Index
Lampart poluje w ciemnoÂœci
DZIECKO CIEMNOÂŒCI
17 (407)
Testament matarese'a
29 (55)
95422 1
71 (9)
Foster Alan Dean Przekleci 02 Krzywe zwierciadlo
www nie com pl 3
Koontz Dean Mroczne sciezki serca
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ramtopy.keep.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .— Witaj, kochanie.Jak wam dziœ posz³o? Têskni³am — powita³a go Shermaine, a jej twarz, gdy na niego spojrza³a, rozjaœni³a siê uœmiechem.To niez³a rzecz, byæ kochanym — pomyœla³, czuj¹c, jak zmêczenie po trosze odchodzi.— Jesteœmy w po³owie, jeszcze dzieñ roboty.Nie bêdê k³ama³, ¿e te¿ têskni³em.Strasznie byliœmy zaharowani.— Twoje rêce! — zawo³a³a zafrasowana i podnios³a je, ¿eby siê lepiej przyjrzeæ.— S¹ w okropnym stanie.— Nie za piêkne, co?— Czekaj, wezmê ig³ê.Powyci¹gam ci chocia¿ drzazgi.Z drugiego koñca laageru pochwyci³ jego wzrok WallyHendry i wykona³ obsceniczny gest poni¿ej pasa.Na widok zmarszczonej gniewnie twarzy Bruce'a odrzuci³ g³owê do ty³u i z wyraŸnym zadowoleniem wybuchn¹³ œmiechem.25Bruce sta³ z Ruffym i Hendrym przy kuchennym ognisku.¯o³¹dek burcza³ mu z g³odu.W œwietle wczesnego poranka ciemny kszta³t mostu ledwie majaczy³ u krañca polany.Bêben w d¿ungli wci¹¿ dudni³, lecz niemal ju¿ tego nie zauwa¿ali, sta³ siê czymœ równie oczywistym jak moskity.— Baterie siê wyczerpa³y — mrukn¹³ Ruffy.Nik³y, ¿Ã³³ty snop œwiat³a z reflektora wybiega³ w stronê mostu i zanika³ po drodze.— Starczy³o ledwie na noc — zgodzi³ siê Bruce.— Chryste, ale¿ jestem g³odny — narzeka³ Hendry.— Czego ja bym nie da³ za sma¿one jajka i befsztyk z polêdwicy.Na wzmiankê o jedzeniu do ust Bruce'a nap³ynê³a œlina.Wymaza³ z g³owy obraz, jaki po s³owach Wally'ego zbudowa³a jego wyobraŸnia.— Nie bêdziemy w stanie skoñczyæ mostu i przejechaæ przed noc¹ — powiedzia³, a Ruffy skin¹³ g³ow¹.— To jeszcze ca³y dzieñ roboty, szefie.— W takim razie zrobimy tak — kontynuowa³ Bruce.— Ja pójdê z ludŸmi na most.Hendry, ty zostaniesz w obozie i bêdziesz nas os³ania³, jak wczoraj.A ty, Ruffy, weŸmiesz ciê¿arówkê i kilku ch³opaków.Pojedziecie z piêtnaœcie kilometrów st¹d, tam gdzie d¿ungla jest rzadsza, wiêc nie bêd¹ siê mogli do was podkraœæ, i natniecie drewna, ile siê235zmieœci, takich grubych polan, ¿eby siê pali³y ca³¹ noc.Ustawimy kr¹g ognisk wokó³ obozu.— Dobry pomys³ — zgodzi³ siê sier¿ant.— Ale co z mostem?— Bêdzie trzeba wystawiæ na nim wartê — stwierdzi³ Bruce, a miny tamtych wyd³u¿y³y siê, gdy sobie uœwiadomili, co to oznacza.— Gotowe kotlety dla ch³opaków z buszu — mrukn¹³ Hendry i doda³: — Nie myœlcie sobie, ¿e bêdê siedzia³ na tym moœcie przez ca³¹ noc.