Index rozdzial 18 (27) 27 04 27 (239) 27 (10) 27 (16) 27 (81) 27 (155) 27 (14) 27 (25) 20 (27) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Było oczywiste, że regulaminykosmiczne Tolnepów musiały przewidywać tego rodzaju nagłe i w inny sposób trudnedo wytłumaczenia rozkazy. Schleim owinięty aż po brodę w ciężkie łańcuchy dźwigówgórniczych uśmiechnął się i zapytał: - Czy mogę znów z nim pomówić? - Każ mu natychmiast wykonać rozkazy! - polecił Jonnie. Nie chciał w tym towarzystwie i w obecnej chwili rzucać jawnychgróźb pod adresem Tolnepa. I znów Schleim dokładnie powtórzył to, co mu Jonnie kazał. Rozległ się głos Rogodetera Snowla: - Mogę wykonać ten rozkaz tylko wtedy, gdy będę miałzapewnienie, że jest zagwarantowane bezpieczeństwo emisariusza Tolnepów i gdykonferencja obieca, że powróci on bez szwanku na planetę Tolnep. Fowljopan rzekł do lorda Doma: - To wyraźnie wyklucza egzekucję. - Ale według paragrafu 42 - powiedział lord Browl - sąd możesię odbyć.To rzecz całkiem normalna.Proponuję, żebyśmy zagwarantowalibezpieczny powrót temu emisariuszowi.Kto jest za? Tym razem wszyscy byli "za". Fowljopan rozglądał się dokoła. - Gdzie jest.gdzie jest.? Niewielki szary człowiek pojawił się wśród nich.Wziął berło zrąk Jonnie'ego.Spojrzał dokoła na twarze lordów i - kiedy skinęli głowami -zaczął mówić do mikrofonu.Najpierw podał jakiś kod słowny, po którym nastąpiłobrzęczenie, które - jak się zdawało - wydobywało się z klapy jego szaregosurduta.A potem powiedział: - Komandorze Snowl, potwierdzam, że emisariusz z Tolnepupowróci bez żadnego fizycznego szwanku na swą planetę we właściwym czasie, choćbyć może z pewnym opóźnieniem. Znów rozległ się głos Snowla: - Dziękuję, Wasza Ekscelencjo.Proszę poinformować emisariuszy,że będę honorował czasowe zawieszenie działań bojowych i natychmiast wycofujęsię na orbitę położoną z dala od tej strefy i od wszystkich innych rejonówdziałań bojowych.Koniec transmisji. Jonnie wskazał ręką emisariuszy "połączonych sił".To ichwojska niszczyły Edynburg i Rosję! - Lordzie Fowljopan - powiedział - jestem pewien, że czasowezawieszenie działań bojowych obowiązuje także i tych wojskowych. - Faktycznie - powiedział Fowljopan i zastanowił się przezchwilę.- Nie mamy żadnej gwarancji, że w górze znajdowały się wyłącznie statkiTolnepów.Byłoby więc niezgodne z przepisami, gdyby inni się na to nie zgodzili. - Oczywiście, że się zgadzają! - wykrzyknął Sir Robert, patrzącna Bolboda, Drawkina, Hawvina oraz pozostałych lordów z wyrazem oburzenia natwarzy, że tak długo z tym zwlekali. Emisariusze "połączonych sił" zaczęli rozglądać się za środkamiłączności.Natychmiast zjawił się tłum tłumaczy z mikrofonami.Terkocząc różnymijęzykami emisariusze nakazali wszystkim swoim statkom czasowe zawieszeniedziałań bojowych. "Mój Boże - pomyślał Jonnie.