Index
Philip Jose Farmer Przebudzenie Kamiennego Boga
Jordan Robert Kolo Czasu t 2 cz 2 Kamien lzy
Dick Philip K Czlowiek z wysokiego zamku
abc.com.pl 5
07 (430)
Wybuch
Henryk Sienkiewicz Potop
l rampa ty zawsze
sztuka rozbierania
a brodziak alchemia twoich mar
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • emaginacja.xlx.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .Kathy poszpera³a w torebce, znalaz³a klucze i otworzy³a drzwi do pokoju.Œwiat³a by³y zapalone.Na koœlawej kanapie naprzeciw nich siedzia³ mê¿czyzna w œrednim wieku, o siwych w³osach i w szarym garniturze.By³ mocno zbudowany, lecz nieskazitelnie ubrany, mia³ idealnie wygolone policzki: ¿adnych zaciêæ, podra¿nieñ czy braków.By³ doskonale ostrzy¿ony i uczesany, ka¿dy w³os na jego g³owie by³ na swoim miejscu.- Pan McNulty - przedstawi³a Kathy s³abym g³osem.Wstaj¹c, mocno zbudowany mê¿czyzna wyci¹gn¹³ w kierunku Jasona praw¹ rêkê.Jason odruchowo zamierza³ j¹ uœcisn¹æ.- Nie - powiedzia³.- Nie zamierzam œciskaæ panu rêki; chcê zobaczyæ pañskie dokumenty, te, które ona dla pana zrobi³a.Proszê mi je daæ.Bez s³owa - nie by³o o czym mówiæ - Jason poda³ mu swój portfel.- Nie zrobi³aœ ich - stwierdzi³ McNulty po krótkich oglêdzinach - chyba ¿e sta³aœ siê o niebo lepsza.- Niektóre z tych dokumentów mam od lat - powiedzia³ Jason.- Naprawdê? - mrukn¹³ McNulty.Zwróci³ mu portfel i dokumenty.- Kto podrzuci³ mu mikronadajnik? - zapyta³ Kathy.- Ty? Ed?- Ed - odpowiedzia³a Kathy.- I co my tu mamy? - rzek³ McNulty, mierz¹c wzrokiem Jasona, jakby bra³ wymiary trumny.- Mê¿czyzna po czterdziestce, dobrze ubrany, modne ciuchy.Drogie buty.zrobione z prawdziwej skóry.Zgadza siê, panie Taverner?- Bukat - odpar³ Jason.- Wed³ug dokumentów jest pan muzykiem - rzek³ McNulty.- Gra pan na jakimœ instrumencie?- Œpiewam.- Niech pan coœ dla nas zaœpiewa.- IdŸ do diab³a - odrzek³ Jason i zdo³a³ zapanowaæ nad g³osem; s³owa zabrzmia³y dok³adnie tak, jak chcia³.Nie g³oœniej, nie ciszej.- On wcale nie pêka.Wie kim jestem? - powiedzia³ McNulty do Kathy.- Tak.Ja.powiedzia³am mu.Czêœciowo.- Powiedzia³aœ mu o Jacku - mrukn¹³ McNulty.A do Jasona rzek³: - Nie ma ¿adnego Jacka.Ona uwa¿a inaczej, ale to zwyk³e urojenia.Jej m¹¿ zgin¹³ trzy lata temu w wypadku drogowym, nigdy nie by³ w obozie pracy.- Jack ¿yje - wtr¹ci³a Kathy.- Widzi pan? Doskonale przystosowa³a siê do œwiata zewnêtrznego, oprócz tej jednej idei.Nie mo¿e siê jej pozbyæ, tylko ona stabilizuje jej ¿ycie.- Wzruszy³ ramionami.- To nieszkodliwa idea i zapewnia jej równowagê.Dlatego nie próbujemy jej leczyæ psychiatrycznie.Kathy zaczê³a cicho p³akaæ.Wielkie ³zy sp³ywa³y jej po policzkach i opada³y, jak kleksy, na bluzkê.Tu i tam pojawi³y siê œlady ³ez w postaci ciemnych plam.- Za parê dni porozmawiam z Edem Pracim - oznajmi³ McNulty.- Zapytam go, dlaczego podrzuci³ panu mikronadajnik.On miewa przeczucia; pewnie kierowa³ siê przeczuciem.- Po chwili doda³: - Proszê pamiêtaæ, ¿e dokumenty w pañskim portfelu to kopie tych, które znajduj¹ siê w ró¿nych bankach danych rozsianych na kuli ziemskiej.Te kopie s¹ zadowalaj¹ce, ale mo¿e zechcê sprawdziæ orygina³y.Miejmy nadziejê, ¿e równie¿ s¹ w porz¹dku.- Przecie¿ to rzadko stosowana procedura.Statystycznie.- odezwa³a siê Kathy s³abym g³osem.- W tym przypadku - powiedzia³ McNulty - s¹dzê, ¿e warto spróbowaæ.- Dlaczego? - spyta³a.- Poniewa¿ uwa¿amy, ¿e nie mówisz nam wszystkiego.Pó³ godziny temu ten cz³owiek przeszed³ przez wyrywkow¹ kontrolê.