— Nikt ciê o to nie prosi.No dobra, Ruffy, jedŸcie po to drewno, przywieŸcie jak najwiêcej.PóŸnym popo³udniem naprawa mostu dobieg³a koñca.Najniebezpieczniejszy moment nast¹pi³ w œrodku dnia, kiedy Bruce z czterema ludŸmi musia³ wyjœæ poza bezpieczn¹ os³onê i opuœciæ siê na wystaj¹ce nieco nad wodê kamienne podpory, by umocowaæ na nich drewniane wsporniki.Wystawieni tu byli ze wszystkich stron na strza³y z nadbrze¿nego buszu.Nikt jednak do nich nie strzela³, uda³o im siê skoñczyæ robotê i wróciæ w zacisze os³ony z uczuciem wrêcz swego rodzaju rozczarowania.Na koniec nabili na dŸwigary poprzeczne deski, ³¹cz¹c wszystko w zwart¹ ca³oœæ.Bruce wyprostowa³ siê i przyjrza³ krytycznie efektowi dwudniowej harówki.— Funkcjonalne.Chocia¿ za estetykê i poziom konstrukcyjny nagrody byœmy pewnie nie dostali.Podniós³ kurtkê i wbi³ ramiona w rêkawy — s³oñce ju¿ zachodzi³o i spocone cia³o odczuwa³o ch³Ã³d.— Do domu, panowie—rzuci³ i ¿andarmi ustawili siê na swoich stanowiskach przy œcianach os³ony.Blaszana klatka kr¹¿y³a na zewn¹trz krêgu ciê¿arówek, przysiadaj¹c na ziemi co dwadzieœcia, trzydzieœci kroków, niczym stara kobieta, która zamierza siê za³atwiæ.Kiedy236os³ona podnosi³a siê i posuwa³a dalej, pozostawia³a za sob¹ ognisko z polan.Przed zapadniêciem nocy ogniska by³y gotowe i klatka wróci³a do obozowiska.— Gotowy jesteœ, Ruffy? — zawo³a³ Bruce z jej wnêtrza w stronê, gdzie czeka³ sier¿ant.— Tak jest, szefie.Ruffy do³¹czy³ do niego z szeœcioma uzbrojonymi po zêby ¿andarmami i wyruszyli na ca³onocne czuwanie na nowym moœcie.Jeszcze przed pó³noc¹ miêdzy blaszanymi œcianami zrobi³o siê zimno, tym bardziej ¿e nad wod¹ zerwa³ siê wiatr i nie by³o chmur, które mog³yby zatrzymaæ przy ziemi ciep³o dnia.Mê¿czyŸni we wnêtrzu klatki kulili siê pod gumowanymi pelerynami i czekali.Bruce i Ruffy przykucnêli pod blaszan¹ œcian¹, stykaj¹c siê niemal ramionami.Gwiazdy dawa³y trochê œwiat³a, dziêki czemu widaæ by³o wnêtrze blaszanego schronienia i majacz¹c¹ przez uchylone œciany na jego koñcach barierkê mostu.— Ksiê¿yc wyjdzie za godzinê — mrukn¹³ Ruffy.— Tylko kwadra, ale zawsze to trochê wiêcej œwiat³a — zgodzi³ siê z nim Bruce, spogl¹daj¹c w czarny, prostok¹tny otwór pod nogami, w miejscu, gdzie oderwa³ dwie œwie¿o przybite deski.— A jakby tak poœwieciæ latark¹? — zasugerowa³ Ruffy.— Nie.— Bruce pokrêci³ g³ow¹, przek³adaj¹c latarkê do drugiej rêki.— Dopiero jak ich us³yszymy.— A jeœli nie us³yszymy?— Je¿eli podp³yn¹ z pr¹dem i bêd¹ siê wspinaæ po wspornikach, a tego siê w³aœnie spodziewam, to musimy ich us³yszeæ.Bêd¹ przecie¿ ociekali wod¹.— Kanaki i jego ludzie ich nie us³yszeli — oponowa³ sier¿ant.— Kanaki i jego ludzie nie nas³uchiwali.Przez pewien czas stali w milczeniu.Jeden z ¿andarmów zacz¹³ cicho pochrapywaæ i Ruffy wymierzy³ mu kopniaka237obut¹ stop¹ miedzy ³opatki.¯o³nierz krzykn¹³ i podniós³ siê na kolana, rozgl¹daj¹c siê w oszo³omieniu.— Œni³o ci siê coœ ³adnego? — zapyta³ Ruffy uprzejmym tonem [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.