Index Anderson John Robert Uczenie się i pamięć integracja zag (3) Gray John Mężczyni z Marsa, kobiety z Wenus John Gray Mezczyzni sa z Marsa a kobiety z Wenus (2) John Gray Mezczyzni sa z Marsa a kobiety z Wenus Gray John Mężczyni sš z Marsa a kobiety z Wenus abc.com.pl 7 Wessell Deborah Miła przejażdżka Resnick Mike Łowy na Snarka ZADANIE 13 (9) Nastanie nocy (10) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] .- Kiedy zamierzasz wróci do Maego Domostwa? - zapytaa.Dziwnie zabrzmiaa w jej ustach ta nazwa.Wypowiedziaa j po raz pierwszy od naszego spotkania.Mogo si wydawa, e mówi o miejscu odlegym i niedostpnym.- Nigdy tam nie wróc - stwierdziem.- Obiecaem, e std nie odejd.- Och, z pewnoci ju o tym zapomnieli.Nie bd ci robi trudnoci.Nikt ci nie zatrzyma.- A ty? - zapytaem, bo z jej sów niczego nie mogem wywnioskowa.Ton gosu wydawa si tak obojtny, e poczuem chód w sercu.Dodaem pospiesznie: - Nie chc naraa si na obcicie jzyka.- Obcicie jzyka? - powtórzya, wybuchajc miechem.- Och, ogarn ich mrok i std te ponure myli.Teraz.- Odwrócia wzrok i zacisna usta, jakby si pomylia, recytujc zagadk, i mimo woli zdradzia rozwizanie.Mnie jednak ono umkno.Po chwili dodaa: - Roy artowa.To znana gra sów.Patrz, patrz, spadamy!Pod nami - tak, tak, pod nami - chmury kbiy si na niebie.Tajemniczym sposobem przylgnlimy do poronitego traw gruntu i leelimy spokojnie ze skrzyowanymi nogami, szybujc w stron biaych miast, ogromnych twarzy, gigantycznych biaych potworów; trzymalimy si za rce, balansujc na dachu wiata, ze zdumieniem patrzc na chmury sunce w dole, na niebo zarose traw.Lipiec min; na jednym stosie byo siedem pytek odmierzajcych czas, na drugim pozostao ich pi.Dwójka dzieci z kalendarza odpoczywaa w gbokim cieniu.Chopczyk przykry buzi somkowym kapeluszem, w ustach trzyma dugie, ótawe dbo; rozrzuci szeroko bose stopy.Dziewczynka w niebieskiej sukience siedziaa obok, patrzc na powe any zbó i czerwon anielsk wie ze stokowatym dachem.Nad horyzontem wisiay ciemne chmury.Nadcigaa letnia burza.Sierpie.Tego lata wasny dom na szczycie wzgórza, w cieniu dwu klonów; rozciga si stamtd pikny widok, cho wszelkie anielskie budowle znikny.Jednodniówka nie nosia sukienki; po prostu zrezygnowaa z ubrania.Powierzchnia naszego domku powstaego z cienia zmieniaa si w miar, jak soce wdrowao po niebie; opaleni na brzowo gocie przesuwali si w lad za nim.- Cztery s bramy wzdu grzbietu - mrukn Houd.Chud stop opar na kolanie, szeroki kapelusz osania mu twarz, z ust sterczaa drewniana fajka.- Si nie wystarczy, by je otworzy.Takie jest moje zdanie.- Przecie s otwarte - stwierdzia Jednodniówka, ziewajc szeroko.- Upa sprawia, e jestem senna.- Równie trudno byoby je zamkn - doda Houd.- Nie - odpara dziewczyna.- Wystarczy lekkie dotknicie.Wyobra sobie korytarz, w którym przecig kolejno otwiera drzwi Wszystkie stoj otworem.- Jeste zbyt pogodna i lekkomylna - oznajmi Houd, a Jednodniówka ziewna i, lec na mikkiej trawie, przecigna si tak mocno, a jej mae niade piersi sprawiay wraenie cakiem paskich; spojrzaa na mnie z sennym umiechem.- Soce chodzi w kóko - rzuci jeden z goci.- Wszyscy krcimy si w jednym miejscu.Cie.Wieczorem kto wydoby z worka kulist lamp, ale wiatr poniós j do Centrum Usugowego.Pozostae kule równie tam poszyboway.Leelimy obok siebie, patrzc, jak ksiyc odmienia nasz cienisty dom.- Czy sdzisz - zacza, odsuwajc si ode mnie niepostrzeenie - e wzdu twego grzbietu take znajduj si cztery bramy? Jak mona je otworzy?- Nie mam pojcia - odparem, przysuwajc si do niej.- Ja równie.Z daleka dobieg grzmot, jakby olbrzym ukryty za horyzontem mamrota przez sen.Leelimy bez ruchu, a dom utkany z cienia odsuwa si coraz bardziej, a zalaa nas zimna ksiycowa powiata.Wrzeniowa plakietka odmierzaa czas; na jednym stosie byo osiem pytek, na drugim cztery.- Poznaj t osob - oznajmiem, widzc nowy obrazek.- Znam take tych dwoje.- Jak to moliwe? - dopytywaa si Jednodniówka.- Sama mi ich pokazaa.Spójrz, ta staruszka ukazuje si, gdy jest ponuro i ciemno.Widzisz? Kryje si w budynku, bo nie nadszed jej miesic.Dzieci wyszy na zewntrz.- Mylisz si.- Z nadejciem kolejnego miesica staruszka wyjdzie, a dzieciaki si ukryj.- Nieprawda - odpara.- To przypadkowa zbieno.Takich par jest mnóstwo.- wiato i mrok - wpadem jej w sowo.- Sama mi o tym mówia, pamitasz?- Nie! - krzykna, jakby chciaa, ebym umilk.Patrzylimy na obrazek przedstawiajcy zocisty dzie pónego lata.Dwójka dzieci o radosnych twarzyczkach wdrowaa, niosc na ramionach torby, a w nich spory ksigozbiór.Dziewczynka z dum trzymaa w doni pikne wrzeniowe jabko.Z pozoru plakietka nie rónia si od innych; bya na niej dwójka dzieci, dziewczynka miaa niebiesk sukienk, a podobizna namalowana bya kolorami typowymi dla danego miesica, jakby wycinito z niego barwne soki.Wrzesie by jak dojrzay owoc.Po raz pierwszy jednak pojawi si w tle kto obcy; umiechnite maluchy zmierzay ku czerwonemu budynkowi z dwuspadowym dachem; w drzwiach czekaa niska staruszka.Nastrój by pogodny, ale zdawao si, e lada chwila mrok przeniknie barwy.Stara kobieta szykowaa si do wyjcia, a dzieci lada chwila wejd do rodka, by przeczeka ciemne miesice.To chyba trafny opis? Zapewne nawet anioowie w odcitych od wiata miastach, gdzie nie ma pogody, wspominaj, e w ciepe dni pónego lata stara kobieta czeka.- Nie! - krzykna Jednodniówka i ucieka, zostawiajc mnie samego.xxx- Staram si zrozumie - tumaczyem w pokoiku na antresoli, gdzie znalazem j wród spitrzonych poduszek [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||