Œledziliœmy go za pomoc¹ mikronadajnika.Jego papiery wydaj¹ mi siê w porz¹dku, ale Ed mówi.- Ed pije - przerwa³a Kathy.- Ale mo¿emy na niego liczyæ - uœmiechn¹³ siê McNulty; profesjonalny promyk zadowolenia w nêdznym pokoiku.- A na ciebie nie zawsze.Podsuwaj¹c mu ksi¹¿eczkê wojskow¹, Jason potar³ palcem ma³¹, trójwymiarow¹ fotografiê.Odezwa³ siê blaszany g³osik: "I jak, na wznak?"- Jak to mo¿na podrobiæ? - spyta³ Jason.- Przecie¿ to mój g³os sprzed wielu lat, kiedy powo³ano mnie do wojska.- W¹tpiê - rzek³ McNulty.Spojrza³ na zegarek.- Czy jesteœmy pani coœ winni, panno Nelson, czy w tym tygodniu jesteœmy kwita?- Kwita - odpar³a z trudem.A potem cichym, dr¿¹cym g³osem doda³a: - Kiedy Jack wyjdzie, wcale nie bêdziecie mogli na mnie liczyæ.- Dla ciebie - powiedzia³ weso³o McNulty - Jack nigdy nie wyjdzie.Mrugn¹³ do Jasona, który odpowiedzia³ mrugniêciem.Dwa razy.Rozumia³ McNulty'ego.Ten cz³owiek ¿erowa³ na s³aboœci innych; prawdopodobnie od niego i jego osobliwych, weso³ych kompanów Kathy nauczy³a siê manipulowaæ ludŸmi.Teraz rozumia³, w jaki sposób sta³a siê tym, kim by³a.Zdrada by³a na porz¹dku dziennym; odmowa zdrady, jak w jego przypadku, graniczy³a z cudem.Móg³ tylko dziwiæ siê swemu szczêœciu i dziêkowaæ losowi.¯yjemy w pañstwie zdrady, poj¹³ nagle.Kiedy by³em osobistoœci¹, by³em nietykalny.Teraz jestem jak ka¿dy inny; teraz stajê przed tym, z czym oni zawsze mieli do czynienia, przed tym, z czym niegdyœ siê spotka³em, ale póŸniej wyrzuci³em z pamiêci, poniewa¿ zbyt przygnêbiaj¹ce by³o wiedzieæ.Kiedyœ mia³em wybór i wybra³em niewiedzê.- Pójdzie pan ze mn¹ - powiedzia³ McNulty, k³ad¹c grub¹, piegowat¹ d³oñ na ramieniu Jasona.- Dok¹d? - zapyta³ Jason; odsuwa³ siê od policjanta tak samo, jak Kathy odsuwa³a siê od niego.Ona równie¿ uczy³a siê od McNultych tego œwiata.- Nie mo¿ecie go o nic oskar¿yæ! - wykrztusi³a Kathy, zaciskaj¹c piêœci.- Nie zamierzamy go o nic oskar¿aæ - odpar³ g³adko McNulty.- Chcê tylko pobraæ odciski palców, stóp, próbkê g³osu i zrobiæ encefalograf.Dobrze, panie Tavern?- Nie chcia³bym poprawiaæ oficera policji.- zacz¹³ Jason i przerwa³, widz¹c ostrzegawcze spojrzenie Kathy, po czym dokoñczy³: - który wykonuje swoje obowi¹zki, wiêc pójdê z panem.Mo¿e Kathy ma racjê; mo¿e lepiej, ¿e ten policjant przekrêci³ nazwisko Jasona Tavernera.Kto wie? Czas poka¿e.- Pan Tavern - mrukn¹³ leniwie McNulty, popychaj¹c go do drzwi.- To sugeruje piwo, mi³e ciep³o i wygody, prawda? - Obejrza³ siê na Kathy i powtórzy³ ostro: - Prawda?- Pan Tavern to mi³y cz³owiek - wycedzi³a Kathy przez zaciœniête zêby.Drzwi zamknê³y siê za nimi i McNulty sprowadzi³ Jasona po schodach do holu, wdychaj¹c po drodze rozchodz¹cy siê wszêdzie odór cebuli i przypraw.W 469 komisariacie Jason Taverner poczu³ siê zagubiony w t³umie mê¿czyzn i kobiet, którzy krêcili siê bez celu, czekaj¹c na wezwanie, zwolnienie, informacje czy rozkazy.McNulty wpi¹³ mu w klapê marynarki jakiœ kolorowy znaczek; tylko Bóg i policja wiedzieli, co oznacza.Na pewno coœ oznacza³.Umundurowany policjant za biurkiem siêgaj¹cym od œciany do œciany skin¹³ na niego.- W porz¹dku - powiedzia³.- Inspektor McNulty wype³ni³ czêœciowo pañski formularz J-2.Jason Tavern.Adres: Vine Street 2048.Sk¹d McNulty wytrzasn¹³ coœ takiego, dziwi³ siê Jason.Vine Street.Zaraz jednak zrozumia³, ¿e to adres Kathy.McNulty za³o¿y³, ¿e mieszkaj¹ razem; przepracowany, jak wszyscy policjanci, wpisa³ dane wymagaj¹ce najmniejszego wysi³ku [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.