- Po co te ceregiele, gdy tam ginąludzie".Ale sytuacja wciąż jeszcze była krytyczna.Nikt przecież niegwarantował, że działania bojowe nie zostaną na nowo podjęte i to z jeszczewiększą zajadłością. I kim jest właściwie ten niewielki szary człowiek, który ma nadnimi taką władzę? Kto to jest? I co chce osiągnąć? Czyżby to było jeszcze jednozagrożenie?9 Emisariusze właśnie odciągnęli Schleima na bok, gdy doJonnie'ego podbiegł Quong, tłumacz Sir Roberta. - Sir Robert prosił - wyszeptał chłopiec - żebym cię uprzedził,iż za moment w pomieszczeniu operacyjnym będzie wielki ruch, więc żebyś się nieniepokoił.Podobno setki ludzi w Edynburgu są uwięzione w schronach.Podziemnekorytarze i wejścia do nich się zawaliły.Za parę minut nasi odlatują i SirRobert prosi, żebyś tu został i dalej prowadził negocjacje.Jeśli będzie trzeba,to on przyleci z powrotem. Jonnie poczuł, jakby jakaś lodowata ręka ścisnęła mu serce.Chrissie i Pattie! Czy jeszcze żyją? - Powinienem też tam polecieć! - zawołał. - Nie trzeba - odparł Quong.- Sir Robert uprzedził mnie, żetak powiesz, lordzie Jonnie.Oni zrobią wszystko, co będzie w ich mocy.SirRobert kazał ci powiezieć, że wszystko tu zostawia w twoich rękach. W tej samej chwili rozpętało się istne piekło.Sir Robert jakpocisk wypadł z drzwi pomieszczenia operacyjnego.Zdążył już zmienić ubiór itylko szara jego peleryna powiewała, gdy ją nakładał w biegu. - Do widzenia, lordzie Jonnie - zawołał Quong i pobiegł za SirRobertem. Sir Robert był już w podziemnym przejściu i ponaglająco machałręką. - No chodźcie wreszcie! - wydzierał się.- Szybko! Doktor MacKendrick i doktor Allen nadbiegli z rejonu szpitala,zamykając w biegu swe walizeczki.Allen odwrócił się jeszcze, krzyknął coś dopielęgniarki i pobiegł dalej.Ranni, którzy mogli się poruszać, też kuśtykali wkierunku podziemnego przejścia.Przemknęło obok czterech pilotów.Strażnicy,którzy jeszcze chwilę przedtem mieli broń wymierzoną w Schleima, nawoływali sięteraz ze swych okopów, a gdy przybiegł tam jakiś żołnierz z kilkoma pakunkami -razem z nim pomknęli do wyjścia. Z pomieszczenia operacyjnego wypadł tłum oficerów iKomunikatorów, który skierował się do podziemnego wyjścia.Rozległ się hukzapuszczanych silników samolotów.Trzech szkockich pilotów wybiegło zpomieszczenia operacyjnego, nakładając na siebie kombinezony lotnicze.SirRobert przez cały czas stał przy wyjściu i pokrzykiwał: "Prędzej, prędzej! Dojasnej cholery, przecież Edynburg się pali!" Z otwartych drzwi pomieszczenia operacyjnego - ponad panującątam wrzawę - przebił się głos Stormalonga: - Wiktoria? Wiktoria? Do jasnej cholery, trzymaj operatora przyswoim radiu! Weź wszystkie pompy górnicze, jakie tylko masz! Wszystkie wężepowietrzne! Zrozumiałeś?! Pierwszy samolot wystartował.Sir Robert odleciał.Drugisamolot wystartował.I jeszcze jeden, i następne.Sądząc po natężeniu gromusonicznego, samoloty musiały osiągnąć prędkości hipersoniczne w ciągu niewielusekund.Jonnie był ciekaw, czy zostawili chociaż jeden samolot. Do Jonnie'ego podszedł lord Dom.Na jego wielkiej, wodnistejtwarzy malował się wyraz pewnego zaniepokojenia. - Co się dzieje? Czy opuszczacie ten rejon? Musisz wiedzieć, żepodczas czasowego zawieszenia działań bojowych jakiekolwiek przegrupowywaniewojsk w celu osiągnięcia czynnika zaskoczenia przy ponownym podjęciu działańjest sprzeczne z przepisami.Chciałbym cię ostrzec [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||