzyma wersji?- Proszê siê nie obawiaæ, nie pope³niê b³êdu.Po prostu jestem niewinn¹,przypadkow¹ ofiar¹.Frank te¿, tylko ¿e on nie ¿yje.Cholera, bêdzie mi gobrakowaæ.To by³ dobry cz³owiek.Sale na piêtrze oczywiœcie pozamykam.Policjastanowa zosta³a ju¿ op³acona.S¹dzê, ¿e przez pañskich kolegów.Gazety wkrótcepodadz¹ oficjaln¹ wersjê zdarzeñ.Grupa w³oskich chuliganów urz¹dzi³a sobiestrzelaninê w porz¹dnym, spokojnym lokalu.- Ca³kiem nieŸle.- Mówi³em panu - rzek³ ze smutkiem w g³osie Sharpe - jestem cz³owiekiemostro¿nym, zawsze przygotowanym na ka¿d¹ ewentualnoœæ.- Kto ich zabi³?Sharpe nie odpowiedzia³ na pytanie.W ogóle siê nie odezwa³.- Jak pan myœli,czyja to robota? - spyta³ ponownie Matlock.- S¹dzê, ¿e pan i pañscy przyjaciele dowiedz¹ siêprêdzej ni¿ ja.Bartolozzi mia³ wrogów, to by³ nieprzyjemny facet.Rocco chybate¿ mia³ wrogów.Ale dlaczego zabito Franka? Dlaczego?- Nie wiem.Nie by³em z nikim w kontakcie.- Niech pan siê dowie.Bardzo pana proszê.Musia³a zajœæ jakaœ pomy³ka.- Postaram siê.Przyrzekam.Jeszcze jedno, Sammy.Niech pan nie zapomnizadzwoniæ do Stocktona i Cantora.- Nie zapomnê.Zapisa³em sobie w kalendarzu.Mówi³em panu, jestem nie tylkoostro¿ny, ale i metodyczny.- Dziêkujê.I proszê przyj¹æ moje wyrazy wspó³czucia.Frank sprawia³ sympatycznewra¿enie.- To by³ naprawdê œwietny goœæ.- Nie w¹tpiê.Nied³ugo siê odezwê, Sammy.I niech pan siê nie martwi; pamiêtamswoj¹ wczorajsz¹ obietnicê.Wywar³ pan na mnie dos.Nag³e buczenie automatu w Windsor Shoals przerwa³o Matlockowi wpó³ s³owa.Czasmin¹³; nie by³o sensu ³¹czyæ siê ponownie.Dowiedzia³ siê tego, o co muchodzi³o.Korsykañski dokument nale¿a³o wydobyæ z mieszkania.Mimo masakry, jakao œwicie wydarzy³a siê w "Windsor Valley", metodyczny Sharpe nie zapomnia³ oStocktonie i Cantorze.To, ¿e pamiêta³ o telefonach, ¿e zapisa³ sobie wkalendarzu, graniczy³o z cudem.Ostro¿ny prawnik nie uleg³ panice.By³ jakska³a.W budce by³o duszno, ciasno i niewygodnie, a w dodatku gêsto od dymu.Matlockotworzy³ drzwi i ruszy³ poœpiesznie przez hol, kieruj¹c siê w stronê wyjœcia.Skrêci³ w Asylum Street i zacz¹³ rozgl¹daæ siê za jak¹œ restauracj¹.Tak¹, wktórej móg³by zjeœæ obiad, czekaj¹c, a¿ Telcar trzy-zero zareaguje na telefon,który zamierza³ wykonaæ.Blackstone mówi³, ¿e kiedy bêdzie chcia³ siê porozumieæz zespo³em, powinien nagraæ wiadomoœæ i zostawiæ numer, pod jakim mo¿na gozastaæ.Restauracja by³a idealnym do tego miejscem.Nie opodal zobaczy³ lokal z szyldem "The Lobster", uczêszczany g³Ã³wnie przezdyrektorów i biznesmenów.Kelner zaprowadzi³ go do stolika za przepierzeniem.Dochodzi³a trzecia.Poraobiadowa minê³a.Goœci by³o coraz mniej.Usiad³ i zamówiwszy bourbona z lodem,spyta³, czy w lokalu jest telefon, z którego móg³by skorzystaæ.Ju¿ zamierza³wstaæ i zadzwoniæ pod numer 555-68-68, gdy nagle z wewnêtrznej kieszenimarynarki dolecia³o go ostre, przeraŸliwe brzêczenie.W pierwszejchwili zesztywnia³.Mia³ wra¿enie, jakby coœ, jakaœ czêœæ jego cia³a, wpad³a whisteriê i rozpaczliwie szuka³a pomocy.Dr¿¹c¹ rêk¹ siêgn¹³ pod marynarkê, wyj¹³metalowy przyrz¹d, poœpiesznie odszuka³ w³aœciwy przycisk i nacisn¹³ go z ca³ejsi³y.Nastêpnie rozejrza³ siê po sali, sprawdzaj¹c, czy ludzie mu siêprzygl¹daj¹.Ale nikt nie zwróci³ uwagi na brzêczenie.Nikt na niego nie patrzy³.Niktniczego nie s³ysza³.Wsta³ od sto³u i szybkim krokiem ruszy³ do telefonu.Myœla³ tylko o Pat: musia³osiê coœ staæ, coœ bardzo wa¿nego, skoro Telcar trzy-zero wzywa³ go za pomoc¹chytrego, podstêpnego urz¹dzenia, którego dŸwiêku tak siê przestraszy³ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||